9.3

Test streamera Lumin U2 Mini. Namacalny i wciąż muzykalny

0
Lumin U2 zajawka

Nasza ocena

Wysokie9.2
Średnica 9
Bas9.2
Przestrzeń9.3
Dynamika9.4
Przejrzystość i szczegółowość9.4
Klasa A (wyższa grupa cenowa od 10 do 20 tys. zł). Gra namacalnie i bezpośrednio, angażując słuchacza. Brzmienie detaliczne, ale wciąż spójne i muzykalne, z wyraźnie zaznaczoną rozdzielczością i mikrodynamiczną energią. Średnica nie jest już absolutną gwiazdą jak u poprzednika, do głosu doszedł silniejszy, ale nadal dość miękki bas i mocniejsza, różnobarwna góra pasma. Świetna aplikacjea z masą ustawień i regulacja głośności
9.3

Starsze urządzenia grały bardzo ciepło i gęsto, skupiały się na masywnej, podgrzanej średnicy, niesłychanie plastycznej i barwnej. Skraje pasma zwykle traktowano z mniejszą atencją. Starsze Luminy słynęły z niesamowitej płynności i spójności brzmienia. Rozdzielczość, mikrodynamika, wyrazistość brzmienie – tego oczywiście nie zaniedbywano, ale nie były to aspekty priorytetowe. Ci, którzy wiedzą, co to słowo oznacza, twierdzili, że grają bardzo” analogowo”. Ukuto nawet slogan, że Luminy to najbardziej analogowo grające urządzenia do cyfrowego audio. Jednak wszystko się zmienia. Wraz z wymianą poszczególnym modeli na nowe zmieniło się też nieco brzmieniowe oblicze Lumina. Nie diametralnie, ale słyszalnie. I pewnie różnie z zależności od urządzeń.

Lumin U2 Mini podąża tym śladem bardzo wyraźnie. Coś tracimy? Coś zyskujemy? Spędziłem z poprzednikiem, czyli U1 Mini trochę czasu, znam go dobrze. I pierwsza rzecz, która od razu rzuciła mi się w uszy, to zupełnie inne podejście do wyrazistości grania. To słychać od razu, od pierwszej minuty odsłuchu. Opada zasłona, słyszymy więcej, czyściej i w sposób bardziej namacalny. Nie ma już tej leciutkiej lumiowskiej mgiełki.

Dawno nie słuchałem świetnej płyty Cassandry Wilson “New Moon Daughter”, którą otwiera głośny, wstrząsający utwór „Strange Fruit”. Na tym albumie zaczyna się on od ciszy, którą przerywa dźwięk zapalanej zapałki, po chwili zaczyna grać kontrabas. Luminu U2 Mini pokazał to w sposób niemal spektakularny, wręcz widziało się, jak siarka zaczyna się żarzyć, zajmuje się ogniem, rozpala i gaśnie. Duże wrażenie. I mam pewność, że ta wyrazistość, brak tej cieniutkiej, ledwo zauważalnej zasłonki, robi naprawdę dużą zmianę w brzmieniu tego transportu.

Bo to z kolei implikuje kilka innych, dość istotnych zmian. Przede wszystkim chodzi o prezentację detali, drobnych dźwięków i muzycznych zdarzeń, zwanych przez miłośników dobrego grania “muzycznym planktonem”. Lumin U2 Mini nie wyczaruje nam oczywiście nowych dźwięków poza tymi, które są zapisane na odtwarzanych plikach czy przesyłane za pośrednictwem serwisów streamingowych. Ale te, które już znamy, zostaną pokazana w nowy sposób.

Lumin U2 Mini - test. Niepozorny, ale estetyczne (fot. w stereo.pl)

Lumin U2 Mini – test. Niepozorny, ale estetyczny (fot. w stereo.pl)

Proponuję posłuchać na przykład płyty “Up” Petera Gabriela czy niektórych albumów Porcupine Tree lub późniejszych nagrań Marillon. To nagrania bogate aranżacyjnie, pełne poukrywanych smaczków, drobnych elektronicznych czy realizacyjnych efektów. I one są zwykle słyszalne, nawet odtwarzane na sprzęcie średniej klasy. Lumin U2 Mini pokaże je jednak w sposób zaskakująco oczywisty i wyraźny. Słyszymy niby to samo, ale nie musimy się wytężać ani skupiać, aby usłyszeć wszystko.

