Lucarto podąża resztą wytyczonym szlakiem. Jakiś czas temu miałem okazję posłuchać mniejszego brata prezentowanego modelu, a więc wzmacniacza Lucarto Audio Ferro IA40. To podobne brzmienie, nastawione na ciepło, plastykę prezentacji, absolutny relaks przy słuchaniu muzyki, ale relaks niepozbawiony emocji. Jak w szczegółach brzmi nowa polska integra?
Z tego wzmacniacza muzyka się wylewa gęstym strumieniem, aż bucha ciepłem, masą, otacza nas i przytula. Czujemy się zaopiekowani przez ten dźwięk, jest nam miło i przyjemnie. Tak przynajmniej czułem się ja, bo bardzo lubię takie granie. To jest brzmienie nastawione na czystą przyjemność, fizjologię, całościowy odbiór. Nie analizujemy tego dźwięku, nie rozkładamy, po prostu chłoniemy go, słuchamy muzykę. A jednocześnie dostarcza naprawdę bardzo dużą porcję energii, a co za tym idzie i emocji.
No jednak przeanalizować trzeba, więc zacznijmy tym razem tradycyjnie, a jednocześnie od tego, o czym już wspomniałem. Od tonalności. Hybryda Lucarto Audio Ferro IA60 to wzmacniacz grający ciepło i mięsiście, i to w zasadzie we wszystkich pasmach. Wypada zacząć od najważniejszego, czyli od średnicy. Od razu słuchać jej krągłość, bogactwo składowych, to średnica “przy kości”, bez żadnej rachityczności, taka z leciutkim tłuszczykiem. Pyszna!
Jeśli lubicie pełne, nasycone głosy, to warto go posłuchać. W wokalach jest i dużo informacji, i piękna barwa, i cała masa smaczków oddanych przez wzmacniacz. A że czasem coś odrobinę pogrubi, jak na płytach genialnej Cecile Mc Lorin Salvant? Nie przeszkadza mi to absolutnie. Zresztą nigdy nie słyszałem jej na żywo – czego bardzo żałuję – więc nie wiem do końca, jak ma brzmieć. Może tak, jak na Lucarto?
Podobnie jest z instrumentami dętymi, fortepianem czy sążnistymi elektrycznymi gitarami z najlepszej epoki rocka – jest mięso i pełnia, miękkość bez misiowatości, ciepło bez przegrzania. Jednocześnie przy tym wszystkim nie ucieka faktura dźwięku, przy gładkości mamy mikroinformacje o brzmieniu, artykulacji. Choć ten cały plankton nigdy nie jest na pierwszym planie, nie epatuje, nie wywyższa się, nie pcha na afisz. Bardzo mi to przypomina brzmienie kapitalnej końcówki Pass XA 30.5 (test TUTAJ).
Co ze skrajami pasma? Zacznijmy od tego, co było już słychać w mniejszej wersji Ferro i tu jest zaznaczone w równie wyraźny spsoób – chodzi o spójność wszystkich pasm. W odsłuchiwanym wzmacniaczu wszystko jest na miejscu, żadne z pasm nie wychodzi przed szereg, a w dodatku ich zszycie jest absolutnie niezauważalne. Dochodzi do tego jednorodność tonalna pasm. To bardzo poprawia komfort i przyjemność odsłuchu.
A więc i bas, i góra mają swoją słyszalną masę i ciężar. O ile w najniższych częstotliwościach to zabieg oczywisty, to soprany są tu charakterystyczne. W talerzach perkusyjnych jest więc stal, ciężka i wyraźna, jest też drewno pałki. Nieprzesadnie zaznaczone, ale zawsze obecne i wyraźne. To przeciwieństwo lekkiej i zwiewnej góry. Jest w tym prawda o muzyce. Wystarczająca ilość blasku, wybrzmień i rozdzielczości (o której za chwilę) sprawiają jednak, że nie ma w górze pasma ani trochę ociężałości.
