10

Test przewodu Hijiri Nagomi. Czary? Nie, dobry prąd

0
Hijiri Nagomi zajawka

Nasza ocena

Hi-end10
Klasa hi-end (kable powyżej 5 tys. zł). Niesamowita spójność - wszystkie aspekty tego brzmienia do siebie idealnie pasują. Równowaga tonalna i dynamika, barwa i przestrzeń. Kabel niezwykle muzykalny, jednocześnie porywający. Kapitalna przestrzeń i oddanie pogłosowej aury, świetna rozdzielczość połączona z płynnością, znakomity balans między konturowością a wypełnieniem, płaska równowaga tonalna, szybki, choć nie pompujący makrodynamiki
10

Powiem szczerze, że byłem nieco zaskoczony już po kilku godzinach słuchania go w moim systemie – zasilał między innymi odtwarzacz sieciowy Lumin T3 (test TUTAJ) oraz końcówkę mocy Gallium Nitride Amplifier Mini GaN 5. Powiedziałbym o nim wszystko, i to rzeczy bardzo dobrych, ale nie to, że brzmi w sposób ciepły. Nie odnalazłem w nim tej cechy, a wręcz odwrotnie: uważam, że to tonalnie bardzo zrównoważony przewód, który na niektórych nagraniach potrafi nawet ocierać się o jasność prezentacji… Ale słuchałem spokojnie dalej, bo wnioski po kilku godzinach są najczęściej zwodnicze.

Po tygodniu obcowania z tym kablem wiedziałem już, o co chodzi. On nie jest ani ocieplony, ani chłodny, jest po prostu równy w całym paśmie, nie podkreśla żadnych jego części ani składowych dźwięku. Natomiast wprowadza do przekazu olbrzymią ilość powietrza i otwartości, i miałem wrażenie, że największa jest właśnie na górze. I stąd wrażenie jasności. Ale tak nie jest. Kabel tak oczyszcza przekaz, że nic zdaje się nie przeszkadzać muzyce, powietrze swobodnie wypełnia to, co dzieje się nad górą pasma. To się dzieje w obrębie już nie tyle słyszalnych przez nas częstotliwości, ale powyżej, tam, gdzie są już te składowe, których nie odbieramy bezpośrednio, jednak wpływają one na kolor tych słyszalnych.

Kwestię “ciepła” i “jasności” mamy więc omówioną. Jednak z owej otwartości wynika jeszcze jeden ważny aspekt brzmienia – wpływ na prezentację przestrzeni. Ilość powietrza i otwartość skutkują absolutnie fenomenalnie pokazaną przestrzennością nagrań. I nie chodzi tu o prostą szerokość czy głębokość sceny, ale ilość miejsca na niej, otoczenie powietrzem poszczególnych dźwięków, swobodę wybrzmień. Słuchając dobrze nagranych materiałów na żywo, szczególne w salach o żywej akustyce, mamy nie tylko świetny wgląd w to, jak nikną dźwięki w przestrzeni, ale też w to, co dzieje się później.

Hijiri Nagomi - test. Ulotka informacyjnai ceryfikat (fot. wstereo.pl)

Hijiri Nagomi – test. Ulotka informacyjna i ceryfikat (fot. wstereo.pl)

Kabel świetnie pokazuje ten cały, pozornie niesłyszalny plankton z sali, aurę pozostającą po dźwięku. Zresztą nie tylko po dźwięku. Kilkakrotnie słuchałem świetnie zrealizowanych transmisji w Programie 2 Polskiego Radia, i wtedy właśnie słychać świetnie, o czym mówię. Wchodząc do sali koncertowej, słyszymy jej własny szum, ledwo zauważalny plankton dźwiękowy, na który składa się tysiące mikrodźwięków wydobywanych przez widownie, muzyków, urządzenia w sali, lampy… I prądowy Hijiri świetnie to oddaje.

Jak łatwo się domyślić kabek jest niezwykle detaliczny i szczegółowy, przekazuje bardzo dużo informacji o muzyce, składowych dźwięków. Pierwsza rzuca się w oczy góra pasma. Wystarczy posłuchać samego początku płyty naszego znakomitego skrzypka Adama Bałdycha “Bridges”, gdzie gra melodię techniką flażoletów. Ileż tam informacji o wybrzmieniu, strunie, smyczku… To samo w średnicy.

