I napiszę to co poprzednio: różnica w brzmieniu był bardzo duża, to nie ulegało wątpliwości. Jednak nie taka, że przestawałem słuchać muzyki! W brzmieniu polskiego odtwarzacza nie było niczego, co drażniłoby mnie i zniechęcało do obcowania z muzyką. I myślę, że to już naprawdę duża pochwała dla tak taniego urządzenia.
No dobrze, przejdźmy jednak do konkretów. Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłem uwagę w czasie słuchania odtwarzacza TAGA Harmony TCD-30, to dokładność jego brzmienia. Naprawdę robiła wrażenie! To jeden z tych aspektów grania, które stosunkowo łatwo osiągnąć, ale też często przeradza się karykaturę, czyli kliniczną, nienaturalną i męczącą rozdzielczość. Tutaj tego nie ma. Mamy bardzo dobrą rozdzielczość, oczywiście osiągniętą kosztem długości wybrzmień, ale z zachowanie spójności brzmienia.
W tej prezentacji nic się nie rwie, nie mamy wrażenie, że odtwarzacz podaje nam pojedyncze dźwięki bez związku ze sobą; gra na tyle gładko, że nie ma mowy o zmęczeniu muzyką. Podążamy za dźwiękami, ale możemy także cieszyć się całością. Jednocześnie bawić się w odkrywanie drobnych smaczków, dźwięków i drobiazgów zapisanych na płytach.
Bo nowa TAGA pokazuje naprawdę sporo drobnych elementów, nie chowa nawet tych najmniejszych przed słuchaczem – to kolejne bardzo dobra cecha tego odtwarzacza. Kreśli je wyraźną, ostrą kreską, co sprzyja rozdzielczości. Oczywiście nie jest to poziom dyskofonów za 10 czy więcej tysięcy, ale poziom naprawdę może imponować. Nie ma może tylu kolorów i faktur, ale o tym za chwilę…
Owa dokładność i dobra separacja przekłada się na to, jak TAGA Harmony TCD-30 radzi sobie z kreowaniem przestrzenią. Pamiętam, że droższy model zrobił na mnie pod tym względem spore wrażenie (test dyskofonu TAGA Harmony TCD-50 – TUTAJ). Ale i tu jest naprawdę dobrze. Nie porównywałem “łeb w łeb”, ale myślę, że to podobny poziom. Wszystkie źródła pozorne są precyzyjnie umieszczone przed słuchaczem, można je dokładnie wskazać palcem. To takie bardziej punktowe granie, gdzie liczy się staranność w rozmieszczaniu instrumentów.
Odtwarzacz w swojej kreacji przestrzeni stawia głównie na szerokość sceny: ta jest naprawdę świetna, a w dodatku jest na niej naprawdę dużo miejsca dla muzyków, bo powietrza nie brakuje i mogą się “rozpychać”. Całkiem nieźle oddawane są na niej wszelkie echa i pogłosy, które są zapisane na płytach. Nieco mniej pietyzmu odtwarzacz przykłada do budowania sceny w głąb, ale nie jest z tym źle. Podstawowe plany są pokazane, jak trzeba. I wciąż pamiętajmy, że to urządzenie za 1500 zł.
Tonalność. TAGA Harmony TCD-30 to urządzenie grające neutralnie, czasami nawet – na lekko nagranych płytach – lekko jasno. Nie przekracza jednak granicy natarczywości czy jazgotliwości. Owo słyszalne czasem rozjaśnienie najbardziej widoczne jest na górze, nieco mniej w średnicy a najmniej na dole. Ważne, że ten zabieg nie niweczy spójności tonalnej i jest przeprowadzony rozsądnie.
Soprany są więc dość lekkie i zwiewne, jest w nich sporo blasku i otwarcia. Ich rozdzielczość jest naprawdę niezła, podobnie jak dźwięczność. Natomiast słychać pewną jednostajność i monotonię. W średnicy jest tej jednostajności mniej, barwowo jest lepiej różnicowana, ciekawsza. Wokale, czy na przykład instrumenty dęte nadal nie są podgrzewana ani dosładzane, ale nie czuje się braku masy.
