Test odtwarzacza Lumin T3. Ważny krok w nowym kierunku

1
T3 zajawka

Nasza ocena

Hi-end10
Hi-end (najwyższa grupa cenowa powyżej 20 tys. zł). Świetne urządzenie na lata. Brzmi dynamicznie i precyzyjnie. Energetyczność i wyrazistość robi wrażenie. Bardzo dobra przestrzeń, swobodna, obszerna, napowietrzona. Świetna plastyczność i wyrazistość. I góra, i bas są mocno zaznaczone, śmiałe. Ale średnica nie zostaje zepchnięta w cień, wciąż atrakcyjna i powabna. Stała się neutralna, nieco mniej ocieplona. Brzmienie przejrzyste, pełne szczegółów
10

Podobnie jest w audio – są brzmienia mniej więcej uniwersalne, albo takie, które mają swoich wiernych fanów. Są na przykład wręcz dzicy miłośnicy głośników tubowych, i tacy, którzy uciekają już na ich widok, wielcy fani grania w stylu dCS-a albo zwolennicy czegoś zupełnie odmiennego, cieplejszego i bardziej miękkiego.

Lumin należy, a może należał (?) to tego typu audio, jego streamery i odtwarzacze sieciowe miał od początku istnienia marki dość wyraziste brzmieniowe oblicze. W opiniach o nich padały nawet sformułowania, że to pierwsze urządzenia do cyfrowego audio, które grają w sposób “analogowy” (cokolwiek to słowo znaczy). Luminy nie epatowały rozdzielczości, precyzją czy mikrodynamiką, porywały za to spójnością brzmienie, umiejętnością oddawania barw instrumentów i głosów, bogactwem i ciepłem. Oczywiście z czasem różne modele rozmaicie rozkładały akcenty, ale ten luminowski sznyt zawsze był obecny. A jak jest z Luminem T3?

Słuchałem – krócej lub dłużej – różnych klocków tej firmy, wciąż używam jednego na co dzień i mam wrażenie, że T3 to pierwsze urządzenie, które stosunkowo wyraźnie odchodzi od firmowego brzmienia. Nie odchodzi daleko, może na jeden, dwa kroki, ale jednak… Nadal jest to Lumin, ale jest jakby odrobinę “mniej Lumina w Luminie”. To dobrze, czy źle? Nie wiem, to zresztą niepoprawnie postawione pytanie, bo w audio nie ma, moim zdaniem “lepiej czy gorzej”. Zwykle jest po prostu inaczej. No dobrze, wystarczy już tego przydługiego wstępu. Czas na opis brzmienia.

Lumin T3 od razu zwraca uwagę rozmachem i precyzją grania. Dodaje do muzyki naprawdę przestrzenny oddech, włączenie go to jak haust świeżego powietrza. Scena jest naprawdę obszerna, przede wszystkim wrażenie robi jest rozciągnięcie na boki. To jest coś! Dzięki temu mamy wrażenie naprawdę ogromnej ilości powietrza w muzyce, swobody. Dźwięki, mimo plastyki, mają dużo miejsca wokół siebie. Sprzyja temu dość dokładne rozlokowanie ich w różnych miejscach muzycznej sceny. I to bez utraty wybrzmień.

Lumin T3 - test. Obudowa jest niska, ale pozostałymi wymiarami przypomina popularny standard audio (fot. wstereo.pl)

Lumin T3 – test. Obudowa jest niska, ale pozostałymi wymiarami przypomina popularny standard audio (fot. wstereo.pl)

Piękne rozpostarcie sceny na boki nie znaczy, że cierpi na tym głębia. Plany są zaznaczone wyraźnie, choć Lumin z tym aspektem obchodzi się po swojemu. Bardziej stawia na wybrzmienia w głąb sceny poszczególnych dźwięków, niż hiperdalekie pokazywania pierwszego, drugiego, trzeciego planu. To wszystko jest zaznaczone, ale bardziej zwracamy uwagę na to, jak przestrzennie gasną poszczególne dźwięki, jak znikają dalej lub bliżej od słuchacza.

Jeszcze kilka słów o dokładności grania. Lumin T3 jest chyba pierwszym urządzeniem tej firmy, które podąża bardziej w kierunku punktowego grania niż pokazywania dźwięków jako muzycznych plam, jakby robił krok w kierunku na przykład Auralica. Kontury poszczególnych nut są kreślone dość cienką i wyraźną kreską, może jeszcze nie jak skalpelem, ale autorytatywnie. Zadziwiające, że nadal słyszalne są dość długie wybrzmienia, podtrzymanie dźwięku, informacje o jego wygaszaniu. Udało się połączyć ogień z wodą.

