Dla mnie – niemal od początku odsłuchów – ten aspekt brzmienia robił chyba największe wrażenie. Ale nie było to tanie efekciarstwo, rozdymanie sceny do jakiś niewyobrażalnych rozmiarów, czy jakieś tanie sztuczki rodem z nagrań wygenerowanych z użyciem systemów znanych choćby z płyt – muzycznie bardzo przeciętnych – Rogera Watersa. Nie, Haiku nie bawi się w takie rzeczy. Mamy za to co innego.
Chodzi o pięknie oddaną plastyczność sceny dźwiękowej. Wszelkie jej aspekty – głębia, plany, szerokość czy wysokość – są bardzo spójnie ze sobą powiązane. Mamy wrażenie, że wszystko jest na miejscu, tak jak potrzeba i tam gdzie potrzeba. Świetnie słychać to na nagraniach dokonanych na żywo w pomieszczeniach o żywej akustyce i długim pogłosie, na przykład na płytach zespołów kierowanych przez Jordi Savalla. Wyraźnie słyszymy nie tylko umiejscowienie muzyków, ale i wybrzmienia poszczególnych głosów i instrumentów.
Ważne jest w tym wszystkim coś innego – scena prezentowana przez Haiku-Audio Milo jest nie tylko otwarta, obszerna i proporcjonalna, ale wzmacniacz znakomicie różnicuje efekty przestrzenne zapisane na różnym materiale muzycznym. Nie pokazuje więc wszystkiego na “jedno kopyto”, bez trudu możemy rozsmakowywać się w tym, jak różne techniki kreacji przestrzeni prezentują słuchaczom realizatorzy.
Krakowski wzmacniacz gra bardzo muzykalnie, w tym znaczeniu, że jest bardzo płynny w swojej prezentacji. Nazwałbym go wręcz śpiewnym. Owa śpiewność przejawia w znakomitym podtrzymywaniu dźwięków i wybrzmień, w spoistości muzyki – słuchamy nie poszczególnych, oddzielonych sztucznie (co bywa efekciarskie, ale nieprawdziwe) od siebie nut, ale prezentacji całościowej. To granie w nomenklaturze muzyków zwane legato, piękne i relaksujące.
Haiku-Audio Milo sprawia, że muzyka wręcz płynie, spokojnie postępując krok za krokiem, takt za taktem do przodu. Znakomicie słychać to było na nagraniu wielkiego skrzypka Jaschy Heifetza, jego wykonanie koncertów skrzypcowych Beethovena i Mendelssohna wydanych w formacie SACD przykuło mnie do głośników na kilkadziesiąt minut.
Dodatkowo w brzmieniu wzmacniacza było naprawdę dużo informacji o harmonicznych – to brzmienie naprawdę nasycone, bogate tonalnie, gęste. Czasem aż można było muzykę kroić nożem, jak pyszną, pełną smaku galaretę. A jednocześnie nie czuło się, że to dźwięk zhomogenizowany, zmielony, bez konturów, zlany w jedną papkę.
Bo udała się w Haiku dość rzadka rzecz, a mianowicie zachowanie odpowiedniej rozdzielczości. Fakt – Milo nie jest mistrzem rysowania poszczególnych dźwięków, nie konturuje ich, nie cyzeluje ich obrysów w jubilerską dokładnością. Precyzja pokazywania poszczególnych zdarzeń muzycznych nie jest w jego przypadku priorytetem. Aby podążać za poszczególnymi instrumentami czy wyłapywać drobiazgi trzeba się nieco skupić. Aczkolwiek wzmacniacz niczego nie gubi, za to śpiewa, aż miło.
