TEST / TCI TIGER II I TCI MAMBA / Od niedawna na polskim rynku można kupić kable brytyjskiej firmy True Colours Industries (TCI). Wybór jest ogromny, miłośnicy dobrego brzmienia mogą okablować nimi praktycznie cały system. Jak zwykle w takich okolicznościach rośnie ciekawość audiofilskiej braci. Także my byliśmy zainteresowani nowymi przewodami. Do odsłuchu trafiły dwa interkonekty. Oto test TCI Tiger II i TCI Mamba.
W Polsce wcześniej kable tego producenta był nieznane, nie było dystrybutora. Ale w rodzimej Wielkiej Brytanii cieszą się sporym powodzeniem. Firma z Lisburn w Irlandii Północnej wytwarza je już od ponad 25 lat, były wielokrotnie recenzowana w tamtejszej prasie. Od niedawna sprzedażą tych przewodów zajmuje się warszawski Trimex, który oferuje naprawdę bogaty ich wybór (pisaliśmy o tym TUTAJ).
TCI nie stosuje jakiś wyszukanych technologii ani „magicznych” wynalazków, chodź wspomina o wykorzystywaniu w swoich produktach rozwiązań wojskowych. Kable są bardzo rozsądnie wycenione, co dziś nie jest normą – zdarzają się przeciętnie brzmiące „druty” kosztujące grube tysiące złotych. Cóż, sama cena też bywa narzędziem marketingowym. Najtańsze startowe interkonekty TCI kosztują mniej niż 100 złotych, cena najdroższych ledwo przekracza 2 tys złotych.
Co ważne – True Colours Industries podkreśla, że większość swoich kabli produkuje w Wielkiej Brytanii, tylko najtańsze powstają w Chinach, ale zaprojektowano je w Lisburn i przechodzą drobiazgową kontrolę jakości. Oba testowane przewody wyprodukowano w irlandzkiej fabryce. TCI Tigerr II to trzeci od dołu w ofercie interkonekt, TCI Mamba – trzeci od góry.
Test TCI Tiger II i TCI Mamba – budowa
Oba kable, które otrzymaliśmy do testu zapakowane są w proste pudełka i prezentują się … bardzo zwyczajnie. Nie znajdziemy na nich grubych, wzorzystych i wyszukanych oplotów, filtrów, puszek ani ozdobnych ringów. Nie imponują też grubością ani wagą. Ja takie kable lubię, ponieważ coś mi wtedy podpowiada, że producent nie odwraca mojej uwagi zbędną inkrustacją a raczej stara się przekonać mnie do brzmieniowych walorów swoich przewodów.
TCI Tiger II to intekonekt zbudowany z dwóch przewodów z miedzi beztlenowej pokrytych izolacją polietylenową Superthane, oplot wykonano w ciemnogranatowego tworzywa. Kabel zakończono odlewanymi, pozłacanymi wtykami RCA z wysokiej jakości pozłacanym rdzeniem. Luty wykonano ze srebra o wysokiej czystości.
Interkonekt prezentuje się dobrze, wtyczki odpowiedni mocno trzymają się w gniazdach, kabel jest elastyczny i łatwo ułożyć go za sprzętem. Nie ma oznaczeń kierunkowości. TCI Tiger II kosztuje 259 złotych za metrowy odcinek należy więc do grupy startowej (cenowa klasa D – kable to 500 złotych). Dopłata za kolejne pół metra wynosi 49 zł.
Niemal czterokrotnie droższy TCI Mamba – najnowszy kabel w ofercie firmy – zwraca od razu uwagę swoim kolorem: jest wściekle czerwony, nie sposób go przeoczyć. Ale poza barwą prezentuje się całkiem normalnie, choć jest nieco grubszy i cięższy do Tigera II. Podobnie jak tańszy przewód jest giętki i plastyczny.
Test kolumn Taga Harmony Diamond B-60
Jego budowa jest bardziej zaawansowana. Przede wszystkim jest na nim podwójny ekrany poprawiający ekranowanie RF. Zupełnie inne są też wtyczki RCA True-Plug™ (można zamówić też wtyki XLR). Konektory są pozłacana i zakręcane, co ma znacząco poprawiać jakość styku. Kabel ma też oznaczenia kierunkowości na wtyczkach w formie trójkątów sugerujących kierunek podłączania.