Kolejną nową – jak na markę – cechą Lumina T3 jest dynamika, a szczególnie ta w skali mikro. Wcześniejsze steamery i odtwarzacze sieciowe tej marki nie były tytanami szybkości grania. Nie, nie działo się nic złego pod tym względem, ale nie było też niczego spektakularnego. Natomiast nowy odtwarzacz pokazuje, jak wiele było do osiągnięcia i ile udało się inżynierom zrobić dobrego.

Test kolumn głośnikowych AudioSolutions Overture O322B mkIII

Lumin T3 wpompowuje do muzyki naprawdę bardzo dużo energii, może nie jest to jeszcze poziom cyfrowych źródeł na przykład Esoterica (test odtwarzacza Esoteric K-05XS – TUTAJ), ale jest niemal równie ekscytująco. Nie ma ani grama ospałości, dźwięki pojawiają się szybko, z impetem i zadziorem, jest w nich życie. I nie chodzi tylko o prostą szybkość i dobre zaznaczanie rytmu, także o taki rodzaj wewnętrznej pulsacji, werwy. A do tego mamy świetną różnorodność dynamiczną.

I wcale nie trzeba do tego rocka czy hip hopu. Wystarczy posłuchać na przykład nagrań doskonałych pianistów – Keitha Jarretta, Brada Mehldaua, Leszka Możdżera czy Emmeta Cohena. Jak na dłoni możemy obserwować, z jakim pietyzmem różnicują dynamikę swojej gry, jak jedne dźwięki wybierają lekko i łagodnie a inne z impetem, jedne inicjują i gaszą energiczne, kolejnym pozwalają pojawiać się i znikać subtelniej. Słuchanie ich nagrań to czysta przyjemność.

Lumin T3 - test. Przemyślane i uporządkowane wnętrze. Urządzenie jest zbalansowane (fot. Lumin)

Lumin T3 – test. Przemyślane i uporządkowane wnętrze. Urządzenie jest zbalansowane (fot. Lumin)

Natomiast skala brzmienia pozostaje odpowiednia, nie czujemy niedosytu, choć powiem szczerze, że brzmienie Lumina T3 pod tym względem określiłbym jako stosunkowo lekkie. Nie zwiewne, broń Boże nie odchudzone, ale na pewno nie jest to granie tak gęste i doważone jak wcześniej. Może bierze się to trochę z tej zwiększonej ilości powietrza w muzyce… Na pewno jednak jest pochodną inaczej ustawionej – w stosunku do wcześniejszych urządzeń tej marki – równowagi tonalnej. I tu przechodzimy do chyba największej różnicy między nowym a starym.

Lumin T3 mocno akcentuje skraje pasma, tego wcześniej nie było. Firma była zawsze kojarzona z tym, że ich urządzenia grały głównie średnicą, bardzo gęstą, pełną, nasyconą składowymi, pełną ciepłych, oleistych barw. To ona było na pierwszym planie, bas i soprany stanowiły w pewnym stopniu jej dopełnienie, przy czym zawsze idealnie łączyły się ze środkiem, tworzyły z nim idealne kontinuum. Coś jak w kolumnach magneto- czy elektrostatycznych.

Test głośników Piega ACE 50 w wersji aktywnej

Tym razem jest trochę inaczej – średnica nie gra już tak wyeksponowanej roli. Oczywiście nie ma tu mowy o prostym wykonturowaniu brzmienia, no nie, na to taka firma jak Lumin nie mogłaby sobie pozwolić. I tony wysokie, i niskie są tym razem równoprawnymi uczestnikami muzycznego spektaklu, w równym stopniu potrafią przyciągnąć naszą uwagę, jak to, co dzieje się na środku pasma. Może nie zmienił się bardzo ich charakter, ale dano im możliwość zabłyśnięcia. To trochę tak – znów wrócę do kulinariów – jakby kucharz zrezygnował z dodawania sporej ilości wyrazistych przypraw, aby dać możliwość wypłynięcia smakom doskonałych produktów. A najbardziej przyprawiona w starszych Luminach była średnica, w T3 tej przyprawy jest mniej.

Tę część pasma odtwarzacz taktuje tym razem w sposób niemal neutralny. Niczego mocno nie podgrzewa, niczego zbytnio nie ociepla ani nie dosładza. Nie ma też podkreślania niższych harmonicznych, przez co dźwięki mają odrobinę mniejszą masę, niż w starszych modelach. Są tego konkretne brzmieniowe konsekwencje.