Podobnie zresztą na drugim skraju – bas jest odrobinkę zaokrąglony, w ataku zmiękczony, ale nigdy spowolniony czy zostający z tyłu. Jego rytmiczne aspekty są podkreślone przez energie i wigor, a więc jest i masa, i rzeźba – jakby powiedzieli kulturyści. Owa muskulatura niskich częstotliwości jest dobrze wymodelowana przez odpowiednią separację dźwięków.
Przejdźmy więc do drugiej ważnej cechy Lucarto Audio Ferro IA60, a mianowicie do dynamiki. Pod tym względem przyrost w stosunku do młodszego brata jest naprawdę imponujący. Mniejsza integra radziła sobie pod tym względem naprawdę nieźle, ale Ferro IA60 dostarcza już słuchaczom naprawdę poważnej porcji mocy i emocji dynamicznych. I nie chodzi tylko o skalę i masę, co w świetle powyższych wywodów jest wręcz oczywiste: mamy skale i poziom głośności mogący usatysfakcjonować miłośników metalowych koncertów i wielkiej, sążnistej symfoniki.
O wiele więcej dzieje się w zakresie szybkości, mikrodynami i szeroko pojętej energii brzmienia. No, jest czego posłuchać! Może to jeszcze nie poziom kilkusetwatowych monobloków, ale dzieje się! Inicjacja dźwięku, kick, uderzenie jest imponujące. W dodatku mamy coś tak trudnego do opisania, jak ogólną energię, wigor brzmienia, radość. Stąd też świetnie wypadają na tym wzmacniaczu wszelkie gatunki oparte właśnie na energii i rytmie.
Co nie znaczy, że na przykład nagrania instrumentów solowych czy jazzowe tria są upośledzone. A gdzie tam! Zawsze powtarzam, że dobra mikordynamika i energia to także mód na ucho słuchaczy muzyki pozornie nieopartej na rytmie. Szybkość i różnicowanie mikrodynamiczne zawsze dodaje brzmieniu rumieńców, bez względu na to, czy słuchamy tria Keitha Jarretta, czy solowych popisów skrzypka Konstantego Andrzeja Kulki.
Ta cecha Lucarto Audio Ferro IA60 tym bardziej może zaskakiwać, bo nie jest to wzmacniacz, który jest nastawiony na bardzo mocno zaznaczoną rozdzielczość. A zwykle mikrodynamika idzie w parze z rozdzielczością. Tylko należ to sformułowanie uściślić.
Znajomy zapytał mnie, czy Ferro nie ma problemu z separacją dźwięków i czy można na nim głośno posłuchać na przykład szybkiego, mocnego metalu, gdzie bardzo istotne jest właśnie to, by wyraźnie słyszeć wszystkie smaczki i szczegóły brzmienia zawarte w mocnym, gęsty i szybkim miksie. Moja odpowiedź była jednoznacznie pozytywna. Bo wzmacniacz gra czysto, przejrzyście i nie ma problemów z podążaniem za dźwiękami nawet w skomplikowanych aranżacjach.
Test wzmacniacza Lyngdorf TDAI 3400
Natomiast nie stoi to w sprzeczności z tym, że nie jest to najbardziej wyśrubowany aspekt brzmienia Lucarto Audio Ferro IA60. Są wzmacniacze, które separację i rozdzielczość stawiają na wyższym poziomie, dla nich to priorytet. Chodzi mi to, że w jeszcze mocniejszy sposób akcentują oddzielanie od siebie poszczególnych dźwięków, ich obrys jest ostry i bardzo wyraźny. Lucarto nie idzie tak daleko, bardziej stawia na spójność i płynność. Ale powtarzam – mino tego, że wzmacniacz stawia na prezentację całościową, nie ma problemu z detalem. Żadnego.