TCI Mamba to interkonet, w którym zastosowano nieco inny przewodnik niż w tańszym kablu – jest nim wysokiej czystości przemysłowa, beztlenowa miedź. Luty wykonano także z bezołowiowego srebra wysokiej czystości. Mamba kosztuje 1029 złotych za metr a więc to kabel z grupy budżetowej (klasa cenowa C – od 500 do tysiąca złotych). Dopłata za pół metra to 159 złotych.
Test TCI Tiger II i TCI Mamba – brzmienie
Oba kable TCI proponują podobny typ prezentacji, co pozwala przypuszczać, że to firmowy znak Brytyjczyków z tej firmy. Wpinając oba przewody do systemu otrzymujemy przekaz płynny, spójny, lekko ocieplony i mocno nasycony. Nie zamulony, ale właśnie pełny. To charakter brzmienia, który przypomina mi typ prezentacji tak znanych i cenionych firm jak Cardas czy Harmonix.
Te cechy bardziej widoczne są w tańszym TCI Tiger II, ale to dlatego, że TCI Mamba daje nam bardzie klarowny i czysty przekaz, ale pamiętajmy, że jest czterokrotnie droższa. Jest też kablem przede wszystkim muzykalnym. Oba nadają się idealnie do zrównoważonych i dobrze zestawionych systemów a także tych, które wymagają wygładzenia, nadania im płynności, nieco nerwowych i jasnych. Jak brzmi każda z tych łączówek?
TCI Tiger II
Przyznam, że dawno nie wpinałem w swój system tak taniego audiofilskiego kabla (mam za to kilka niedrogich przewodów z rynku pro) i nieco się obawiałem o dźwiękowy efekt. Spodziewałem się tego, co w tanim sprzęcie jest jego największą bolączką: albo kompletnego zamulenia, braku detaliczności i wyrazistości, albo czegoś zupełnie odwrotnego, co zdarza się częściej: rozjaśnienia, jazgotliwości, odchudzenia mylonego często z rozdzielczością. Ale nic takiego się nie stało!
Nie, nie napiszę, że to kabel kładący na łopatki wielokrotnie droższą konkurencję, bo tak nie jest. Ale w swojej cenie – i nie tylko – TCI Tiger II może niejednego zadziwić. Aby to sprawdzić porównałem go ze zwykłym kablem dołączanym do dzielonego zestawu Yamahy Piano Craft i w swoim systemie do interkonektu Audionova Phobos. W pierwszym przypadku właściciel japońskiej wieżyczki nie chciał wierzyć, że zmieniłem tylko kabel. Natomiast w moim systemie testowym Audionova została przez TCI pokonana niemal przez nokaut. Mimo swojej niewysokiej ceny TCI Tiger II to budżetowy, ale rasowy audiofilski przewód.
Na pewno najlepszą cechę tego kabla jest prezentacja średnicy – nie spodziewałem się takiego przekazu. Tony średnie są nasycone i bogate – w wokalach nie było żadnego odchudzenia, fortepian był pełny. Dobra była też górna średnica, odpowiednio żywa i dźwięczna. Nadająca brzmieniu witalności. Ta część pasma – a to w niej dzieje się najwięcej – jest też najbardziej wyrazista, namacalna i klarowna.
Test świetnego DAC Audio-Gd R2R-7
TCI Tiger II w średnicy jest też najbardziej szczegółowy i rozdzielczy. Jak na kabel z tego pułapu cenowego przekazywał bardzo dużo informacji o dźwiękach i ich fakturze – w porównaniu ze zwykłym drucikiem dołączanym do sprzętu audio to była wręcz przepaść a i Audionova nie miała wiele do powiedzenia w tym aspekcie. Nieco gorsza szczegółowość była na skrajach pasma, ale tylko w skali bezwzględnej. Prz tej cenie – nie ma się do czego czepiać.
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy