Ale czasem bywa i tak, że bierzemy kęs, drugi, trzeci … i jesteśmy w kropce, bo kompletni nie wiemy, co siedzi w daniu. Tak było w moim przypadku, kiedy pierwszy raz w życiu jadłem humus i nikt nie powiedział mi, z czego jest zrobiony. A wielu moich znajomych uważa wegetariański pasztet mojej żony za bardzo gładki pasztet z drobiowych wątróbek.
Tak też bywa w audio. Siadamy, włączamy muzykę, słuchamy. Podoba się nam to brzmienie, ale na początku trudno jej jednoznacznie opisać, bo nie ma jakiś cech prymarnych. Musimy się przez jakiś czas wsmakować w to brzmienie, rozpoznać je, rozgryźć, by móc je przeanalizować. I tak jest właśnie z testowanymi kolumnami Davis Acoustics Courbet N°7. Nie są to na pewno zestawy efekciarskie, robiące natychmiastowe pierwsze wrażenie. Ale kiedy posłuchamy ich spokojnie, odkryją klasę.
Zaczynamy słuchać i w zasadzie wszystko nam smakuje, choć nie zastanawiamy się dlaczego, nie rozbieramy niczego na czynniki pierwsze, nie analizujemy. Dopiero po jakimś czasie, po przerzuceniu kilku płyt z różnym repertuarem, uświadamiamy sobie, o co w tym graniu chodzi. Na przykład wysokie tony. I w akustycznych gitarach Dave`a Matthews`a i Time`a Reynolds`a, i w trąbce Lee Morgana, i w perkusyjnych blachach Marvina “Smitty” Smitha słyszymy lekkie wygładzenie sopranów, minimalne ugrzecznienie.
Nie chodzi o jakość wysokich tonów, bo nie można im wiele zarzucić. Są dźwięczne i wyraziste, dobrze rozseparowane i wystarczająco bogate, by dobrze różnicować barwy. Mają jednak swój niewielki, ale słyszalny rys, są lekko złote, a nie srebrzyste, raczej nigdy nie ukąszą nam ucha i nagle nie wysforuję się na pierwszy plan, przykuwając nadmiernie uwagę.
Podobnie było w czasie odsłuchu z przeciwległym skrajem pasma. To niemałe, trójdrożne kolumny wentylowane bas refleksem, więc można się było spodziewać, że bas będzie tu grał rolę jeśli nie pierwszoplanową, to przynajmniej bardzo mocno zaznaczy swoją obecność. Tymczasem zestrojono go z wielkim wyczuciem i osiągnięto naprawdę bardzo dobry kompromis między twardością a ciepłem, wybrzmieniem a kontrolę, fakturą i masą.
Na pewno niskie tony w kolumnach Davis Acoustics Courbet N°7 nie są suche i zbytnio żylaste, nazwałbym się fizjologicznie ciepłymi, ale nie przegrzanymi; lekko elastycznymi, ale nie miękkimi. W sam raz. Ważne, że nigdy ich nie brakuje, ale równocześnie nigdy nie są przesadzone. I pokazują naprawdę dużo ze struktury dźwięku, na przykład w brzmieniu organów Hammonda, na których muzyk realizuje partie basową. I co ważne, w basie czai się cały czas duża dawka energii. Jest w nim motoryka i szybkość, ale kiedy trzeba przyłożyć nagle jeszcze mocniej, kiedy trzeba dokonać jakiegoś spiętrzenia, to kolumny radzą sobie z tym doskonale.
Średnica odrobinkę różni się od skrajów pasma Jeśli i w górze Davisów, i w dole znajdujemy troszkę ciepła i zmiękczenia, to tu jest raczej absolutnie neutralnie. Jest konkretnie i pod kontrolą, wybrzmienia są krótkie i szybko ucinane, atak na dźwięk równie mocny. Średnica brzmi bardziej staccato niż legato, dźwięki są bardziej od siebie odseparowane, bardziej rozdzielcze niż na przykład w basie.
Neutralność jest też na poziomie harmonicznym, nie usłyszymy w średnicy przewagi niższych składowych, dlatego na przykład drewniane instrumenty dęte zabrzmią inaczej, niż na przykład na kolumnach Dynaudio czy elektrostatach. Posłuchajcie na przykład saksofonu barytonowego Garry`eg Mulligana czy Jamesa Cartera, ich sound będzie lżejszy. Takie ustawienie średnicy sprzyja zwiększeniu wyrazistości brzmienia. Wokale nie mają na Davisach zbyt wielkiej masy, za to brzmią bardzo namacalnie, ekspansywnie, wyraźnie.
Ważne w tonalności tych kolumn jest co innego – chodzi o ogólne ich zestrojenie. Mimo że charakter poszczególnych pasm analizowany w oderwaniu od reszty jest nieco inny, to razem brzmi to wszystko bardzo spójnie i koherentnie. Davisy brzmią bardzo jednorodnie, słuchając ich odbieramy muzykę jako całość, płynnie i z przyjemnością.
Davis Acoustics Courbet N°7 gra bardzo wciągającą przestrzenią, jest trójwymiarowa i bardzo plastyczna, mimo że średnica jest neutralna a góra lekko ocieplona. Budowana jest w pewniej odległości od słuchacza, z pewnym dystansie, jednak nie wpływa to na jej namacalność i obecność muzyków. Choć nie robi jakiś spektakularnych efektów jeśli chodzi o szerokość sceny, to jest bardzo ładnie wybudowana w głąb i świetnie oddaje poszczególne plany, jakie zaznaczono na nagraniu.
