Jeśli tak rozumiemy vintage, to Haiku Audio SOL Indigo tak mniej więcej brzmi. Nie jest wyczynowy, nie pręży bicepsów jak kulturysta, nie udowadnia, że jest “naj”. Za nic ma wyścigi w rozmaitych konkurencjach. Wydaje się, że ważniejszy jest dla niego spokój i radość, jaką ma przynieść ze słuchania ulubionej muzyki. I jeszcze jedna ważna rzecz: absolutna spójność prezentacji, tu wszystko się ze sobą łączy, wszystko z siebie wynika i do siebie pasuje.
Krakowski wzmacniacz gra w zasadzie dość ciepło, plastycznie, ale jednocześnie nie brakuje mu werwy, takiej radości grania. Wynika ona oczywiście z dynamiki (o czym za chwilę), ale także z pewnego zabiegu tonalnego. Bo samo ciepło to nie wszystko.
Poszczególne pasma są podane bardzo spójnie i płynnie, w zasadzie nie zwracamy uwagi na bas, średnicę czy górę, wszystko podano jednolicie. I nie chodzi tylko o to, że nie ma wyraźnych dziur, ale o zabieg płynnego przechodzenia. Góra jest raczej złota, niż srebrna, dość dociążona, ale nie pozbawiona absolutnie sypkości czy basku. Odpowiednio doświetla muzyczne zdarzenia, ale nie narzuca się. Daje wystarczająco drapieżności na przykład trąbkom czy wysokim dźwiękom gitary, ale nigdy nie skaleczy.
Podobna jest średnica: wystarczająca twarda, ale z ciepłą nutą wybrzmień, odpowiednio precyzyjna, ale doważona i bogata w harmoniczne. Ludzkie głosy, niższe dźwięki fortepianu czy wiolonczeli nigdy nie będą rachityczne i za lekkie, ale do przegrzania też im daleko. Natomiast ciekawa rzecz dzieje się w górnej średnicy, na przejściu w wysokie tony. Ta część jest jakby odrobinę wysforowana przed szereg, jakby dodano jej troszkę więcej energii.
Ten zabieg absolutnie nie burzy harmonii tonalnej prezentacji, natomiast dodaje brzmieniu tego wzmacniacza wigoru i werwy, to ta radość grania. To dzięki temu gitary akustyczne są pełne blasku, wokale nabierają otwartości, a wyższe dźwięki fortepianu są pięknie perliste.
Bas w Haiku Audio SOL Indigo też nie jest wyczynowy, nie przykuwa uwagi, nie epatuje. Jest taki, jaki być powinien, ani za szybki, ani za miękki, ale też nie za krótki ani nie za suchy. Oddający fakturę i złożoność dźwięków, ale nie przez lupę czy tym bardziej szkiełko mikroskopu. A przede wszystkim jest idealnie zszyty ze średnicą.
W podobny sposób obchodzi się krakowski wzmacniacz z rozdzielczością. Z jednej strony trudno mówić o tym aspekcie brzmienia, że jest wyczynowy i wyśrubowany, że zwraca na siebie uwagę, przykuwa słuchacza. Jest pewnie wiele urządzeń pod tym względem robiących większe wrażenie. Ale jednocześnie zarzucenie Haiku Audio SOL Indigo, że jest mało rozdzielczy, że skleja dźwięki, zamula, homogenizuje przekaz, byłoby czystej wody nadużyciem. Jakoś tak się udało to wszystko wypośrodkować, że słychać wszystko dobrze, a jednocześnie płynnie i spójnie.
Można to prześledzić na przykład na płycie Radiohead “A Moon Shaped Pool”, gdzie znajduje się świetny utwór “Ful Stop”. Zaczyna się od syntetycznego, zapętlonego bitu, na który po kolei wchodzą dźwiękowe plamy syntezatorów, później gitary i wokal. Dźwięki zbliżają się i oddalają, raz są matowe, by po chwili bardziej błyszczeć. Indigo pokazuje je wszystkie bardzo dokładnie, nie mamy problemu z ich śledzeniem, ale jednocześnie są podawane bardzo płynnie, nie są od siebie mocno oddzielone, ich krawędzie nie są bardzo ostre. A wszystko to dzieje się za sprawą bardzo dobrej mikrodynamiki
Test hybrydowego wzmacniacza TAGA Harmony HTA – 600B
Bo Haiku, mimo lekkiego zaoblenia konturów, bardzo dobrze daje sobie radę z oddawaniem transjentów. To dość dziwne, bo zwykle mikrodynamika idzie właśnie w parze z mocno zaznaczoną rozdzielczością, a tu taka niespodzianka. Dźwięki pojawiają się z energią i dobrym zaznaczeniem, jakby lekko wystrzeliwały. I mimo że na przykład puknięcie w werbel czy mocno zaakcentowane uderzenie w klawiaturę fortepianu nie jest ostro wyrysowane, to ma moc i siłę. Dlatego krakowski wzmacniacz dobrze czuje się w muzyce rytmicznej, jak to mówi mój znajomy basista – “jadącej do przodu”.
