Chodzi o przestrzeń. To już kolejny test, w którym trafiam na urządzenia ze świetną przestrzenią, najpierw był wzmacniacz Haiku Audio Selene 6550 (test TUTAJ), później czeski przetwornik Okto Resarch 8dac Stereo. I teraz włoskie Opery. Okazało się, że dwa dodatkowe głośniki wysokotonowe w tyłu obudowy kapitalnie spełniają swoje zadanie. Nie dość, że góra pasma jest bardzo dobra, to jeszcze ta przestrzeń!
Duże, stosunkowo szerokie i bardzo głębokie Opera Callas Diva zniknęły z mojego stosunkowo niewielkiego pokoju odsłuchowego niczym monitory. Obszerność sceny dźwiękowej naprawdę robiła wrażenie, niewiele ustępowała moim elektrostatycznym Martinom Loganom, a one są pod tym względem naprawdę świetne. Nie tylko nie zaginała się za kolumnami, ale była także świetnie wybudowana w pionie, dzięki temu bez trudu można było lokalizować dźwięki wyżej i niżej. O świetnej szerokości i głębokości nie będę się rozpisywał, bo są pierwszorzędne.
Scena generowana przez piękne włoskie podłogówki imponowała także z jednej strony naprawdę bardzo dużą ilością powietrza między poszczególnymi dźwiękami i świetnym oddawaniem wszystkich wybrzmień w głąb, a jednocześnie plastycznością – to też połączenie cech, które zdarza się niezbyt często. Dźwięki miał naprrawdę sporo miejsca, swobodnie wybrzmiewały a jednocześnie ich bryły były trójwymiarowe i bardzo namacalne.
Opera Callas Diva grają też z dużą swobodą dynamiczną, to naprawdę niemałe kolumny i taki też dźwięk się z nich wydobywa. Pompują muzykę aż miło. Spokojnie nagłośnią nawet nie najmniejsze salony. Włoskie podłogówki swobodnie poradzą sobie i z oddaniem głośno i zamaszyście grającej orkiestry symfonicznej (jednocześnie świetnie pokazując przestrzenne umiejscowienie poszczególnych grup instrumentów) i mocne, potężne nagrania Petera Gabriela czy rockowe, zawadiackie kawałki spod znaku AC/DC czy nu metalowe harce z pierwszych płyt Linkin Park. Ale to głośniki wyrafinowane i ich umiejętności dynamiczne nie kończą się tylko na oddawanie skali i potęgo grania.
Doskonale sprawdzają się też w lżejszym repertuarze za sprawą naprawdę bardzo dobrej szybkości i mikrodynamiki. Mimo lekkiego zaokrąglenia i podkreślenia basu i dużych gabarytów nie ma w ich graniu ani trochę ospałości. Są żywe i pełne energii, a to przydaje się na przykład w jazzie czy dobrze zrealizowanej muzyce instrumentalnej. Bardzo dobrze pokazują na przykład różnice w ataku i narastaniu dźwięków w gitarowych popisach Antonio Forcione czy Michała Zygmunta z płyty “Muzyki”. Ale co tam gitary, posłuchajcie dobrych, kreatywnych jazzowych perkusistów. Słuchanie, jak grają Jon Falt, Andrew Cyrille, czy Tony Oxley, jest wciągające, bo różnorodność dynamiczna robi świetne wrażenie, a do tego dochodzi jeszcze naprawdę zajmująca barwa, z jaką grają te głośniki.
Test kolumn TAGA Harmony Platinum F 100 V3
Bo Opera Callas Diva to kolumny bardzo ciekawie zestrojone. Nie, to nie są neutralne głośniki o płaskiej charakterystyce, które dokładnie, bez żadnej ingerencji pokażą to, co przekaże reszta toru. Ale nie są też zrobione po to, by robić wielkie pierwsze wrażenie, by uwodzić, tu nie ma taniego efekciarstwa. To kolumny zestrojone są do tego, by dawać ogromną przyjemność ze słuchania. Nie porzucają jednak audiofilskich ambicji. Nie, nie są niespójne, choć po analizie słyszymy różnice w charakterze poszczególnych pasm. Zrobiono to jednak z niewiarygodnym smakiem.
Zacznijmy od średnicy, bo to przecież w średnicy jest najwięcej muzyki. Ta część pasma jest najbardziej neutralna, nie znajdziemy w niej wielkiego ocieplenia, ani schłodzenia. Tu konstruktorzy postawili na maksymalną czystość i otwartość, brak dodatkowych podbarwień. A więc słyszymy wszystko precyzyjnie, klarownie, neutralnie. Na przykład moje prywatne elektrostaty Martin Logan przekazują tę część pasma cieplej a testowane niedawno szwajcarskie kolumny Piega Premium 701 (test TUTAJ) grają nieco chłodniej.
Ciekawe, że mimo neutralnośći i wielkiej klarowności średnica nie traci nic z namacalności i bezpośredniości. Fakt, wokale Toma Waitsa czy Tori Amos nie mają takiego ciepełka jak na Loganach a smyczki Kwartetu Śląskiego grającego utwory Republiki aż takiej faktury, jak z Piegi, ale słucha się tego z równą przyjemnością, nie miałem wrażenia, że czegokolwiek mi brakuje.
