Test Rockna Wevelight. Muzyka aż gęsta od emocji

0
Rockna DAC Wavelight zajawka

Nasza ocena

Hi-end10
Hi-end (najwyższa grupa cenowa, urządzenie powyżej 20 tys. zł). Ten DAC to przykład rzadkiej spójności brzmienia, w którym dynamika i barwa, szybkość i przestrzeń, rozdzielczość i tonalność, namacalność i szczegółowość stanowią jedną całość. Ale największe wrażenie robi gęstość, ciepło i plastyka prezentacji. Brzmienie bardzo bezpośrednie i namacalne, z bliską, ale i zamaszystą przestrzenią. Rozmach dynamiczny i robiąca wrażenie skala brzmienia. Dobra szybkość i mikrodynamika
10

W przypadku tego DAC jest to ciepła gęstość i nasycenie brzmienia. Po prostu w nim wszystkiego jest dużo. Spróbujmy skorzystać z moich ulubionych, kulinarnych porównań, bo wszyscy wtedy z grubsza wiedzą, o co chodzi. To nie leciuchny rosołek z modnej hipsterskiej restauracji a syty wywar z różnego rodzaju mięs, masy warzyw i przypraw, gotowany przez nasze babcie na wsi. To nie stołówkowy kompocik, w czasie picia którego szukasz smaku i zastanawiasz się: z czego właściwe do cholery on jest zrobiony? To nasycony smakiem i owocami kompot wiśniowy mojej mamy, do którego trzeba było czasem nawet dodać odrobinę wody. To nie piwko w stylu “zwiewny lagerek”, tylko soczysta, pęczniejąca od aromatów i goryczki DDH IPA albo Triple IPA z wysokim plato. Taka jest Rockna! I powiem od razu, że mi się to bardzo, ale to bardzo podoba.

To ciepło i nasycenie sprawie, że jej brzmienie jest jednocześnie relaksujące i wciągające, przyjazne, ale i pełne emocji. Nadaje muzyce niesamowitej plastyczności – choć znajdą się i tacy, którzy powiedzą, że to trochę odejście od absolutnej neutralności. I nawet jeśli będą mieli rację, to co z tego?

Owa gęstość brzmienia, sytość, nasycenie przebiega przez wszystkie pasma. To nie jest tylko podgrzanie średnicy, by spektakularnie wypadły tak lubiane przez sporą część audiofilów wokale, lub dopalenie wyższego basu. Słyszymy to od góry do dołu, co też dodatkowo potęguje wyraźnie absolutnej spójności brzmienia.

Zacznijmy od najwyższego skraju pasma, bo dzieje się tam naprawdę dużo. Soprany są w sposób bardzo obficie naładowane niskimi składowymi, więc są wyjątkowo doważone i ciepłe. Na przykład trąbka jest pełna i leciutko zamszowa, choć nie brakuje jej ukłucia, kiedy trzeba. To samo słychać w wykończeniu strun gitar akustycznych – są aż napęczniałe od ciepłego wibrowania. Mamy wrażenie, że w wybrzmieniach jest jakieś dodatkowe bogactwo.

Rockna Wavelight - test. Wykonanie i wykończenie na najwyższym poziomie (fot. wstereo.pl)

Rockna Wavelight – test. Wykonanie i wykończenie na najwyższym poziomie (fot. wstereo.pl)

Idziemy do perkusyjnych talerzy. Na dobrze zrealizowanych płytach, na przykład “Colors of the Night” tria pianistki Eri Yamamoto z basistą Williamem Parkerem i perkusistą Ikuo Takeuchi, słychać nie tylko świetnie same blachy, które mają ciężar prawdziwego metalu (z którego są zrobione), ale również atak i uderzenia pałki, to brzmienie drewna jest też wyraźnie słyszalne i wpływa na bogactwo odbioru.

Jednocześnie nie mamy do czynienia z ograniczeniem czy przyciemnieniem góry pasma, nie jest spiłowana i pozbawiona blasku, ani zmatowiona. Kiedy trzeba, błyszczy się i iskrzy, nie brakuje przy tym rozdzielczości ani sypkości sopranów. Perkusyjne miotełki uderzające o czynele są pięknie rozwarstwione i czytelne.

Test trzech azjatyckich DAC

To samo mamy w średnicy, a więc masywność, gęstość i nasycenie dźwięków harmonicznymi. A to sprawie, że to pasmo jest nadzwyczaj plastyczne i takie… Jak to nazwać? Z jednej bardzo łatwo przyswajalne, takie fizjologiczne. A jednocześnie jest bardzo wciągające, angażujące, bo Rockna Wavelight przekazuje bardzo dużo informacji na przykład o wokalach czy fortepianie. I słuchanie ich to naprawdę czysta przyjemność.

