Test Canor Virtus A3. Szybki Słowak. A i huknąć potrafi

0
Canor Virtus A3 zjawka nowa

Nasza ocena

Hi-end10
Hi-end (najwyższa grupa cenowa powyżej 20 tys. zł). Znakomita szybkość i energia. A przy okazji świetna skala brzmienia. Tonalnie neutralny, z niepodgrzaną górą i średnicą. Bas odrobinę ciepły i miękki. Wzmacniacz naprawdę bardzo dobrze radzi sobie z rozdzielczością i dokładnością brzmienia. Dobrze oddane są barwy i faktury. Nieco mniej spektakularnie wzmacniacz radzi sobie w przestrzenią. Całkiem niezły DAC.
10

Canor Virtus A3 to wzmacniacz, który… No właśnie, sam nie wiem, jak to ująć… Odchodzi nieco od stereotypu urządzenia hybrydowego, choć jednocześnie jest wciąż w pewien sposób charakterystyczny dla hybrydy. To takie troszkę brzmieniowe rozdwojenie jaźni, ale nieprzynoszące niczego złego, jak w przypadku doktora Jekylla i pan Hyde`a. Bo słowackiego wzmacniacza słucha się bardzo dobrze, jest spójny, a jednocześnie żywy i taki… Radosny – takie właśnie słowo przyszło mi do głowy.

Za taki odbiór brzmienia tego wzmacniacza, moim zdaniem, odpowiedzialna jest jego tonalność. Nie znam pomiarów, ale mam wrażenie, że to nie jest urządzenie “płaskie jak stół”, coś tam jest chyba podkreślone, coś tam leciutko cofnięte. Ale tak naprawdę większość urządzeń taka jest. Ważne, że zrobiono to w sposób przemyślany i z doskonałym efektem.

Canor Virtus A3 to wzmacniacz grający żywo, z biglem. To efekt dość mocnego podania góry pasma, a przede wszystkim przełomu sopranów i średnicy. A więc ta część pasma jest jasna, skrząca się, sypka i rozdzielcza. Ma w sobie dużo żywości i komunikatywności, sprawiając właśnie ową radość z obcowania z muzyką. 

A więc struny gitar są ładnie rozedrgane i błyszczące, trąbki oraz puzony lśnią i kiedy trzeba, potrafią leciutko ukąsić. Perkusyjne talerze mają sporo różnorodności i blasku, wysokie dźwięki skrzypiec pięknie wibrują, a głos naszego słynnego kontratenora Jana Józefa Orlińskiego jest wciągający i przykuwający. A co w takim razie z głosami i dźwiękami nieco niższymi? I tym pytaniem przechodzimy do średnicy.

Canor Virtus A3 - test. Wzmacniacz podczas odsłuchów (fot. wstereo.pl)

Canor Virtus A3 – test. Wzmacniacz podczas odsłuchów (fot. wstereo.pl)

W hybrydach to pasmo jest zwykle dość dociążone, ciepłe, bardzo plastyczne – takie miałem najczęstsze doświadczenia. Tymczasem Canor Virtus A3 jest odrobinę inny. Nie, nie brakuje mu plastyczności, jego średnica jest wciągająca i komunikatywna, ale jest w niej dość niewiele ocieplenia czy jakiego milusiego złagodzenia. Ciepło jest, ale w umiarkowanej ilości, odpowiednia waga – również, ale bez dodatkowego dociążania. Głos Toma Waitsa nie brzmi za lekko, ale odrobinę lżej na przykład w Lucarto Audio Ferro IA60 (test TUTAJ)

Różnica w średnicy między słowackim wzmacniaczem a większością innych hybryd, które słuchałem, tkwi też w jej dokładności, przejrzystości i żywości. Średnie tony są dość precyzyjne, kreślone konkretną kreską, z mocno zaznaczonym początkiem i kontrolowanymi – ale w rozsądnych granicach – wybrzmieniami. To daje poczucie szybkość i dobrej rozdzielczości dźwięków operujących w tym paśmie. 

No i jesteśmy na dole. I tu chyba Canorowi jest najbliżej stereotypowi hybrydy. O ile górny bas, ten łączący się ze średnicą, jest dość neutralny, podobnie jak ona – tylko minimalnie ocieplony, kontrolowany, zwarty. Ale im niżej tym robi się coraz bardziej miękko, ciepło, jest więcej luzu, swobody. Kontrabas w swoich najniższych tonach jest masywny, a niskie klastry elektroniki robią wrażenie. 

Test wzmacniacza Jadis I-70

Ale ważne, że nie jest to okupione jakąś wielką utratą kontroli w basie, przeszkadzającym poluzowaniem. Niskie tony nadal są odpowiednio szybkie i rytmiczne, nie odrywają się od reszty – zszycie pasm przeprowadzono sprawnie i nieuciążliwie dla słuchacza, za to dostajemy poczucie dociążenia brzmienia, masy, większej skali.