Natomiast bas jest lekko podkręcony, podkreślony, jakby czasem chciał próbować wyrwać się przed szereg. Ale spokojnie, to nie jest tak, że zalewa wszystko, buczy czy nie pozwala skupić się na innych rzeczach. Po prostu jest go ciutkę więcej. I ma też w sobie odrobinę ciepełka, odrobinę. Nie jest może mistrzem różnicowania, ale jest lepiej niż na przeciwległym skraju pasma. Ważne, że niskie tony mają naprawdę sporo energii i są nieźle kontrolowane, co przekłada się na odpowiednią masę i poczucie siły.
No i właśnie przeszliśmy płynnie do dynamiki. I tu mam nieco ambiwalentne odczucia: pewne rzeczy odtwarzacz TAGA Harmony TCD-30 robi naprawdę w bardzo zadowalający sposób, w innych jest nieco zdekoncentrowany – tak bym to nazwał. Na pewno ten dyskofon radzi sobie dobrze, jeśli nie nawet bardzo dobrze z szybkością brzmienia. Mikrodynamika jest na ponadprzeciętnym dla tej grupy cenowej poziomie. Werwa, energia, z jaką podaje dźwięki, robi wrażenie. Jest dobry atak, naprawdę niezła rytmiczność grania i taka ogólne werwa, zwinność i szwung.
Natomiast nie da się ukryć, że jeśli chodzi potęgę, skalę brzmienia, tak zwany “ogólny wygar” (lub wykop), to TAGA radzi sobie przeciętnie. Przeciętnie oczywiście w skali bezwzględnej, bo jeśli chodzi o ten segment cenowy, to jest to po prostu zgodne z oczekiwaniami. Nie oczekujmy więc po dyskofonie za tak niewielką kwotę cudów. Odtwarzacza nie huknie, nie walnie, nie zgniecie nas ścianą dźwięku. Oczywiście z przyjemnością posłuchamy Led Zeppelin czy RHCP, ale nie spodziewajmy się jakiś ponadprzeciętnych efektów. Jest tak, jak można się spodziewać za te pieniądze. Czyli w sumie OK.
Najtańszy odtwarzacz w rodzinie polskiego producenta ma też oczywiście pewne ograniczenie, których się zresztą spodziewałem i które absolutnie nie dziwią. Bo są to ograniczenia w skali bezwzględnej, widoczne w czasie porównań z droższymi urządzeniami. Natomiast w kontekście ceny trudno właściwie odbierać je jako coś negatywnego: po prostu najtańsze klocki audio nie są w stanie oddać pełnej palety barw.
Bo właśnie o barwy i różnicowanie chodzi. Dyskofon TAGA Harmony TCD-30 pokaże nam podstawowe składowe dźwięków, nie mamy problemu z odróżnianiem poszczególnych instrumentów, a nawet technik gry. Jednak kiedy chcemy zanurzyć się i w pełni rozsmakować w brzmieniu, szczególnie instrumentów akustycznych, to słychać tu pewne uproszczenia. Tak jak wspomniałem wcześniej, głównie widoczne jest to w górze pasma, kiedy na przykład grają świetni perkusiści i brzmienie talerzy jest nieco jednostajne.
Tania TAGA nie potrafi też tak dobrze różnicować wybrzmień i kolorów dźwięków. Na przykład fortepian na płycie “One” świetnego tria RGG nie mieni się tak różnorodnymi barwami, poszczególne dźwięk nie mają zbyt zróżnicowanej faktury czy artykulacji. Podobnie jest też z kontrabasem.
