Moim zdaniem bardzo dobry. W tej konfiguracji niemal wszystko zależy od zasilania i używając różnych zasilaczy zrobionych z różnych podzespołów można osiągnąć różne efekty. Lucarto Audio Ferro DSD Stream Player stawia na ogólnie pojętą radość grania, szybkość, dynamikę i rozdzielczość. Niuanse barw czy echa wybrzmień oddane są jak najbardziej adekwatnie dla tego przedziału cenowego, jednak nie to jest jego priorytetem. Każe słuchaczowi, zamiast strzyc uszami, cieszyć się rytmem, klarownością przekazu, dokładnością brzmienia.
Jednak spokojnie, wszyscy miłośnicy “Malin” i ich charakterystycznego, dość gęstego brzmienia mogą być spokojni – streamer Lucarto Audio nie gra sucho ani ulotnie, choć jego brzmienie jest na przykład lżejsze od mojego DigiOne Playera z zasilaczem bateryjnym Bakoon. Po prostu zasilacz Lucarto nadaje graniu nieco innego, zrywniejszego charakteru a tonalność przesuwa odrobinę w górę.
Lucarto Audio Ferro DSD Stream Player zwraca uwagę przede wszystkim szybkością, dynamiką – szczególnie w skali mikro – i taką radością grania przejawiającą się w bardzo dobrym oddaniu rytmu i pulsacji muzyki. Nic się w niej nie ociąga, nie zostaje w tyle. Włączając proste popowe kawałki głowa sama się kiwa w rytm muzyki, a kiedy przejdziemy na przykład do swingującego big bandu od razu chce się pstrykać synkopy palcami.
To efekt mocnego, bardzo wyraźnego ataku, inicjowania dźwięku. Streamer Lucarto Audio ochoczo akcentuje początki dźwięku, wyraźnie oddaje jego narastanie i stosunkowo stanowczo je kończy. Kontrola nad wybrzmieniami jest dość autorytarna. Ten odtwarzacz plików zachowuje się trochę tak, jak Marcus Miller ze swoją gitarą basową. To implikuje też kolejną jego ważną cechę, a mianowicie dobrą rozdzielczość.
Lucarto Audio Ferro DSD Stream Player wyraźnie separuje dźwięki od siebie, audiofile ceniący sobie dobrą selektywność brzmienie nie będą mieli powodów do narzekań. Nuty podawane są wyraziście i każdą słychać niemal oddzielnie. Nie jest to oczywiście szatkowanie muzyki na dźwięki, ale na niektórych, nagranych bardzo rozdzielczo płytach, miłośnicy maksymalnie płynnego, homogenicznego brzmienia mogą poczuć się nieco nieswojo. Za to zwolennicy dzielenia włosa na czworo będą zachwyceni.
Tonalność? O ile sam DigiOne Player zaliczany jest do urządzeń grających po ocieplonej stronie, to już dodanie do niego określonego zasilacza może to ciepło … jeszcze podgrzać lub wręcz odwrotnie – lekko chłodzić brzmienie. Lucarto poszło tą drugą drogą, i granie ich streamera nazwałbym neutralnym. Raczej nikt nie powie o jego brzmieniu, że jest tłuste czy bardzo gęste.
Bas jest leciutko podkreślony, co może nie nadaje przesadnie dużo ciepła, ale dodaje muzyce odpowiedniego fundamentu, przez co nie brzmi ona zbyt zwiewnie. Ale podkreślenie nie odbiera mu szybkości i konturowości. Dość konkretnie obchodzi się z wybrzmieniami kontrolując jest skutecznie i wyraźnie. Nie brakuje mu informacji o fakturze i wszelkich szczegółach. Naprawdę dobry bas.
Test kabli zasilających Perfect Connection
Z kolei przeciwległy skraj pasma jest stosunkowo lekki, o srebrnym, dość jasnym kolorycie. Na pewno góry nie nazwiemy ciemną czy masywną. Nie jest też wycofana i poczyna sobie odważnie, ale nie nie przekracza bariery dobrego smaku. Soprany są bardzo sypkie i rozdzielcze, i świetnie różnicują barwę. Jak na streamer z tej grupy cenowej robią naprawdę znakomite wrażenie.
No i to, co najważniejsze, czyli średnica. Jest dość lekka i jasna, ale daleko jej jeszcze do zwiewności i rachityczności. Lucarto zachowuje ten firmowy rys DigiOne Playera, czyli dość plastyczną średnicę. Niemniej jednak na przykład wokale czy wiolonczela są dość neutralne, osobiście przyzwyczajony jestem do nieco ciemniejszej prezentacji. Miałem wrażenie, że górna średnica, ta część która łączy się z sopranami, jest leciutko przez streamer podkreślana.