Posłużę się analogią. To trochę tak, jak ze zdjęciami zwierząt. Kiedy oglądamy zimorodka czy bażanta “pstrykniętego” nawet dobrą komórką, to zdaje się nam, że widzimy, jak piękne to ptaki. Jednak całą złożoność rozmaitych barw i faktur ich upierzenia docenimy dopiero na zdjęciach zrobionych sensowną lustrzanką z przyzwoitym obiektywem. I tak jest z transportem Lumina.

Test przetwornika Audio Phonique PCM/DSD DAC

Streamer Lumina świetnie radzi sobie z rozdzielczością, choć na pewno trudno posądzać go o to, że idzie w stronę chirurgicznej precyzji. Natomiast na pewno jest to prezentacja mniej zaokrąglona, mniej zhomogenizowana niż w starszych maszynach z tej stajni. Pamiętam doskonale i z Lumina U1 Mini, i ze streamera Lumin T2, że choć prezentacja urzekała spójnością, to często, szczególnie przy złożonych, szybkich utworach prosiło się o trochę ostrzejszą separację między dźwiękami.

W nowym modelu to właśnie otrzymaliśmy. Ale konstruktorzy świetnie potrafili połączyć płynność z precyzją. W spokojnych, kameralnych nagraniach nadal jest flow, jest trochę legato, aczkolwiek już słuchać więcej powietrza między nutami. Natomiast przy szybszych, bardziej skomplikowanych utworach widzimy, że kontury nut są wyraźniejsze, bardziej zaakcentowane. Tak więc udało się Luminowi utrzymać to, co było jednym ze składników ich muzykalności – płynność i spójność grania, dodając lepszą ekspozycję detali.

Lumin U2 Mini - test. Wersja czarne jest równie atrakcyjna, co srebrna (fot. Lumin)

Lumin U2 Mini – test. Wersja czarna jest równie atrakcyjna, jak srebrna (fot. Lumin)

Dobrej rozdzielczości sprzyja też bardzo dobra mikrodynamika, i to kolejny krok do przodu w stosunku do poprzednika. Streamer więcej energii wkłada w to, aby dźwięki miały więcej życia, wybudza je ze stanu spokoju mocnym akcentem na początku i dobrą, acz niezamordystyczną kontrolą wybrzmień. Kontrastowość mikrodynamiczna jest na naprawdę na świetnym poziomie. Skala brzmienia także nie pozostawia wiele do życzenia, ale w tej kwestii i dawna “Jedynka” nie miała się czego wstydzić. Nie zabraknie więc pary ani rocku, ani w symfonice czy dużym big-bandzie.

Lumin U2 Mini pokazuje też inne zmiany, jakie zachodzą w filmowym brzmieniu tej marki. Prezentacja nowszych Luminów jaśnieje, i tak jest także w przypadku opisywanego streamera. Skojarzenie z ciemną, gęsto barwą nie jest tu już tak jednoznaczne, jak wcześniej. Oczywiście daleko U2 Mini do suchości czy jazgotliwości, ale jest to granie już bardziej doświetlone, z równowagą bardziej neutralną. Dzieje się tak za sprawą dwóch elementów.

Lumin U2 Mini - test. Porównałem U2 Mini z pełnym odtwarzaczem T3 (fot. wstereo.pl)

Lumin U2 Mini – test. Porównałem U2 Mini z pełnym odtwarzaczem T3 (fot. wstereo.pl)

Pierwszym z nich jest więcej wyższych składowych w całym paśmie, stąd brzmienie streamera jest bardziej doświetlone i nieco bardziej dźwięczne. Wydaje się, jakby na muzyków na scenie skierowano dodatkowe światłą, za sprawą których lepiej “widzimy” muzykę. To także sprzyja lepszej propagacji szczegółów i drobnych dźwięków, o czym pisałem wyżej.

Drugim elementem rozjaśniającym brzmienie Lumina U2 Mini jest tonalność. Wcześniejsze urządzenia tej marki celowały w średnicę, i to ukształtowaną z dużą dozą własnego charakteru: ciepłą, oleistą, bardzo nasyconą. Poza tym była zdecydowanie traktowana priorytetowo, to na niej skupiała się prezentacja muzyki. Skraje pasma, a szczególnie góra, było o pół kroku, krok za nią. “Dwójka” podaje nam muzykę inaczej. I bas, i soprany są już pełnoprawnymi uczestnikami spektaklu, nie chowają się za średnicą, nie tylko ją dopełniają, ale pokazują się w pełnej krasie.