Lumin T3 - test. W czasie odsłuchów (fot. wstereo.pl)

Lumin T3 – test. W czasie odsłuchów (fot. wstereo.pl)

Po pierwsze – wzrasta wyrazistość brzmienia, dźwięki stają się bardziej doświetlone i podane wyraźniej, bardziej jednoznacznie. Wokaliści mają bardziej zaznaczoną dykcję, nieco wzrasta czytelność tekstu. Odtwarzacz zaznacza w tym paśmie niektóre elementy faktury, artykulacji, na przykład smyczkowanie na wiolonczelach czy skrzypcach. Podobnie jest na przykład z klawesynem, gdzie w dobitniejszy sposób słyszymy szarpnięcia strun. Jakby odtwarzacz z dużą atencją podochodził do samego inicjowania dźwięku.

Sprawia to jednak, że odbieram to tak, jakby nieco mniej działo się już z samą tkaną dźwięku, z tym, co między początkiem a wygaszenie. To właśnie ta druga konsekwencje – Lumin T3 wydaje się w średnicy odrobinkę mniej nasycony, niż poprzednie modele. Może tak powinno być? Może to jest właśnie neutralność, a to, co słyszeliśmy wcześniej, było doważeniem dźwięku, dodaniem do niego masy i ciepła? Dodatkowym uplastycznianiem? Nie wiem, nie mnie oceniać. Zwracam tylko uwagę na tę dość łatwo wychwytywalną różnicę.

Lumin T3 - test. Prosta i bardzo elegancka obudowa robi świetne wrażenie (fot. Lumin)

Lumin T3 – test. Prosta i bardzo elegancka obudowa robi świetne wrażenie (fot. Lumin)

Od razu słuchać też nieco inne podejście do góry pasma, bo soprany nie są już leciutko wycofane względem średnicy jak dawniej, teraz są równoprawnym elementem brzmienia. Prócz tego są trochę bardziej dźwięczne i błyszczące, nadają całości brzmienia więcej powiewu i lekkości. Potrafią zrobić wrażenie nie tylko rozdzielczością, ale również dokładnością i separacją, nie zaniedbując przy tym wybrzmień. I nadal świetnie różnicują brzmienie, nie tylko różnych realizacji, ale też w ramach jednego utworu.

No doszliśmy do samego dołu… Mam wrażenie, że Lumin T3 pod pewnymi względami obchodzi się z basem podobnie jak poprzednicy, ale po kolei. Na pewno – podobnie jak z górą pasma – niskie tony są w nowym odtwarzaczu podane nieco bardziej dosadnie i z nieco większą energią. Mamy wrażenie, że bas nie tylko daje niezbędny fundament, ale też nadaję muzyce lepszą motoryczność i staje się trochę bardziej zauważalny już na pierwszy “rzut ucha”.

Lumin T3 - test. Luminowi bracia obok siebie. Czarny to streamer U1 Mini (fot. wstereo.pl)

Lumin T3 – test. Luminowi bracia obok siebie. Czarny to streamer U1 Mini (fot. wstereo.pl)

Natomiast jeśli chodzi o jego barwę, nasycenie, to Lumin T3 idzie chyba w ślady wcześniejszych modeli. To więc stosunkowo ciepły bas, z dozą pewnej miękkości, choć nie rozwlekły czy bułowaty. Ale też nie jest to bas najtwardszy i najszybszy z możliwych. Udało się moim zdaniem zachować to, co kojarzy się z luminowskim brzmieniem, ale dodać to tego nieco więcej energii, odrobinę mocniej zaznaczyć fakturę dźwięków.

Na koniec jedna ważna konkluzja. Luminowi, mimo pewnych zmian, udało się zachować jedną z podstawowych zalet swojego brzmienia. Chodzi o spójność i koherentność. Słuchając tego odtwarzacza mamy wrażenie, że wszystko jest w nim odpowiednio poukładane, wszystko się ze sobą łączy i zgadza. Nie ma tam niczego, co burzyłoby przyjemność i radość obcowania z muzyką.

