Minimonitory mają też swoje ogromne zalety, wiele zalet, i dlatego są tak kochane przez wielu miłośników muzyki i dobrego brzmienia. Także te legendarne kolumny BBC. Postaram się opisać, czym czarują Falcon Acoustics Gold Badge LS3/5A. A mnie porwały przede wszystkim swoją niesamowitą komunikatywnością i bezpośredniością brzmienia. A więc tym, co sprawie, że jesteśmy absolutnie zaangażowani w słuchanie muzyki, nie pozostawia ona nas obojętnymi. Stąd te wątpliwości co do tego, czy sprawdzą się w sypialni. Bo ani nie pośpimy przy nich, ani … Nie pozwolą na to, każą słuchać.
Brytyjskie kolumienki są przede wszystkim niezwykle przejrzyste, to właśnie ilość informacji o dźwiękach sprawia, że są tak wciągające i przykuwające uwagę. Za ich pośrednictwem wnikamy z muzykę, słyszymy każdy najdrobniejszy szczegół, drobiazg. Możemy dowiedzieć się, jak zrobiona jest muzyka, jak artyści, producent i realizator postanowili przekuć na nagranie swoje pomysły. To jest imponujące. I to także pokazuje, że Falcony LS3/5A mają studyjny rys, nie mogą niczego ukrywać i ujednolicać.
A ta cecha to punkt wyjścia do tego, że te monitory są niesamowicie komunikatywne, to słowo klucz do ich opisania. Bezpośredniość, wciągająca prezentacja muzyki, dbałość o najmniejsze detale sprawia, że to kolumny na granicy wyczynowości. Na pewno nie są relaksujące, raczej nie będziemy przy nich spokojnie czytać książki, bo sprawiają, że co chwila będziemy podnosić głowę i wsłuchiwać się w to, co dzieje się muzycznie przed nami. A dzieje się imponująco wiele, choćby w kwestii przestrzeni.
Choć tu ważna uwaga – Falcony LS3/5A wymagają bardzo dokładnego, precyzyjnego ustawienia. Paradoksalnie wolą grać bliżej siebie niż dalej (brzmią wtedy spójniej), i nie należy siadać zbyt daleko od nich. W końcu zaprojektowano je jako monitory bliskiego pola do pracy w wozach transmisyjnych. I wtedy odwdzięczą się fenomenalną sceną. Tym bardziej szokującą, że z tak malutkich głośników otrzymujemy niewspółmiernie wielką scenę. Ale przy swojej wielkości jest ona bardzo proporcjonalna, nie ma w niej nic sztucznego. Jest za to ogromna ilość powietrza, miejsce na wybrzmienia, pogłosy, mnóstwo swobody.
Scena jest też niesamowicie precyzyjna i dokładna, poszczególne dźwięki i instrumenty są pozawieszane przed nami jak przyspawane, z dokładnie odmierzonym flow. Scena jest swobodna w zasadzie we wszystkich trzech wymiarach, nie zagina się za kolumnami. Posłuchajcie na przykład utworu Pata Methenyego “Au Lait” z pyty “Offramp” – ileż tam się przestrzennie dzieje, jak to wciąga do słuchania muzyki.
No dobrze, mamy całą masę szczegółów, wnikanie w głąb muzyki, świetną przestrzeń. Ale na tym zalety tych maciupeńkich kolumienek się nie kończą! Kolejną jest niesamowite wręcz różnicowanie barw, mikrodynamiki, długości wybrzmień, artykulacji. Zaczęło się od tego, że włączyłem sobie fragmenty trzech jazzowych klasyków: Johna Coltrane`a, Billie Holiday i Michela Petruccianiego. Każda płyta z innej epoki, każda inaczej zrealizowana. Jak te minimonitory to pokazały! Żadnego ujednolicania, żadnego uśredniania.
