Odsłuch rozpocząłem wieczorową porą, poziom głośności był raczej niski. I tu pojawia się bardzo ciekawa cecha tego wzmacniacza. Gdy nie gra zbyt głośno bas, który oferuje jest typowy dla klasy A, trochę zmiękczony, muzykalny, z dobrą rytmiką, ciepły, pierwszoplanowy. To zaskakujący swoją wielkością bas patrząc na moc, bardziej przypominał muskularny tranzystor. Przy głośniejszym odsłuchu bas nadal jest doskonały, może już tak nie wychodzący na pierwszy plan, ale oferujący większą precyzją. Na przykład kontrabas bardzo na tym zyskuje, słychać dokładnie każde szarpnięcie w strunę, dźwięk jest swobodny w całym zakresie, wybrzmienie pełne i soczyste, ale w pełni kontrolowane. Świetny jest moment ataku i kontur. Nie spodziewałem się aż takiego dobrego zakresu niskich tonów – przecież to jest tylko 12 watowy piec, który napędza duże monitory i to raczej bez wysiłku. Brawo.
Słuchając Egg-Shella Prestige 12WKT po kilku dniach obudziła się we mnie dusza melomana, jakbym przestał testować ten sprzęt. Nie skupiałem się wyłącznie na poszczególnych dźwiękach czy instrumentach, zwyczajnie słuchałem muzyki, i czy był to jazz czy blues, wszystko brzmiało bardzo przekonująco. Myślę, że to zasługa barw: naturalnych, bogatych, angażujących.
To wszystko w moimi odczuciu bierze swój początek w gęstej średnicy. Ten zakres jest fenomenalny, lekko osłodzony lecz z umiarem, z odpowiednią dynamiką, która może nie jest tak porywająca jak w Krellu, ale za to doskonale oddaje wszystkie kontrasty. Nie brakuje polskiemu wzmacniaczowi detali, wszystko jest pokazane z prawidłową wielkością, otwartością i proporcjami. Brzmienie środka jest w przyjaznym klimacie, lekko przytłuszczonym, ale bez zgubienia szczegółów, wszystko odbywa się płynie, z lekkością i oddaniem aury pogłosowej towarzyszącej nagraniom. Góra pasma tego wzmacniacza to pełen relaks, swoboda i gładkość. Nie ma nic z suchości, mechaniczności, to lekki i przezroczysty miód. Są więc szczegóły, ale nie ma natarczywości, są wybrzmienia i dobre rozseparowanie.
Nie mam też zastrzeżeń do przestrzeni, choć jest kreowana w dość bliski i pierwszoplanowy sposób. Ma wystarczająco dużo powietrza i ładnie ustawia poszczególne instrumenty, szczególnie te główne.
Egg-shell gra zatem plastycznie, barwnie, muzykalnie, i nie sprawi na nim wrażenia pociągnięcie kolumn Focala. Jego moc jest naprawdę wystarczająca.
Paweł Nowak
Opinia 2
System testowy:
CD: BAT VK D5 SE
DAC: Matrix Mini-i + Laptop z programem J River + odtwarzacz DVD Yamaha i BR Sharp, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), Haiku Audio Sol
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Mogami N III, DIY Arek 45, Siltech G5
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój zaadaptowany akustycznie
Niewielka moc, lampy na pokładzie, klasa A … Gdyby kierować się stereotypami, można założyć, że wzmacniacz o takich cechach zagra miękko, ciepło, z nieco leniwym basem i obciętą górą pasma. Tymczasem Egg-Shell Prestige 12WKT udowadnia, w jaką ślepą uliczkę można zabrnąć kierując się obiegowymi opiniami o sprzęcie audio. Mocy polskiemu wzmacniaczowi nie brakuje, ciepło i miękkość przynależna klasie A jest tylko lekko zaznaczona a użycie lamp KT 88 sprawia, że brzmienie jest rozdzielcze, pełne życia i wigoru. Ale po kolei.
Test Egg-Shell Prestige 12WKT wykazał, że 12 watów mocy w zupełności wystarczy do wygenerowania brzmienia energetycznego, wystarczająco szybkiego i przejrzystego. Wzmacniacz bez kłopotu wysterował w średniej wielkości pokoju monitory ProAc Response One SC o przeciętnej skuteczności. Nie było spowolnienia, ciągnącego się basu czy zamulenia charakterystycznego dla słabych, niewydolnych mocowo wzmacniaczy. Polski piec swobodnie radził sobie z jazzem, popem, muzyką etno czy nawet z elektronicznymi kawałkami Depeche Mode czy grupy Kirk. Dopiero przy dużej symfonice czy naprawdę ekstremalnym metalu wkradał się leciutki bałagan. Ale Led Zeppelin czy Czterech Pór Roku z przyjemnością na polskim lampowcu posłuchacie.
