Znam nie najgorzej ten rodzaj grania, bo i testowaliśmy Naima (test Supernaita 2 – TUTAJ), i mam możliwość słuchania tych urządzeń u znajomych audiofilów. A więc uspokajam fanów brytyjskiej marki – Naim Supernait 3 gra jak Naim, jeśli ktoś lubi to brzmienie to może spokojnie zasiadać do jego słuchania i na pewno się nie zawiedzie. Ale czym jest ten naimowski sound?
Naim Supernait 3 gra przede wszystkim z rozmachem, swobodnie, jakby od niechcenia, nie widać aby się w czymkolwiek męczył. I gra – jak to określił mój znajomy – konkretnie. Co to oznacza? Że stawia na to, co jest podstawą muzycznego spektaklu, a więc na dobre oddanie tego co główne i pierwszoplanowe. Podkreśla i podaje mocno główne linie melodyczne, brzmienie głównych instrumentów i głosów. Nie znaczy to, że cokolwiek gubi, tak nie jest. Ale nie robi z muzycznych drobiazgów afery, nie cyzeluje ich jakoś ponad miarę. Słyszymy wszystko, ale skupiamy się na tym, co najważniejsze.
Jednocześnie jego dźwięk pozostaje bardzo rozdzielczy i dokładny, ale… Tu chyba słychać jedną z drobnych różnic z poprzednikiem, czyli Supernaitem 2. Wydaje się być w tej rozdzielczości nieco mniej kliniczny, mniej bezpardonowy, bardziej “ludzki”, jakby brzmiał nieco płynniej. Sprawdza się na przykład w nagraniach takich wykonawców jak The The czy niektórych nagraniach z wytwórni ACT będących czasem bardzo pod tym względem wycelowanymi.
Być może wynika to także z tego, że odniosłem wrażenie, że Supernait 3 brzmi tonalnie odrobinę inaczej niż poprzednik. Chodzi o średnicę. W “dwójce” było ona jakby nieco twarda, minimalnie mniej dźwięczna niż soprany i bardzo neutralna. W “trójce” brzmi nieco pełniej, odrobinę bardziej miękko i chyba odrobinę cieplej, bardziej bogato. Muzyka brzmi pełniej, głosy i instrumenty zdają się być bardziej obecne i nasycone. Miłośnicy śpiewających pań i panów powinni być zadowoleni, podobnie jak na przykład słuchający dęciaków. Cztery klarnety, czyli znakomita Ircha Mikołaja Trzaski brzmi naprawdę bogato i mięsiście, tak jak klarnet, a szczególnie klarnet basowy brzmieć potrafi.
Skraje pasma są bardzo podobne do tego, co prezentował poprzedni model, a więc podane wyraziście i mocno, nie chowają się za średnicą ani nie są jej dopełnieniem. Soprany nie są ostre, mają swój ciężar, ale i sporo dźwięczności i blasku kiedy trzeba. Nie wybrzmiewają może przesadnie długo, ale są naprawdę dobrze zróżnicowane i bardzo rozdzielcze.
No i w końcu najniższy skraj pasma, czyli słynny naimowski bas. Pewnie znajdą się i tacy, którzy będą doszukiwać się dziury w całym, ale z całą pewnością będą w mniejszości. Bas jest świetny, czyli łączy szybkość, kontrolę, świetny atak z wypełnieniem, masą i bogactwem brzmienia. Nigdy nie będzie za lekki, szkieletowy i chudy, ale nie przyłapiemy go również na ociąganiu się, niepotrzebnym przedłużaniu wybrzmień.
Test wzmacniacza Lucarto Audio Ferro IA 40
Pokazując dużo tkanki muzycznej między konturami bas Naima jest bogaty i bardzo różnorodny. Włączcie kapitalny koncert “SuperBas” zarejestrowany w bostońskim klubie, na którym trzej giganci kontrabasu – Ray Brown, John Clayton i Christian McBride – wykonują standardy. Zabawa będzie przepyszna.