Ale chodzi też o coś innego, o to, jak monitory Falcon LS3/5A Gold Badge potrafią ukazywać różnorodność w obrębie nawet jednego utworu. I to wcale nie musi byś jakaś wybitna współczesna realizacja czy nie daj Boże coś z “audiofilskiej” wytwórni. Naprawdę ogromne wrażenie zrobiła na mnie płyta wspomnianej już wcześniej Billie Holiday “Songs For Distingue Lovers”. To stare nagranie z 1957 roku, pełne szumu i ograniczeń. Ale co z tego! Matko! Jak tam zabrzmiały instrumenty dęte! Jak przepięknie kolumny pokazały ich barwy, fakturę brzmienia i przede wszystkim wszelkie różnice w dźwięku trąbki i saksofonu. Ale nie tylko o dęte chodzi, jest tam też gitara, fortepian i sekcja rytmiczna – ależ to brzmi.
Test monitorów TAGA Harmony Diamon B-60 v.3
Wszystko to dzieje się głównie w średnicy, bo minimonitory to oczywiście przede wszystkim średnica. W brytyjskich głośnikach brzmi ona dość lekko, rześko, ale taka jej uroda. Ale jednocześnie jest niesamowicie plastyczna, trójwymiarowa i wciągająca. To jest niesamowite, bo bardzo łatwo osiągnąć to wszystko, ocieplając, czy dociążając średnice, a tu niczego takiego nie ma. I to jest wielka sztuka, wręcz kunszt: nie mając pełnego pasma i niskich składowych produkowanych przez bas osiągnąć taką plastyczność. I do tego jest ta niesamowita komunikatywność. Bo nic nie jest schowane, nic się nie gubi, głośniki dają fenomenalny wgląd w nagrania, serwując nam wszystko na tacy, ale różnorodnie, z niesamowitą precyzją, ale i kulturą.
Niestety taka przejrzystość i komunikatywność, szczególnie w średnicy, ma też swoje ciemniejsze strony. Trzeba się pogodzić z tym, że Falcon LS3/5A Gold Badge złych realizacji nie upiększą, nie wygładzą, nie można liczyć też na to, że pod lekką mgiełką ukryją realizacyjne błędy, szorstkości czy chropowatości. Bez cienia wątpliwości usłyszymy kompresję czy nierówne zgranie instrumentów. Nie spodziewajmy się więc, że U2 czy Nirvana zabrzmią spektakularnie.
Tyle o średnicy. A co ze skrajami pasma? Góra jest dość jasna, lekka, a więc w charakterze podobna do średnicy i także z tego powodu świetnie z nią zespolona. Ma swój lekko zaznaczony rys, srebrzysty kolor i taką dźwięczną, migotliwą poświatę. Ale mimo tego nie narzuca swojej maniery niemal wcale, różnicowanie jest na niemal tak wyrafinowanym poziomie co średnica. Jest bardzo rozdzielcza i sypka, a jednocześnie spójna i odpowiednio długo wybrzmiewająca. Przepięknie na przykład słychać na niej miotełkowanie na perkusji, czy wybrzmienia i atak na wysokich dźwiękach klawesynu.
No i dół pasma. Trochę już o tym wspominałem na początku opisu brzmienia… No więc wielkiego basu z tych kolumn nie ma, i nie będzie. Koniec kropka. Nie schodzi nisko, nie uderza w nas siłą młota, nie masuje łydek ani nie powoduje dzwonienia szklanek w kredensie. On jest w tych kolumnach po to, aby nadać muzyce masy, odpowiedniego fundamentu. Tak więc kontrabas odezwie się z nich bardziej struną niż pudłem, ale za to otrzymamy doskonały wgląd w fakturę i artykulacją, jaką posługuje się muzyk. Kolumny świetnie pokażą i atak palców na struny, i pracę smyczka – posłuchajcie na przykład nagrań Miroslava Vitousa czy Renauda Garcia-Fonsa.
