Test Lavardin IS Reference. Wyrafinowany dandys z Francji

0
Lavardin zajawka

Nasza ocena

Wysokie9
Średnica8.9
Bas8.7
Przestrzeń8.8
Dynamika8.5
Przejrzystość i szczegółowość9.5
Słowo klucz do tego wzmacniacza to wyrafinowanie. Niesamowita przejrzystość i szczegółowość, różnicowanie nagrań, świetne panowanie nad dźwiękami – w tym Lavardin jest mistrzem. Barwowego charakteru ten wzmacniacz prawie nie ma. Nieco słabsza dynamika i skala dźwięku.
8.9

Wyrafinowanie przejawia się przede wszystkim w znakomitej przejrzystości, detaliczności oraz klarowności brzmienia. Zwróciłem na to uwagę odsłuchując kapitalnie nagrany i znakomity muzycznie album tria RGG poświęcony Mieczysławowi Koszowi “Unfinished Story”. Utwór “Loneliness” rozpoczyna preparowany fortepian. Na wzmacniaczu Lavardin IS Reference doskonale słychać wybrzmienia strun, ich wzajemne przenikanie, trwanie i wygaszanie dźwięków. Mało tego, dostajemy też wielką porcję informacji o akustyce samego pudła instrumentu i pomieszczenia odsłuchowego.

Podobnie jest w utworze “Only Sadness is Beautiful””, w którym użyto charakterystycznie brzmiącego instrumentu perkusyjnego z nanizanych na nitki muszli lub skorupek. Brzmi on za pośrednictwem francuskiego wzmacniacza bardzo plastycznie i bogato, wsłuchujemy się w ten pozornie jednostajny brzęk i dostrzegamy, jak różne odcienie może przybierać. Przykłady bogactwa i przejrzystości można mnożyć: struny kontrabasu i głosy wokalistów, powietrze przepływające przez saksofon i złożone elektroniczne dźwięki basowych podkładów – to wszystko Lavardin oddaje z niezwykłym pietyzmem.

Wyrafinowanie objawia się także w różnicowaniu tych detali, ich gradacji, umieszczaniu w odpowiednich planach i z odpowiednią siłą. Bo nie sztuką jest przekazanie wielu szczegółów, to potrafi wiele urządzeń. Cała zabawa polega na tym, żeby te drugo- i trzecioplanowe takie pozostały, ale były doskonale słyszalne, żeby nie mieszały się z tym, co w utworze najważniejsze.

Detaliczności towarzyszy czystość i klarowność brzmienia, słuchając Lavardina IS Reference mamy wrażenie, że dźwiękom nic nie przeszkadza, że nic nie stoi na przeszkodzie miedzy głośnikami a słuchaczem. Oglądamy muzyczne zdarzenia jak przez czyściusieńkie szkło. To z kolei wpływa na podniesienie namacalności i bezpośredniości odbioru muzyki. Angażuje ona słuchacza w poszukiwanie smaczków, wybrzmień, ciekawych harmonii.

Lavardin 2

Test Lavardin IS Reference. Prosta obudowa nie przyciąga uwagi (fot. wstereo.pl)

Lavardin IS Reference doskonale panuje nad dźwiękami. To jednak nie jest zwykła doskonała kontrola, bo też jest nad wyraz wyrafinowana. Kontrola zwykle kojarzy się z szybkim wygaszaniem dźwięków, brakiem przeciągania. Ale francuski wzmacniacz umie coś więcej – on w jakiś dziwny sposób „wie”, jakie dźwięki mają być szybko zgaszone, w mgnieniu oka wręcz. A jednocześnie rozpoznaje te, które należy lekko podtrzymać i wynajduje inne, które mają brzmieć, wybrzmiewać, nie gasnąć… To robi świetne wrażenie. Na płycie tria Meadow „Blissful Ignorance” są momenty, kiedy świetny perkusista Thomas Stronen równocześnie lub zaraz po sobie uderza w różne talerze i dzwonki lub talerz i naciąg bębna pozwalając, by jeden dźwięk trwał a drugi tłumi kładąc na instrumencie dłoń. I Lavardin pokazuje to z niesamowity pietyzmem.

Podobnie jest, gdy głos Jorgosa Skoliasa wciąż brzmi a Bogdan Hołownia odrywa palce od klawiatury i puszcza pedał fortepianu, którego brzmienie szybko ginie w tle (płyta „Tales”). Albo kiedy słucha się rozedrganej gitary Billa Frisella i słyszy się, jak jedna struna w akordzie swobodnie wibruje, gdy inne zostały już dawno wygaszone. Niby nic wielkiego, ale przy uważnym słuchaniu ma to ogromne znaczenie.

To wszystko powoduje, że Lavardin IS Reference jest wzmacniaczem świetnie różnicującym nagrania, każdą płytę odtworzy z pietyzmem, ale w różny sposób, nie da zapomnieć, że za brzmienie odpowiadają ludzie za konsoletą, którzy muzykę nagrywają, miksują i masterują. Świetne nagrania ECM, Alphy, CAM Jazz czy Label Bleu zabrzmią spektakularnie robiąc kolosalne wrażenie. Niestety nagraniach takich wykonawców jak Marillion, U2, Metallica czy starsze polskie realizacje nie powalą na kolana.

Test Musical Fidelity MX-DAC. Przetwornik od prekursora

Przestrzeń nie jest jakaś spektakularna, ale równocześnie trudno się do niej przyczepić. Francuski wzmacniacz zostawia między dźwiękami sporo miejsca i tworzy sporą aurę, w której bardzo precyzyjnie ustawia pozorne źródła dźwięku. Są one punktowe, nie ma mowy o graniu plamami. To wzmaga tylko poczucie nadzwyczajnej przejrzystości tego urządzenia. Szerokość, głębokość sceny – bez uwag. Stabilność – jak najbardziej poprawna.

