TEST AUDIO ANALOGUE PUCCINI ANNIVERSARY. EMOCJE NA WODZY

0
AA Puccini front

Nasza ocena

Hi-end10
Audio Analogue Puccini Anniversary to nowoczesny, świetnie wykonany i zaprojektowany wzmacniacz cenowo zaliczający się już do hi-endu. Ma swój brzmieniowy charakter: w sposób nieco uprzywilejowany traktuje skraje pasma, bas i góra są plastyczne, pełne, bogate i przejrzyste. Średnica nieco wycofana i schłodzona, za to rozdzielcza i szczegółowa.
10

Wzmacniacz prezentuje się znakomicie zarówno w czarnej jak i srebrnej wersji. Wrażenie robi minimalistyczny front z grubego płata szczotkowanego aluminium. Na jego krawędzi głęboko wygrawerowano nazwę firmy, nazwa modelu znalazła się w lewym dolnym rogu frontu.
Puccini ma tylko jeden przycisk do sterowania wieloma funkcjami – to duży talerzyk wpuszczony w płytę przednią. Do jego obsługi trzeba się chwilę przyzwyczaić, ale później wszystko idzie jak z płatka. Wciśnięcie go i przytrzymanie 5 sekund budzi urządzenie z uśpienia. Kolejne naciśnięcia na 3 sekundy powodują przełączanie się kolejnych wejść. Głośność ustawiamy przez obracanie talerzyka. Na przednim panelu znalazły się dwa rzędy dyskretnych małych diod informujących o wybranym wejściu (po lewej stronie) i poziomie głośności (po prawej). Tam też znajduje się oczko zdalnego sterowania. Można też pobawić się w różne ustawienia, na przykład jaskrawości świecenie diod, balansu, a także wybrać jedną z czterech różnych skal regulacji głośności mającą odmienną charakterystykę zmiany natężenia: równą w całej skali, mocniejszą na początku, na końcu lub w środku.

AA Puccini 5

Włoska integra prezentuje się znakomicie (fot. wstereo)

Kiedy spojrzy się na tył Pucciniego, to uśmiech od razu rozpromieni każdego audiofila. Dlaczego tak nie wygląda każdy wzmacniacz? To przecież nie kosztuje fortuny, tylko trzeba chcieć. Rozplanowanie gniazd jest wzorowe. Na samym środku znajduje się wtyk do sieciówki i włącznik prądu. Poszczególne wejścia (przewidziano 4 RCA i jedno XLR) pogrupowano po obu stronach tylnej ścianki, te dla lewego kanału po lewej stronie, dla prawego – po prawej. Nie ma możliwości, żeby wtyczki zetknęły się ze sobą przypadkiem. Gniazda są od siebie mocno odsunięte, można więc korzystać z kabli z najgrubszymi wtyczkami. Gniazda są świetnej jakości. A te głośnikowe wręcz zachwycają – otóż zaopatrzono je w plastikowe „motylki” znakomicie ułatwiające dokręcanie widełek. Świetnie leżą w palcach, a ruchomy trzpień pod nimi pozwala na użycie dowolnej grubości konektorów. A banany wtyka się w środek motylka. Poza tym wszystkie gniazda jasno opisano wielkimi literami, niczego nie trzeba się domyślać. Brawo!

AA Puccini 8

Tył Pucciniego to przykład, jak idealnie rozplanować gniazda. Wielkie brawa (fot. wstereo)

No i teraz z zachwytu przechodzimy na przeciwległą stronę. Pilot. Zwykle nie zajmuje mnie zupełnie ten element wyposażenia, bo nie ma się nad czym rozwodzić – ma spełniać swoje funkcje, i tyle. Ale to, co do swojej najnowszej integry dołącza Audio Analogue lekko mnie zaszokowało. Mam taniego chińskiego DAC-a z regulacją głośności, do którego producent dodał czarny, aluminiowy prostokącik ze srebrnymi przyciskami wyglądający może nie jak cacuszko, ale bardzo elegancko. Natomiast wielofunkcyjny sterownik AA wygląda jak tania, chińska tandeta! A jeszcze większy szok przeżyłem, kiedy go poruszyłem. On zaczął świecić! Kolorowo! Jak stoisko z pamiątkami w szczycie sezonu we Władysławowie! Nie rozumiem, dlaczego do świetnie wykonanego, nowoczesnego, ze smakiem zaprojektowanego wzmacniacza daje się coś takiego? Na pocieszenie dodam, że włoski producent nie jest tu odosobniony – takie „wybryki” zdarzają się też innym. No dobrze, a jak gra wzmacniacz stojący na progu hi-endu?

AA Puccini 12

Niestety pilot to porażka. Wygląda po prostu tandetnie. Oznaczenia na przyciskach są nieczytelne. Kiedy się go ruszy…

AA Puccini 11

… świecą jak chińska zabawka (fot. wstereo)

Test Audio Analogue Puccini Anniversary – brzmienie

Puccini to dość narowisty audiofilski zwierz, trudny do okiełznania. Nie jest to urządzenie z gatunku tych, co to zagrają w niemal każdej konfiguracji, bardzo mi przypomina Baltlaba Epocę. Gdański wzmacniacz w odpowiednim towarzystwie potrafił zabrzmieć zjawiskowo, ale wymagał bardzo starannego doboru reszty toru, ważne były najdrobniejsze szczegóły. Podobnie jest z Audio Analogue Puccini Anniversary. Wpiąłem go „jak stał” w system i… jakoś mnie nie porwał. Brzmienie nie wciągało. Najpierw poszły w ruch interkonekty. Z tanimi studyjnymi Mogami N III na XLR było trochę lepiej niż z o wiele droższymi Fadel Art Reference One, ale okazało się, że najlepiej zagrał połączony kablem RCA zbudowanym na bazie sieciówki Siltecha. I tu pierwsza uwaga – mam wrażenie, że włoski piec lepiej sprawuje się połączony kablem RCA. Tak bywa, pamiętam, że podobne odczucia mieliśmy ze znajomymi słuchając tańszych wzmacniaczy Accuphase. Później skorzystałem z antywibracyjnych akcesoriów i w końcu głośniki Pro Ac zastąpiłem bardziej mięsistymi i dopalonymi w średnicy Totemami Model 1. I jeszcze zabawa sieciówkami. I było dużo, dużo lepiej.

1 2 3

Brak komentarzy