8.9

TEST TCI TIGER II I TCI MAMBA. Kable dla początkujących i tych zaawansowanych

0
TCI interkonekty zajawka

Nasza ocena

TCI Tiger II9
TCI Mamba8.8
TCI Tiger II (startowa KLASA D - do 500 zł). Tani ale rasowy kabelek ze świetną średnicą i przestrzenią. Znakomity na początek! TCI Mamba (budżetowa klasa C - 500 -1000 zł). Klarowny, szybki, bezpośredni, ale w podobnym, lekko ocieplonym klimacie. Sprawdzi się
8.9

Bas jest raczej lekko miękki i ocieplony. Nie stawia na atak i przekazywanie maksimum informacji a raczej na wypełnienie i nadanie brzmieniu odpowiedniego fundamentu. W grupie najtańszych kabli to raczej pożądana cecha, bo sprzęty nimi spinane bardzo często brzmią szczupło i sucho.

Z tego samego powodu przydaje się też lekko zeszlifowana góra – na samym skraju jest złagodzona. Nie odbiera to brzmieniu żywości, bo o to dba dźwięczne przejście średnicy i góry. Struny akustycznych gitar mają odpowiednie lśnienie a trąbka nie jest matowa. Choć trzeba przyznać, że przy ciemno i masywnie nagranych płytach odrobina więcej blasku na samej górze czasem by się przydała.

Brytyjski interkonekt nie odchudza brzmienia, ale też specjalnie nie pompuje go w sztuczny sposób. Może czasem nada troszkę więcej skali, więcej rozmachu, ale robi to w umiarkowany sposób. Poszczególnych dźwięków nie rysuje może z precyzją grawera i nie jest mistrzem świata w rozdzielczości, ale mimo tego potrafi zaczarować przestrzenią i to jest jego kolejny główny atut.

TCI Tiger II gra naprawdę z rozmachem, szczególnie w głąb sceny. Jak na tak tani kabelek potrafi pokazać nie tylko pierwszy plan ale także naprawdę dobrze oddać dalsze plany. Nie gra płasko, bryły dźwięków są trójwymiarowe i pełne. Stereofonia jest taka, jak ma być – stabilna, nic złego się po wpięciu kabla nie dzieje. Za to duże brawa!

TCI Mamba
Jak sprawdził się kabel niemal czterokrotnie droższy? Lepiej, nie ma dwóch zdań, pytanie tylko, czy cztery razy lepiej? Pokazał klasę, ale też zaskoczył tym, że na przykład w dziedzinie przestrzenności grania brzmiał niemal tak samo. Było w nim trochę więcej powietrza, odrobinę więcej miejsca między muzykami na wybrzmienia, ale nie była to zmiana radykalna. Rodzaj kreowanej przestrzeni pozostał identyczny.

TCI interkonekty 1

Test TCI Tiger II i TCI Mamba. Oferta firmy jest całkiem bogata. Na zdjęciu tylko mała część kabli (fot. wstereo.pl)

Mamba prezentuje nadal przekaz lekko ocieplony i dociążony, z głównym naciskiem na średnicę, ale jest trochę jaśniejsza od Tigera II. Głównie za sprawą dwóch cech: większej ogólnej klarowności przekazu i nieco innej prezentacji góry pasma. Gra ogólnie trochę czyściej. To tak, jakby porównać dwa zdjęcia: jedno robione jest w leciutko pochmurny dzień (taka mgiełka na niebie, nie chmury burzowe), inne w słoneczny. TCI Mamba podaje muzykę w bardziej doświetlony, klarowny sposób.

Góra pasma nie jest już lekko schowana, ma więcej iskier i blasku, ale nadal jest to góra nasycona, słychać na talerzach nie tylko wybrzmienie metalu ale też drewno pałki w nie uderzającej. Sam kraniec sopranów jest też nieco bardzie otwarty, przez co mamy trochę dłuższe wybrzmienia. Bas ma podobny charakter jak w tańszym kablu, jest jednak szybszy, lepiej kontrolowany i bardziej zebrany. Choć nadal to bas po cieplejszej stronie.

Test wzmacniacza z DAC Exposure XM5

Test TCI Mamba wykazał, że średnica ma nieco mniej wypełnienia w swojej dolnej część w porównaniu do tańszego kabla, ale Tiger II miał ją odrobinę dopalaną. Można ją nazwać bardziej neutralną i przez to jest bardziej wyrazista. Słychać to na przykład w głosach wokalistów, którzy zdają się mieć na tym kablu lepszą dykcję czy na teksturze saksofonu czy gitar.

Jeśli chodzi o szczegółowość i bogactwo brzmienia TCI Mamba prezentuje poziom kabli z tego przedziału cenowego – otrzymujemy sporo informacji o strukturze dźwięków, dobrze różnicowane są długości wybrzmień, nie brakuje drobnych detali. W połączeniu z czystością przekazu robi to bardzo dobre wrażenie.

TCI Mamba jest też kablem szybszym niż jego tańszy “brat” – lepsza separacja dźwięków i lepsza rozdzielczość wprost przekłada się na mikrodynamikę i lepsze oddanie rytmu i transjentów. Nie traci na tym makrodynamika, bo kabel oddaje dobrze skalę brzmienia zarówno rockowego bandu czy orkiestry.

Podsumowanie

W skrócie? Dobre kable, warte zainteresowanie. Na mnie duże wrażenie zrobił taniutki TCI Tiger II. Za naprawdę niewielkie pieniądze dostajemy rasowy, audiofilski kabel o przyjaznym charakterze. Ocieplony, ze świetną, bogata średnicą i zaskakującą jak na swoją cenę głębią przestrzenną. Idealnie nada się do połączenia startowych elementów za 2-3 tys złotych, które często grzeszą jazgotliwością i są zbyt rozjaśnione. Naprawdę warto wydać 250 złotych by przekonać się, ile daje dobry kabel. Dużo droższa Mamba jest oczywiście interkonektem o niebo lepszym, ale pozostającym w tym samy świecie brzmieniowym. Oczywiście gra klarowniej, nieco szybciej i w sposób bardziej wyrafinowany. Lepsze są wysokie tony oraz namacalność i bezpośredniość brzmienia. Wyceniona została tak, że jest na styku dwóch grup, więc konkurencję będzie miała sporą. Ale może spokojnie stawać w szranki.
Maciej Stempurski, fot, wstereo.pl

Czytaj także:
Test kabli głośnikowych QED Ruby Anniversary Evolution
Melodika i Monkey Cable – test trzech interkontów XLR 

System odsłuchowy:
CD: BAT VK D5 SE
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem JRiver
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120,
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), zestaw Yamaha Piano Craft
Kolumny głośnikowe: ProAc Response One SC, Wigg Art Elodie
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Mogami N III, DIY Arek 45
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój zaadaptowany akustycznie

TCI Tiger II i TCI Mamba – interkonekty RCA
Ceny:
TCI Tiger II – 259 zł (1 metr)
TCI Mamba – 1029 zł (1 metr)
Dystrybucja – Trimex

1 2

Brak komentarzy