Plastyczności towarzyszy też bardzo dobra precyzja przestrzenna – z łatwością wskazujemy miejsca pojawiania się poszczególnych dźwięków, które są stabilnie porozstawiane na szerokość i głębokość. Ale nie tylko. Davis Acoustics Courbet N°7 to stosunkowo wysokie kolumny i budują scenę dość wysoko, podobnie jak moje Martiny Logan ESL (test TUTAJ). Jednocześnie pokazują dźwięki na różnych wysokościach, o to już wyższa szkoła jazdy zarezerwowana dla kolumn z wyższej półki.
Test polskich głośników Audioform Adventure 100
Do dynamiki francuskich kolumn nie mam najmniejszych uwag. Grają z odpowiednią żywością i werwa. Nie są może jakimiś wulkanami jak niektóre konstrukcje tubowe, ale nigdy nie pozostawiają niedosytu. Wystarczy włączyć coś w dobrze zaznaczonym rytmem, na przykład świetne “Mind Bomb” grupy The The, i już tupiemy do rytmu nogą.
Kolumny maję też tę nieczęstą umiejętność, że przy równoczesnej szybkości i masie brzmienia, cały czas tkwią w nich jakieś pokłady dodatkowej energii – wspominałem już o tym w przypadku basu. Jakby miał dodatkowy rezerwuar decybeli. Kiedy słuchamy jakiegoś utworu i wydaje się nam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, następuje na przykład uderzenie w werbel, albo mocarny gitarowy riff. I wtedy okazuje się, że Davisy potrafią jeszcze docisnąć, jeszcze bardziej podkreślić atak i uderzenie. Bardzo fajna cecha.
Davis Acoustics Courbet N°7 grają dźwiękiem przejrzystym, choć nie chirurgicznym, rozdzielczym, ale jeszcze nie na tyle, by mówić o nich, że to prezentacja analityczna. Przejrzystość najbardziej zaznaczona jest w średnicy brzmiącej najbardziej neutralnie. Skraje pasma są podawane łagodniej, co nie znaczy, że gubią detale. Nie, tam po prostu obrys dźwięków i ich separacja są leciutko zaokrąglone.
Podobnie jest z bogactwem brzmienia. Najwięcej informacji o harmonicznych otrzymujemy ze skrajów pasma, tam jest też najwięcej faktury, tam są najdłuższe wybrzmienia. Średnie tony jawią się na ich tle minimalne bardziej powściągliwie, jakby kolumny starały się tam nie dodawać ani odejmować nic od siebie. Nie ma jednak mowy o suchości czy szkieletowatości brzmienia, jest tylko dążenie do neutralności. Które tym bardziej nie przeszkadza, że wszystko zestrojono bardzo harmonijnie.
Podsumowanie
Davis Acoustics Courbet N°7 to kolumny dość wytrawne, nie są stworzone po to, by łapać klientów na jakąś prostą przynętę. To nie produkt z serii tych, który robi ogromne pierwsze wrażenie. Na tym poziomie cenowym to zresztą nie zdarza się często, bo kupujący takie zestawy audiofile raczej nie dadzą się nabrać na sztuczki. Co nie znaczy, że do Davisów trzeba się długo przekonywać. Nie, od razy słyszymy, że to produkt wysokiej klasy. Zestawy robią wrażenie bardzo dobrą przestrzennością grania z wysoko i głęboko rozbudowaną scenę dźwiękową. Świetnie radzą sobie z dynamicznymi aspektami muzyki i mają fajną cechę – dysponują rezerwuarem energii, który uruchamiany jest zawsze w momentach, kiedy potrzebne są dodatkowe decybele. Ciekawie zestrojone tonalnie – z nieco wygładzonymi i ocieplonymi skrajami pasma i neutralną średnicą – brzmią spójnie i konsekwentnie. Pokażą dużo detali i faktury brzmienia, nie popadając jednak w kliniczność i chirurgiczną przesadę.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl. Davis Acoustics
Czytaj także:
Test kolumn Calla Diva
Test Paradigm Persona 5F
Davis Acoustics Courbet N°7 – kolumny podłogowe
Cena – 20 990
Dystrybucja – Trimex
System odsłuchowy:
Pliki: Lumin U1 Mini, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
– Bass reflex: okrągły otwór wentylacyjny
– Moc znamionowa: 130 W
– Moc maksymalna: 200 W
– Liczba kanałów: 3
– Liczba głośników: 3
– Skuteczność: 92 dB
– Pasmo przenoszenia: 40 – 25000 Hz
– Głośnik wysokotonowy: 28 mm elastyczna kopułka
– Głośnik średniotonowy: 13 cm Kevlar
– Głośnik niskotonowy: 17 cm włókna węglowego
– Impedancja: 4 … 8 omów
– Częstotliwość odcięcia: 400-4000 Hz
– Wymiary (cm): 110 (wysokość) x 18,5 (szerokość) x 28,5 (głębokość)
– Waga (kg): 24 (jedno pudełko kartonowe)
Brak komentarzy