Test NuPrime Evolution Two. Barwy i przestrzeń, wigor i spokój

0
NuPrime Evolution Two zajawka OK

Nasza ocena

Hi-end10
Hi-end (najwyższa grupa cenowa powyżej 20 tys. zł). Brzmią bardzo dojrzale i dostojnie. Świetnie potrafią oddać bogactwo i różnorodność nagrań. Różnicują barwy i faktury w sposób wyraźny i efektowny. To samo mamy na poziomie przestrzennym. Nie masakrują źle nagranych płyt, choć obnażają ich niedostatki. Lekko ciepła, nasycona sygnatura brzmienia. Szczególnie słychać to w basie i niższej średnicy. Góra jest żywa, nieco jaśniejsza. Specyficzne dynamika. Jest wigor, emocje i szybkość, ale wzmacniacze zachowują spokój i panowanie
10

Dawna klasa D – do dziś pamiętam swój pierwszy kontakt z integrą BelCanto w pierwszej dekadzie XXI wieku – największe ułomności miała w oddaniu barwa, ich różnicowaniu, w dźwięczności i namacalności. Szczególnie dotyczyło to średnicy. Impulsowce grały wszystko trochę “na jedno kopyto”, z pewną manierą, jakby szaro i trochę bez blasku. NuPrime Evolution Two udowadniają, że to już absolutnie przeszłość. Ba! Właśnie barwa, różnicowanie – barwowe i przestrzenne – to jedne z ich największych atutów. I to sprawia, że muzyki słucha się za ich pośrednictwem z taką przyjemnością.

Monobloki świetnie pokazują różnice na dwóch poziomach. Pierwszy to pokazywania różnic między poszczególnymi realizacjami i nagraniami. NuPrime Evolution Two mają swój własny charakter, ale nie jest on na tyle narzucający się, by te różnice niwelować. Jak na dłoni pokazują, czym się różni nagranie na lat 60. XX wieku od współczesnej produkcji, to, które zrobiono chałupniczo, byle jak, a które wyszło spod ręki speca przykładającego się do realizacji.

Podobnie jest z różnicowaniem brzmienia w poszczególnych nagraniach, pokazywaniem wyraźnych różnic w brzmieniu poszczególnych instrumentów i głosów. Są wzmacniacze, które narzucają na przykład swoją twardą, jasną manierę i sprawiają, że np. klarnet brzmi nieco chudo. Albo odwrotnie – inne zmiękczają i ocieplają, i na przykład trąbka brzmi bez wymaganej dźwięczności i zadziorności. W każdym razie uśredniają barwy i faktury poszczególnych instrumentów.

NuPrime Evolution Two nie mają z tym najmniejszego problemu. I to mimo tego, że mają trochę własnego, tonalnego charakteru, o czym za chwilę. A więc te impulsowe monobloki pięknie oddają różne odcienie brzmieniowe w ramach tego samego utworu, pokazując, jak mogą różnić się poszczególne głosy i instrumenty. To bogactwo w odcieniach, barwach i kolorach jest jednym z najjaśniejszych punktów brzmieniowych tych wzmacniaczy.

NuPrime Evolution Two - test. Wzmacniacze w czasie odsłuchów (fot. wstereo.pl)

NuPrime Evolution Two – test. Wzmacniacze w czasie odsłuchów (fot. wstereo.pl)

Ale na tym nie koniec, bo jest jeszcze przestrzeń, z którą też NuPrime-y obchodzą się z dużą troską i skrupulatnością. I także w tym przypadku mamy do czynienia z umiejętnością pokazywania muzycznych zjawisk przestrzennych o ogromną różnorodnością. Dobrze grający przestrzennie system z tymi wzmacniaczami zmienia się jak kameleon, pokazując różne oblicza ustawienia przestrzeni. 

Kiedy trzeba, jest pokazywana blisko i intymnie, jak na przykład na płycie Michała Łanuszki “Cohen”. Kiedy na nagraniu mamy powietrze, ogromną ilość wolnego miejsca, oddech i oddalenie, jak na przykład na niektóry nagraniach Jogi Savalla, to wzmacniacze tak to zagrają. Kiedy jest gęsto i słychać, że album jest “wyprodukowany” i zgrywany z poszczególnych ścieżek, jak na przykład “The Imagine Project” Herbiego Hancocka, to tak go dostajemy. Zupełnie inaczej przestrzennie zabrzmi syntetyczna elektronika, monofoniczne nagranie jazzowe czy koncert symfoniczny. Żadnego uśredniania.

Trzeba pamiętać jednak o jeden charakterystycznej cesze NuPrime Evolution Two – przestrzeń kreowana przez monobloki bardziej skupia się na głębokości i pokazywaniu tego, co dzieje się w głębiach, na wybrzmieniach do tyłu i do przodu sceny. Pod tym względem wzmacniacze są bardzo swobodne czy wręcz spektakularne.