Hijiri Nagomi 12

Jeśli chodzi o dolną średnicę i dół pasma, to czasem miałem wrażenie, że kabel tam jest minimalnie mniej przejrzysty, ale to było na granicy percepcji. Może po prostu góra jest tak wybitna, a reszta po prostu “tylko” bardzo dobra? W każdym razie kabel nie ingeruje w równowagę tonalną, lub raczej nie sprawia, że odbieramy ją inaczej niż neutralnie (bo przewód zasilający raczej nie może). Brakuje więc wrażenia ocieplania, pompowania czegokolwiek. Jest natomiast dokładne odwzorowanie faktury.

Hijiri Nagomi jest również bardzo rozdzielczy, jednak nigdy nie popada w przesadę, nie jest chirurgiczny. Wręcz odwrotnie – w jakiś dziwny sposób łączy świetne rozdzielanie dźwięków z oddawaniem ich muzycznego flow, ciągłości. I znowu wracamy do tego powietrza – po prostu wokół nut jest ogromna ilość miejsca, więc nie potrzeba odcinać ich od siebie tak mocno jak maczetą po to, żeby pokazać ich rozdzielenie. Wystarczy je od siebie odsunąć i nawet wybrzmienia niczego tu nie zmienią.

Hijiri Nagomi - test. Proste, estetyczne opakowanie (fot. Hijiri)

Hijiri Nagomi – test. Proste, estetyczne opakowanie (fot. Hijiri)

Japoński kabel zasilający w zadziwiający sposób obchodzi się także z dynamiką. Pozornie po jego wpięciu niewiele się zmienia, ale wystarczy chwilę posłuchać. Bo poza spokojem mamy coś w rodzaju ciągłej gotowości do uderzenia. I kiedy tylko nadarza się taka okazja, to muzyka wystrzeliwuje, atakuje nas impulsem, szybkością. Ale nie dzieje się to ciągle, bo to byłby tani popis. Ten wystrzał dynamicznej adrenaliny dostajemy wtedy, kiedy trzeba. Podobnie ze skalą brzmienia – wydaje się neutralna, taka jak trzeba. Ale kiedy przychodzi huknąć, to Hijiri potrafi zrobić to bez zastanowienia.

Test brytyjskich kabli TCI

Nie będę się rozpisywał o oczywistościach, czyli o tym, co każda wysokiej klasy sieciówka wnosi do systemu. Mamy więc poprawę klarowności, czystości – coć co nazywam “efektem czystej szyby” (wydaje się, że wszystko widzimy, ale wystarczy ją przetrzeć, i okazuje się, że jest lepiej). To oczywiście przekłada się na lepszą namacalność i wyrazistość dźwięku. Ale jedno trzeba podkreślić: poziom tych zmian jest naprawdę duży. Tu nie trzeba się wsłuchiwać, od razu zmiany stają się czytelne.  I co ważne: kabel jest przewidywalny, podobnie zachowywał się u mnie i ze źródłem, i ze wzmacniaczem.  

No i teraz to, co w tym wszystkim jest najważniejsze i dlaczego ten kabel jest taki dobry. Wszystko w nim do siebie pasuje, każde element jest dopracowany, ale żaden nie wyskakuje przed szereg, żaden się nie popisuje. Wszystkie cechy są wyrównane, nic nie odstaje, nic nie jest “gorsze”. Ma się wrażenie, że wszystko jest w nim przemyślane, zaprojektowane z konkretną wizją opierającą się tym, by muzykę podać z absolutnie wielką kulturą, bez tanich popisów, taniego efekciarstwa. 

Podsumowanie

Spójność – to słowo klucz do tego kabla. Wszystkie aspekty tego brzmienia do siebie pasują, są jak idealnie dobrane składniki świetnego i wykwintnego dania. Równowaga tonalna i dynamika, barwa i przestrzeń. Kabel niezwykle muzykalny, ale tym rodzajem muzykalności, który nie odbiera dźwiękom życia. Muzykalny, nie znaczy, że jest mało porywający, nudny. Wręcz odwrotnie – daje poczucie spokoju, bo wiemy, że już niczego nie trzeba zmieniać, że jest tak, jak trzeba. Kapitalna przestrzeń i oddanie pogłosowej aury, świetna rozdzielczość połączona z płynnością, znakomity balans między konturowością a wypełnieniem, płaska równowaga tonalna, szybki, choć nie pompujący makrodynamiki. Aż się boję, jak działają ich droższe kabe …
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Hijiri

Czytaj także:
Test zestawu kabli Luna Cables Gris
Test przewodów Atlas Mavros

Hijiri Nagomi X-DCH – kabel zasilający 
Cena – 6990 zł
Dystrybucja – Audio Atelier
tel. 606 276 001

System testowy:
Pliki: Lumin T2, laptop z programem J River
DAC: Lumin T2, Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), Jadis I 300, NuPrime Evolution Two
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

 

1 2

Brak komentarzy