I tu przechodzimy do dynamiki, bo Canor łączy w sobie szybkość i potęgę grania – to świetna cecha tego wzmacniacza. Słowackie urządzenie brzmi bardzo radośnie, wartko, zrywnie. Nadaje muzyce bardzo dużo energii, pokazując jak szybko i z jakim impetem pojawiają się poszczególne dźwięki. Hybryda świetnie też różnicuje muzykę na poziomie mikrodynamicznym, wyraźnie słychać, że muzycy potrafią wydobywać dźwięki z różną siłą, nawet w obrębie jednego nagrania. Ta umiejętność nadaje brzmieniu bardzo żywego charakteru. A więc i oddanie rytmu stoi na bardzo wysokim poziomie.

Canor Virtus A3 - test. Wielofunkcyjna gałka to naprawdę fajny gadżet (fot. wstereo.pl)

Canor Virtus A3 – test. Wielofunkcyjna gałka to naprawdę fajny gadżet (fot. wstereo.pl)

A jednocześnie – między innymi dzięki wspomnianemu wcześniej leciutkiemu podkreśleniu basu – Canor nie ma żadnego kłopotu z pokazywaniem, że orkiestra symfoniczna to wielki aparat wykonawczy, a na rockowym koncercie muzyka płynie w wielkich estradowych zestawów o mocy tysięcy watów. A więc mówić kolokwialnie – kiedy trzeba naprawdę przyłożyć, to wzmacniacz zrobi to bez trudu, swobodnie i bez wysiłku. Ot, tak sobie, w odtwarzaczu mamy Rammstein, przekręcamy gałkę głośności i zaczyna się ostra, mocna jazda.

I to właśnie jedna z tych cech, która zadziwiła mnie bardzo w kontekście konstrukcji. Bo zwykle wzmacniacze hybrydowe nie należą do najszybszych. Prawda, potrafią grać dużą dynamiką i skalą, pędzić jednak – raczej nie. A Canor w jakiś znany tylko sobie sposób potrafi łączyć te dwie rzeczy.

Warto pochylić się jeszcze nad kilkoma innymi cechami tego urządzenia. Wzmacniacz jest odpowiednio rozdzielczy i szczegółowy. Zacznijmy od tej pierwszej cechy – mamy sporą dawkę precyzji i dokładności w oddawaniu poszczególnych dźwięków, które rysowane i separowane są na dobrym poziomie. Możemy się więc cieszyć z drobiazgów i śledzić ulubionego instrumentalistę.

Canor Virtus A3 4

Co do szczegółowości, czyli bogactwa prezentacji też nie mam uwag. Mamy więc sporo składowych, barwy poszczególnych instrumentów są odpowiednio nasycone i prezentowane, dobrze różnicowane. Podobnie jest z fakturami dźwięków – ładnie pokazywane są sposoby artykulacji, drobiazgi charakterystyczne dla poszczególnych instrumentów czy różnice w głosach wokalistów. 

Przestrzeń? Jest. Być może nie robi jakiegoś piorunującego wrażenia, nie jest kreowana przez Canora jako pierwszoplanowe wydarzenie, nie jest tym aspektem brzmienia, z którego robi wielką sprawę. Co nie znaczy, że jest zła czy ma jakieś braki. Jest po prostu normalna. Są pewnie wzmacniacze z tej grupy cenowej robiące większe wrażenie, ale i takie, które brzmią pewnie gorzej pod tym względem. Hybryda ze Słowacji gra odpowiednio swobodnie, nie ma problemów z precyzją stereofonii i dokładnym rozmieszczenie instrumentów i głosów. Wzmacniacz pokazuje plany, choć gra w sumie dość pierwszoplanowo, rozpoczynając budowanie sceny tuż za linią głośników. Mamy więc być może nie wybitną głębię, za to całkiem fajną namacalność brzmienia.

Na koniec dwa słowa o tym, jak Canor Virtus spisuje się jako źródło dźwięku, bo przecież sam producent dodaje do nazwy wzmacniacza sformułowanie “all-in-one”. Nie sprawdzałem możliwości przedwzmacniacza gramofonowego, bo gramofonu nie używam. Natomiast muszę powiedzieć, ze przetwornik cyfrowo-analogowy zaimplementowany do tego wzmacniacza spisał się nadzwyczaj dobrze.

