Muzykalne – zwykle tak mówi się o tego typu prezentacji. A więc mniej lub bardziej ocieplone, z mocno nasyconą i podaną pierwszoplanowo dość gęstą średnicą, górą pasma pokazaną bez natarczywości, z solidnym basem dającym dobry fundament muzyce, choć nie zawsze najszybszym. Tak grała na przykład testowana TAGA Harmony HTA 2000B V2 (test TUTAJ). I wiele z tych cech odnajdziemy także we francuskim wzmacniaczu, aczkolwiek ma też kilka własnych, charakterystycznych cech, które czynią jego brzmienie oryginalnym.
Zacznijmy od tego, że Pier Audio MS-480 SE – mimo że nominalnie dysponuje niezbyt oszałamiającą mocą 50 W przy obciążeniu 8 omowym – gra naprawdę dynamicznie i swobodnie. Nie złapałem go na wpadaniu w zadyszkę nawet przy symfonice czy muzyce rockowej. Jak na nie najdroższe w sumie urządzenie radzi sobie naprawdę nadzwyczaj dobrze. Oczywiście nie jest to swoboda potężnych amerykańskich końcówek mocy czy nowoczesnych wzmacniaczy impulsowych, ale gra naprawdę dynamicznie.
Nie ma problemów z oddawaniem skali muzyki, nie zmniejsza pozornych źródeł i nie tłamsi swobody brzmienia. Nie jest może jakimś demonem szybkości, ale szybkie, rytmiczne gitary z płyt System of A Down czy basowe pochody i klangowania Lesa Claypoola z Primusa oddawał z wigorem. Osiągnięto to między innymi za pomocą idealnie uzyskanego kompromisu, między kontrolą nad dźwiękiem a swobodą wybrzmień.
Francuski wzmacniacz atakuje dźwięk w sposób mocny, ale nie bezpardonowy, wyraźnie zaznacza początek i koniec, ale pozwala na odrobinę miękkości i obłości w konturze. Gdyby chcieć to pokazać obrazowo, to nie jest to ani uderzenie gumowym młotkiem blacharskim, ale równie nie cios stalowym młotem kowalskim. To raczej przypomina stolarski młotek-pobijak drewniany, gdzie jest i elastyczność, i siła. Dlatego nie odczuwamy ani spowolnienia i rozleniwienia muzyki, ani zbytniego ograniczenia wybrzmień. I trzeba przyznać, że to się projektantom z Pier Audio naprawdę udało.
Pier Audio MS-480 SE na pewno nie działa jak mikroskop, nie jest urządzeniem brzmiącym hiperrozdzielczo i hiperdetalicznie. Ale podobnie jak w przypadku dynamiki osiągnięto naprawdę bardzo dobry kompromis między pokazaniem najmniejszych detali a spójnością brzmienia.
Wzmacniacz nie chowa niczego przed słuchaczem, ale również nie wywleka najdrobniejszych drugo, czy trzecioplanowych drobiazgów na wierzch nagrania. Musimy się nieco skupić, aby usłyszeć wszystkie smaczki ukryte w skomplikowanych aranżacjach.
Co prawda część słuchaczy lubi, kiedy każdy szmer, cyknięcie czy cichutki dźwięk jest podany jak na tacy, jednak inni mają na to gotową odpowiedź: nie po to realizator umieścił je w miksie głęboko i daleko, żeby wyskakiwał nagle na pierwszy plan. W każdym razie Pier Audio idzie tu środkiem drogi – jest wzmacniaczem kompromisu, mądrego kompromisu.
Wzmacniacz Pier Audio MS-480 SE ma w ciekawy sposób ustawioną tonalność. Odbieramy go jako urządzenie grające stosunkowo ciepło, ale jednocześnie słychać wigor i nie odczuwamy spowolnienia czy nadmiernego otłuszczenia muzyki. Uzyskano to tym, że od dołu go góry pasma idzie coraz większa otwartość brzmienia a ocieplenia jest coraz mniej. Ale to przejście jest płynne i stopniowe, nie zaburza spójności, nie mamy wrażenia, że jakaś część pasma do siebie nie pasuje.
Zacznijmy od średnicy, bo ona wydaje się być najbardziej zrównoważona. Pier Audio MS-480 SE średnicę ociepla i dodaje jej wypełnienia, najbardziej widoczne jest to w jej dolnej części łączącej się z basem. Dzięki temu bardzo namacalnie oddane są ludzkie głosy, w których nigdy nie brakuje tego fizjologicznego pierwiastka, obecności, plastyczności. To samo tyczy się na przykład klarnetów czy saksofonów, posłuchajcie na przykład Branforda Marsalisa i jego genialnej płyty “Eternal”.
Im wyżej w średnicy, tym tego ocieplenia jest odrobinę mniej, ale jest słyszalne. Podobnie jak w przejściu do wysokich tonów. Dlatego z jednej strony wyższa średnica wydaje się żywsza i pełna werwy ale dolna góra nadal jest nasycona i ma odpowiednią wagę. Natomiast sam wysoki skraj pasma jest neutralny i dość jasny. Dlatego ciekawie brzmią na tym wzmacniaczu na przykład talerze – blachy na płycie “Angel of the Presence” tria John Taylor, Martin France, Palle Danielsson mają i odpowiednią wagę, ale i całkiem przyzwoicie wybrzmiewają.