Posłuchajcie niskich głosów Kurta Ellinga czy Cassandry Wilson, chrapliwych barytonowych saksofonów albo jakiegoś kameralnego zespołu dęciaków. Albo choćby wiolonczeli, solo, albo z zespołem kameralnym. I będzie wiadomo, że to nadzwyczaj muzykalne, a jednocześnie wciągające i angażujące urządzenie.

No i pozostał mi bas. Taki bas, to ja rozumiem! Ale to ja, bo wiem, że są tacy, którzy mogę leciutko kręcić nosem. Miłośnicy absolutnej szybkości, zwolennicy basu krótkiego, strzelającego i tzw. doskonale kontrolowanego, znanego z dCS-ów czy niektórych Esotericów mogą … kupić Esoterica albo dCS-a. Rockna Wavelight to ich basowe przeciwieństwo, nie ma w jej niskich tonach ani odrobiny chłodu, sztucznej twardości czy szkieletowatości, jest mięcho i wybrzmienia, ciepło i odrobina niezbędnej miękkości. A przede wszystkim gęsta faktura i dużo informacji o najniższych tonach

Rockna tyl

Rockna Wavelight – test. Dobrze rozplanowane i opisane gniazda (fot. Rockna)

 

Nie należy się tego basu obawiać, broń Boże! Tam nic się nie zlewa ani nie buczy, nie przeciąga ani nie zamazuje. Atak i kontur są odpowiednio zaznaczone, ale między nimi jest cała masa wypełnienia i gęstej muzycznej tkanki. I te niskie tony są naprawdę pełne energii, bardzo sprężyste – naciągnięte jak skóra na dobrze wytrenowanym amstafie. Dobrze oddają rytm muzyki, nigdy się nie ociągając.

Wspomniałem już wyżej o rozdzielczości, więc kilka słów o tym aspekcie brzmienia. Rockna Wavelight jasno pokazuje swoje priorytety, i się z nią nie dyskutuje. To przetwornik stawiający na pokazanie jak najwięcej informacji o dźwięku i fakturze głosów i instrumentów, pokazujący jak najwięcej szczegółów o wybrzmieniach, tkance brzmienia. Mniej interesuje go to, jak mocno poszczególne dźwięki są od siebie odseparowane. Co nie znaczy, że nie interesuje go wcale.

Podkreślam: ten DAC niczego nie zamula ani niczego nie homogenizuje, trudno, żeby tak zachowywało się urządzenie za ponad 25 tys. złotych. Podążamy ze poszczególnymi nutami ze spokojem i nie musimy poświęcać temu specjalnej uwagi. Ale jeśli ktoś życzyłby sobie rozdzielczości wyczynowej, separacji ekstremalnej – to nie tu. Tu jest płynność, melodyjność, śpiewność i legato.

Test odtwarzacza płyc CD Esoteric K-O5Xs

Rockna Wavelight stawia w swojej prezentacji na duże i plastyczne muzyczne bryły. To jest granie z rozmachem, źródła pozorne są duże i trójwymiarowe, czasem aż odrobinkę przewymiarowane, ale tylko odrobinkę. Może to się podobać. Dotyczy to zresztą tylko niektórych realizacji i niektórych instrumentów, i nie zdarza się to często. Za to dodaje muzyce plastyczności i ogromnej namacalności. A to sprzyja też takiej, a nie innej przestrzenność.

Rumuński przetwornik rozpoczyna budowania bazy stereo mniej więcej na linii głośników lub minimalnie za nią. To, oraz duże bryły i ich wymiarowość sprawiają, że to prezentacja ewidentnie nastawiona na “oni u nas” niż “my tam”. Nie ma wypychania niczego do przodu, plany i głębia są pokazywane skrupulatnie. Także wybrzmienia w głąb sceny są bardzo dobrze oddane. Jednak to prezentacja bardziej intymna niż oddalona. Czujemy się, jakby muzycy przyszli do nas do domu, albo jakbyśmy siedzieli na kameralnym koncercie w klubie zaraz przy scenie.

Rockna DAC Wavelight 11

Taka prezentacja sprawia też, że scena jest dość gęsto wypełnione przez muzyczne wydarzenia i czasem możemy odbierać ją jako nieco mniej napowietrzoną, niż z mniej mięsiście grającymi urządzeniami. Tak jednak nie jest –  Rockna Wavelight zachowuje rozmach i swobodę, zawsze znajdzie się tam miejsce na wszystkie instrumenty i nic nie jest ściskane. Tylko tam, gdzie jest ich wiecej – w orkiestrze, w skomplikowanym rockowym miksie – wydają się bardziej zbliżone do siebie. Ale to nie wynika z ograniczenia przestrzennego, ale z tego, że pozorne źródła są duże, nuty mają dobre wybrzmienia.

