Test Pier Audio MS-580 SE. Spokój, barwa, ale z pazurem

1
Pier Audio MS 580 SE zajawka

Nasza ocena

Wysokie8.7
Średnica9
Bas8.7
Przestrzeń 8.8
Dynamika9
Przejrzystość i szczegółowość8.8
Kasa B (średnia grupa cenowa od 5 do 10 tys. zł). Ta integra z wejściem na końcówkę i łącznością Bluetooth daje duże możliwości użytkowe. Brzmieniowo to wzmacniacz o relaksującym, ciepłym charakterze, choć z ostrym, dynamicznym pazurem. Gra plastycznym, muzykalnym dźwiękiem o nasyconej barwie. Wystarczająco rozdzielczy, za to ponadprzeciętnie bogaty tonalnie. Nie ujednolica nagrań, zachowując różnicowanie, potrafi wciągnąć w muzyczną zabawę
8.8

Jakie to granie? Po cieplejszej stronie neutralności i bardziej pełne; nastawione na relaks niż na epatowanie bezpośredniością; bardziej krągłe niż ostre. Od pierwszych godzin odsłuchy francuska hybryda takie brzmienie właśnie zaprezentowała. I nie nudziła, bo jeśli zapewni się jej dobre, przejrzyste źródło i okablowanie, to i potrafi huknąć. Ale przede wszystkim czarowała barwą dźwięku.

Pier Audio MS-580 SE zabrzmiał dość masywnie i gęsto, jak to hybryda. Ale szafował tymi cechami dość ostrożnie, słychać to, ale nie przytłacza. Włączyłem płytę “Tearing Sky” Piersa Facciniego – brytyjskiego gitarzysty i wokalisty, jego muzyka to taki trochę miejski folk z elementami muzyki świata. Od razy słyszymy, że jego głos brzmi dość nisko, w pełny sposób, a akustyczna gitara ma więcej masy, niż na przykład z niektórych lamp. Tak, tak … 

Coś bardziej złożonego i dynamiczniejszego? Łona i jego ostatnia, kapitalna płyta “Taxi”. Znowu jest dość grubo, ciepło i gęsto, ale też słyszymy, dlaczego tak się dzieje. Otóż – mimo że Łona, czyli Adam Zieliński, porusza się w estetyce hip hopu, a więc muzyki opierającej się na niskim dole – to bas z francuskiego wzmacniacza nas nie przytłacza, nie jest podbity czy przewalony. Ale też jest cały czas obecny, nigdy się nie chowa. Nadaje prezentacji masy i fundamentu, ale to nie z niego, albo nie tylko z niego bierze się masywność i ciepło. 

Bas lekko miękkawy, z odrobiną puszystości, wzmacniacz podaj z wigorem i odpowiednią energią, ale to nie są niskie tony, które bezpardonowo uderzą i nas znokautują. Poczujemy je, usłyszymy, ale raczej nas po inicjacji spróbują leciutko otulić. Nigdy nie zalewają reszty, choć są obecne. 

Całość prezentacji jest właśnie taka. Przeciwległe pasmo? Góra wyraźna, odpowiednio dźwięczna, ale bez narowistego charakteru. Nie przykuwa uwagi, jest, kiedy trzeba, ale raczej nie ukąsi, nie skaleczy. Ma w sobie dużo masy, jest gęsta, solidna. Złotego koloru, leciutko zaokrąglona, odpowiednio ciężka. 

Pier Audio MS-580 SE test. Wejście na końcówkę mocy i antena do łączności ze smartfonem. Jest, co trzeba (fot.wstereo.pl)

Pier Audio MS-580 SE test. Wejście na końcówkę mocy i antena do łączności ze smartfonem. Jest, co trzeba (fot.wstereo.pl)

Średnica – taka, że nikt nie ma wątpliwości, że Louis Armstrong to był wielki facet o niskim głosie. Francuski wzmacniacz nie wstydzi się pokazywać tego głosu nawet lekko przekalibrowanego, odrobinkę powiększonego i mocno dociążonego. Tak samo jest z saksofonem Coltrane`a, czy fortepianem Evansa. A wszystko połączone w jedną, piękną tkankę, bez wyraźnych szwów. A więc muzykalność i relaks, plastyka i przyjemność.