Podsumowanie

Lumin T3 to strumieniowy odtwarzacz, który może stać się wyborem na lata. Inżynierom udała się niełatwa sztuka podtrzymania charakterystycznego brzmienia kojarzonego z marką, a jednocześnie odświeżenia go, unowocześnienia, nadania mu nowego oddechu. To czyni go urządzeniem naprawdę uniwersalnym. Lumin T3 brzmi dynamicznie i precyzyjne, pod tym względami przewyższa swojego poprzednika. Energetyczność brzmienia i jego jeszcze większa wyrazistość robi naprawdę świetne wrażenie. Odtwarzacz błyszczy też za sprawę przestrzenności przezantacji – scena jest swobodna, obszerna, pięknie napowietrzona. Plastyczność i wyrazistość wciąż robią wrażenie. Najwięcej zmian zaszło w tonalności brzmienia. Lumin T3 z większą atencją niż poprzednicy traktuje skraje pasma, to nie jest już granie nastawione na średnicę. I góra, i bas są już mocno zaznaczone, podane śmiało i pokazują swoje zalety. Ale średnica nie zostaje zepchnięta w cień, wciąż jest atrakcyjna i powabna, ale też nieco się zmieniła, stając się bardziej neutralną, nieco mniej ocieploną. Brzmienie jest przejrzyste, pełne szczegółów i smaczków. I co bardzo ważne – wciąż spójne, wciągające i muzykalne.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Lumin

Czytaj także:
Test Audio Phonique PCM/DSD DAC
Test przetwornika TAGA Hatmony DA-400

Lumin T3 –  odtwarzacz sieciowy
Cena – 23 800 zł
Dystrybucja Audio Atelier
Tel. 606 276 001

System testowy:
Pliki: Lumin T2, laptop z programem J River
DAC: Lumin T2, Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

Dane techniczne producenta:
Protokół przesyłu: UPnP AV
Rodzaje odtwarzanych plików:
• DSD: DSF (DSD), DIFF (DSD), DoP (DSD)
• PCM: FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF
• skompresowane: MP3, AAC (w kontenerze M4A)
Częstotliwości próbkowania, ilość bitów:
• PCM, 44,1 – 384 kHz, 16 – 32 bity, stereo
• DSD, 2,8 MHz (DSD64) – 22,6 MHz (DSD512), 1 bit, stereo

Wyjścia cyfrowe:
• USB: DSD512 | PCM 44,1 – 384 kHz, 16 – 32 bity, stereo
• BNC S/PDIF: PCM 44,1 – 192 kHz, 16 – 24 bity ⸜ DSD (DoP, DSD over PCM) 2,8 MHz, 1 bit

Wejście cyfrowe:
Ethernet Network 1000Base-T
Napięcie wyjściowe: 6/4 V XLR | 3/2 V RCA
Wymiary (szer. x gł. x wys.): 350 x 350 x 60,5 mm
Waga: 6 kg

1 2

Jeden komentarz

  1. Christopher pisze:

    Dobrze,rzetelnie,szczegółowo napisany raport z odsłuchów tego streamera – ogólnie nawet bardzo mi się podoba i z chęcią ostatnio czytam takie testy na Wstereo – tak trzymać panie Maćku!
    To zaś co trochę odstaje w moich oczach od tego poziomu co wyraża treść tego testu to to że co innego wynika z czytanego tekstu a co innego widać na załączonych zdjęciach – chodzi mianowicie o kolumny Paradigma model founder 100f zapewne- widoczny na zdjęciu – czy to one brały udział w tym teście czy też opisane w stopce elektrostaty M.L? To jedna wątpliwość a drugą mam tą dotyczącą braku porównania do modelu T2 który przecież wymieniony jest na liście sprzętu towarzyszącego jako sprzęt roboczy(redakcji) a zamiast niego jest U1 mini!- coś się to nie pokrywa tzn.opis z tym co widać na zdjęciach – o taki mały dysonans poznawczy co chyba nie najlepiej świadczy o rzetelności opisów autora które to wcześniej jak widać nawet pochwaliłem!
    Nie mniej jednak – pomijając to- z chęcią i dużym zainteresowaniem przeczytał bym jeszcze na tym blogu subiektywne odczucia autora po odsłuchu kolejnego transportu cyfrowego tej firmy czyli modelu U2, który to ostatnio nawet dla siebie zakupiłem i jak wspomniałem BARDZO jestem ciekaw jak zagrałby ten transport “w uszach” i we własnym setupie sprzętu autora tej strony. Może w niedalekiej przyszłości udało by się ten wymieniony przeze mnie streamer wypożyczyć na testy co jak wspomniałem z dużym zainteresowaniem i chęcią przeczytania o tym spotkało by się to z mojej ale i nie tylko zapewne mojej strony – bo takich testów tego streamera w sieci na naszych polskich stronach jest jak na lekarstwo. Oby się to zmieniło! Pozdrawiam autora!

Post a new comment