Test Haiku – Audio Selene 300B

Natomias jeśli chodzi o budowanie sceny na szerokość, od lewa do prawa, nie spodziewajmy się jakiś ponadnormatywnych zjawisk. Mamy do czynienia z prezentacją po prostu przyzwoita, skupiającą się głównie na tym, co dzieje się między kolumnami głośnikowymi. Oczywiście na nagraniach z manipulacją fazową czy korzystających z innych technologicznych trików, będziemy słyszeli dźwięki obok nas czy za nami. Miłośnicy pewnej – muzycznie w sumie dość przeciętnej – płyty byłego członka Pink Floyd mogą spać spokojnie.

NuPrime Evolution Two - test. Monoblok od środka. Zwraca uwagę duży transformator (fot. NuPrime)

NuPrime Evolution Two – test. Monoblok od środka. Zwraca uwagę duży transformator (fot. NuPrime)

Plusem odsłuchiwanych wzmacniaczy jest także duża namacalność i bezpośredniość, czyli poczucie obcowania z muzyką brzmiącą w sposób bardzo emocjonujący i wciągający, bliski temu, co możemy usłyszeć na żywo. Sprzyja temu właśnie owo różnicowanie na różnych poziomach. Na naprawdę dobrze i plastycznie nagranym materiale słychać to znakomicie.  

Pojawia się pytanie, czy tak dobre różnicowanie nagrań na różnych poziomach nie odbija się na przyjemności ze słuchania słabszych realizacji? Czy monobloki nie przerzedzą nam płytoteki i spora część na przykład rockowych albumów z lat 80 i 90 XX wieku będzie nie do słuchania? Na pewno NuPrime Evolution Two pokażą, że te nagrania zrealizowano nieco słabiej, unaocznią nam od razu różnice, ale nie podkreślą błędów i da się spokojnie słuchać. Głównie dzięki odpowiednio ustawionej równowadze tonalnej. 

Ogólnie tonalność wzmacniaczy wpisuje się w od lat znany rys brzmieniowy tej marki, a więc mamy prezentację ciepłą, plastyczną, spokojną, ze sporą ilością niskich składowych, szczególnie w średnicy i w basie, oraz minimalnie podkreślone niskie tony. Ale … To trzeba usłyszeć, bo bardzo dużo zależy od materiału, który odtwarzamy za pośrednictwem wzmacniaczy (wspomniane wyżej różnicowanie). Chłodno, neutralnie, z dystansem zrealizowane płyty zabrzmią bez ocieplenia lub z jego minimalną dozą. Inne – bardziej gęsto i z wyższą temperaturą. Szczególnie w niskiej średnicy i w basie. Na przykład muzyka dawna, gitara klasyczna solo, kwartety smyczkowe, kameralna wokalistyka – będą brzmiały neutralnie. Natomiast to, co bardziej potężne – rock, pop, symfonika – wzmacniacze pokażą z większą skalą i nasyceniem. 

NuPrime Evolution Two - test. Jakość wykonania i projekt na najwyższym poziomie. Minimalizm. ale za smakiem (fot. wstereo.pl)

NuPrime Evolution Two – test. Jakość wykonania i projekt na najwyższym poziomie. Minimalizm, ale za smakiem (fot. wstereo.pl)

Ale ogólnie tony średnie i niskie są w monoblokach NuPrime Evolution Two prezentowana z dozą ciepła i większego nasyceni, czuć bogactwo składowych i faktur. Raczej nigdy nie zabrzmią sucho ani lekko. Oba pasma brzmią bardzo spójnie, nie czujemy przejścia z jednego w drugie, choć niskie tony wydają się czasem leciutko podkreślane. Nie wpływa to jednak na ich motorykę ani na oddanie faktury. Są odrobinę miękkie i zaokrąglone, ale przy słuchaniu na przykład kontrabasu prócz sążnistych wybrzmień pudła słychać też wyraźnie strunę, a także pracę palców czy smyczka. Podobnie w średnicy: wokale będą pełne i duże, ale równocześnie podane wyraziście, z dużą ilością informacji. 

Ciepło basu i niższej średnicy w monoblokach nie jest jednak bardzo narzucające się i mocno widoczne, bo i jest jakby równoważone przez mocną i wyraźną górą i wyższą średnicę. Nadają one całości brzmienia oddechu, niezbędnej lekkości i blasku. Soprany są nadal zabarwione ciepło, na miedziany kolor, ale mają dodatkowe iskry, są bardziej błyszczące i dźwięczne niż to, dzieje się w średnicy. Powie ktoś, że to może nieco zaburzać spójność całości brzmienia. Moim zdaniem tak nie jest. A to za sprawą płynności.