To, w połączeniu z naprawdę dobrą przejrzystością tego pasma, dodatkowo nadaje muzyce żywiołowości. Jednocześnie sprawia, że instrumenty operujące także w tej części skali brzmią donośniej, żywiej i jakby na sterydach. Posłuchajcie gitar Dominica Millera, nagrań trębaczy czy brzmienia harfy Andreasa Vollenwiedera, a wszystko stanie się jasne.
Dla mnie – ale to bardzo subiektywna ocena, bo dla innych słuchaczy tak być nie musi – jedynym słabszym punktem brzmienia Lucarto Audio Ferro DSD Stream Playera jest oddanie barw w średnicy, albo precyzyjniej: nasycenie brzmienia niższymi składowymi. W czasie odsłuchów czasem – szczególnie na lekko nagranych płytach – brakowało mi w brzmieniu muzycznej tkanki, tego koloru, gęstości, farby. Tej odrobiny tłuszczyku w brzmieniu, masywności. Być może wpływa na to mocne, jednoznaczne kontrowanie wybrzmień dźwięków.
To z kolei powodowało, że przestrzeń kreowana przez ten streamer też brzmiała w sposób charakterystyczny. Poszczególne dźwięki miały jakby nieco mniejszą objętość na scenie i wokół nich robiło się więcej miejsca. Tak więc wszyscy, którzy lubią bardzo otwartą, napowietrzoną scenę muzyczną powinni być bardzo zadowoleni. Natomiast miało się wrażenie, że dźwięki są bardziej punktami w przestrzeni niż bryłami.
Takiemu odbiorowi sprzyjało też to, że Lucarto Audio Ferro DSD Stream Player gra bardziej na szerokość niż głębokość. Priorytetem jest rozłożysta, bardzo dokładna stereofonia z bardzo stabilnymi źródłami pozornymi, umieszczonymi nawet na różnych wysokościach. Poszczególne plany są zaznaczone, jednak mniejsze jest trójwymiarowe rysowanie poszczególnych dźwięków i ich wybrzmień w głąb sceny.
Podsumowanie
Lucarto Audio Ferro DSD Stream Player to streamer dla tych wszystkich, którzy nie chcąc wydawać na odtwarzacz plików wielkich pieniędzy, a jednocześnie z różnych względów nie mają ochoty na zabawę w konfigurację popularnej “Maliny”. Wolą kupić gotowe do pracy urządzenie (streamer z zasilaczem), podłączyć je i cieszyć się z odtwarzanej w ten sposób muzyki. A cieszyć jest się czym, bo streamer gra żywo, dynamicznie, szybko i z werwą. Imponują wysokie tony – sypkie, dźwięczne i różnorodne. Bas szybki i dobrze kontrolowany. Średnica neutralna i przejrzysta. Wszystkim lubiącym wsłuchiwać się w niuanse przyda się świetna rozdzielczość tego urządzenia. Innym może brakować nieco masywności i nasycenia barw, oraz głębokości sceny. Ale za te pieniądze nie ma się do czego czepiać.
Maciej Stempurski, fot. w stereo.pl, Lucarto Audio
Czytaj także:
Test wzmacniacza TAGA Harmony 2500B
Test streamera Cyrus Stream Xa
System odsłuchowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio, Percon SK 2140, Sound Sphere Deneb, Final Cable SC
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Lucarto Audio Ferro DSD Stream Player – streamer/odtwarzacz plików
Cena – od 3990 zł
Dystrybucja – Lucarto Audio
Dane techniczne producenta:
System operacyjny: Volumio
Komputer: Raspberry PI 4 2GB + DigiOne + SSD 16GB Class 10
Łączność: Bluetooth 4.0, LAN 1Gbit, Wi-Fi 2.4 – 5 GHz
Obsługa kart DAC: Sparky: Digione, Digione Signature
Obsługa plików: FLAC, Alac, Aac, Vorbis, WMV, DSDSeparowany PORT USB DAC OUT 32BIT 384kHz
Poziom szumów na poziomie max: -130dBl
Wymiary: 330x75x240mm
Obudowa w kolorze czarnym, srebrnym lub białym do wyboru
Podświetlenie do wyboru: czerwony, biały, niebieski oraz bursztynowy
Waga: 5 kg
Ciesze sie, ze Malina w takiej konfiguracji ma świetną recenzję. Nie posiadam tak ladnego opakowania ale wydalem ulamek kwoty na identyczne podzespoly i wrazenia soniczne mam bardzo podobne.