Test wzmacniacza BAT VK 3000 SE. Amerykanin z finezją

0
BAT VK 3000 SE zajawka

Nasza ocena

Hi-end10
Najwyższa grupa cenowa powyżej 15 tys. zł. Gra z rozmachem, swobodnie, troszkę prężąc muskuły, ale nie brakuje mu wyrafinowania i finezji w oddaniu barw i faktury dźwięku. Brzmienie lekko ocieplone i bardzo nasycone. Świetna dynamika. Mimo odrobiny własnego charakteru jest bardzo uniwersalne. Lekko ograniczona przestrzenna głębia
10

BAT VK 3000 SE gra po amerykańsku, a więc mocno, z rozmachem, konkretnie. To nie jest rachityczne plumkanie, jak z lampowca na 2A3 czy 300B, czy nieco chłodne i zdystansowane brzmienie znane na przykład z francuskiego Lavardina (test TUTAJ). To jest masa, wypełnienie i konkretna dynamika.

Od razu zwraca uwagę skala brzmienia, integra BAT-a rysuje duże, pełne muzyczne bryły, dźwięki są pokazywane w solidnej skali. Może jeszcze nie przerysowanej, ale naprawdę dużej. Kontrabas, to kontrabas a nie wiolonczela; fortepianu nigdy na tym wzmacniaczu nie pomylimy z pianinem. A wszystko jest nasycone i pełne muzycznej tkanki. Kiedy Ron Carter szarpie struny swojego kontrabasu, to nie mam wątpliwości, że to olbrzymi instrument, odzywa się i sama struna, ale również ogromne pudło basu.

Pojawia się pytanie, jak w takim razie jest z przejrzystością i rozdzielczością BAT-a. Otóż nie dzieje się nic złego. To wysokiej klasy maszyna, więc raczej nie ma tu miejsca na daleko idące kompromisy. Wzmacniacz gra dostatecznie precyzyjnie, by mimo rysowania dużych i mięsistych dźwięków pokazywać dokładnie to, co dzieje się w nagraniu. Poszczególne dźwięki nie zlewają się i mają wyraźnie zaznaczone kontury, choć nie są na pewno rysowane skalpelem. Atak jest mocno zaznaczony i autorytatywny.

Jednocześnie BAT VK 3000 SE zachowuje płynność brzmienia, nie jest to granie pokazujące każdy dźwięk z osobna. Wybrzmienia i podtrzymania poszczególnych nut sprawiają, że słyszymy muzyką jako całość, ale jednocześnie możemy z niej bez trudu wyodrębnić poszczególne głosy czy grupy instrumentów. Robi to doskonałe wrażenie na przykład w czasie słuchania symfoniki, kiedy jednocześnie mamy i świetną skalę brzmienia, płynność, i jednocześnie możemy śledzić, co dzieje się z poszczególnymi grupami instrumentów.

BAT VK 3000 SE - test. Środek amerykańskiej integry (fot. BAT)

BAT VK 3000 SE – test. Środek amerykańskiej integry (fot. BAT)

Natomiast w małych składach wrażenie robi nasycenie i oddanie faktury głosów i instrumentów. Kiedy włączyłem płytę “Flux” Elizabeth Karsten to od audiofilskiego soku aż kapało! Pełny i bogaty kontrabas, wokal może odrobinę ciemny, ale za to wciągający i bardzo namacalny, dźwięk saksofonu kipiący od drobniutkich informacji o strukturze. Naprawdę robiło to wrażenie. 

BAT VK 3000 SE gra solidnie i z rozmachem, bo sprzyja temu także lekkie ocieplenie. Nie ma tu jednak podbicia basu, a raczej jest to nasycenie niższymi składowymi wszystkich pasm. Mam nawet wrażenie, że ocieplenie basu jest chyba nawet najmniejsze. Jest w nim masa, tkanka, odrobina, ale naprawdę tylko odrobina tłuszczyku, ale jest on zwarty i bardzo dobrze zebrany. Niczego nie przewleka, nie przeciąga. Świetnie dobrano kontrolę i masę najniższych częstotliwości. 

Test odtwarzacza Musical Fidelity Nu-Vista CD

Przy okazji bas jest bogaty i oddaje w bardzo dobry sposób strukturę brzmienia. Słuchając na przykład kontrabasu słyszymy i atak, i pracę palców na strunach, a później wybrzmienia i pogłos pudła rezonansowego. 

Tony średnie we wzmacniaczu BAT VK 3000 SE są najbardziej uplastycznionym pasmem, konstruktorzy w nie wlali najwięcej ciepła i nasycenia. I dlatego miłośnicy rozgrzanych wokali, ciepłych, chrapliwych saksofonów i klarnetów powinni być zachwyceni, kiedy siądą do odsłuchu. Kurt Elling robiący ze swoim głosem cuda brzmiał nisko, ciemno i soczyście, saksofon Jamesa Cartera porywał. Może głos Patricii Barber był ciut, ciut za niski, ale za to jaki przyjemny! To podgrzanie jest słyszalne, ale chyba nie tak mocne jak na przykład we wzmacniaczach Passa, szczególnie tych starszych (TEST końcówki mocy Pass XA 30A – TUTAJ).

Podobnie jak w przypadku basu także w średnich tonach mamy bardzo dużo informacji o fakturze brzmienia, szczegółach ale też wszystko podane jest wyraźnie i dość precyzyjne, nie ma mowy o tym, żeby coś było zamulone czy zamazane. W ogóle czytelność tej ciepłej i nasyconej średnicy robi bardzo dobre wrażenie.

