Od razu zwracamy uwagę na przestrzeń. Nie porównywałem bezpośrednio obu konstrukcji na tym samym systemie, ale odniosłem wrażenie, że integra Sky Audio nie ustępuje pod tym względem konstrukcji dzielonej ani na jotę. Przestrzenny rozmach jest imponujący – to cieszy, bo w dzielonym zestawie właśnie przestrzeń i stereofonia była jednym z najciekawszych elementów.
Scena muzyczna jest obszerna, widowiskowa i przede wszystkim wielowarstwowa. Na przykład na koncertowej płycie Billa Callahana “Rough Travel For A Rare Thing” słychać to bardzo wyraźnie, kiedy odzywają się oklaski. Brzmią wyraźnie dalej, głębiej niż dźwięki grane przez muzyków. I co najważniejsze – nie są umiejscowione na jednej linii, ale tworzą całą głęboką przestrzeń. Duże brawa.
Bardzo dobra jest również stereofonia, rysowana precyzyjnie i stabilnie. Wzmacniacz Sky Audio nie ma problemów z rozrzucaniem dźwięków na odpowiedniej wysokości i szerokości. Ważne też, że są one trójwymiarowymi bryłami, że wybrzmiewają w głąb sceny, są plastyczne i przez to namacalne i prawdziwe.
Na pewno ma na to wpływ barwa tego wzmacniacza oraz to, jak panuje nad dźwiękami. To konstrukcja zintegrowna i trudno wymagać, aby brzmiała jak zestaw pre/power. Mniejsza moc przekłada się właśnie na trzymanie dźwięków w ryzach. Nie dzieje się nic złego, absolutnie muzyka nie rozłazi się, nuty są dobrze kontrolowane, aczkolwiek dzielony Sky Audio panował na muzyką odrobinkę lepiej. Wyraźniej zaznaczony był atak na dźwięk, bardziej autorytatywne były wybrzmienia. Szczególnie chodzi o niskie tony. Tu kontury dźwięków są mniej ostre, ale nadal bardzo czytelne.
Wzmacniacz gra więc płynnie, bardzo melodyjnie, używając określeń czysto muzycznych – bardziej legato niż staccato. Rozdzielczość jest dobra, choć przy naprawdę skomplikowanych, wieloplanowych nagraniach trzeba się skupić, by podążać za wybranym instrumentem czy głosem.
Jeśli chodzi o barwy, to test Sky Audio w wersji zintegrowanej potwierdził to, czego można się było spodziewać po odsłuchu pre/power, który był odrobinkę ocieplony. Integra gra w podobny sposób, choć nie identyczny. Jest nieco więcej ciepła i masy w średnicy i niskich tonach, te pasma podano z odrobinę większym nasyceniem. Powoduje to, że instrumenty ciepłe, masywne (klarnet, saksofon barytonowy czy kontrabas) czy niskie głosy brzmią nadzwyczaj wciągająca. Choć czasem ma się wrażenie ich “dopalenia”. Ale jakie to przyjemne w odsłuchu…
Test wysokiej klasy monitorów Taga Harmony Diamond B-60
Bas w integrze, jak już wspomniałem, nie jest aż tak szybki jak we wzmacniaczu dzielonym, ale nadal zachowuje zwinność i dynamikę. I co najważniejsze jest tak samo idealnie wyważony i wybarwiony: ani suchy, ani za tłusty; ani szkieletowy, ani bułowaty. Świetnie zbalansowany.
Za to przeciwległy skraj pasma jest chyba nieco bardziej dosadniej podany niż w wersji dzielonej. Soprany nie są oczywiście podkreślone ani wypchnięte, ale dano im odrobinę więcej energii. Wysokie tony są dźwięczne i doskonale szczegółowe, ale nadal niemęczące i nienatarczywe. W integrze Sky Audio zachowana jest także idealna spoistość wszystkich pasm.
Przejrzystość, szczegółowość, wgląd w nagranie? Pod tymi względami integra Sky Audio nie ustępuje chyba zestawowi dzielonemu. Ilość informacji przekazywana przez wzmacniacz jest naprawdę bardzo dużo. I nie chodzi tylko o same detale, ale o bogactwo składowych w poszczególnych dźwiękach. Sky Audio to szczodry wzmacniacz, który nie kastruje brzmienia ze smaczków i nasycenia.
Wystarczy posłuchać na nim dobrze zrealizowanych wokali czy choćby nagrań wiolonczeli. Okazuje się, że na przykład w porównaniu do większości tak popularnych ostatnio SET-ów Sky Audio brzmi pełniej, w sposób bogatszy, cieplejszy i naturalniejszy. Muzyka jest bardziej namacalna, bardziej obecna, nigdy nie mamy wrażenia jej mechaniczności czy szkieletowatości. To naprawdę duża klasa.
No i dynamika. Dzielona konstrukcja z Ostrowa Wielkopolskiego grała pod tym względem naprawdę z dużym rozmachem. Liczyłem się więc z tym, że integra zabrzmi nieco gorzej. Okazało się jednak, że różnica jest niewielka. I to nawet nie w skali generowanego dźwięku, bo tu nie było żadnych problemów.
Sky Audio potrafi naprawdę “przywalić”. Jeśli trzeba oddać moc rockowego koncert Led Zeppelin czy Rush, to zrobi to bez najmniejszego problemu. Podobnie z masywną elektroniką czy orkiestrą symfoniczną. Nie czujemy kompresji czy pomniejszania dźwięku.
Natomiast odrobinę słabsza w porównaniu z wersją pre/power jest mikrodynamika, szybkość pojawiania się impulsów. Transjenty nie są tak mocno zaznaczone i rytmiczność wzmacniacza nie jest tak wyrazista. Natomiast nadal jest to bardzo wysoki poziom, zintegrowany Sky Audi gra z animuszem, którego niektóre – o wiele mocniejsze wzmacniacze tranzystorowe – mogłyby mu pozazdrościć.
Brak komentarzy