Haiku Audio SOL Indigo dobrze radzi sobie też z dużą dynamiką, z łatwością oddając skalę muzycznych zdarzeń. Ne pewno przydaje się w tym nieco ocieplona równowaga tonalna i mięsiste, plastyczne rysowanie muzycznych brył. Nie jest pewnie aż tak spektakularny jak mocarne końcówki mocy po 150 i więcej watów, ale Red Hot Chili Peppers czy koncertowego AC/DC słuchało się z uśmiechem na twarzy.
A jak najnowszy wzmacniacz zaprojektowany przez Wiktora Krzaka radzi sobie z prezentacją szczegółów i detali? Mamy tu podobne podejście jak w przypadku rozdzielczości. Haiku Audio SOL Indigo stara się znaleźć złoty środek i w zasadzie mu się to udaje. Nie jest to wzmacniacz, który wywleka wszystko na pierwszy plan, poleruje każdy drobiazg i podaje go na tacy przed uszy słuchacza. Ale trudno mu też zarzucić, ze coś chowa, czegoś nie dopowiada czy nie ma atencji do drobiazgów.
Wystarczy włączyć sobie coś o dość skomplikowanej aranżacji, coś wielowarstwowego, na przykład Petera Gabriela czy coś ze współczesnego rocka progresywnego. Usłyszymy wszystko, co zarejestrowano na płycie (jeśli oczywiście reszta systemu pozwoli), ale bez epatowania i narzucania. To, co jest w tle, na drugim, trzecim planie, takie pozostanie. Wzmacniacz nie nada mu rangi większej, niż jest w miksie.
Test wzmacniacza Pier Audio MS 480 SE
Ale również niczego nie zgubi, tylko zmusi słuchacza do odrobiny wysiłku. Będziemy musieli troszeczkę wytężyć słuch, skupić się, aby te najcichsze dźwięki ukryte w nagraniu wyłapać. Haiku nie zrobi z nich czegoś równie mocnego i głośnego, jak podstawowe nuty podane w nagranie. Dla mnie jest to brzmienie naturalne, choć wiadomo, że są audiofile, którzy wolą bardziej bezpośredni i mocniejszy sposób podawania najmniejszych nawet detali.
A co przestrzenią? Ten aspekt brzmienia nie był chyba priorytetem, Haiku Audio SOL Indigo radzi sobie pod tym względem przeciętnie. Oczywiście nie mamy tu jakiś błędów czy niedociągnięć, to w końcu wzmacniacz z wyższej półki kompetentnie zaprojektowany i wyprodukowany przez firmę, która zna się na rzeczy. Po prostu przestrzeń nie jest spektakularna.
Zaczyna się nieco za linią głośników, ale wydarzenia muzyczne pozostają namacalne i obecne. Budowa sceny w głąb jest dobra. Jeżeli na nagraniu dobrze zaznaczono plany i wybrzmienia, to Haiku to pokaże, ale niczego nie doda od siebie, nie dopompuje, nie wyolbrzymi. Choć czasem przydałoby się więcej powietrza i miejsca dla muzyków. A wynika to z tego, że szerokość sceny nie jest spektakularna. Wzmacniacz nie rozbudowuje jej specjalnie na boki, nie wypycha dźwięków poza obrys kolumn. Taka jego uroda …
Podsumowanie
Tym, co mnie najbardziej “bierze”w tym wzmacniaczu, to absolutna spójność grania. I nie chodzi tylko o tonalność, ale o wszystkie aspekty brzmienia. W Haiku Audio SOL Indigo wszystko się ze sobą zgadza i płynnie łączy: rozdzielczość z bogactwem, dynamika z tonalnością. To nie jest wzmacniacz wyczynowy, robiący ponadnaturalne wrażenie jakimś konkretnym aspektem brzmienia, ale właśnie przez spójność daje ogromną radość ze słuchania muzyki. Nie skupiamy się na jakiś wybranych rzeczach, nie analizujemy, nie rozbieramy na czynniki pierwsze, po prostu słuchamy. Świetna mikrodynamika nadaj brzmieniu życia i werwy, nie brakuje mu też skali brzmienia. Co ciekawe – lekko ocieplona tonalność nie wpływa na impet prezentacji. Świetnie zbalansowano rozdzielczość i płynność, prezentację detali i ich różnicowanie. Słuchać wszystko, ale bez nachalności. Nieco mniej spektakularnie prezentuje się przestrzenność, ale nie jest to zbyt uciążliwe. Słowem, wzmacniacz dla melomana.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Haiku Audio
Czytaj także:
Test wzmacniacza Musical Fidelity M6si 500
Test integry Tone Winner AD-2PRO
Haiku Audio SOL Indigo – tranzystorowy wzmacniacz zintegrowany
Cena – 14 400
Dystrybucja – Haiku Audio
System testowy:
Pliki: Lumin U1 Mini, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL, Paradigm Founder F120H
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Klasa pracy: A/AB, Push-Pull
Front: grafitowy, gałka w kolorze Indigo
Zdalne sterowanie głosnością (RCV)
Wychyłowe wskaźniki wysterowania
Pasmo (-1 dB): 14 Hz–54 kHz
Pasmo (-3 dB): 8 Hz–80 MHz
Moc 75/120 Watt
Czułość wejść: 600 mV
Ilość wejść: 4 pary RCA
Ilość wyjść: 1 para SPK
Pobór mocy max: 300 W
Waga: 14 kg
Wymiary: 45 x 36 x 14 cm
Brak komentarzy