Test Bona Watt Tamesis. Muzyka zamknięta w przepięknej formie

0
Bona Watt Tamesis zajawka nowa

Nasza ocena

Hi-end10
Najwyższa grupa cenowa (powyżej 20 tys. zł). Brzmienie wytrawne i dość wyrafinowane, a jednocześnie potrafiące przynieść radość ze słuchania muzyki. Neutralne tonalnie i zrównoważone. Muzyka podana jest plastyczne, bez większej emfazy, za to bardzo rozdzielczo i dokładnie, panowanie nad dźwiękami jest na wysokim poziomie. Znakomita przestrzeń. Dynamika jest poza dyskusja, i to mimo nominalnie niewielkiej mocy. Warto wybrać opcje z droższymi lampami
10

Zwykle tego rodzaju stwierdzenia pojawiają się we wnioskach i podsumowaniach, ale tym razem pozwolę sobie od razu na rodzaj resume – polski lampowiec to naprawdę wytrawne i dość wyrafinowane urządzenie, a jednocześnie potrafiące przynieść radość ze słuchania muzyki, dać po prostu sporo dobrej zabawy. Jest to wynikiem połączenia kilku jego cech w jedną całość, i to połączenia bardzo spójnego i naturalnego. Chodzi o tonalność, dynamikę i plastyczność brzmienia

Jednocześnie Bona Watt Tamesis to nie jest wzmacniacz to robienia efektu wow! Kiedy na jakiejś prezentacji podejdziemy go posłuchać, to zrobi dobre wrażenie, a jakże. Ale to nie będzie cios między oczy, nie powiemy: ale bas!, co za przestrzeń! Warto poświęcić mu chwilę, by naprawdę odkryć to, co jest w nim najważniejsze, a więc to, że jest urządzeniem kompletnym, nieidącym na łatwiznę tanich sztuczek, by złapać klienta od razu.

Odsłuchy rozpocząłem z kompletem lamp, który dodawany jest do wzmacniacza w standardzie, a więc 2 x Genalex GoldLion KT77,2 x TungSol 6SL7GT, lampa prostownicza Sovtek 5AR4. To o tyle istotne, że Bona Watt jest wyraźnie czuły na zmianę baniek, o czym wspomnę pod koniec. Zacznę od tego, co może wielu miłośników niepokoić w kontekście mocy wzmacniacza, a więc od dynamiki.

Uspokajam: pomimo nominalnych 11,5 wata polski lampowiec nie miał problemów z tym aspektem brzemienia. Muzyczne wydarzenia przedstawiał z odpowiednią dawką energii, nigdy nie miałem wrażenia, że wkrada się do prezentacji jakakolwiek ospałość czy ociąganie się z rytmem i pulsem. Nawet w muzyce nieco bardziej wymagającej dynamicznie – rocku czy popie – nie miał problemów. Także oddanie skali muzyki nie pozostawiało u mnie żadnego niedosytu. A sprawdzałem go z trzema parami kolumn: Franco Serblin Accorodo Goldberg, moimi Martin Logan ESL i monitorami Kultura Dźwięki Jazz 1 PRO.

Bona Watt 3

Jednak pamiętajmy też o zdrowym rozsądku. W naprawdę skomplikowanej muzyce, złożonej, gęstej, wymagającej wielu spiętrzeń, mogą czasem pojawić się ograniczenia w rozdzielczości i mikrodynamicznej różnorodności. Muzyka może nie być już tak dokładna i precyzyjna, jak przy mniejszych składach, szczególnie przy głośniejszym słuchaniu.

Bo trzeba przyznać, że Bona Watt Tamesis to urządzenie grające z bardzo dobrą rozdzielczością i precyzją. Określenie “z bardzo dobrą” nie oznacza jednak, że bezduszną, żołnierską, pruską. Udało się zachować świetny balans między tym, jak wzmacniacz kontroluje dźwięki a tym, że nie zabiera z nich za dużo wybrzmień i płynności brzmienia. Najbardziej tę odrobinę luzu słychać w tonach średnich, bas i góra wydają się poddane nieco bardziej dyscyplinującej kontroli.