No i dochodzimy do kolejnej specjalności Nima, czyli dynamiki. O tym napisano już wiele, także w poprzedniej mojej recenzji Supernaita 2 poświęciłem temu zagadnieniu kilka akapitów. Producent pisze, że zmiany z “trójce” jeszcze poprawiły ten aspekt brzmienia, i mam wrażenia, że chyba tak jest. Naim gna do przodu nie oglądając się za siebie ani na chwilkę. Temperament, energia, wigor – to DNA tego wzmacniacza. Świetnie pokazuje skalę i potęgę dźwięku ale nie jest to okupione spowolnieniem, masywność idzie tu w parze z mikrodynamiką.
I nie chodzi tylko o to, że Naim Supernait 3 świetnie pokazuje rytmiczne aspekty muzyki. On robi coś jeszcze, to coś podobnego, do świetnego odtwarzacza CD Esoterica K-05Xs (test TUTAJ). To jakby dodatkowa porcja energii wpompowana do muzyki, siły i dynamicznej swobody. Naim uderza silnie i celnie nic sobie nie robiąc z dynamicznych spiętrzeń rockowych kapel. Ale ta energia przydaje się też, kiedy trzeba zagrać coś pozornie prostszego dynamicznie, np. jazzowe trio czy kontrabas solo. Także wtedy słychać, że energia przydaje się do pokazywania tych drobnych dźwięków, które zyskują na wigorze i mikrodynamicznym różnicowaniu.
I na koniec przestrzeń – tu bez zmian. Ta w ostatnim wcieleniu Supernaita jest pierwszoplanowa, nastawiona na pokazywanie najwyraźniej tego, co najważniejsze, bez jakiegoś wielkiego rozmachu. Oczywiście wszystko jest stabilne i dokładne, ale nie mamy spektakularnego budowania planów czy kreślenia bardzo plastycznych, trójwymiarowych muzycznych brył. Ale… I tu przechodzimy do “specjalności zakładu”, czyli dodatkowego zewnętrznego zasilacza, który między innymi właśnie w przestrzenności brzmienia zmienia sporo.
Naim to jedna z tych firm, na przykład obok innego brytyjskiego klasyka Cyrusa, która bardzo dba o zasilanie swoich urządzeń i jednocześnie daje możliwość upgrade`u swoich komponentów poprzez dodanie zewnętrznych zasilaczy. Jednym z nich jest HiCap DR przeznaczony głównie do przedwzmacniaczy i aktywnych zwrotnic. Można go także użyć do dodatkowego zasilenia sekcji przedwzmacniacza w Supernaicie, i okazało się, że gra jest warta świeczki. Bardzo warta.
Test kabla cyfrowego Lampizator Silver Shadow
Przede wszystkim dodanie HiCapa DR w zasadzie nie powoduje żadnych skutków ubocznych w postaci pogorszenia jakiegoś aspektu brzmienia. Początkowo miałem wrażenie, że minimalnie dźwięk się odchudził, ale po dłuższych odsłuchach różnego materiału doszedłem do wniosku, że nie o odchudzenie tu chodzi, a o większą swobodę przestrzenną. Po prostu poszczególne dźwięki miały na scenie więcej miejsca, oddaliły się nieco od siebie i stąd chwilowe wrażenie.
Ogólnie można powiedzieć, że po wpięciu zasilacza Naim HiCap DR poprawia się wyrafinowanie dźwięku, zyskuje on na bogactwie, urozmaiceniu, różnorodności, wskakuje na wyższy poziom. Brzmienie staje się wyraźniejsze, sugestywniejsze i bardziej wciągające. Tak jak wspomniałem wcześniej – od razu poprawie ulega przestrzeń. Rośnie we wszystkich kierunkach, scena staje się szersza, wyższa a przede wszystkim głębsza. Pojawiają się w głębi plany, widzimy lepsze umiejscowienie muzyków i lepsze wybrzmienia.
Scena staje się też bardziej napowietrzona i luźniejsza. Nie mamy już wrażenia, że poszczególni muzycy wypełniają ją bez reszty, że jest gęsta i jakby odrobinę ciasnawa. To takie uczucie, jakbyśmy przenieśli się z koncertu w małym kameralnym klubie do dużo większej sali z klimatyzacją. Jest więcej oddechu, miejsca na scenie i wokół niej.
