Fyne Audio F302i to podłogówki stosunkowo niewielkie o klasycznej dwudrożnej budowie, więc nie spodziewajmy się z nich grania masywnego, to raczej typ prezentacji bliższy monitorom z dużą ilością powietrza, dobrą przejrzystością i dbałością o detale. Mnie od razy ujęły jedną cechą: żywością i werwą prezentacji.
Szkockie kolumny grają naprawdę szybko, mikrodynamika to jedna z ich najlepszych cech. Wpinając Fyne w miejsce moich Martinów Loganów ESL (test TUTAJ), miałem wrażenie, że muzyka przyśpiesza, że poszczególne dźwięki pojawiają się z większą energią, impet ataku jest bardziej zaznaczony. Jakby kolumny łyknęły dużą porcję mocnej porannej kawy. Dodawało to muzyce nie tylko świetnej rytmiczności, ale powodowało też, że cała prezentacja miała bardzo dużą dawkę energii, żyła, wciągała do słuchania i zabawy. Co prawda zostało to okupione odrobiną niedosytu, jeśli chodzi o skalę brzmienia, ale z drugiej strony nikt nie spodziewa się chyba z tego typu głośników, że zagrają jak duże, trójdrożne konstrukcje.
Na to, że odbieramy granie tych zestawy jako żywe i szybkie, na pewno wpływ ma także to, jak pokazywane są poszczególne dźwięki. Fyne Audio F302i kreślą ostre kontury dźwięków, tu nic nie jest rozmyte. Zaznaczają atak i koniec wybrzmienia, kładąc nieco większy nacisk na obrys poszczególnych nut niż na wypełnienie i to, co dzieje się między tymi obrysami. Pozwala to z wielką łatwością podążać za poszczególnymi partiami instrumentów, detale świetnie są od siebie oddzielone.
Taka bardzo wyraźna rozdzielczość i zaznaczenie konturowości okupiona jest jednak niewielką, ale jednak słyszalną w porównaniu z droższymi i większymi kolumnami, utratą bogactwa i faktury brzmienia. Skupienie się na obrysie dźwięków zwykle powoduje, że mniej jest tkanki między konturami, a co za tym idzie mamy pewną powściągliwością w nasyceniu i wybarwieniu dźwięków. Nie jest to jednak jakiś wielki zarzut do szkockich kolumn. Nawet w wielu droższych zestawach konstruktorzy muszą iść na taki kompromis. Należy to traktować raczej jako cechę, a nie wadę.
Ten żywy, jasny i świetlisty charakter kolumny zawdzięczają przede wszystkim wysokim tonom. Sopranów jest nie tylko sporo i podane są bez zawoalowania. Ale także są naprawdę bardzo dobrej jakości, co przy niedrogich kolumnach pozytywnie zaskakuje. Nie tylko chodzi o to, że są rozdzielcze, dobrze rozseparowane. Ich istotną cechą jest też to, że są – przy swojej jasności – naprawdę dobrze zróżnicowane i odpowiednio długo wybrzmiewają.
Najlepiej słychać to oczywiście na przykładzie perkusji. Ocenić to można na płytach, na których grają muzycy używający zestawu w sposób nie tylko rytmiczny, ale również melodyczny i sonoryczny. Ja zwykle włączam coś tria RGG (ze świetnym perkusistą Krzysztofem Gradziukiem) lub płyty, na których gra Andrew Cyrille czy Jon Falt. Na Fyne Audio F302i nagrania te mienią się barwami a dźwięki poszczególnych blach i przeszkadzajek są różnorodne i przykuwające uwagę.
Ale dźwięczna i różnobarwna góra wpływa też na to, jak odbieramy średnicę, szczególnie tę wyższą. Soprany nadają jej swoistego blasku. Słychać to dobrze na przykład w przypadku gitar akustycznych, które mają swój nerw i dobrze oddają brzmienie stalowych strun. Testowane kolumny potrafią oddać takie dźwięki dobrze, jednocześnie wyraźnie pokazując różnice w ich brzmieniu. Warto posłuchać na przykład piosenkę U2 “Love is Blindness” w wykonaniu Cassandry Wilson, gdzie grają dwie różne gitary (zwykły akustyk i dobro) – kolumny dobrze to pokazują i unaoczniają różnice w ich brzmieniu.
Test głośników Neat Iota Explorer
Reszta średnicy jest neutralna, bez ocieplenia i zmiękczenia, taki jej charakter sprawia, że bardzo dobrze łączy się z sopranami. Spójność tych dwóch pasm jest na bardzo wysokim poziomie, co nie zawsze udaje się przy mocnych wysokich tonach. Wokale i instrumenty dęte drewniane brzmią dość lekko, ale za to wyraźnie i dokładnie. A to, co dzieje się na przełomie niskiej średnicy i basu, sprawia, że na przykład fortepianu czy rockowych kapel nie odbieramy jako zbyt lekko brzmiących.
Bas jest lekki i dość krótki, kolumny stawiają na jego zwinność, gibkość i szybkość. Ogólnie nie są to niskie tony, które zaznaczają w jakiś duży sposób swoją obecność, są raczej dopełnieniem muzyki. Jeśli słuchamy na przykład kontrabasu w czasie jego solówki w jazzowym trio, to bardziej słychać jego strunę niż wybrzmienie pudła. Za to na przykład na solówkach gitary basowej Jaco Pastoriusa czy Victora Wootena świetnie słychać pracę palców na gryfie, czy atak na strunę.