Test monitorów Franco Serblin Lignea
Wynika to najprawdopodobniej z tego, jak podany jest bas. Niskie tony są nieco podkreślone, wyraźne. Do tego mamy w nich nieco więcej niskich składowych, więcej tzw. body. Po pierwsze nadają muzyce bardzo solidny fundament, a po drugie – dają wrażenie, że muzyce nie brakuje ciepła i wypełnienia. Zabieg ten zrobiono jednak bardzo udatnie, tak, by nie zburzyć harmonii brzmienia kolumn. Bas na styku średnicą jest najbardziej neutralny a im schodzi niżej, tym się ociepla. Spójność jest więc zachowana.
Bas Opera Callas Diva – mimo lekkiego ocieplenia i masywności – nie powoduje ociągania się rytmu, nie spowalnia brzmienia głośników. Jest odpowiednio szybki i dynamiczny, z odpowiednio zaznaczonym atakiem i daniem dźwiękom czasu na wybrzmienie. Dobrze oddający to, co dzieje się między początkiem a końcem dźwięku. Jest taki… w sam raz.
Przeciwległy skraj pasma troszkę mnie zaskoczył. Kiedy zobaczyłem na tylnej ściance dwa dodatkowe głośniki wysokotonowe, to pomyślałem od razu, że kolumny nie będą szczędziły góry pasma i pewnie będzie dość jasno. Tymczasem okazało się, że soprany zestrojony bardzo ciekawie. Po pierwsze – na pewno ich nie brakuje, ale też nie są jakoś wysforowane na pierwsze miejsce. Ilościowo jest ich tyle, ile trzeba. Są też świetnej jakości, ale mają swój charakter. Podobnie jak dół pasma, są dość mocno nasączone niższymi składowymi, to pełne, o miedzianej barwie soprany. Na pewno nie jasne, nie ostre, nie przenikliwe. Może odrobinę wypolerowane, zaoblone na samiutkim skraju. Ale równocześnie bardzo rozdzielcze i świetnie różnicujące na przykład perkusyjne blachy.
Maję też inną cechę, a mianowicie świetne, długie wybrzmienia i znakomitą aurę pogłosową. Dlatego mimo tego wypolerowania nie tracą blasku i robią świetne wrażenie przy słuchaniu nie tylko perkusji, ale i instrumentów z dużym wysokim pogłosem: klawesynu, trąbki, skrzypiec czy gitar. I to tu słychać właśnie pracę dwóch dodatkowych twitterów zamontowanych z tyłu obudowy. Taki charakter góry pasma świetnie dopełnia neutralną, precyzyjną średnicę.
Co jeszcze można powiedzieć o włoskich podłogówkach Opera Diva Callas? To kolumny przejrzyste i szczegółowe, nie chowające detali przed słuchaczem. Ale jednocześnie nie bezdusznie chirurgiczne, nie epatujące pokazywaniem najdrobniejszych artefaktów na pierwszym planie. Jeśli chodzi o rozdzielczość i precyzję, to najwięcej mamy jej w średnicy, a więc tam, gdzie jest najwięcej dźwięków. Na samym dole i na górze kontury stają się odrobinę mniej wyraziste, ale nie traci na tym ani trochę komunikatywność i separacja. Zyskuje muzykalność. Bo to świetne kolumny do słuchania muzyki.
Podsumowanie
Muzykalność bez utraty detali. Nieco inaczej sformatowane poszczególne pasma, ale absolutnie bez wpływu na spójność i koherencję brzmienia. Piękna barwa i zjawiskowa przestrzenność grania. Nie będę owijał w bawełnę – te kolumny bardzo mi się spodobały. Choć wiem, że znajdą się też tacy miłośnicy dobrego brzmienia, którzy zarzucą im lekkie podbarwienia w górze i na dole pasma, brak absolutnej neutralności czy mało wyczynową przejrzystość. Co im odpowiem? Tak, są precyzyjniejsze kolumny, są takie, które wyciągną każdy najmniejszy detal na pierwszy plan i rzucą nam go do stóp, są takie, których charakterystyka jest płaska jak stół. Tylko nie mam pewności, czy słuchanie na nich muzyki jest równie przyjemnie, jak na Opera Callas Diva. Włoskie podłogówki mają odrobinę swojego charakteru, który pozwala na odpoczynek i relaks na najwyższym poziomie. Nie znudzą, bo mają bardzo dobrą dynamikę, wciągną w muzyczny spektakl kapitalnym oddaniem planów i wybrzmień. No i jeszcze ten wygląd… Po prostu włoska robota!
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Opera
Czytaj także:
Test kolumn Martin Logan Motion 20i
Test monitorów Triangle Magellan Duetto
Opera Callas Diva – kolumny podłogowe
Cena – 32 999 zł para
Dystrybucja – EIC
System testowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD – BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Haiku Audio Selene 6550 (z lampami KT150), Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Pasmo przenszenia:30 -25000 Hz
Efektywność: 90 dB
Impedancja: 4 omy
Wymiary (W/S/G): 116 x 37 x 53,5 cm
Masa: 65 kg (sztuka)
Brak komentarzy