Szczególnie góra pasma, która zyskała nie tylko na sile, ale również na dźwięczności i różnorodności, jest bardziej kolorowa i urozmaicona. Dodaje też żywości całej prezentacji i takiej radości z obcowania z muzyką. Ale również bas stał się bardziej obecny, niż wcześniej, nieco lepiej trzymany w ryzach, choć nadal jest w nim miękkość i taki pierwiastek “milusiowatości”, czyli podawania nut bez zbytniego naprężenia.

Lumin U2 Mini - test. Wciąż jest daszek utrudniający dostęp do gniazd (fot. wstereo.pl)

Lumin U2 Mini – test. Wciąż jest daszek utrudniający dostęp do gniazd (fot. wstereo.pl)

Przestrzeń? Też trochę inna, ale tu chyba różnica jest odrobinę mniejsza. Lumin U2 Mini rozpoczyna budowę sceny nieco bliżej niż poprzednik, a co za tym idzie, na pierwszym planie jest ona także nieco szersza. Ładnie buduje plany i pokazuje to, co dzieje się dalej. To powoduje, że czujemy się blisko wykonawców, granie jest bardzo namacalne i takie “pod ręką”. “Jedynka” dawała nam nieco inną perspektywę, dalszą, z dystansem przestrzennym i może z lepszym oddaniem akustyki sali? W każdym razie to dw typy prezentacji: starsza “Jedynka” zabierała nas do sali koncertowej, U2 Mini bardziej zaprasza muzyków do naszego pokoju.

Na koniec nie mogłem sobie odmówić porównania mojego pełnego odtwarzacza strumieniowego (streamer + DAC) Lumin T3 z Luminem U2 Mini. Od razu powiem, że nie było to porównanie miarodajne, bo jako przetwornik cyfrowo-analogowy wykorzystałem bardzo dobry Lucarto Ferro DAC (test TUTAJ), kosztujący mniej więcej tyle, co Lumin T3. Zrobiłem dwie próby, jak wypadły?

Najpierw porównałem brzmienie pełnego Lumina T3 do zestawu U2 Mini z Lucarto. W obu przypadkach sterowałem głośnością z poziomu aplikacji Lumina. Efekt? Oczywiście brzmienie różniło się, głównie chodziło o barwy i różnorodność, ale jeśli chodzi o poziom, to był dość wyrównany, choć ze wskazaniem na zestaw dzielony. Nie była to jednak deklasacja. I pamiętajmy, o różnicy w cenie: plus/minus 24 tys. zł kontra 45 tys.

Lumin U2 Mini 5

Ale zrobiłem też inną próbę: wykorzystałem Lumina T3 tylko w roli transportu i porównałem z Luminem U2 Mini (to karkołomne, nikt przecież nie będzie kupował “Trójki” jako transportu, ale co tam …). Tu muszę przyznać, że różnice były już wyraźniejsze, zestaw z U2 Mini to było granie o oczko wyżej. Okazuje się, że dedykowany steamer nieco lepiej radzi sobie z podawaniem muzyki do DAC-a. Może z powodu zasilania, które w U2 Mini jest dedykowane tylko strumieniowaniu? Nie mnie oceniać.

Warto jednak przy zakupowych decyzjach przemyśleć kwestię pieniędzy i ergonomii. Dzielony zestaw z dobrym DAC zgra lepiej, ale będzie droższy, a do tego musimy doliczyć cenę drugiego kabla zasilającego i cyfrowego. Pełny odtwarzacz cyfrowy to być może lekki brzmieniowy kompromis, ale za to odpadają nam dodatkowe wydatki i całe o audiofilskie wariactwo w dobieranie i wzajemne dopasowywanie dwóch elementów. Wybór należy do nas!