Dolny skraj pasma Pier Audio MS-480 SE podaje w sposób najbardziej ciepły, co poprawia odczucie sporej skali brzmienia tego wzmacniacza. Z pewnością nie jest to najszybszy bas świata, ale też nie można mu zarzucić jakiejś przesadnej rozwlekłości. Fakt, najniższe dźwięki czasem potrafią lekko się przeciągnąć, ale średni i wyższy bas jest już wolny od tej przypadłości.
Test wzmacniacza Lyngdorf TDAI – 2170
Generalnie tonalność francuskiego wzmacniacza to znowu dowód na to, jak można osiągnąć mądry brzmieniowy kompromis w nie najdroższym urządzeniu. Słuchać to, kiedy włączymy na przykład świetną interpretację wstrząsającej antyrasistowskiej pieśni “Strange Fruit” w wykonaniu Cassandry Wilson z płyty “New Moon Doughter”. Rozpoczynający utwór odgłos zapalanej zapałki jest wyraźny i mocny. Kontrabas ma siłę i wielką masę, niski, pełny głos wokalistki jest obecny i namacalny. A gitara rezofoniczna i pojawiający się chwilami kornet mają odpowiednią drapieżność i otwartość. Bardzo dobrze się tego słuchało.
Przestrzeń jest chyba stosunkowo najmniej spektakularnym elementem brzmienia Pier Audio MS-480 SE. O ile nie można mieć zastrzeżeń co do wielkości muzycznych brył, ich stabilnej i precyzyjnej lokalizacji, to jednak ani głębokość sceny ani szerokość obrazu stereofonicznego nie są jakieś ponadstandardowe. Wzmacniacz grał głównie mocno zaznaczonym pierwszym planem, to, co działo się głębiej pokazywał z mniejszą atencją. Ale też nie oczekujmy cudów po urządzeniu za niespełna pięć tysięcy złotych. Dobrze oddawane są przestrzenne wybrzmienia, np. kontrabasu Miroslava Vitousa na świetnej płycie “Wings” nagranej w duecie z saksofonistą Adamem Pierończykiem.
Szczególnie szerokość sceny budziła mój lekki niedosyt. Dźwięki nie chciały pojawiać się za kolumnami, jakby coś przyciągało je lekko do środka sceny. Dopiero spora korekta ustawienia głośników – oddalenie od siebie i zmniejszenie dogięcia – poprawiło sytuację. Ale nie samą przestrzenią audiofile przecież żyją…
Podsumowanie
Pier Audio MS-480 SE to wzmacniacz o dużej dozie uniwersalności, który może sprawdzić się w wielu systemach. Mimo nominalnie nie za wielkiej mocy brzmi dynamicznie, z wigorem i odpowiednio oddaje rytm. Pomaga w tym ciekawie ustawiona tonalność. Stosunkowo jasna i wyraźna góra pasma nadaje brzmieniu werwy i oddechu, lekko ocieplona średnica dodaje plastyczności i namacalności a spory bas pomaga w oddawaniu skali grania. Francuski wzmacniacz stawia na płynność, ale nie zaniedbuje rozdzielczości i detali, choć na pewno nie jest “muzycznym mikroskopem”. Przestrzeń najmniej spektakularna. Hybryda Pier Audio jest też atrakcyjnie wyceniona, na styku klasy budżetowej i średnie to ciekawa propozycja.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Pier Audio
Czytaj także:
Test kabli Kimber Kable Select
Test przewodów XLO Pro
System testowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pier Audio MS-480 SE – zintegrowany wzmacniacz hybrydowy
Cena – 4990 zł
Dystrybucja – Trimex
Dane techniczne producenta:
Moc: 2 x 50 W (8 ohm)
Lampy:
• 2 x 12AT7
• 2 x 12AU7
Wejścia:
• 4 x RCA z regulacją głośności
• 1 x RCA bypass bez regulacji głośności do wykorzystania jako końcówka mocy np. w układzie kina domowego
Zniekształcenia: ≤ 1% (33W, 1kHz)
Czułość wejściowa:
• AUX1 – AUX4: ≤ 220mV
• Bypass: ≤ 600mV
• Pasmo przenoszenia: 5 – 75000Hz (-2dB)
• SNR: ≥ 88dB
• Impedancja obciążenia: 4 – 8 ohm
• Pilot: przełączanie źródeł i regulacja głośności, kolor czarny lub złoty
• Kondensatory zasilające: Rubycon / Nichicon japońskiego pochodzenia, podobnie jak wszystkie inne kondensatory filtrujące
• Pojemności elektryczne z polipropylenuem od Wilma i SCR (Francja)
• Tranzystory: 4 x Toshiba (brak mosfet w Pier Audio)
• Transformator mocy: 320VA
• Kolorystyka: czarny lub złoty
• Wymiary (W x S x G): 11,5 x 27,5 x 39cm• Waga: 10,5kg
Brak komentarzy