Natomiast konstruktorzy zastosowali znany patent polegający na lekkim podbiciu wyższego basu, tego przy przejściu w średnicę. To oczywiście odejście od idealnej neutralności, ale to zabieg stosowany często i lubiany przez bardzo wielu słuchaczy. Powoduje, że kolumny nie brzmią zbyt lekko i zbyt chudo w tym paśmie, mają niezbędną ilość wypełnienia.
Tonalna lekkość, połączona z szybkością i konturowością sprawiają, że kolumny Fyne Audio F302i grają naprawdę wyraziście, na jasnych i detalicznych nagraniach nawet na granicy ekspansywności. Tak więc dykcja wokalistów jest wyraźna, atak na dźwięki mocny i zaznaczony. Muzyka za pośrednictwem tych głośników raczej wciąga do słuchania, do uczestnictwa, niż pozwala się relaksować i słuchać jej w tle.
Test polskich kolumn Kultura Dźwięku Jazz One
Pamiętajmy jednak, że taka prezentacja to czasem broń obosieczna. Z jednej strony takie brzmienie potrafi być atrakcyjne i efektowne, i dawać dużo frajdy ze słuchania. Ale trzeba uważać, żeby nie przesadzić w systemie. Łączenie takich kolumn z podobnie brzmiącą elektroniką może prowadzić do tego, że muzyka będzie męczyć na dłuższą metę. Tym bardziej że szkockie zestawy mają dość jasną sygnaturę tonalną.
Dlatego trzeba dołożyć trochę starań w konfigurację całego systemu. Na pewno Fyne Audio F302i doskonale sprawdzą się ze źródłami i wzmacniaczami o raczej ciepłej i miękkiej charakterystyce brzmienia, które nadadzą kolumnom nieco wypełnienia i nie pozwolą, by wpadły w przesadną jasność i ekspansywność.
Jeśli chodzi o przestrzenność prezentacji, to Fyne nieco mnie zaskoczyły. Z racji ich stosunkowo niewielkich rozmiarów i wąskiej przedniej ścianki spodziewałem się przestrzeni bliskiej tej, jaką mamy do czynienia z monitorów, a więc bardzo swobodnej, oderwanej zupełnie od kolumn, wielowymiarowej. Miałem nadzieję też na łatwość ustawienia.
Tymczasem okazało się, że to zestawy dość wymagające, musiałem chwilę popracować nad ich ustawieniem, choć przecież znam swój pokój odsłuchowy jak własną kieszeń. Fyne Audio F302i lubią grać szeroko rozstawione, wtedy dostają oddechu i trochę swobody. Ale to, jak wiadomo, zwykle okupione jest stratami w głębi prezentacji. I tak też było w tym przypadku. Stereofonia było dobra, szerokość sceny przy takim ustawieniu nie pozostawiała miejsca do krytyki. Jednak pokazywanie gradacji planów i tego, co dzieje się poza pierwszym planem, pozostawiała odrobinę niedosytu. Natomiast scena była precyzyjna, było na niej sporo miejsca, a instrumenty i głosy posadowiono stabilnie i precyzyjnie.
Podsumowanie
Ci, którzy słyszeli i stare 320, i ich nową wersję z lierką “i” twierdzą, że to niemal inne kolumny, lub przynajmniej bardzo wyraźnie różniące się rozkładem muzycznych akcentów. Nowy głośnik wysokotonowy i zmiany w zwrotnicy przyniosły więc spore zmiany. Fyne Audio F320i grają żywiołowo, konkretnie, od razu zapraszając nas do zabawy, a nie do relaksu. Brzmią energetycznie, z bardzo dobrą mikrodynamiką i szybkością. Skala brzmienie nie jest może wielka, ale nie oczekujmy cudów po niewielkich dwudrożnych podłogówkach. Jest jak najbardziej wystarczająca. Kolumny są rozdzielcze i precyzyjne, dbają o detale, pokazując je wyraźnie, choć jeśli chodzi o wypełnienie, bogactwo mamy do czynienia z odrobiną powściągliwości. Brzmią bardzo wyraziście i czysto, nie ma żadnego woalu między słuchaczem a muzyką. Tonalnie są lekko po jaśniejszej stronie, z bardzo dobrą górą pasma: różnorodną, świetlistą, sypką. Minimalne podbicie przełomy basu i środka pomaga w utrzymaniu odpowiedniej masy brzmienia. Lekki niedosyt pozostawiła u mnie przestrzenność brzmienia. O ile niezła jest stereofonia i szerokość sceny, niezła precyzja, to zawodzi nieco oddanie głębi przestrzennej.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Fyne Audio
Czytaj także:
Test kolumn Davis Acoustics Courbet N°7
Test monitorów Triangle Comete 40th Anniversary Edition
Fyne Audio F320i – kolumny podłogowe
Cena – 3499 zł
Dystrybucja – EIC
System testowy:
Pliki: Lumin U1 Mini, DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Moc ciągła 60 W
Skuteczność 90dB (2.83 Volt @ 1m)
Zalecana moc wzmacniacza 40 – 180W
Impedancja 8Ω
Pasmo przenoszenia 36 – 34 000 Hz
Typ zwrotnicy 2nd order low pass, 3rd order high pass
Częstotliwość podziału zwrotnicy 3.2kHz
Głośnik średniotonowy 1 x 25mm tytanowa kopułka tweetera
Gł. niskotonowy 1 x 150mm multi-fibre
Rodzaj Dwudrożne, bass-reflex na tylnej ściance
Wykończenia Walnut / Black Ash / Light Oak
Wymiary (S x W x G) 233 x 932 x 308 mm
Waga 13.30 kg
Brak komentarzy