Test Lyngdorf FR-2. Design w służbie dobrego brzmienia

0
Lyngdorf FR-2 zajawka 2

Nasza ocena

Wysokie9
Średnica8.9
Bas9.1
Przestrzeń8.5
Dynamika9.3
Przejrzystość i szczegołowość8.9
Klasa A (wyższa grupa cenowa 10-20 tys. zł). Kolumny o mało zaznaczonym charakterze. Tonalnie w zasadzie neutralne, z leciutkim uprzywilejowaniem basu. Świetna dynamika, i to ta w skali mikro, jak i makro. Grają szybko i z wigorem, świetny atak i timing. Potrafią łupnąć i pokazać prawdziwą skalę brzmienia. Barwowo są wystarczająco nasycone, nie można im zarzucić suchości, ale nie są też przesadnie wylewne. Dobra rozdzielczość i precyzja brzmienia, ale nie bezduszna. Nieco gorsza przestrzenność, szczegolnie kiedy wiszą na ścianie lub są blisko niej. Warto łączyć je z firmową elektroniką, pozwala ona na niemal dowolne kształtowanie charakteru
9

Pierwsze wrażenia? Te kolumny lubią grać głośno. Naprawdę odkręcanie gałki w prawo im służy. Oczywiście chodzi o dynamikę, o której za chwilę, ale nie tylko. Przy głośniejszym słuchaniu brzmienie się nasyca, muzyka nabiera kolorów, jakbyśmy dodali nieco barwników do muzycznego obrazu. Dopełnia się również bas, stając się bardziej czytelnym i doważonym. Generalnie wzrasta plastyka prezentacji.

Wspomniałem o dynamice. Lyngdorf FR-2 mają pod tym względem sporo do powiedzenia. To głośniki grające z werwą, z pazurem, dając dużo satysfakcji z tego, jak rockowi perkusiści walą z impetem w bębny, a big bandowe sekcje dęte miażdżą nas swoimi krótkimi, celnymi uderzeniami. Jest szybkość, jest dobry atak, energia. Victor Wooten i jego bas jadą szybko i się nie zatrzymują a Rage Against The Machine sprawiają, że już po pierwszych taktach bardzo chce się wstać z fotela odsłuchowego i bujać w rytm muzyki.

Dobry PRAT jest zresztą przydatny nie tylko w muzyce opartej na mocnym i wyrazistym rytmie, jak rock czy muzyka taneczna. Bardzo wyraźne różnicowanie mikrodynamiczne, jakim mogą pochwalić się kolumny Lyngdorf FR-2, przydaje się też w bardziej kameralnej i spokojniejszej muzyce, sprawiając, że staje się ona bardziej żywa i urozmaicona, zróżnicowana i wciągająca.

Nie brakuje też skali brzmienia – szczególnie kiedy odkręcimy głośność. Rzadko słucham hip-hopu, ale ostatnia płyta Łony „Taxi” do mnie przemawia. I nie brakuje na niej masy i potęgi. To samo z elektroniką – sążniste klastry, basowe pomruki czy syntetyczne riffy mają odpowiedni wymiar i budowane są w bardzo satysfakcjonującej skali.

To nieczęste połączenie, nawet w tej wysokiej grupie cenowej, aby jednocześnie kolumny czarowały i szybkością, i skalą. Tu dzieje się tak, bo po pierwsze są one bardzo energetyczne (wysoka skuteczność daje werwę), a z drugiej strony odpowiednio ustawiona tonalność nadaje im potęgi. Chodzi o to, jak poczynają sobie z basem. Ale zanim przejdziemy do tego – dwa słowa o ogólnej tonalności.

Generalnie Lyngdorf FR-2 grają w sposób neutralny, generalnie. Jak to rozumieć? Mam na myśli to, że żadne z pasm nie jest ani odchudzone, ani dopalone, nie mamy więc do czynienia z pompowaniem czy filtrowaniem niższych składowych dźwięku ani podbijaniem pasma. Brzmienie jest odpowiednio plastyczne i trójwymiarowe, bryły mają swój odpowiedni kształt, barwy są odpowiednio nasycone; to nie jest granie ani przesunięte w kierunku ciepłego Dynaudio, ani lekko schłodzonego, jak w przypadku np. Triangla. Tonalnie kolumny są więc przejrzyste i stosunkowo niewiele wnoszące od siebie, co pozwala na kształtowanie ich brzmienia na przykład za pomocą elektroniki czy okablowania.

Lyngdorf FR-2 - test. Głośniki wpasują się w nowocześnie zaprojektowane pomieszczenia (fot. Lyngdorf)

Lyngdorf FR-2 – test. Głośniki wpasują się w nowocześnie zaprojektowane pomieszczenia (fot. Lyngdorf)

Z lekkim wyjątkiem przy niskich częstotliwościach. Bas ma bowiem – takie miałem wrażenie – nieco więcej energii, jest minimalnie – naprawdę minimalnie, ale jednak słyszalnie – wysforowany przed szereg. Nie dzieje się nic złego, nie dominuje, nie zalewa, ale jednak jest zawsze obecny, mocny, pokazujący swoje oblicze. I co ciekawe: stosunkowo niewiele się zmienia w zależności od ustawienia przy tylnej ścianie.

