Zacznijmy od samego początku. Wpinamy wzmacniacz w system, podłączamy głośniki i źródło dźwięku (odtwarzacz CD, dysk z plikami czy router aby skorzystać ze streamingu), niczego nie ustawiamy, włączamy na fabrycznych nastawach, i … Muzyka gra, słucha się przyjemnie, nic nas w tym brzmieniu nie drażni, nie ma właściwie żadnych błędów. W zasadzie można by to tak zostawić. Jednak po godzinie zaczynamy się zastanawiać, czy aby nie brakuje może odrobiny… No właśnie, czego?
Trudno to wyjaśnić, spróbuje się posłużyć porównaniem. To trochę tak, jak na wyborach różnych miss. Wszystko jest w porządku, wszystko się zgadza: twarze dziewczyn ogólnie ładne, fryzury i makijaże świetne, wymiary idealne, panie zgrabne, długonogie i uśmiechnięte tym szerokim uśmiechem odsłaniającym nieskazitelnie białe zęby. Z każdą z nich poszlibyśmy do klubu, potańczyć, na kolację. Ale chyba z większością z nich nie związali byśmy się na dłużej, bo nie budzą w nas jakiś wielkich ekscytacji i emocji.
Taki właśnie wydaje mi się – czysto subiektywnie – dźwięk Lyngdorfa TDAI 3400 w wesji soute. Jest ze wszech miar poprawny i akuratny pod każdym względem. Wiem, że jest grupa miłośników dobrego brzmienia, którzy bardzo cenią tego typu prezentację: neutralna, spokojną, klarowną. Ale jest sposób na to, by dodać mu emocji, o którym warto wiedzieć, bo w instrukcji o tym triku nie ma ani słowa. Powiedział mi o tym dystrybutor.
Należy w ustawieniach zwiększyć czułość wybranego wejścia. Można to zrobić w krokach jedno decybelowych od 0 do 24. Wybierzcie takie ustawienie, jakie wam odpowiada. U mnie najlepiej było między 4 a 6. Przekroczenie 8-10 powodowało już, że brzmienie podobało mi się mniej. Co się zatem zmienia?
Ogólnie nazwałbym to uplastycznieniem grania. Pojawia się w muzyce więcej ciepła i wypełnienia, poszczególne dźwięki bardziej zaczynają przypominać trójwymiarowe bryły niż punkty, zwiększa się skala brzmienia a także mikodynamiczne różnicowanie, muzyka zaczyna żyć. Tonalnie wzmacniacz jest nadal bardzo neutralny, nie słychać wyraźnych podbić w żadnym z pasm. Minimalne ocieplenie polega głównie na dodaniu do muzyki fabry. Na doskonałej płycie Paula Simona “Stranger to Stranger” po prostu pojawiły się emocje. A swoją drogą posłuchajcie, jak można zrobić “zwykłe” piosenki i poczytajcie o tej płycie, bo brzmią na niej naprawdę unikatowe instrumenty autorstwa Harryego Partcha.
Test DAC-a Lucarto Audio Songolo D300 SE
Pierwszy krok za nami. Czas przejść do specjalności zakładu Lyngdorfa, czy systemu RoomPerfect. Po dokonaniu pomiarów i korekcji ustawień otrzymuje kolejny skok jakościowy. I to naprawdę duży. Zmienia się wiele aspektów brzmienia, właściwie niemal wszystkie. Otrzymujemy naprawdę wysokiej próby brzmienie, poukładane, kontrolowane i bardzo spójne. Choć jedna rzecz pozostaje niezmienna – to na pewno granie bez taniego efekciarstwa, nie próbujące robić jakiegoś kolosalnego wrażenia wybranym aspektem brzmienia.
Jeśli chodzi o tonalność, to znikają – jeśli były – wszelkie problemy z górą czy dołem pasma. Jeśli bas był zbyt powłóczysty, to po włączeniu systemu zebrał się i utwardził nieco. Nie jest suchy czy przesadnie żylasty, po prostu nabrał więcej faktury i wigoru. Jeśli góra pasma była zbyt ofensywna czy dzwoniąca, teraz nabrała ogłady. Nie wycofała się tylko zniknęły problemy. Średnie tony pozostały lekko ocieplone.
Poukładanie dźwięku Lyngdorfa TDAI 3400 powoduje też wrażenie większej przejrzystości brzmienia, detale stają się lepiej czytelne i jakby sensowniej poukładane w miksie, bardziej zróżnicowane. Muzyka zaczyna żyć, pulsować. Kontury są wyraźniejsze, separacja mocniejsza, ale nie zrywająca płynności prezentacji.
Lyngdorf TDAI 3400 zaczyna grać też inną przestrzenią. W pierwszym momencie słuchający może być nawet nieco zaskoczony. Bo jeśli gdzieś były w pokoju jakieś odbicia, jeśli docierały do niego zniekształcone, odbite od ścian czy podłogi dźwięki, to teraz tego nie ma lub nie ma prawie w ogóle. I w pierwszej chwili można odebrać przestrzeń jako mniej spektakularną. Ale wystarczy pół godzinki adaptacji, włączenie na kilka minut kilku różnie zrealizowanych płyt i wyłączenie na chwilę system, a wszystko staje się jasne: bez RoomPerfect słuchanie muzyki staje się mniej ekscytujące.