Oczywiście te powyższe ograniczenia ujawnia się przy uważnym słuchaniu, szczególnie dobrze nagranego materiału i głównie w muzyce, gdzie sonoryka ma większe znaczenie: w jazzie, muzyce klasycznej, współczesnej czy kameralistyce. Jeśli zaś odtwarzacz ma nam służyć do słuchania popu i rocka, do grania w tle lub jako urządzenie do tzw. “drugiego”, dodatkowego systemu, gdzie liczymy się z kompromisami (sypialnia, biuro, domek letniskowy), to w ogóle tymi ograniczeniami możemy sobie nie zawracać głowy.
Podsumowanie
Fajny, udany odtwarzacz płyt kompaktowych. TAGA Harmony konsekwentnie rozwija swoją ofertę urządzeń do korzystania ze srebrnych krążków, tym razem kierując swój najnowszy produkt do początkujących miłośników dobrego brzmienia lub do osób, które nie chcą wydawać na nowy odtwarzacz CD zbyt wiele. TAGA Harmony TCD-30 oferuje dźwięk kompetentny i w swojej cenie właściwie pozbawiony większych wad. Na szczególną uwagę zasługuje ponadprzeciętna dokładność i precyzja prezentacji, dźwięki pokazywane są z dużą atencją i wyrazistością. Naprawdę niezła jest rozdzielczość, co sprzyja dokładności, ale nie przekraczamy też granicy rozbijania muzyki na atomy, zachowana jest płynność. Także scena może się podobać: jest obszerna, napowietrzona i swobodna, choć nieco bardziej nastawiona na szerokość niż na głębie. Szybkość i werwa – bez uwag, mikrodynamika jest całkiem dobra. Odrobinę gorzej jest z oddaniem potęgi grania. Odtwarzacz ma pewne ograniczenia w pokazywaniu barw, wybrzmień i nasycenie dźwięków oraz ich różnicowania, ale nie odstaje pod tym względem od innych startowych urządzeń. Dobra funkcjonalność: wyjście cyfrowe na zewnętrzny DAC i wyście słuchawkowe z regulacją głośności.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, TAGA Harmony
Czytaj także:
Test odtwarzacza CD Unison Research CD Due
Test Musical Fidelity Nu-Vista CD
TAGA Harmony TCD-30 – odtwarzacz płyt CD
Cena – 1499 zł
Dystrybucja – Polpak
System testowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-i
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: Electrocompaniet AW-180, LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Typ / Konstrukcja Odtwarzacz płyt CD
Obsługiwane formaty płyt CD-Audio (odtwarzane nośniki: CD, CD-R, CD-RW)
Przetwornik Cyfrowo-Analogowy ESS SABRE ES9018
Filtr analogowy 2-biegunowy pełny różnicowy liniowy filtr Bessela
Złącza wyjściowe cyfrowe Optyczne, Koaksjalne
[do 44.1kHz/16bit]
Złącza wyjściowe analogowe STEREO: NIEZBALANSOWANE (RCA)
Wyjście słuchawkowe Impedancja: 32ohm
Moc wyjściowa: ≤30mW, 32ohm
Regulowane [0-30mW @32ohm | 0-50mW @600ohm]
Pasmo przenoszenia 20Hz – 20kHz (±1dB)
Całkowite zniekształcenia harmoniczne <0.005% (A-ważone) @1kHz 0DBFS < 0.005% (2.0V 1kHz)
Stosunek sygnał-szum >110dB (A-ważone)
Przesłuch <-100dB @1kHz
Funkcje / wyposażenie Odtwarzanie wielokrotne (wszystkich/jednego utworu) i A-B
Odtwarzanie losowe
Odtwarzanie programu
Regulacja jasności wyświetlacza
Pilot zdalnej kontroli
Wymienny kabel zasilania Schuko-IEC C13
Zasilanie / zużycie energii 220-240V 50/60Hz
Tryb Czuwania <0.5W
Tryb Pracy maks. 35W
Wymiary (W x S x G) 7 x 43 x 32 cm
(z nóżkami, bez pokręteł/ gniazd)
Waga 5.3 kg / szt.
Brak komentarzy