Pier Audio MS-580 SE jest jednocześnie wzmacniaczem, który bardzo dba o to, by pokazywać tkankę, fakturę dźwięków, wszystko to, co dzieje się między konturami. A te kreślone są dość grubą kreską z leciutkim rozmyciem. Aby bardziej je zaznaczyć, trzeba na przykład zastosować odpowiednie, podkreślające atak i wyrazistość okablowanie. Natomiast – jak już wspomniałem – bogactwo brzmienia jest bardzo dobre. Nuty są pełne informacji o tym, z czego składa się dźwięk, drobiazgów artykulacyjnych (prócz tonu podstawowego mamy sporo oddechów wokalistów, sapnięć, zadęć saksofonistów czy klarnecistów). To pozwala rozsmakować się w muzyce.

Test wzmacniacza Jadis I-300

Jak widać z tego, co napisałem wyżej, francuski wzmacniacz prezentuje brzmienie bardziej relaksacyjne niż “sportowe”, narzucające się. Potwierdza to także tym, jak obchodzi się z wyrazistością brzmienia. Hybrydowy Pier Audio nie epatuje tym aspektem, nie podkreśla na siłę konturów dźwięków, nie wywleka na pierwszy plane tego, co jest na drugim i trzecim, nie podkreśla sybilantów ani muzycznego planktonu. Ale jednocześnie słuchając go, nigdy nie miałem wrażenia, że czegoś mi brakuje, że coś przede mną chowa, że czuję się przez niego okradziony z czegokolwiek. Po prostu wszystko to dobrano ze smakiem, jak w dobrej potrawie: nie dominuje żadna z przypraw, a jednak bez trudu możemy rozpoznać każdą z nich.

No… jest może jeden aspekt, którym Pier Audio MS-580 SE chce czasem błysnąć, i to mu się udaje. Chodzi o dynamikę. Choć nominalnie nie jest jakimś mocarzem – 50 watów przy 8 omah – to w czasie odsłuchu radził sobie nadzwyczaj dzielnie. Naprawdę potrafił huknąć, kiedy trzeba było przy AC/DC i naprawdę nie odczuwałem niedosytu, jeśli chodzi o skalę, a nawet potęgę, tak potęgę grania. Skala brzmienia mnie zadziwiła, choć pewnie nie powinna, bo dość ciepłe, pełne i masywne brzmienie temu sprzyja.

Pier Audio MS 580 SE 4

Ale francuska hybrydowa Integra nie ociąga się też, jeśli chodzi o szybkość. Nie jest może mistrzem świata w tej dziedzinie, ale niczego jej nie brakuje. To intryguje, tym bardziej że zaokrąglenie konturów i swobodne wybrzmienia nie ułatwiają w tej kwestii zadania. Ale jest energia, jest dobre oddanie rytmu i ataku, jest radość z grania.

Przestrzeń jest charakterystyczna dla ciepło i dość mięsiście brzmiących wzmacniaczy. Nie mamy więc mega precyzji w umiejscowieniu źródeł pozornych, ale też nie sprawi nam kłopotu wskazanie miejsc, skąd wydobywają się nuty grane przez poszczególnych muzyków. Otrzymujemy duże, plastyczne bryły dźwiękowe, których niemal możemy dotknąć. Prezentacja jest pierwszoplanowa, ale z zachowaniem i zaznaczeniem planów i odpowiedniej ilości powietrza. Rozmieszczenie dźwięków na planie lewo/prawo – bez uwag

Test kolumn Revival Atalante 4

Na koniec dwa słowa o innych możliwościach tego wzmacniacza. Po pierwsze – może pracować jako kocówka mocy, producent nazywa to trybem BYPASS, omijającym sekcje przedwzmacniacza. Może się to przydać w przypadku, gdy chcemy na przykład napędzić przednie kolumny w systemie kina domowego wzmacniaczem Pier Audio, albo mamy źródło z regulowaną głośnością. Ale tu kryje się niespodzianka – bo ten tryb może być używany z zaimplementowaną pasywną regulacją głośności – wystarczy pokręcić gałką (producent nie tłumaczy szczegółów technologii zastosowanej w tym przypadku). Mówiąc inaczej: możemy w tym trybie podpiąć źródło ze sterowaniem głośności i sterować z niego poziomem, lub “normalnie” wpiąć się w końcówkę i sterować głośnością z jej poziomu, omijając sekcję preampu. Efekty?