Bona Watt Tamesis - test. Szklana tafla na górnej obudowie (fot. wstereo.pl)

Bona Watt Tamesis – test. Szklana tafla na górnej obudowie (fot. wstereo.pl)

No właśnie, czas na kilka słów o tonalności polskiego wzmacniacza. W podstawowej wersji z fabrycznymi lampami gra on bardzo neutralnie, to brzmienie bez grama docieplenia, doważenia. Nie zauważyłem też jakiegoś podbijania niższych składowych w dźwiękach. Zaryzykowałbym nawet tezę, że to brzmienie dość lekkie. Nie mamy więc ani podbijanie niskiej średnicy, ani podkręcania basu.

Niskie tony są stosunkowo krótkie i zebrane w sobie, co nie znaczy, że suche czy kostyczne. Jest odpowiednia ilość ciała i wypełnienia, aby nadać im odpowiedni poziom nasycenia i odrobinę niezbędnej miękkości. Odrobinę. Wyraźnie też oddana jest faktura dźwięków. Nie jest to może bas wielce zamaszysty i “poruszający nogawki”, ale niczego mu nie brakuje. Podobny charakter mają pozostałe pasma. Średnica – neutralna, wyważona, ale naprawdę dość bogata w informacje i zróżnicowana. Góra srebrna, bardzo rozdzielcza i dokładna, z odrobiną własnego charakteru. Polega to na tym, że bardziej nastawiona jest na dokładność i kontrolę, niż na wybrzmienia. Przez analogię: bardziej jak w Focalu, niż jak w Dynaudio.

Test wzmacniacza Naim Supernait 3

Taki charakter tonalności sprawie, że odbieramy brzmienie Bona Watt Tamesis jako takie dystyngowane, odrobinę powściągliwe, nie epatujące. Z dźwięków nie wylewają się hektolitry audiofilskiego soku, choć absolutnie trudno mówić o jakiejkolwiek suchości. Muzyka podana jest bez wielkiej emfazy, ale też z odpowiednią dozą plastyczności. Jest wyraziste, bez żadnej mgiełki, lecz bez nadmiernego spoufalania się ze słuchaczem.

Natomiast polski wzmacniacz nie szczędzi wrażeń jeśli chodzi o przestrzenność prezentacji. To na pewno zasługa dużej ilości powietrza, jaką wpompowuje on między dźwięki, a także dobrej precyzji i rozdzielczości. Warszawski lampowiec ustawia scenę leciusieńko za linią głośników i ładnie wybudowuje ją w głąb, dając dźwiękom dużo swobody. Plany są czytelne i stabilne. Żadnych zastrzeżeń nie można mieć też do szerokości sceny, a nawet jest wysokości, choć tu sporo zależ także od głośników. Muzycy mają na scenie dużo miejsca wokół siebie.

Mimo nieprzesadnego podkreślania wybrzmien – i co warto podkreślić, bardzo precyzyjnego umieszczania źródeł pozornych na różnych planach sceny – nie mamy jednak wrażenia, że jest ona sztuczna, poszatkowana czy niespójna. Stanowi ona spójną całość, co stawia ten aspekt prezentacji na naprawdę bardzo wysokim poziomie.

Bona Watt Tamesis - test. Świetnie zaprojektowane litery są też na wyświetlaczu (fot. Wstereo.pl)

Bona Watt Tamesis – test. Świetnie zaprojektowane litery są też na wyświetlaczu (fot. Wstereo.pl)

Tyle o brzmieniu Bona Watt Tamesis z lampami oferowanymi fabrycznie. Teraz dwa słowa o tym, co można zmienić, bawiąc się w wykorzystanie innych próżniowych baniek. Dostałem na wymianę dwa komplety lamp sterujących. Pierwszy, nazwany przez konstruktora “wyczynowym”, składał się z lamp Tung-Sol 6SL7GT Gold Pins; drugi, określony mianem “subtelny” to dwie lampy 6N9S NOS Melz.