No właśnie, zajmijmy się więc tym, czym producent reklamuje te głośniki, a więc małą wrażliwością na położenie w pokoju, wszak to kolumny, które mogą grać w polu swobodnym, ale przystosowane są (strojeniem, budową i bas refleksem skierowanym w podłogę) też do pracy blisko ściany. Uważam, że praw fizyki nie da się oszukać, postawienie kolumn przy tylnej ścianie zawsze, w mniejszy lub większy sposób, wpływa na charakter przynajmniej niektórych aspektów brzmienia. Ale przyznam szczerze, że jeśli chodzi o tonalność, to Lyngdorf FR-2 należą do tej pierwszej grupy. Zmiany są zaskakująco małe.

Test głośników AudioSolutions Figaro S2

Góra pozostała bez zmian: neutralna, dobrze różnicowana i rozdzielcza, acz bez ofensywnego charakteru. Bas zmieniał się u mnie w pokoju niejednorodnie. Ten najniższy, u samego dołu, odebrałem po przysunięciu do ściany w zasadzie bez zmian. Różnice były na granicy percepcji, zależały też bardzo od odtwarzanego materiału. Na tych naprawdę z dużym basem stawał się odrobinę podkreślony: najniższe, długie dźwięki kontrabasu czy elektroniczne pomruki. Podobnie było z midbasem, choć tam czasem różnica wydawała się większa.

Natomiast wyższy bas, ten, który łączy się z niską średnicą, staje się blisko tylnej ściany wyraźniej podkreślony, a tym samym wpływa też na to, jak odbieramy tony średnie. Muzyka staje się z tego powodu plastyczniejsza, odrobinę cieplejsza a bryły muzyczne bardziej trójwymiarowe. Basowe klarnety Bastardy nabierał body, wokale Kurta Ellinga miały więcej cielesności, a fortepian rósł w oczach. A więc podsumowując: rosła muzykalność i przyjemność z obcowania z muzyką.

Lyngdorf FR-2 - test. Nisko umieszczone terminale nie ułatwiają wpinania kabli (fot. wstereo.pl)

Lyngdorf FR-2 – test. Nisko umieszczone terminale nie ułatwiają wpinania kabli (fot. wstereo.pl)

Natomiast jest inny aspekt brzmienia, który dość mocno zmienia się wraz z dosunięciem do tylnej ściany (powieszeniem na niej). To jest przestrzeń. O niej zresztą trzeba napisać osobno kilka słów. Lyngdorf FR-2, grając nawet w swobodnym ustawieniu, nie generują jakiejś imponującej przestrzeni. Scena dźwiękowa zamyka się między głośnikami, poszczególne nuty rzadko wychodzą poza obrys skrzynek. Jest precyzja i dokładność, ale tak jak wspomniałem – w granicach bazy.

Jeśli chodzi o głębię, budowanie planów oraz wybrzmienia do tyłu sceny, to duńskie kolumny radzą sobie po prostu przyzwoicie: jeśli na nagraniach mamy plany, to one to pokażą tak, jak trzeba. Także bez uwag brzmią nagrania zrealizowane w pomieszczeniach o żywej akustyce, na przykład muzyka dawna nagrywana w kościołach. Mamy ten przestrzenny flow i odejście w wybrzmieniach, choć nie spodziewajmy się rozdmuchiwania sceny do rozmiarów stadionu.

Lyngdorf FR-2 12

Natomiast po przysunięciu skrzynek blisko tylnej ściany zmienia się sporo. Cudów nie ma, fizyki nie da się oszukać. O ile szerokość sceny pozostaje stabilna i na niezłym poziomie, to niestety znika głębia i plany. I nie jest to zmiana kosmetyczna, słyszymy to od razu i nie mamy co do tego wątpliwości. Scena oddala się nieco od słuchacza, ale bardzo trudno znaleźć na niej poszczególne plany, dźwięki pojawiają się w zasadzie na jednej głębokości i wybrzmiewają tylko lekko do tyłu.