O ile drugi z omawianych przypadków raczej możemy sobie raczej darować (końcówka i jej sterowanie brzmią gorzej niż integra wykorzystująca własny stopień przedwzmacniacza), o tyle sterowanie poziomem z dobrego źródła jest warte wypróbowania. Ja skorzystałem z odtwarzacza sieciowego Lumin T3 (test TUTAJ) z dobrą regulacją głośności, i efekt był ciekawy. Warto wypróbować, bo brzmienie różni się nieco od tego z pre. 

Podobnie jest z użycie łączności Bluetooth – to kolejny ciekawy dodatek do wzmacniacza, szczególnie dla tych, którzy muzykę z plików czy streamingu traktują jako źródło drugiego wyboru, a nie główne. Brzmienie jest nieco lżejsze i mniej nasycone, a także mniej barwne i zróżnicowane, ale za to nie można się przyczepić do dynamiki czy przestrzeni. Pewnie miłośnicy “cyfry” i tak będą korzystać z DAC czy odtwarzacza sieciowego, ale Bluetooth daje możliwość przyjemnego i bezproblemowego obcowania z muzyką.

Podsumowanie

Pier Audio MS-580 SE nie kosztuje wiele, a oferuje za wydane pieniądze naprawdę sporo. Daje możliwość różnego wykorzystania jego potencjału – możemy używać go “jak pan Bóg przykazał” jako integry, ale również jako końcówki mocy i to w dwóch odsłonach: z pasywną regulacją głośności i bez niej (w tej drugiej opcji sprawdza się lepiej). Można go więc np. wpiąć w system kina domowego – będziemy więc mogli słuchać i dobrego stereo, a i nasze filmy zyskają. Do tego łączność  Bluetooth daje możliwość korzystania ze streamingu i cyfrowego audio. To wzmacniacz o relaksującym, ciepłym brzmieniu, choć z naprawdę ostrym, dynamicznym pazurem. Gra plastycznym, muzykalnym dźwiękiem o pełnej, nasyconej barwie. Niewyczynowy jeśli chodzi o bezpośredniość brzmienia, wystarczająco rozdzielczy, za to ponadprzeciętnie bogaty tonalnie. Nie ujednolica nagrań, zachowując różnicowanie, potrafi wciągnąć w muzyczną zabawę. Za te pieniądze? W dzisiejszych czasach? Posłuchajcie Pier`a!
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Pier Audio

Czytaj także:
Test hybrydy Canor AI 20.1
Test odtwarzacza CD TAGA Harmony TCD-50

Pier Audio MS-580 SE – zintegrowany wzmacniacz hybrydowy 
Cena – 7 190 zł
Dystrybucja – DNA Audio

System odsłuchowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-i
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120),
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

Dane techniczne producenta:
Moc: 2 x 50 W (8 ohm)
Lampy:
•  3 x 6N11
Wejścia:
•  4 x RCA z regulacją głośności
• 1 x RCA bypass bez regulacji głośności do wykorzystania jako końcówka mocy np. w układzie kina domowego
•  1 x Bluetooth
Zniekształcenia: ≤ 0,5% (35W, 1kHz)
Czułość wejściowa:
•  AUX1 – AUX3: ≤ 265mV
•  Bypass: ≤ 865mV
Pasmo przenoszenia:
•  AUX1 – AUX3: 5 – 85000Hz (-2dB)
•  Bypass: 5 – 42000Hz (-2dB)
SNR: ≥ 120dB
Impedancja obciążenia: 4 – 16 ohm
Pilot: przełączanie źródeł i regulacja głośności, kolor czarny lub złoty
Pobór mocy: 145 W
Kolorystyka: czarny lub złoty
Wymiary (W x S x G): 11,5 x 27,5 x 39 cm
Waga: 11 kg

1 2

Jeden komentarz

  1. Michał pisze:

    Czy to jakiś rebranding Xindaka ?

Post a new comment