Zacząłem od wpięcia tych pierwszych: Tung-Sol 6SL7GT Gold Pins. Po zmianie oczekiwałem… no właśnie wyczynowości, a więc jeszcze większej szybkości, jeszcze większej rozdzielczości i precyzji. Co otrzymałem? Okazuje się, że czasem używając podobnych słów, mamy co innego na myśli…

Bona Watt Tamesis - test. Duży, czytelny wyświetlacz (fot. wstereo.pl)

Bona Watt Tamesis – test. Duży, czytelny wyświetlacz (fot. wstereo.pl)

Zmieniło się sporo, ale najbardziej nie to, czego oczekiwałem. Przede wszystkim brzmienie zrobiło się bogatsze w harmoniczne, bardziej dojrzałe i nasycone. Dźwięki otrzymały dodatkową tkankę, więcej informacji pojawiło się w fakturze poszczególnych dźwięków. Słychać to było przede wszystkim w dobrych nagraniach akustycznych, gdzie informacje o złożoności poszczególnych dźwięków, na przykład w kwartetach smyczkowych czy instrumentach dętych drewnianych – posłuchajcie na przykład świetnych saksofonistów.

W pierwszej chwili mniej osłuchany meloman mógłby odebrać to jako ocieplenie brzmienia, jednak nie o to tu chodzi. Po prostu dźwięki stały się gęstsze, bardziej mięsiste i barwne. Jakby użyć kulinarnego porównania: z nowym, “wyczynowymi” lampami Bona Watt Tamesis smakował jak babciny rosół na niedzielnym obiedzie. Ten z podstawowymi trochę skręcał w kierunku rosołu restauracyjnego.

Nie zmieniła się rozdzielczość ani precyzja brzmienia, nie ma wyraźnych różnic w tonalności, natomiast poprzez nasycenie same bryły muzyczne stały się bardziej trójwymiarowe, może nawet odrobinę większe i bardziej prawdziwe, namacalne. To z kolei implikował to, że odbierałem brzmienie jako bardziej doskalowane, ogólnie większe i bardziej zamaszyste, co z kolei przydawało się na przykład w rocku.

Zmiany były słyszalne także w przestrzeni. Muzyczna scena zaczynała się odrobinę bliżej słuchacza, choć nie wpływało to na jej rozbudowanie w głąb. Natomiast była plastyczniejsza, naturalniejsza i wciągająca. I nie będę ukrywał, że po etapie odsłuchów czysto testowych to właśnie z tymi “wyczynowymi” lampami słuchałem polskiego wzmacniacza dla przyjemności.

Dwa słowa o brzmieniu na lampach 6N9S NOS Melz nazwanych “subtelnymi”. Ja nazwałbym je na własny użytek “relaksującymi”, bo tak odbieram ich dźwięk. Na pewno tu możemy mówić o ociepleniu, niskie tony są odrobinę podkreślone, miękkie, takie oldskulowe. Nieco bardziej złocista wydaje się też góra pasma.
Wyraźne zmiany słychać także w rozdzielczości. Bona Watt z tymi lampami zdecydowanie bardziej kładzie nacisk na płynność niż dokładne zrysowywanie konturów dźwięków. Te ostatnie są zaokrąglone, nie tak wyraźnie obrysowane. Jeśli ktoś woli taką śpiewność od wyraźnego oddzielania dźwięków, to powinien zwrócić na te lampy uwagę. Taka rozdzielczość i nieco mniejsza energia, jaką wkłada wzmacniacz w inicjację dźwięku, powoduje też, że ogólnie dźwięk jest dynamicznie odrobinę spokojniejszy. Taki właśnie bardziej relaksujący.