A co z barwą, z równowagą tonalną? To dość trudna sprawa do opisania w przypadku Lavardina. Wspomniałem już o tym w akapitach dotyczących konfiguracji – wzmacniacz jest bardzo przeźroczysty tonalnie, bardzo czuły na resztę toru, brzmienie można modelować nawet za pomocą interkonektu. Jeśli miałbym się jednak pokusić o jakieś uśrednienie, to powiedziałbym, że jest niemal absolutnie neutralny. Niemal, bo jednak coś tam od siebie dodaje.

Chodzi o minimalne ocieplenie, zmiękczenie basu, a raczej jego górnej części. Z jednej strony daje to brzmieniu nieco masy, szczególnie w nagraniach z wyraźnym basem, nadając muzyce przyjemnego rysu. Ale ma to też swoje konsekwencje. Otóż tony średnie wydają się w połączeniu z takim basem nieco chłodniejsze, zdystansowane, bardziej powściągliwe. Słuchając wokalistów o niskim głosie (Armstrong, Elling, Waits) miało się wrażenie, że ich głosy są minimalnie wyszczuplone. Podobnie brzmiały niektóre instrumenty dęte. Ta cecha staje się wyraźniejsza w nagraniach z minimalną ilością basu: muzyka dawna, gitara czy klawesyn solo. Za to góra pasma jest wysokiej próby: dźwięczna, błyszcząca, bez ograniczeń w wybrzmieniach. Jej barwę określiłbym jako srebrną bardziej niż miedzianą, choć trąbka czy talerze mają też niezbędną masę.

Wspomniałem o basie. Już wcześniej napisałem, że jest odrobinę mniej przejrzysty niż reszta pasma, ale nie jest to bas zły, zamulony czy spowolniony. Oddaje strukturę dźwięków w sposób poprawny dla wzmacniaczy z tej grupy cenowej (8-15 tys. zł), ale czasami chciałoby się jeszcze więcej, bo średnica i góra podnoszą poprzeczkę. Jest szybki, odpowiednio wykonturowany i rozdzielczy, schodzi odpowiednio nisko, ale nie jest przesadnie zwalisty ani dominujący.

Test wzmacniacza Audia Flight FL Three S

To wszystko ustawia też właściwości dynamiczne i skalę grania tego wzmacniacza. Lavardin IS Reference to piec mocowo wydajny, i zagra każdy rodzaj muzyki w taki sposób, że będziemy jej słuchać z przyjemnością. Natomiast nie spodziewajmy się po nim trzęsienia ziemi, skali i potęgi amerykańskich końcówek w stylu Bouldera czy Krella. Metalowych nagrań Korna, Behemotha czy wielkiej symfoniki nie odda w spektakularny sposób, nie stworzy iluzji bycia na stadionie czy wielkiej sali. To nie jest wzmacniacz grający idealnie taką muzykę, w nawale dźwięków nieco się gubi i traci część ze swoich najlepszych cech (różnicowanie i kontrolę). Natomiast z całą resztą gatunków poradzi sobie znakomicie.

Podsumowanie

Gdyby użyć nieco seksistowskiego porównania (wybaczcie), to Lavardin IS Reference jest bardziej jak Magdalena Cielecka niż Natalia Siwiec, kulinarnego – bardziej jak polędwica z suszonymi pomidorami i mozzarellą niż domowej roboty przepyszna kaszaneczka z grilla. Słowo klucz do tego wzmacniacza to wyrafinowanie. To taki dandys z Francji. Nie robi piorunującego wrażenia od pierwszych chwil odsłuchów, ale już po kilku godzinach wiemy, o co chodzi. Niesamowita przejrzystość i szczegółowość, różnicowanie nagrań, świetne panowanie nad dźwiękami – w tym Lavardin jest mistrzem. Jeśli szukacie wzmacniacza o takich cechach – koniecznie go wypróbujcie. I jeszcze jedna ważna rzecz: barwowo jest jak plastelina. Dobierając inne elementy systemu możecie swobodnie kształtować brzmienie, bo własnego charakteru barwowego ten wzmacniacz prawie nie ma.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl

Czytaj także:

Test polskiego lampowca Egg-Shell Prestige 12WKT

Niedrogie głośniki Melodika BL40 MK II – test

System odsłychowy:
CD: BAT VK D5 SE
DAC: Matrix Mini-i + Laptop z programem J River + odtwarzacz DVD Yamaha i BR Sharp, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), Haiku Audio Sol
Kolumny: ProAc Response One SC, Wigg Art Arvil
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Mogami N III, DIY Arek 45,
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój zaadaptowany akustycznie

Lavardin IS Reference – zmacniacz zintegrowany

Dystrybucja: Moje Audio

Cena: 14 700 zł (nowy), 0k. 7500 zł (z drugiej ręki)

Dane techniczne:
– Moc wyjściowa: 2×45 W RMS przy 8 omach
– Impedancja wyjściowa: Nominalnie 8 omów
– Impedancja wejściowa: 10 kom
– Czułość wejścia: 330 mV
– Zniekształcenia harmoniczne: 0,005% przy maksymalnej mocy
– Pobór mocy: 32 W bez sygnału ; 180 W maksymalnie
– Rozmiary (mm): W 80 S 430 G 340
– Waga: 6,5 kg netto
– Pobór mocy: 32 W bez sygnału ; 180 W maksymalnie

1 2

Brak komentarzy