Scena jest idealnie rozplanowana we wszystkich trzech płaszczyznach (szerokość, głębokość, wysokość) i wyrafinowana. Chodzi na przykład o dobranie proporcji tego, co bliżej i dalej, o pokazanie perspektywy, z której słuchamy. Stereofonia nie jest może przesadnie rozdmuchana, ale kiedy włączy się odpowiednio nagrane płyty – Rogera Watersa czy Laurie Anderson – to dźwięki pojawią się tam, gdzie mają się pojawić, a więc obok nas, za nami czy pod sufitem.
Reasumując – użycie systemu RoomPerfect wynosi brzmienie Lyngdorfa ma absolutnie bardzo wysoki, audiofilski i wyrafinowany poziom, poprawia rozdzielczość i artykulację, niweluje problemy z basem i górą pasma, sprawia że scena jest znakomita i bardzo dobrze poukładana. W zasadzie nie wpływa tylko znacząco na dynamikę, może minimalnie poprawia szybkość.
Ale to jeszcze nie koniec zabawy. Możemy wyłączy system korekcji akustyki i pobawić się wbudowanymi, przygotowanymi przez producenta filtrami przestrzennymi i częstotliwościowymi. Może się to przydać na przykład w czasie imprezy, którą urządzamy w domu (podbicie basu przyda się w czasie potańcówki) lub podczas cichego słuchania nocą. Ale tak naprawdę…
Tak naprawdę dla mnie zabawa z Lyngdorfem TDAI 3400 zaczęła się dopiero wtedy, gdy dobrałem się do systemu korekcji częstotliwości. Wzmacniacz pozwala na obniżanie lub podwyższanie o 4 dB (w skokach o 0,5 decybela) poziomu natężenia dźwięku w wybranej częstotliwości. Mamy więc w sumie kilkanaście pozycji do wyboru. To naprawdę bardzo duży zakres regulacji. Częstotliwości podzielono na dwie grupy: bas (od 20 do 800 Hz) i wysokie (od 1500 do 15 000 Hz). Bas zmieniamy w skokach co 10 Hz, wysokie co 500 Hz.
Test kolumn Triangle Magellan Duetto
W każdym razie regulowanie częstotliwości daje w zasadzie niemal nieograniczone możliwości kształtowania rodzaju grania. W zasadzie dźwięk Lyngdorfa można “ulepić” sobie po własny gust jak miękką plastelinę. Chcemy, by grał ciepło, miękko? Proszę bardzo. Ma być jasny i twardy? Bez problemu.
Dokładne opisywanie wszystkich zmian mija się z celem, bo zajęłoby to zbyt wiele miejsca. Warto podkreślić, że podbicie lub obniżenie jakiejś częstotliwości odbieramy nie tylko w danym paśmie, i nie tylko w aspekcie częstotliwościowym. Na przykład obniżenie częstotliwości 100 Hz powoduje nie tylko to, że bas jest krótszy, ale także wzrost czytelności innych pasm i lekkie przyspieszenie dźwięku, wzrost mikrodynamiki. Podbicie 800 Hz nieprawdopodobnie nasyca np. wokale, daje im ciepła i trójwymiarowości. Podniesienie 11 000 Hz nie tylko sprawia pojawienie się większej ilości góry pasma, ale również poprawia czytelność basu!
Możliwości jest bez liku i to jest niestety także “przekleństwo” tego wzmacniacz. Jeśli kupujemy urządzenie mające tylko regulację głośności i wybierak źródeł, to nie mając wpływu na to, jak brzmi (albo ograniczony na przykład doborem kabli), siadamy i słuchamy. Natomiast z Lyngdorfem TDAI 3400 możemy bawić się długie godziny, tygodnie, miesiące… I zamiast słuchać muzyki będziemy sprawdzać, jak można zmodyfikować jego brzmienie. Ja byłem zachwycony, choć nie przeczę, że w czasie testu ciągle mnie korciło, aby gmerać w nim i zmieniać.
Lyngdorf TDAI 3400 jest cyfrowym wzmacniaczem kompletnym, ma bowiem wbudowany streamer/odtwarzacz plików. Zapewne wiele osób (szczególnie tych, którzy korzystają już ze streamerów) będzie się zastanawiać nad tym, czy nie lepiej kupić tańszego Lyngdorfa TDAI 2170, który jest “tylko” wzmacniaczem. Innymi słowy: jak dobry jest streamer w testowanym urządzeniu?
Na pewno jest lepszy niż niedrogie streamery w cenie powiedzmy do 2-3 tys. Porównałem ten z Lyngdorfa TDAI 3400 do używanego na co dzień DigiOne Playera. Ten ostatni w podstawowej, fabrycznej wersji bez wspomagania różnymi peryferiami grał zdecydowanie mniej przejrzyście, mniej barwnie, z mniejszym wypełnieniem i namacalnością. Nie było wątpliwości.