Podsumowanie

Lumin U2 Mini idzie drogą wytyczoną przez inżynierów tej marki już jakiś czas temu, odchodząc nieco od dźwięku, który kojarzył się z marką na początku. To dobrze, czy źle? Myślę, że ani dobrze, ani źle. Po prostu troszkę inaczej. Streamer gra przede wszystkim w sposób bardziej namacalny i bezpośredni, bardziej angażując słuchacza w muzyczne wydarzenia. To jeż nie jest brzmienie czysto relaksacyjne, tu mamy wyraziste, mocne nasycone granie. Nie ma już woalu oddzielającego słuchacza od muzyki. Gra bardziej detalicznie, z wyraźniej zaznaczoną rozdzielczością i większą mikrodynamiczną energią. Jest bardziej kontrastowy dynamicznie i tonalne. A także nieco jaśniejszy od poprzednika. Średnica nie jest już absolutną gwiazdą prezentacji, do głosu doszedł mocniejszy, ale nadal dość miękki bas a przede wszystkim mocniejsza góra pasma podawana już bez niedomówień. Co prawda średnica straciła odrobinę swojego powabu, ciepła, wypełnienia i gęstości, ale zyskała na precyzji. Coś za coś.  Do tego świetna aplikacja z masą ustawień, świetna regulacja głośności, mnogość wyjść. Czego chcieć więcej? Aha, i nie bójcie się go łączyć z nawet droższymi DAC-ami. Spokojnie je obsłuży.
Maciej Stempurski, fot: wstereo.pl, Lumin

Czytaj także:
Test transportu Silent Angel Munich M1T
Test odtwarzacza sieciowego TAGA Harmony TWA 10-B

Luminu U2 Mini – streamer/odtwarzacz plików
Cena – 11 490 zł
Dystrybucja – Audio Atelier

System testowy:
Pliki: Lumin T3, laptop z programem J River
DAC: Lumin T3, Matrix Mini-iLucarto Audio Ferro DAC
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120),
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes

Dane techniczne producenta:
ODTWARZANIE SIECIOWE: Do DSD512, Do 768 kHz, 16–32-bit stereo, Pełne dekodowanie MQA
CZĘSTOTLIWOŚĆ UPSAMPLINGU I GŁĘBIA BITOWA: Opcja upsamplingu DSD256 i PCM 384 kHz dla wszystkich plików
WYJŚCIA CYFROWE:
USB: Natywna obsługa DSD512, PCM 44,1–768 kHz, 16–32-bit, stereo
OPTYCZNE, KONCENTRYCZNE RCA, KONCENTRYCZNE BNC & AES/EBU: DSD64 (DoP64, DSD przez PCM), PCM 44,1 kHz–192 kHz, 16–24 bity
ZASILACZ: Wewnętrzny ekranowany: 100–240 V AC
OBUDOWA: Aluminium lub anodowane na czarno aluminium
ROZMIAR I WAGA: 300 mm (szer.), 244 mm (gł.), 60 mm (wys.), 2.5 kg
PROTOKOŁY STREAMINGU:
Protokół UPnP AV z rozszerzeniem do strumieniowego przesyłania dźwięku (OpenHome)
Roon Ready
TIDAL Connect
Spotify Connect
Bezstratne stacje radiowe Flac
Zgodny z AirPlay
Gapless odtwarzanie bez przerw
Lista odtwarzania na urządzeniu
CECHY APLIKACJI:
Natywne wsparcie dla TIDAL, MQA, Qobuz i TuneIn Radio.
Ikony Tidal MQA do identyfikacji muzyki w wysokiej rozdzielczości
Ikony wysokiej rozdzielczości Qobuz do identyfikacji muzyki w wysokiej rozdzielczości
Kontrola głośności
Grafika w wysokiej rozdzielczości
Buforowanie grafiki
Szukaj
Obsługa wielu tagów
Obsługa tagów kompozytora
Grupowanie albumów na liście odtwarzania
Automatyczne łącza internetowe do artystów/albumów/piosenek
Zapisywanie i przywracanie list odtwarzania (w tym Tidal i Qobuz)
OBSŁUGIWANE FORMATY PLIKÓW AUDIO:
Bezstratne DSD: DSF (DSD), DIFF (DSD), DoP (DSD)
Bezstratny PCM: FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF
Skompresowany (stratny) dźwięk: MP3, AAC (w kontenerze M4A)
MQA
WEJŚCIA:
Sieć Ethernet RJ45 1000Base-T
Współdzielone porty USB mogą być również używane do przechowywania, dysku flash, dysku twardego USB (tylko FAT32, exFAT i NTFS z jedną partycją)
OBSŁUGIWANE URZĄDZENIA STERUJĄCE:
Wszystkie modele Apple iPad (v2 lub nowsze). Wymagany system iOS 8.0 lub nowszy. Pełna obsługa wyświetlacza Retina.
Urządzenia z Androidem. Wymagany Android 4.0 (Ice Cream Sandwich) lub nowszy.
Apple Mac z Apple Silicone

1 2

Brak komentarzy