Kolejna rzecz to większe wyrafinowanie barwowe i lepsze oddanie wszystkich szczegółów i drobiazgów, wycyzelowanie ich. Szczególnie dotyczy to góry pasma i wyższej średnicy. Dźwięki stają się trochę bogatsze w składowe, bardziej różnorodne, mieniące się kolorami i wybrzmienia. Na przykład talerze perkusji genialnego Andrew Cyrille`a brzmią świetnie, a gitary w “Strange Fruit” Cassandry Wilson nabierają dźwięczności i słychać więcej drobniutkich artefaktów związanych z wydobywaniem dźwięków. Ale także średnica na tym zyskuje stając się bardziej urozmaicona. Dźwięki są dokładniej wyrysowane, bogatsze w szczególiki, dźwięczniejsze i jakby nieco bardziej doświetlone.
No i kończymy znowu na dynamice, która też coś zyskuje. Nie zwiększa się może skala i ogólne “łupnięcie”, z jakim gra Naim Supernait 3, ale dzieje się lepiej w zakresie mikrodynamiki. Lepiej oddawane są transjenty, szybkość narastania i wygaszania dźwięku, atak staje mocniejszy. Muzyka nabiera jeszcze więcej energii i życia, pulsuje i cieszy jeszcze bardziej.
Podsumowanie
Naim Supernait 3 to rasowy Naim – gra szybko, dynamicznie, konkretnie. Werwą i energią brzmienia niewielu konkurentów z jego grupy cenowej może mu dorównać. Gra rozdzielczo, dokładnie ale nie klinicznie, jest nieco bardziej nasycony od poprzednika, szczególnie w średnicy. Znakomity bas łączący kontrolę i atak z oddaniem bogactwa i tkanki. Dość przeciętna – jak na tę grupę cenową – jest przestrzeń. Tyle o samej integrze. Bo dodanie do niej zasilacza Naim HiCap DR winduje jego brzmienie o półkę wyżej. Przede wszystkim dźwięk staje się bardziej wyrafinowany barwowo, słyszymy większe bogactwo i różnorodność, poprawia się góra pasma a przede wszystkim przestrzeń, która rośnie i zyskuje głębię. A dynamika staje się jeszcze lepsza!Oczywiście zasilacz Naim HiCap DR tani nie jest i pojawia się pytanie, czy warto na niego wydać 8 tysięcy złotych? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Dla mnie sprawa wydawała się oczywista: po podłączeniu zasilacza nie było już powrotu do grania bez niego. Gdybym miał Supernaita zakup HiCapa byłaby pierwszym i naturalnym krokiem do upgradu systemu.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Naim
Czytaj także:
Test wzmacniacza TAGA Harmony HTA 2500B
Test integry BAT VK 3000SE
Naim Supernait 3 – wzmacniacz zintegrowany
Cena – 19 999 zł
Naim HiCap DR – zasilacza zewnętrzny
Cena – 8 299 zł
Dystrybucja – FNCE
System testowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD – BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Wejścia audio
MM Wejście gramofonowe
przez RCA, 47k równoległa impedancja wejściowa 470pF, odpowiednia dla kartridży 5mV
Wejścia liniowe
Czułość 130mV, impedancja wejściowa 47k, odpowiednia dla 2V wejścia Phono MM
Wejście wzmacniacza mocy
Gniazdo DIN
Wyjścia audio
Zasilane gniazda akcesoriów
+ 24 V dla wzmacniacza gramofonowego Naim
Wyjścia głośnikowe
80 W na kanał przy 8 ohm (gniazda 4 mm), 130 W na kanał przy 4 ohm
Zmienne wyjście liniowe (poziom)
Przedwzmacniacz (DIN), Bi-amp (DIN), Sub (para RCA) 775 mV, <50 ohm
Stałe wyjście liniowe (poziom)
AV (DIN), strumień (DIN) 130 mV, 600 ohm
Wyjście słuchawkowe
Gniazdo TRS 1/4 cala (6,35 mm)
Złącza
Aktualizacje
1 x USB mini-B
Wejście zdalnego sterowania
1 x 3,5 mm jack z tyłu
Zasilanie
Pobór mocy (maks.)
400VA
Zasilanie
115V, 230V; 50 lub 60Hz
No to teraz pozostaje test Shanlinga A3.2, który gra podobno bardzo podonie jak Supernait czyli wulkan energii.
A może jakis test porownaczy vs Supernait3 z tym Shanlingiem?
a mnie do dzisiaj frapuje pytanie czy Supernait 3 czy Hegel H390 czy Musical Fidelity M8xi?