BAT VK 3000 SE - test. Gniazda głośnikowe solidne (fot. wstereo.pl)

BAT VK 3000 SE – test. Gniazda głośnikowe solidne (fot. wstereo.pl)

Jeśli chodzi o górę pasma, to jest typowa dla BAT-a. A więc też lekko ocieplona, dość masywna, o kolorycie raczej złotym niż srebrnym. Aby ocenić górę, zawsze włączam płytę z dobrze nagraną perkusją, tym razem padło na dawno nie słuchany przeze mnie album gitarzysty Ralpha Townera “Batik”, na którym towarzyszy mu Eddie Gomez na kontrabasie i świetny Jack DeJohnette na perkusji. 

BAT VK 3000 SE pokazał blachy w sposób doważony, słychać, że zrobione są z metalu a nie cienkiej aluminiowej foli. Wzmacniacz wyraźnie pokazuje też uderzenia i drewno pałeczki. Wybrzmienia są dość długie, dźwięki sporej wielkości. Na samym krańcu brakuje może odrobiny powietrza i lekkości, ale taka to już cecha BAT-a.  Najważniejsze, że mimo tego wzmacniacz bardzo dobrze różnicuje wysokie tony, odrobina własnego charakteru w niczym tu nie przeszkadza.

BAT VK 3000 SE - test. Ciekawa perforacja górnej płyty i nazwa modelu na prawym skrzydełku przedniej ścianki (fot. wstereo.pl)

BAT VK 3000 SE – test. Ciekawa perforacja górnej płyty i nazwa modelu na prawym skrzydełku przedniej ścianki (fot. wstereo.pl)

No właśnie, ilość powietrza w brzmieniu i otwartość najwyższej góry bardzo często przekłada się na to, jak urządzenie kreuje przestrzeń. I w testowanym wzmacniaczu ta słychać. BAT grając dość gęsto i masywnie nieco bardziej preferuje pierwszy plan. Dźwięki i głosy solistów pokazywane są stosunkowo blisko, mniej więcej na linii głośników. Pozostałe plany są oczywiście wyraźnie zarysowane, ale bez wielkiego rozmachu. 

Słychać to dość wyraźnie na przykład na nagraniach dokonanych na żywo w pomieszczeniach z naturalnym mocnym pogłosem, który BAT jednak nieco ogranicza. Nie ma tej auty przestrzennej, dźwięki nie mają też tej swobody na wybrzmienie w głąb sceny. Ta cecha mniej daje się oczywiście we znaki, jeśli słuchamy nagrań studyjnych lub takich, na których głębia przestrzenna jest mniej zaznaczona. Poz tym do samej stereofonii trudno się przyczepić.

A już na pewno nic złego powiedzieć nie można o dynamice tego wzmacniacza. Wspomniałem już wcześniej, że BAT VK 3000 SE gra solidnym i potężnym brzmieniem, a więc nigdy nie zabraknie nam oddania skali i siły brzmienia. Symfonika czy rock, techno czy tłuste hiphopowe podkłady – wszystko będzie miało odpowiednią wagę, siłę i skalę.

Ale amerykańskiej integrze nie brakuje też werwy. Wszyscy, którzy czytając o ociepleniu, masywności grania i dużej skali brzmienia obawiali się braków w szybkości, mogą spać spokojnie. Mikrodynamika tego wzmacniacz jest również na bardzo wysokim poziomie. Może nie jest to najszybszy wzmacniacz, jaki słyszałem, ale z pewności gra zrywniej, niż końcówka Passa, którą kiedyś miałem. Podaje rytm ochoczo i z biglem, nie ma w nim śladu opóźnienia, atakuje z mocą i energią.

Podsumowanie

BAT VK 3000 SE gra jak … BAT. Po amerykańsku, z rozmachem, swobodnie, troszkę prężąc muskuły. Ale jednocześnie nie brakuje mu wyrafinowania i finezji, szczególnie jeśli chodzi o oddanie barw i faktury dźwięku. Brzmienie tego wzmacniacza jest lekko ocieplone i bardzo nasycone, z minimalnie uprzywilejowaną średnicą i górą złotego koloru. Jednocześnie odrobina własnego charakteru nie sprawia, że preferuje on pewne gatunki. Nie – to urządzenie bardzo uniwersalne. Także dlatego, że dobrze różnicuje nagrania i ma naprawdę świetną dynamikę. Gra efektownie, ale nie efekciarsko. Bez wad? Można się przyczepić do nieco mało spektakularnej przestrzeni z nieco uproszczoną głębią i budowaniem planów, ale za to dostajemy świetny pierwszy plan z bardzo namacalnymi wokalami czy instrumentami solowymi. 
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, BAT

Czytaj także:
Test wzmacniacza NuPrime  IDA 16
Test lampowego wzmacniacza Pier Audio MS-300 SE

System testowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio, Percon SK 2140, Sound Sphere Deneb, Final Cable SC
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes  

BAT VK 3000 SE – hybrydowy wzmacniacz zintegrowany
Cena – 39 000 zł
Dystrybucja – EIC

Dane techniczne producenta:
Moc wyjściowa: 150W / 8Ω; 300W / 4Ω
Pasmo przenoszenia: 2Hz – 180kHz
Wejścia: 2 pary XLR + 3 pary RCA
Impedancja wejściowa: 100 kΩ
Lampy: 2 x 6H30
Wymiary ( S x W x G): 48,3 x 14,6 x 39,4 cm
Waga: 23 kg

1 2

Brak komentarzy