I na koniec wypada wspomnieć o przestrzeni, a ta wynika wprost z koncepcji brzmieniowej polskiego wzmacniacza. Ciepła tonalność, brzmienie nasycone, kształtowanie dużych muzycznych brył skutkuje tym, że przestrzeń jest także dość gęsta i podania bardzo plastycznie. Jest obszerna i kształtowana z odpowiednim rozmachem, ale dość szczelnie wypełniona muzycznymi zdarzeniami. Powietrza jest w niej tyle, aby instrumenty i głosy mieściły się na niej bez trudu, ale nie spodziewajmy się hektarów.
Otrzymujemy za to spójność i plastykę prezentacji, naprawdę dużą namacalność brzmienia i to, co nazywam relaksującą przyjemnością z obcowania z muzyką, niepozbawianą jednak emocji. A więc leciutkie, ale jednak, uprzywilejowanie pierwszego planu, swobodne wybrzmienia i płynność, z jaką muzyka układa się w przestrzeni.
Podsumowanie
Lucarto Audio Ferro IA60 to jedna z najnowszych propozycji polskiej manufaktury. Wzmacniacz idzie w ślady swojego “młodszego brata”, co dobrze świadczy o konstruktorze, który świadomie i z konsekwencją buduje brzmieniowe oblicze swoich topowych urządzeń. Mamy więc absolutną spójność brzmienia, i to pod względem tonalności, jak i tego, co z niej wynika. Wzmacniacz prezentuje muzykę w sposób ciepły i bardzo nasycony, bogaty i plastyczny. A przy tym nie gubi detali, dodając do nich dużo informacji i smaczków o strukturze muzyki. A że czasem coś odrobinkę podgrzeje? Dla mnie to nie zarzut, a wręcz odwrotnie. Najważniejsze, że wszystko w tym brzmieniu się zgadza i ze sobą współgra. Widać jednak wyraźny progres w wielu aspektach brzmienia. Na pewno jest to rozdzielczość i dokładność brzmienia, choć nadal nie jest ona wyczynowa. Ale najwięcej dzieje się w dziedzinie dynamiki i energii prezentacji. Oj, dzieje się pod tym względem naprawdę bardzo dużo dobrego. Wzmacniacz łączy bowiem i świetną skalę i potęgę prezentacji, szybkość i takę wewnętrzną energię dającą muzyce życie. A więc mamy połączenie dużej muzykalności z radością. I o to chodzi!
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Lucarto Audio
Czytaj także:
Test TAGA Harmony HTA 2500B
Test wzmacniacza Canor AI2.10
Lucarto Audio Ferro IA60 – wzmacniacz zintegrowany
Cena – 23 900 zł
Dystrybucja – Lucarto Audio
System testowy:
Pliki: Lumin T2, laptop z programem J River
DAC: Lumin T2, Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), Jadis I 300, NuPrime Evolution Two
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Moc wyjściowa chwilowa: 160W/2Ω
Moc wyjściowa ciągła: 80W/4Ω 60W/8Ω na kanał
Impedancja wejściowa: 50kΩ
Impedancja wyjściowa: 2 – 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 10Hz-100kHz +/- 3dBl
Czułość wejścia: 0.5V
Lampy: 2x6N6P-I
Wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy MM
Soft start dla układu zasilania lamp
Sterowanie głośności pilotem
4 wejścia liniowe wybierane z panelu w tym XLR
Podświetlenie czerwone
Zniekształcenia: 0,009% dla pełnej mocy 0.03%
Stosunek sygnału do szumu: -110dB
Potencjometr: Alps
Kondensatory: Mundorf Mcap Silver Gold Oil
Gniazda RCA: CMC Super Cu
Gniazdo Zasilania: CU Au + bezpieczni AgAu
Gniazda głośnikowe: CMC Swiss Cu
Waga: 30kg
Moc maksymalna: 400W 230V 50Hz
Wymiary: 420x200x530mm
Brak komentarzy