Tak jak wspomniałem – atak na dźwięki jest nieco rozmyty, co wpływa także na aspekty dynamiczne wzmacniacza. Krakowski lampowiec to nie demon szybkości, powiedzmy to sobie otwarcie. Przynajmniej nie z lampami, z którymi oferowany jest w podstawowym zestawie (kilka słów o lampach na koniec). Nie ma oczywiście problemów z oddaniem rytmiczności nagrań, ale nie spodziewajmy się pod tym względem czegoś ponadnormatywnego. Jest przyzwoicie.
Podobnie, a nawet ciut lepiej, jest z tak zwaną “dużą dynamika”. Haiku-Audio Milo nie ma większych problemów z oddaniem rockowego ciężaru gitar, orkiestrę też pokaże, jak trzeba. Koncertowe nagrania AC/DC zabrzmiały naprawdę satysfakcjonująco, ale oczywiście nie jest to poziom wielkich, drogich wzmacniaczy dysponujących wielkimi mocami. Jednak łatwość, z jaką lampowiec pokazuje duże i konkretne muzyczne bryły bierze się poniekąd z ustawienia tonalności.
Krakowski wzmacniacz główny nacisk kładzie na średnicę, na tym się skupia i pozwala jej błyszczeć. I bardzo dobrze, bo to właśnie w tym paśmie jest najwięcej muzyki, tam tkwi bogactwo i różnorodność. Skraje pasma są oczywiście obecne, ale nie przyciągają głównej uwagi słuchacza. Najpierw więc dwa zdania o nich.
Z oryginalnymi lampami JJ na pokładzie wysokie tony Haiku-Audio Milo są skrojone w dość charakterystyczny sposób. Z jednej strony są lekko wycofane i stonowane, jeśli chodzi o ich ilość, ale mają dość neutralny charakter. Mimo lekkiego zaokrąglenia są tylko minimalnie podgrzane, mają odpowiednią dźwięczność i rozdzielczość, ostre dźwięki trąbki czy metalowe struny gitar akustycznych są oddawana z odpowiednią kąśliwością. Z kolei bas ma nieco bardziej miękki charakter, może nawet jest w nim minimalna ilość ciepła. Jednak – podobnie do sopranów – nie stara się wyskakiwać na pierwszy plan i stawać w roli gwiazdy. Nadaje muzyce odpowiedniego ciężaru, kiedy trzeba – dosyca i daje oparcie.
Natomiast to, co najpiękniejsze, dzieje się między basem i tonami wysokimi. Średnica jest ocieplona, ale jeszcze nie gorąca, nie czujemy przegrzania ani upału. Natomiast bardzo dobre jest ubarwienie tej części pasma, czujemy nasycenie, gęstość i bogactwo. Wokale mienią się barwami i wypełnieniem, świetnie wypadają instrumenty dęte, bo w tak podanej średnicy słychać dużo informacji o strukturze dźwięków. A więc wszelkiego rodzaju szumy i zadęcia w grze saksofonistów czy oddechy i mlaśnięcia u wokalistów usłyszymy jak na dłoni. Bo choć, jak już wspomniałem, Haiku nie należy do mistrzów rozdzielczości, to nie przeszkadza mu to w pokazywaniu bogactwa muzyki.
To wszystko sprawie, że ogólnie brzmienie krakowskiego wzmacniacza odbiera się jako muzykalne, dociążone, pełne i ubogacone. Stąd też niezłe oddawanie skali i potęgi brzmienia, o czym wspominałem wcześniej. Bo ocieplenie głównej części pasma temu właśnie sprzyja.
A propos tonalności i muzykalności… Warto na koniec wspomnieć – choć to może wydawać się truizmem – o zabawie lampami. Haiku-Audio Milo jest wdzięcznym obiektem do tego typu eksperymentów, ponieważ mamy bardzo popularne lampy sterujące (ECC82) i bardzo łatwo o zamienniki, oraz autobias, co pozwala na korzystanie z różnych lamp mocy (6CA7, EL34, KT77, 6550, KT88, KT120, KT150). Nie miałem co prawda pod ręką żadnych ECC82, ale za to sprawdziłem, jak wzmacniacz reaguje na zmianę lamp mocy: użyłem EL34B STR Ruby Svetlany i KT120 Tung-Sola.