NuPrime Evolution Two są wzmacniaczami odpowiednio dokładnymi i rodzielczymi – bez tego nie mogłyby dobrze różnicować nagrań – ale nie chirurgicznymi. Rysują dźwięki nieco zaokrągloną kreską i dają im możliwość dobrego, swobodnego wybrzmienia, kontrolując je, ale nie wygaszając gwałtownie. To powoduje płynność prezentacji i poczucie spójności pasm i poszczególnych dźwięków. A dodatkowo brzmienie jest absolutnie czyste i ciche, mamy wrażenie absolutnie czarnego tła, nieskazitelnie czystej szyby, przez którą obserwujemy kreowany muzyczny świat.

I na koniec o dynamice. Nic nie można jej zarzucić, ale jest dość charakterystyczna. To takie połączenie dzikości i mocy ze spokojem i trzymaniem wszystkiego na wodzy. Jeśli chodzi o skalę brzmienia, to otrzymujemy naprawdę duży i potężny dźwięk, waty robią swoje jednak. Wzmacniacze grają swobodnie, z rozmachem, niczego absolutnie nie zmniejszając ani nie kompresując. 

Szybkość? Mikrodynamika?  Tu też jest wszystko OK, rytm i puls wyznaczane są bez ociągania. Ale sam atak na dźwięk mamy nieco zaokrąglony, minimalnie złagodzony. Ale tylko sam atak, bo samej energii dźwiękom  nie brakuje, wręcz jest jest wiele. Powtórzę – werwy, szybkości i impetu monoblokom nie brakuje, natomiast samo uderzenie w dźwięk, to pierwsze “bach” jest lekko stonowane. Stąd może takie właśnie niecodzienne połączenie dynamicznej werwy i spokoju?

Podsumowanie

NuPrime Evolution Two to kolejne impulsowe wzmacniacze, które zaprzeczają stereotypom klasy D i pokazują, że ta technologia w pełni dojrzała i stała się równoprawną i tak powinna być traktowana. Choć do końca niestety nie jest. Poza tym NuPrime udowodnił po raz kolejny, że zna się na D-klasowcach bardzo dobrze. Ich topowe monobloki brzmią bardzo dojrzale i dostojnie, choć nie brakuje im werwy i zadziora. Robią wrażenie przede wszystkim tym, jak potrafią oddać bogactwo i różnorodność nagrań. Różnicują barwy i faktury w sposób wyraźny i bardzo efektowny. To samo mamy na poziomie przestrzennym – wzmacniacze pokazują jak na dłoni różnice w nagraniach, pięknie słychać wybrzmienia i pogłosy w naturalnych wnętrzach albo realizatorskie zabiegi w studiu. A jednocześnie nie masakrują źle nagranych płyt, choć obnażają ich niedostatki. Dzieje się tak z powodu lekko ciepłej, nasyconej sygnatury brzmieniowej. Szczególnie słychać to w basie i niższej średnicy. Góra jest żywa, nieco jaśniejsza i nadaje brzmieniu blasku. Całość jednak brzmi spójnie i bardzo koherentnie. Żadnych uwag nie mam do dynamiki i podawania rytmu, choć jest ona dość specyficzna. Z jednej strony jest wigor, emocje i szybkość, ale wzmacniacze zachowuję spokój i panowanie nad dźwiękiem. Warte miana topowego produktu firmy.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, NuPrime

Czytaj także:
Test lampowego wzmacniacza TAGA Harmony TTA – 1000
Test wzmacniacza Pier Audio MS-480 SE

NuPrime Evolution Two – monofoniczne końcówki mocy 
Cena – 21 995 zł (sztuka)
Dystrybucja – Rafko

System testowy:
Pliki: Lumin T2, laptop z programem J River
DAC: Lumin T2, Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), Jadis I 300, NuPrime Evolution Two
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

Dane techniczne producenta:
Moc ciągła (RMS): 300W @ 8 Ohm, 600W @ 4 Ohm
Typ: Tranzystorowy
Klasa: A+D
Wbudowany DAC: NIE
Przedwzm. gramofonowy: NIE
Stosunek sygnał/szum: @5W (95db), @50W (105db), @100W (108db)
Zniekształcenia THD: @5W (0.003%) , @50W (0.006%) , @100W (0.006%)
Pasmo przenoszenia: 10 Hz to 50 kHz (-3dB)
Czułość wejścia: 2.1V rms
Impedancja wejściowa: 47 000 Ohm
Wysokość: 6.65 cm
Szerokość: 43 cm
Głębokość: 37.2 cm
Waga: 10 kg
Gwarancja: 24 miesiące

1 2

Brak komentarzy