Tak więc nie są to kolumny do muzyki, w której niskie tony odgrywają jedną z zasadniczych ról, a więc do potężnej elektroniki, hip-hopu czy sążnistego rocka. Natomiast ich bas pozwala na absolutnie komfortowe słuchanie większości innych gatunków muzycznych. Ważne jest też to, że kolumny dostarczają wraz z basem odpowiednią ilość niższych składowych dźwięku, co sprawia, że choć lekkie i dość jasne, nigdy nie popadają w jazgotliwość, kliniczność czy rachityczność. Są odpowiednio wypełnione, aby cieszyć się muzyką.
Podobnie jest z dynamiką. Malutkie Falcon LS3/5A Gold Badge nie rykną ani nie hukną tak, że podskoczymy na fotelu odsłuchowym. Nie ma cudów, nie podziewajmy się z tak malutkich minimonitorów olbrzymiej skali, ściany dźwięku, brzmienia oddającego skalę grania Rammsteina czy naprawdę wielkiej orkiestry symfonicznej. Ale całą resztę możemy słuchać z przyjemnością. One dynamicznie brzmią bardzo rzetelnie, bez taniutkich sztuczek rodem z bazaru audio.
Za to brytyjskie minimonitorki mogą naprawdę zadziwić skocznością brzmienia, werwą. Mikrodynamika i szybkość jest ich mocną stroną. Podkreślają inicjację dźwięku, dają świetną rozdzielczość i dużo energii wkładają w tę rozdzielczość, a więc potrafią pędzić naprawdę szybko, bardzo dobrze oddają rytmiczne aspekty muzyki. A to kolejne element sprawiający, że są wciągające, komunikatywne i bardzo angażujące.
Podsumowanie
Kapitalne minimonitory! Ale ważne, żeby to podkreślić: minimonitory. Bo za tym idą oczywiste ograniczenia: skromny bas, niewielka skala brzmienia, niezbyt potężna dynamika. A więc od razu wiadomo, że nie są to kolumny uniwersalne i szalonego rocka czy mocnej elektroniki na nich nie posłuchamy z wielką przyjemnością. Ale za to odwdzięczą się nam – i to jak! – w innych gatunkach (jazz, kameralistyka, duety, muzyka akustyczna, lekki pop). Falcon LS3/5A Gold Badge są niesamowicie komunikatywne i wciągające w słuchanie muzyki. Oferują świetną rozdzielczość i dokładność brzmienia, ale zachowując świetną muzykalność i spójność grania. Dla mnie największym atutem tych kolumn jest to, jak potrafią różnicować nagrania, jak świetnie pokazują różnice w barwach, artykulacji, fakturze dźwięku. To naprawdę robi wrażenie! Kapitalna, neutralna średnica dająca świetny wgląd w nagranie. Sypka, srebrzysta i rozdzielcza góra idealnie sklejona ze średnicą. No i ta przestrzeń – jednocześnie precyzyjna, ale również niezwykle wyrafinowana i poukładana; niesamowicie swobodna, pełna powietrza i muzycznych drobiażdżków pozawieszanych w całym naszym pokoju odsłuchowym. Dobra szybkość i mikrodynamika.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Falcon
Czytaj także:
Test kolumn podstawkowych Franco Serblin Accordo Goldberg
Test monitorów Revival Atalante 3
Falcon Acoustics LS3/5A Gold Badge – kolumny podstawkowe
Cena – 19 990
Dystrybucja – Audio Atelier
Tel. 606 276 001
System testowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-i
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: Electrocompaniet AW-180, LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), Norma Audio HS IPA-1
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Pasmo przenoszenia (+/- 3 dB): 70 Hz – 20 kHz
Skuteczność: 83 dB (2,83 V)
Impedancja nominalna: 15 Ω
Punkt podziału zwrotnicy: 3 kHz
Wymiary (S x W x G): 304 x 190 x 165 mm
Waga: 5,35 kg/szt.
Brak komentarzy