Kiedy więc włączyłem do systemu przetwornik cyfrowo analogowy Lucarto Audio Ferro DAC i popłynęły z niego pierwsze dźwięki… Pomyślałem, że dam mu chwilę, bo przecież na pokładzie ma lampy i powinny się rozgrzać. Po kilku godzinach nie było wątpliwości. Polski DAC wnosi do brzemienia serii Ferro nowy, wyraźny rys. I chyba dobrze, bo gdyby powtórzył dokładnie to, co robią wzmacniacze, to mogłoby być tej dobroci już odrobinkę za wiele… Choć z drugiej strony znam i takich, którzy daliby się właśnie za takie granie pokroić.
Choć od razu zaznaczmy też, że nie jest to przejście na drugą stronę mocy i ekstremalne odejście od firmowego brzmienia. Zmiana jest wyraźna, ale nie diametralna. Prześledźmy więc różne aspekty tego grania. Od razu uściślijmy, grania na wysokim poziomie, bardzo kulturalnego i wyrafinowanego.
Lucarto Audio Ferro DAC brzmi nieco jaśniej niż wzmacniacze z tej linii. Bierze się to głównie z tego, że prezentacja jest bardziej napowietrzona, nie tak gęsta. Co nie znaczy, że to granie odchudzone czy rozrzedzone, absolutnie tak nie jest. Odbieramy je jako nieco lżejsze głównie poprzez właśnie napowietrzenie muzyki, większą ilość miejsca między dźwiękami.
Bo jednocześnie przetwornik potrafi podawać muzykę w sposób plastyczny i gra naprawdę dużym dźwiękiem. Czujemy, że jest potęga w tej prezentacji i nie ma mowy o tym, aby cokolwiek tu było “niedowiezione”. Poszczególne dźwięki odbieramy jako duże, namacalne, zamaszyście pokazane dźwiękowe bryły.
Owe odbieranie brzmienia jako jaśniejsze bierze się też z jeszcze jednej cechy Lucarto Audio Ferro DAC, chodzi o czystość brzmienia oraz jego dźwięczność. Przetwornik gra bardzo klarownie i przejrzyście, nie ma żadnej mgiełki. Nawet na starych, często monofonicznych nagraniach nie czujemy nigdy, że muzyka jest czymś od słuchacza oddzielona. Taki sposób prezentacji pozwala z jednej strony na bardzo bezpośredni i namacalny odbiór muzyki, a z drugiej – daje możliwość śledzenia wszelkich detali i smaczków, bo i pod względem detaliczności prezentacji muzycznych drobiazgów urządzeniu absolutnie nic nie brakuje.
Wróćmy do drugiej rzeczy – dźwięczności. Polski DAC gra w sposób fajnie błyszczący, doświetla dźwięki, nadając im właśnie ten swoisty dźwięczny rys. I wcale nie chodzi tylko o wysokie tony, ta cecha spływa także na średnicę i wyższy bas. Objawia się to właśnie blaskiem nadawanym dźwiękom. Nie tylko gitarom czy trąbkom, ale również głosom. A przekłada się to na inną cechę.
Test kolumn Revival Audio Atalante 5
Jest nią duża bezpośredniość i namacalność grania – jest na bardzo wysokim poziomie. Muzyka wciąga, przykuwa uwagę, a jednocześnie mamy ją na wyciągnięcie ręki, blisko, bezpośrednio. Na pewno swoje robi tu przestrzenność prezentacji, bardzo charakterystyczna. Polski DAC stawia zdecydowanie na pierwszy plan, scena zaczyna się na linii głośników, a czasem miałem wrażenie, że nawet w niektórych nagraniach wychodzi do słuchacza. Muzyka dzieje się blisko odbiorcy, jakbyśmy siedzieli w pierwszych rzędach na koncercie. Posłuchajcie na przykład francuskiego kwartetu smyczkowego Quatuor Van Kuijk grającego utwory impresjonistów – jakby weszli do naszego pokoju.
Świetna jest stereofonia – rozłożysta, szeroka i bardzo precyzyjna, ale nie bezpardonowa, z odpowiednimi wybrzmieniami. Plany, głębia? Bez zarzutu, choć może nie tak spektakularne, jak szerokość sceny. Po prostu przetwornik rzetelnie pokazuje to, co dzieje się w dalszej odległości od słuchacza, dobrze rozmieszcza dźwięki i grupy instrumentów bliżej i dalej, daje wybrzmieniom odpowiedni oddech.
Jeśli chodzi o tonalność, to Lucarto Audio Ferro DAC, choć podąża ścieżką firmowego brzmienia całej serii, jest odrobinę mniej dociążony i docieplony. To brzmienie niemal neutralne, tylko ze wskazaniem na lekkie docieplenie. Słychać je głównie w dolnej średnicy i najniższych częstotliwościach, mamy tam odrobinę podkreślone niższe składowe dźwięku. A więc wokale, dęciaki czy na przykład elektryczne gitary dostają trochę więcej “mięcha”. I to kolejna rzecz, która nadaje prezentacji namacalności i plastyczności.