Test hybrydy Taga Harmony HTA-600B
Zmiany w brzmieniu nie były może rewolucyjne, ale wyraźnie zaznaczone. Jedno się nie zmienia: wzmacniacz zachowuje swój charakter, brzmi płynnie i śpiewnie, muzykalnie i homogenicznie. Zachowuje też jedną ze swoich największych zalet, a więc wspaniałą przestrzenność brzmienia, choć tu zachodzą drobne zmiany, głównie w kreowaniu szerokości sceny.
Z lampami EL34 Haiku zagrał jeszcze bardziej ciepło w średnicy, ale także i w górze pasma. Ogólnie odebrałem to granie jako jeszcze większy wzrost plastyczności, choć odbiło się to kosztem minimalnej, ale jednak, utraty precyzji i dokładności grania. Wzrosła co prawda owa śpiewność, ale nico zamazały się kontury.
W innym kierunku poszły zmiany po zamontowaniu lamp KT120. Tonalnie dźwięk się wyrównał, w tym znaczeniu, że skraje pasma (góra i dół) zyskał na znaczeniu. Nie odniosłem wrażenia, że kosztem średnicy, ale nabrały wigoru. Całościowo przekaz odrobinkę się schłodził w stosunku do lamp fabrycznych JJ, stał się też jakby nieco bardziej energetyczny, rockowy. Wniosek jest taki, że warto się lampami pobawić i znaleźć swój rodzaj grania. Albo po prostu mieć kilka kompletów na wymianę, gdyby się nam nudziło.
Podsumowanie
Haiku-Audio Milko to kolejny wzmacniacz z krakowskiej manufaktury, który kontynuuje klasyczne podejście do budowy lampowców, i to w zakresie estetyki, jaki i brzmienia. Otrzymujemy więc charakterystyczne, estetyczne, aczkolwiek nieco surowe w wyglądzie urządzenie. Brzmieniowo to wzmacniacz dla tych, którzy skupiają się na słuchaniu muzyki, a nie na szukaniu wykręconych parametrów, w rodzaju subsonicznego basu czy hiperrozdzielczości. Milo jest bardzo muzykalny i płynny w swoim przekazie, nazwałem na swoje potrzeby tę muzykalność śpiewnością. Ogromne wrażenie robi przestrzenność prezentacji, swoboda i plastyczność, z jaką buduje scenę dźwiękową i umieszcza na niej źródła pozorne dźwięków. Tonalnie skupia się na średnicy: ocieplonej, gęstej, oddającej całą gamę barw i faktur. Bas i soprany są obecne, ale nie mają tendencji do dominowania i wychodzenia na pierwszy plan. Dynamika poprawna, nie czułem niedosytu, ale też nie zostałem przez nią obezwładniony. Warto pobawić się wymianą lamp, bo można do pewnego stopnia kształtowć pewne aspekty brzmienia, nie tracąc nic z najlepszych cech.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl
Czytaj także:
Test wzmacniacza Pier Audio MS 300 PP
Test Norma Audio HS IPA-1
Haiku-Audio Milo – wzmacniacz lampowy
Cena – 12 600
Dystrybucja – Haiku Audio
System testowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-i
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: Electrocompaniet AW-180, LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
• Pasmo przenoszenia:
– ±3 dB: 7 Hz – 120 kHz
– ±1 dB: 14 Hz – 100 kHz • Moc: 2x40W (Push-Pull, klasa AB)
• Lampy:
– Sterujące: 3x ECC82 (duotriody)
– Mocy: 4x 6CA7 (tetrody strumieniowe)
– Kompatybilność z lampami mocy: EL34, KT77, 6550, KT88, KT120, KT150
• Wejścia: 3x RCA
Brak komentarzy