Podsumowanie

Naprawdę bardzo udane urządzenie. Zacznijmy od prezencji. Niby w sprzęcie audio najważniejsze jest brzmienie, jednak… Bona Watt Tamesis to urządzenie znakomicie zaprojektowane i naprawdę świetnie się prezentujące. Może stawiać go obok najlepszych i najlepiej wyglądających wzmacniaczy lampowych, a przy okazji prezentuje się nowocześnie i atrakcyjnie. Choć daleko mu do wyglądu klasycznych wzmacniaczy lampowych, jest naprawdę rasowy. Brzmienie? Brzmieniowo równie rasowy. Gra w sposób wytrawny i dość wyrafinowany, a jednocześnie dający radość i dobrą zabawę ze słuchania muzyki. Z fabrycznymi lampami gra w sposób neutralny tonalnie i zrównoważony. Muzyka podana jest plastyczne, ale bez większej emfazy, za to bardzo rozdzielczo i dokładnie, panowanie nad dźwiękami jest na wysokim poziomie. Podobnie jak przestrzeń – to jedna z najmocniejszych stron lampy Bona Watt. Także dynamika jest poza dyskusja, i to mimo nominalnie niewielkiej mocy. Wzmacniacz gra zrywnie, szybko, a jednocześnie nie zaniedbuje potęgi brzmienia. Warto wspomnieć, że producent oferuje inne lampy niż te, które montowane są w standardzie. I warto się im przyjrzeć, ponieważ mogą nieco zmienić charakter brzmienia.

Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Bona Watt

Czytaj także:
Test wzmacniacza Canor AI 2.10
Test Lyngdorf TDAI – 1120

Bona Watt Tamesis – wzmacniacz lampowy
Cena – 22 tys. zł
Dystrybucja – Bona Watt

System odsłuchowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), Jadis I 300, NuPrime Evolution Two
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

Dane techniczne producenta:
Zastosowane lampy elektronowe: 2x KT77 + 2x 6SL7GT (6N9S) + 5AR4 (GZ34, U77).
Układ pracy końcówek mocy: klasa A, Single Ended Ultralinear + Parabolic Power Bias™
Regulacja głośności: logarytmiczna drabinka rezystorowa 128 x 0.5dB = 64dB (±0.15dB), (ręcznie parowane (± 0.05 %) rezystory specyfikacji militarnej, zarządzane Japońskimi przekaźnikami o srebrzonych stykach)
Pilot zdalnego sterowania RC-2 (opcjonalny), funkcje:
ON / STANDBY, regulacja głośności, selektor wejść, mute/unmute, dimmer. Napięcie zasilania: 3 VDC (2x AAA, FR03), wymiary: długość (178mm), szerokość (48mm), wysokość (28mm); waga: 280g.
Wyjścia: PRE-OUTPUT (XLR 3pin unbalanced), REMOTE
Wejścia: 3 wejścia analogowe RCA.
Stosunek sygnału do szumu: 94dB (±1dB)
Ciągła moc wyjściowa @1kHz, 8Ω: 2x 11,5W || 2x 8Wrms (±1%)
Ciągła moc wyjściowa @1kHz, 4Ω: 2x 11,5W || 2x 8Wrms (±1%)
Pasmo przenoszenia @8Wrms, -3dB: 6Hz – 40 kHz (±1%)
Pasmo przenoszenia @8Wrms, -1dB: 15Hz – 31 kHz (±1%)
Pasmo przenoszenia @8Wrms, 0dB: 20Hz – 25kHz (±1%)
Zniekształcenia nieliniowe THD+N, @8Wrms, 1kHz: < 2.8% (±0.5%)
Zniekształcenia nieliniowe THD+N, @8Wrms, 32Hz: < 4.2% (±0.5%)
Czułość wejściowa @8Wrms: 540mVpp
Pobór mocy w trybie pracy / rozruchu: 130 W / 220 W (max)
Pobór mocy w trybie uśpienia („STANDBY”): < 1 W
Wymiary urządzenia: szerokość (450mm), wysokość (300mm), głębokość (350mm)
Waga urządzenia: 27kg / 30kg (waga w opakowaniu).
Impedancja wejściowa: 20kΩ
impedancja wyjściowa: 3.5Ω

1 2

Brak komentarzy