Dopiero dołożenie do DigiOne Playera dobrego bateryjnego zasilacza, switchy (izolatora optycznego) z dobrym kablem światłowodowym oraz dobrych liniowych zasilaczy do swicha i routera sprawiło, że brzmienie nabrało rumieńców, przejrzystości i namacalności. Tylko że taki zestaw kosztuje już ok. 4-5 tys. Czy brzmi jak streamer w Lyngdorfie? To mniej więcej porównywalny poziom. Konkluzja jest więc taka: odtwarzacz plików w duńskiej maszynie jest absolutnie wystarczający do tego, by cieszyć się z cyfrowej muzyki. Oczywiście można wejść na wyższy poziom, ale wymaga to dokupienia kosztownego streamera za powiedzmy 6-8 tys złotych lub więcej.
Podsumowanie
Lyngdorf 3400 to odpowiedź na zapotrzebowanie tych wszystkich, którzy mają już dość przerzucania kolejnych klocków w poszukiwaniu ideału (którego zresztą nie ma). I dla tych, którym zbrzydły audiofilskie ołtarzyki z kilkoma urządzeniami i plątaniną kabli. Wszystko jest w jednej prostej, solidnej i estetycznej obudowie, a możliwości, jaki daje to urządzenie są olbrzymie. Jednocześnie wielość funkcji nie przeraża, bo obsługa jest naprawdę intuicyjnie prosta. A co z brzmieniem? Wszystko w należytym porządku. Trudno w skrócie to opisać, bo dzięki systemowi RoomPerfect, filtrom i możliwości korekcji częstotliwości możemy kształtować brzmienie niemal jak plastelinę. Może być więc na wskroś neutralne, jeśli nie będziemy wchodzić w żadne ustawienia, albo ciepłe i miękkie. A jeśli zechcemy je utwardzić i nadać mu blasku – zrobimy to bez trudu. Naprawdę warto spróbować. To może być koniec poszukiwań.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Lyngdorf
Czytaj także:
Test wzmacniacza Anthem STR
Test odtwarzacza Esoteric K-05Xs
System testowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio, Percon SK 2140, Sound Sphere Deneb, Final Cable SC
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Lyngdorf TDAI 3041 – wzmacniacz / DAC / streamer
Cena – 23 500 zł
Dystrybucja – Trimex
Dane techniczne producenta:
Moc wyjściowa: 2 x 400 W @ 4Ohm, 2 x 200 W @ 8Ohm
Standardowe wejścia cyfrowe:
1 x AES-EBU (≤ 192 kHz / 24 bity)
2 x koncentryczne (≤ 192 kHz / 24 bity)
3 x optyczne (≤96 kHz / 24 bity)
1 x USB B (≤ 384 kHz / 32 bity, ≤DSD128, DXD)
Standardowe wejścia analogowe:
2 x analogowe single-ended RCA (maksymalny poziom: 4,0 V = 0dBFS)
1 x wejście mikrofonowe do kalibracji RoomPerfect™
Moduł HDMI 4K (opcjonalne wejścia / wyjścia):
1 x wyjście HDMI 4K
3 x wejście HDMI 4K (PCM ≤ 192 kHz / 24 bity), ARC (PCM ≤ 192 kHz / 24 bity), integracja CEC, obsługa HDMI 2.0a, HDCP 2.2, rozdzielczość wymagająca zegara 600 MHz
Wysokiej klasy moduł wejść analogowych:
3 x single-ended RCA
1 x zbalansowane XLR
Wyjścia standardowe:
1 x stereofoniczne analogowe RCA
1 x stereofoniczne analogowe XLR
1 x stereofoniczne cyfrowe – kabel koncentryczny
1 x słuchawkowe 3,5 mm
Specyfikacja dźwięku:
Pasmo przenoszenia: ± 0,5dB od 20 do 20 000Hz
Całkowite zniekształcenie harmoniczne: 0,05% maks. Od 20 do 20 000 Hz, THD-N 1w / 8ohm 0,04% / THD-N 1w / 4ohm 0,04%
Mediaplayer:
Roon Ready
Spotify Connect
Obsługa DLNA (uPnP)
Airplay
Lokalne odtwarzanie plików (USB)
Radio internetowe (vTuner)
Połączenia bezprzewodowe:
Bluetooth (4.2 BLE)
Wi-Fi (802.11 n/ac)
Trigger(12V):
1 x wejście, które może być związane z wejściami audio
1 x wyjście, 3,5 mm jack / Progi ok .: włączone: 2.4V wyłączone: 1,6V
Interfejsy sterowania:
Interfejs WWW, kontrola IP
Aplikacja Lyngdorf Remote na systemy iOS i Android
1 x złącze DB9 do sterowania RS232
1 x złącze Ethernet RJ45 Ethernet
2 x złącza USB (typ A)
Gniazdo kart SD (tworzenie kopii zapasowych filtrów i ustawień)
Akcesoria w zestawie:
Mikrofon RoomPerfect™
Podstawa mikrofonu
Kabel i złącze mini-jack
Pilot zdalnego sterowania (IR/Bluetooth)
Wymiary (H x W x D): 10,5 x 45 x 36 cm
Waga: 8,2 kg
Brak komentarzy