Generalnie Canor karmiony sygnałem cyfrowym grał odrobinę ciemniej, niż podłączony do moich źródeł cyfrowych: odtwarzacza CD BAT VK-D5 SE i odtwarzacza sieciowego Lumin T3 (test TUTAJ). Cała równowaga tonalna przesunięta jest odrobinę w dół. Słychać to było głównie na skrajach pasma: bas był bardziej masywny i bardziej zaakcentowany, góra troszkę bardziej stonowana, z minimalnie mniejszą ilością blasku. Natomiast w średnicy nie zauważyłem jakiś większych zmian. Zaskakujące było to, że bogactwo barw i faktur było zbliżone do źródeł odniesienia, a i BAT, i Lumin to urządzenia droższe lub w podobnej cenie do całego Canora.

Różnice są też w kreowaniu przestrzeni i dynamice. Wzmacniacz wykorzystujący wewnętrzny DAC kreuje przestrzeń nieco bliżej, z nieco mniejszym rozmachem, stąd wrażenie mniejszej plastyczności. Dynamicznie DAC w Canorze gra z nieco mniejsza energia i szybkością, za to jeśli chodzi o skalę brzmienia, nie ma większych różnic. 

Generalnie moduł przetwornika cyfrowo-analogowego zaimplementowany w słowackim wzmacniaczu sprawuje się naprawdę dobrze. Poziom dźwięku uzyskany za jego pośrednictwem będzie oczywiście zależał od użytego źródła (streamera czy transportu płyt), ale pozwala na cieszenie się cyfrową muzyką. Oczywiście nie jest to poziom Lumina T3 czy odtwarzacza CD za 25-30 tys. zł. Ale jeśli zamierzacie wydać na DAC kwotę oscylującą wokół 6-8 tys. zł, to sprawdźcie, czy ma to sens. Bo być może przetwornik Canora będzie równie dobry.

Podsumowanie

Canor Virtus A3 to już druga hybryda tego producenta, którą miałem okazję posłuchać. I różni się nieco od stereotypowego pojmowania brzmienia tego typu urządzeń. Przede wszystkim zaskakuje znakomitą szybkością, mikrodynamiką i energią w prezentowaniu muzyki. A przy okazji nie ma żadnego problemu z oddawaniem skali brzmienia. I to numer popisowy Canora: łączenie małej i dużej dynamiki, werwa i przysłowiowy czad. Tonalnie wzmacniacz jest dość neutralny, z niespecjalnie podgrzaną górą i średnicą, ale – co ciekawe – z odpowiednią plastyką tych pasm. Nieco odbiega od tego bas, który jest najbardziej stereotypowy, jeśli chodzi o pojmowanie hybrydy. Mamy więc w nim trochę ciepła, miękkości, jest też podany mocno. Ale bez utarty spójności, bas jest dobrze sklejony ze średnicą. Wzmacniacz naprawdę bardzo dobrze radzi sobie z rozdzielczością i dokładnością brzmienia, bez trudu podążymy za solówkami i nawet skomplikowanymi aranżacjami. Dobrze oddane są barwy i faktury – szczegółowość i nasycenie to kolejne atutu tego sprzętu. Nieco mniej spektakularnie wzmacniacz radzi sobie w przestrzenią, szczególnie jeśli chodzi o głębie i plany. Bez trudu kreśli stereofonie, jest w niej dużo powietrza, dokładności. No i do tego trzeba dodać naprawdę niecodzienny wygląd gałki sterującej i sposób obsługi – dla mnie to atut i bardzo mi się podoba. Aha, i całkiem niezły DAC.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Canor

Czytaj także:
Test wmacniacza hybrydowego HTA 600B
Test Pier Audio MS 580 SE

Canor Virtu A3 – wzmacniacz hybrydowy
Cena – 27 995 zł
Dystrybucja – Rafko

System odsłuchowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-i
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: Plinius SA-100 mk3, Haiku Audio Milo, GNA Mini GaN 5, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

Dane techniczne producenta:
Moc ciągła (RMS): 2x 150 W / 4Ω, 2x 100W / 8Ω
Typ: Hybrydowy
Klasa: A/AB
Pasmo przenoszenia: 10 – 35.000Hz (±0,5dB / 5W)
Impedancja wejściowa: 50kΩ
Wejścia analogowe: 1x 2 RCA (Phono), 2x 2 RCA, 2x 2 XLR
Wejścia cyfrowe: 2x COAX, 2x OPTO, 1x USB, 1x AES/EBU
Wyjścia analogowe: 1x 2 RCA, 1x 2 XLR
Wyjścia słuchawkowe: jack 6.3 mm, 4-pin XLR
Wzmocnienie: 34,5dB
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: <0.005% / 1 kHz, 5W <0.008% / 1kHz, 1W
Stosunek sygnału do szumu: >90dB (20Hz – 20 kHz)
Wymiary (SxWxG): 435x130x460mm

1 2

Brak komentarzy