Wrażenie robi mikrodynamika i szybkość brzmienia – to chyba zasługa użycia lamp mocy z rodziny KT. Muzyka płynie wartko, rytm jest oddawany z odpowiednią energią i akcentem, nagrania grupy The The czy Tool brzmiały pod tym względem doskonale. Oczywiście skala brzmienia nie była taka jak z mocniejszych wzmacniaczy, ale raczej nikt nie kupuje 12-watowej lampy, aby zanurzać się w ścianę dźwięku generowaną przez System Of A Down czy Behemotha.
Przejdźmy do barwy, Egg-Shell Prestige 12WKT to wszak wzmacniacz w klasie A. Tylko że tej stereotypowej „klasy A” jest w nim niewiele. Albo inaczej: jest podana w bardzo wyważony sposób. Zacznijmy od średnicy. Jest lekko ocieplona i leciutko zmiękczona, co nadaje jej bardzo przyjaznego, miłego i wciągającego charakteru. Jest bardzo nasycona, bogata, ale nie tak ciepła jak na przykład w testowanych przez nas innych wzmacniaczach w klasie A: Passie czy Xindaku.
Nie brakuje jej czaru, pełni, ale zachowuje pewien rodzaj umiaru. Jakby bała się popaść w przesadę, przesłodzenie. Wokale czy dęciaki są mięsiste, mają wiele tkanki, ale jednocześnie zachowują bardzo dobrą rozdzielczość i dużo powietrza między dźwiękami. Średnica – to obok mikrodynamiki i szybkości – jedna z z największych zalet Egg-Shella Prestige 12WKT.
Test. Pathosa Logos mk II. Hybryda w pięknym wydaniu
Skraje pasma brzmią dobrze i też nie do końca tak, jak spodziewają się miłośnicy klasy A. Bas w wykonaniu wzmacniacza z Bielska-Białej jest dobrze kontrolowany i rozdzielczy, dobrze radzi sobie z oddanie faktury brzmienia. Świetnie zaznaczone były kontury. Co prawda nie schodzi specjalnie nisko, nie jest zwalisty ani nie powala potęgą, ale nagrania kapitalnego kontrabasisty Arilda Andersena z płyty „The Triangle” zostały oddane bez odchudzenia czy rachityczności.
Góra w wykonaniu Egg-Shella jest leciutko zaokrąglona, ale niepozbawiona żywości i otwartości. Nigdy nie ukłuje, nie sprawi przykrości, ale nie szczędzi detali. Wysokie tony są rozdzielcze i wybrzmiewają długo. Łatwo rozróżnić różne rodzaje talerzy. Choć maja ten rodzaj ciepła, nasycenia niskimi składowymi. A przy tym wszystkim są naprawdę detaliczne. Soprany w absolutnie wystarczającym stopniu otwierają brzmienie i nadają niezbędnego oddechu.
Najmniej spektakularna jest w wykonaniu polskiego wzmacniacza przestrzeń. Czegoś jej brakuje? Nie, ale po lampach na pokładzie zwykle spodziewam się większych atrakcji. Stereofonia jest w porządku, jeśli dźwięki są odpowiednio nagrane łatwo odrywają się od kolumn, poszczególne źródła pozorne są stabilne, nie zlewają się i nie brak im konturów. Odrobinę niedosytu może budzić jednak przestrzenny rozmach w kreowaniu głębi i szerokości, jakby coś nie pozwalało na powiększenie dźwiękowej aury, otwarciu się poszczególnych planów. Może trzeba pokombinować z lampami sterującymi?
Maciej Stempurski
Podsumowanie
Szukacie niesamowicie wyglądającej lampy do średniego pomieszczenia, która mimo nominalnie niewielkiej mocy napędzi większość kolumn? Która łączy muzykalność wzmacniaczy pracujących w klasie A, a jednocześnie grającej żwawo i rozdzielczo? Posłuchajcie Egg-Shella Prestige 12WKT. Świetna, plastyczna, lekko ocieplona średnica i dobra dynamika to główne zalety tej konstrukcji. Nie ma problemów z basem, góra jest spokojna i relaksująca ale niepozbawiona rozdzielczości i szczegółowości. Może przestrzeń nie robi piorunującego wrażenia, ale nie można mieć wszystkiego, nawet za te pieniądze. Brakuje wam muzykalności, system gra ostro czy sucho? Posłuchajcie Egg-Shella.
Fot. wstereo.pl, Encore Seven
Czytaj także:
Test Wigg Art Arvil. Bas i wyrazistość
Test Audiomatus TP 02. Preamp ze średnicą jak marzenie
Egg-Shella Prestige 12WKT – zintegrowany wzmacniacz lampowy
Dystrybutor: Encore Seven
Cena: 12 990 zł
Dane techniczne
Klasa: A (konstrukcja SE Single-Ended)
Moc: 2 x 12W
Pasmo: 30Hz – 20kHz (+/- 3dB)
Impedancja wyjściowa: 4 i 8 Ohm
Wejścia liniowe: 3 x RCA
Lampy: 2 x KT88, 1 x 5AR4, 2 x 6SN7, 2 x EF86
Pobór mocy: 170W
Waga: 20 kg
Wymiary [cm] (szer/dł/wys): 40/39/20
Brak komentarzy