Nie jest to jakaś wielka ułomność tych kolumn, w zasadzie nie znam głośników, które przysunięte pod samą tylną ścianę nie straciłyby głębi przestrzennej. To wynika po prostu z fizyki. Natomiast wiele zależy tu także od repertuaru, jaki słuchamy. Mainstreamowy pop czy rock nigdy nie imponuje tym aspektem brzmienia, a więc jeśli ktoś słucha w większości takiej muzyki, to nie będzie to dla niego wielki problem. Poza tym …

Poza tym możemy kompletując system zdecydować się na wzmacniacz Lyngdorfa. Miałem okazję słuchać ich różnych wzmacniaczy (testy Lyngorfów TUTAJ), a na czas odsłuchu kolumn dostałem jeszcze raz model TDAI-1120. I po raz kolejny skorzystałem z dobrodziejstw tych urządzeń. Przede wszystkim mamy w nich system RoomPerfect, czyli system kalibracji wzmacniacza do pokoju odsłuchowego (w zestawie mamy mikrofon, kabel, statyw a na pokładzie odpowiednią aplikację). Jego użycie daje naprawdę sporo, szczególnie w kwestii problemów z tonalnością i neutralnością przekazu (głównie działamy w domenie częstotliwościowej).

Ale to nie wszystko – wraz z wprowadzeniem na rynek głośników Lyngdorf FR-2 firma wprowadziła do wielu swoich presetów także ten oznaczony nazwą kolumn: FR-2. Jego włączenie daje ciekawe efekty, także przestrzenne. I tu znów posuwamy się krok do przodu. Ale zmiany dotyczą też przejrzystości i jeszcze większej muzykalności. Słowem – budując system warto pomyśleć o tych kolumnach i o tym, by zestawić je z firmową elektroniką.

Podsumowanie

Lyngdorf FR-2 to designerskie, piękne kolumny w skandynawskim stylu. Ich świetny, prosty projekt może się spodobać naprawdę wielu miłośnikom dobrego brzmienia, którzy szukają głośników do nowoczesnych wnętrz. A przy swoim stonowanym wyglądzie są zaskakująco różnorodne: producent tak wymyślił ich budowę, że możemy dobierać elementy wykończenia i żonglować nimi swobodnie, “dostrajając” wizualnie kolumny do pomieszczenia. Brzmieniowo Lyngdorf FR-2 do kolumny o mało zaznaczonym charakterze, co pozwala na kształtowanie brzmienia innymi elementami toru. Na pewno ich wielką zaletą jest świetna dynamika, i to ta w skali mikro, jak i makro. Podają muzykę szybko i z wigorem, mają świetny atak i timing. A jednocześnie potrafią łupnąć i pokazać prawdziwą skalę rockowego bandu czy orkiestry symfonicznej. Tonalnie zrównoważone i w zasadzie neutralne, z leciutkim uprzywilejowaniem basu. Barwowo są wystarczająco nasycone, nie można im zarzucić suchości, ale nie są też przesadnie wylewne. Dobra rozdzielczość i precyzja brzmienia, ale nie bezduszna, jest również płynność i spójność. Nieco gorzej wypada przestrzenność prezentacji, szczegolnie kiedy kolumny wiszą na ścianie lub są do niej blisko dosunięte. Warto łączyć je z firmową elektroniką Lyngdorfa, bo pozwala ona na niemal dowolne kształtowanie charakteru prezentacji. W ich wzmacniaczach jest nawet specjalny preset dedykowany tym kolumnom.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Lyngdorf

Czytaj także:
Test monitorów Perlisten Audio S5m
Test Falcon Acoustics Gold Badge LS3/5A

Lyngdorf FR-2 – kolumny wolnostojące / wiszące
Cena – 17 780 zł (para)
Dystrybucja – DNA Audio

System testowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-i
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: Electrocompaniet AW-180, LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

Dane techniczne producenta:
Dwudrożny głośnik pełnozakresowy do ustawienia przy ścianie
Moc: 250 W (IEC)
Głośnik wysokotonowy: 1 x 28 mm / 1,1 cala, miękka kopułka z tkaniny
Głośnik średnio-niskotonowy: 2 x 180 mm / 6,5 cala, membrana aluminiowa, cewka 35 mm, wentylowany magnes, wentylowany odlew kosza aluminiowego
Pasmo przenoszenia: 45 – 20 000 Hz (-3 dB)
Obudowa: Bass-reflex skierowany w dół (40 Hz), konstrukcja MDF, wewnętrznie wzmocniona
Impedancja nominalna: 4 Ohm (min. 3,7 Ohm)
Maksymalny SPL: 117 dB (1 m, szczyt)
Czułość: 92 dB (2,83V/1m)
Punkt podziału: 2,2 kHz
Złącza: Zaciski pozłacane
Rekomendowane umiejscowienie: Wolnostojący, przy ścianie
Wymiary (S x W x G): 32,5 x 102,4 x 16 cm (wysokość z nóżkami)
Waga: 18 kg
Wykończenie (obudowa/front): Biały/biały, czarny/czarny, mocca/mocca, biały/czarny, biały/mocca, czarny/mocca + opcjonalne panele/maskownice
Opcjonalne kolory tkaniny: Ciemnoszary, jasnoszary
Akcesoria: Zestaw do montażu na ścianie, podstawki do ustawienia na podłodze

1 2

Brak komentarzy