A jeśli mamy do czynienia ze muzycznymi bryłami o dużej objętości, z masą i dociążeniem, to oczywiście potęga brzmienia na tym korzysta. Oj tak, rumuński przetwornik potrafi przyłożyć i huknąć, jak z armaty. Skala brzmienie tego urządzenia naprawdę robi wrażenie, wiele DAC-ów brzmi przy nim jeśli nie rachitycznie, to na pewno mniej spektakularnie.

Kiedy włączyłem rockowe klasyki – Morphine, Led Zeppelin, Rush czy Thin Lizzy – to nie chciało mi się odchodzić od głośników! Była energia przesterowanych gitar, uderzenie sekcji rytmicznej i ta nasycona barwa z lampowych, estradowych pieców. To samo przy symfonice – niskie partie wiolonczel i kontrabasów aż wprawiały powietrze w wibracje! A syntetyczna, kapitalna Zamilska? Miód! No może nie miód, bo to nie jest słodka elektronika, ale aż ciarki szły. Oj, robi to wrażenie…

Ale to nie jest tak, że Rockna Wavelight wali na oślep, jak osiłek, że jedzie, jak drogowy walec miażdżąc wszystko po drodze. Sile towarzyszy naprawdę spora porcja wyrafinowania. Po pierwsze – mimo ogromnej masy i skali brzmienia nie słychać w tym graniu ani odrobimy ociężałości i ospałości. Brzmienie jest rytmiczne, sprężyste, pulsacja i uderzenie oddawane jest z jak najbardziej należytą atencją.

A po drugie – Rockna potrafi bawić się różnicowaniem mikrodynamicznym. Mimo lekko zaokrąglonych krawędzi dźwięków pokazuje różnice w ataku, daje słuchaczowi możliwość wsłuchiwania się w to, z jak różną energią muzyk wydobywa poszczególne dźwięki, z jak rozmaitym uderzeniem w klawisze czy struny mamy do czynienia. Sprawia to, że słuchanie nawet instrumentów solo staje się wciągające i potrafi być nie lada przeżyciem.

Podsumowanie

Rockna Wavelight to świetny przetwornik cyfrowo-analogowy! Nie dla wszystkich oczywiście, poszukiwacze chłodnego obiektywizmu i hiperrozdzielczości muszą poszukać chyba gdzie indziej. Ale wszyscy ceniący muzykalność i fizjologiczność przekazu znajdą to w Rocknie. To przykład rzadkiej spójności brzmienie, w którym dynamika i barwa, szybkość i przestrzeń, rozdzielczość i tonalność, namacalność i szczegółowość stanowią jedną całość. Ale największe wrażenie robi gęstość, ciepło i plastyka prezentacji. Tonalności nie ma co rozbierać na czynniki pierwsze, bo od samej góry do dołu stanowi jedność: substancjonalną, namacalną. Bezpośredniość odbioru potęguje dość bliska przestrzeń, choć nie zaniedbująca głębi i planów. Do tego duże, trójwymiarowe bryły, rozmach dynamiczny i robiąca wrażenie skala brzmienia. Nic do zarzucenia nie mam też szybkości, rytmowi i mikrodynamice. Nic, tylko słuchać. Kosztuje troszkę grosza, ale moim zdaniem jest warta każdej złotówki 
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Rockna

Czytaj także:
Test przetwornika Norma Audio HS-DA1
Test małego DAC TAGA Harmony DA-400

Rockna Wavelight – przetwornik cyfrowo-analogowy 
Cena – 27 900 zł
Dystrybucja – Premium Sound

System testowy:
Pliki: Lumin T2, laptop z programem J River
DAC: Lumin T2, Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

Dane techniczne producenta:
Wyjścia analogowe: RCA i XLR
Wejście analogowe: RCA
Wejścia cyfrowe: RCA, AES/EBU: 24bity, 44,1–192kHz PCM, DSD64; optyczne: 24bity, 44,1–176kHz PCM, DSD64; USB-B, I2S (LVDS): 32bity, 44,1–384kHz PCM, DSD64–512
THD+N: R2R/HYBRID -0,005%/TBD
S/N (0dB): 117dB
Zakres dynamiczny: 117 dB
Impedancja wyjściowa: 50Ω
Maks. sygnał wyjściowy (RCA/XLR): 2,4/5,8Vrms
WAGA – 7,25 kg
WYMIARY (S×W×G) – 430 x 55 x 300mm

1 2

Brak komentarzy