Świetna jest góra pasma – dźwięczna i błyszcząca, bez mocno zaznaczonego własnego charakteru, za to bardzo dobrze oddająca różnobarwność, urozmaicona. Nawet na nie najlepiej zrealizowanych płytach, jak “Litania” kwintetu Krzysztofa Komedy, znakomicie to słychać. Perkusyjne talerze są naprawdę bogate, przetwornik pokazuje ich różnorodne brzmienia i wybrzmienia. Także trąbka Tomasza Stańki pełna jest blasku i metalicznego koloru. Świetnie też taka góra robi akustycznym gitarom.
Test polskiego DAC Audio Phonique PCM/DSD DAC
Średnica jest dokładna i precyzyjna, ale na tyle, ile trzeba, bo jednocześnie zachowuje wybrzmienia i płynność. Udało się więc połączyć ogień z wodą, i wcale nie jest to zgniły kompromis. W tonach średnich słychać też dużo szczegółów i faktury dźwięków a sam skraj pasma jest leciutko docieplony, o czym już wspominałem. Dla mnie to miły zabieg. Jednocześnie sporo jest w średnicy – podobnie jak w górze pasma – powietrza i miejsca dla poszczególny nut.
Podobnie Lucarto Audio Ferro DAC obchodzi się z basem. To znaczy, że udało się wypracować świetny kompromis między kontrolą a masą, ciepłem a dokładnością. Nie jest to ani bas szczupły, trzymany za pysk, ale nie jest też wolny czy misiowaty. Jest taki, jak lubię, a więc pokazuje dostatecznie dużo szczegółów i faktury, ale nigdy nie jest kostyczny czy szkieletowy. Ma odpowiednią dozę miękkości i ciepła, jest odpowiednio masywny, jednak nie wpływa to na oddanie rytmu i nie zabiera niskim tonom energii. Jest też idealnie zestrojony ze średnicą, podany w odpowiednich proporcjach.
Dynamika? Nie mam uwag, jest taka, jak należy. Polski przetwornik nie jest może arcymistrzem szybkości i uderzenia, ale – jak pisałem to wyżej w opisie niskich częstotliwości – zachowuje się jak najbardziej odpowiedzialnie. Minimalne zaoblenie konturów dźwięków skutkuje leciutkim złagodzeniem samej fazy ataku na dźwięk, jednak nie odbieramy tego jako spowolnienia czy ociągania się rytmu. Wszystko jest w porządku.
Za to Lucarto potrafi przyłożyć! Leciutkie ocieplenie i spora masa dźwięku przekłada się na naprawdę bardzo dobrą skalę brzmienia. To duże, swobodne granie z oddechem i ogólnym kopem. Dawno niesłuchani przeze mnie Rage Against the Machine czy Red Hot Chili Peppers zabrzmieli, jak należy, aż mi się buzia uśmiechała. Czad, ściana masywnego, ale selektywnego dźwięku. Była dobra zabawa.
Podsumowanie
Lucarto Audio Ferro DAC to urządzenie świetnie zaprojektowane, doskonale wyglądające i bardzo dobrze brzmiące. Przetwornik z jednej strony wpisuje się w muzykalny, ciepły charakter wzmacniaczy z tej serii, a jednocześnie w jego graniu jest pewien nowe element. Chodzi o więcej jasności i powietrza, które nadaje mu trochę lekkości, ale bez utraty tego, co stanowi o przyjemności ze słuchania serii Ferro. A więc to dalej bardzo namacalne i plastyczne granie, ale z dodatkowym blaskiem, doświetleniem prezentacji. Świetnie połączono spójność z dokładnością, nie przeciągając struny w żadną stronę. Charakterystyczna, bliska przestrzeń jeszcze bardziej sprzyja namacalności brzmienie i emocjom, bo mamy wrażenie, że muzyce grają blisko, dla nas. Kapitalna, różnobarwna, ale i napowietrzona i rozdzielcza góra pasma. Średnica dość neutralna, ale na dole lekko ciepła, podobnie jak bas: odpowiednio miękki, ale i jednocześnie kontrolowany; ciepły, ale nie odchudzony. Dynamika – bez uwag.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Lucarto Audio
Czytaj także:
Test przetwornika Merason Frérot
Test małego DAC-a TAGA Harmony DA-400
Lucarto Audio Ferro DAC – przetwornik cyfrowo-analogowy
Cena – 22 400 zł
Dystrybucja – Lucarto Audio
System testowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120),
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Impedancja wyjściowa: 100kΩ
Wyjście: symetryczne XLR oraz RCA
Pasmo przenoszenia: 10Hz-100kHz +/- 3dBl
Częstotliwość DAC: DSD OP 32Bit 384Khz
Układ DAC: DUAL AK4490EQ
Wejście USB: XMOS U8 32Bit 384kHz
Wejście COAX: 24Bit 192kHz
Wejście OPTI: 24Bit 96 kHz
Napięcie wyjściowe maksymalne: 2.5V
Lampy: PSvane 2x CV181 (6SN7), 5C4S (5U4G, 5C3S)
Soft start dla układu zasilania lamp
Stabilizowane zasilanie lamp
Wyświetlacz LCD
Podświetlenie czerwone
Zniekształcenia: <0,005% dla pełnego wzmocnienia
Kondensatory: Duelund Cu
Gniazda RCA: CMC Swiss Cu
Waga: 12kg
Moc: 100W 230V 50Hz
Wymiary: 430x180x450mm
Dzięki za ciekawy test.
Zabrakło jak dla mnie informacji jakie dokładnie wzmacniacze operacyjne zostały zastosowane.
Burson V6 Classic czy Vivid ?