Płyta CD nie umiera. Ba, ma się dobrze!

5
Totem i plyty

FELIETON / Próbuję słuchać muzyki z plików. I nie mogę. To tylko przyzwyczajenie do fizycznych nośników, przełamiesz się – tłumaczą znajomi. Chyba jednak nie.

Mój niemłody już BAT powędrował na krótką, ale zasłużoną naprawę do świetnego, malutkiego serwisu na warszawskim Ursynowie – jak to fantastycznie, że są jeszcze takie miejsca. Po testach do dystrybutora wrócił odtwarzacz Musical Fidelity, a kolejny dyskofon przyjeżdża do wstereo.pl dopiero za jakiś czas. Zmuszony więc byłem do słuchania muzyki na tanim chińskim DAC-u podłączonym do laptopa. Dało się? Dało, tylko – mówiąc eufemistycznie – wielkich emocji to nie wywoływało. Natomiast to doświadczenie sprowokowało mnie do pewnych przemyśleń.

Od ładnych kilku lat czytam w różnych audiofilskich periodykach i na forach internetowych, że płyta kompaktowa i odtwarzacze CD umierają; że za dwa, góra trzy lata w sklepach nie znajdziemy już srebrnych krążków, a kupienie nowego dyskofonu graniczyć będzie z cudem. Wszyscy będziemy grać z plików i cieszyć się jakością, jakiej nikt nigdy nie doświadczył. Czytam, czytam, lata mijają i nic się nie zmienia. No, nic to może za dużo powiedziane. Ale raczej niewiele.

Musical felieton

Nowe dyskofony takie jak Musical Fidelity M3 scd brzmią bardzo rozdzielczo i szczegółowo. Nie gorzej niż pliki (fot. wstereo.pl)

Przy okazji testów cedeka Musical Fidelity M3scd sprawdziłem, jak to jest z dostępnością odtwarzaczy CD. Co się okazało? Sam Musical Fidelity ma jeszcze w ofercie dwa inne odtwarzacze CD i to bardzo kosztowne. Kolejny brytyjski producent NAD – popularny w Polsce – produkuje trzy dyskofony, w tym jeden jest wielofunkcyjną maszyną do streemingu, ripowania i odtwarzania plików. Następny “wyspiarz” – Cambrigde Audio – pięć odtwarzaczy (nie licząc transportu CD). To mało? Francuski Atoll sprzedaje aż pięć modeli odtwarzaczy CD plus dyskofon SACD i dwa napędy CD. Rzut oka za Atlantyk. Krell – dwa odtwarzacze, Audio Research – tyle samo. I jeszcze dla porządku Japonia: Accuphase produkuje łącznie siedem źródeł CD i SACD, Luxman – cztery podstawowe modele plus ich wersje. W każdym polskim sklepie ze sprzętem audio – stacjonarnym czy internetowym – odtwarzaczy w bród.

Na Audio Show wystawcy wciąż pytają: czy ktoś chciałby posłuchać swojej płyty? Jakoś nie słyszałem: czy ktoś ma swojego pendrive’a. Prezentacja najdroższego systemu na ostatniej wystawie opierała się o napęd CD, a większość najdroższych systemów bazowała na gramofonie bądź klasycznym odtwarzaczu płyt kompaktowych. 80 procent moich znajomych audiofilów wciąż w podstawowym systemie ma dyskofon lub adapter. Pozostali grają też z plików za pośrednictwem komputera, ale traktują to jak źródło dodatkowe, drugiej kategorii, do podawania muzyki w tle – do sprzątania, obiadu czy na imprezie. Tych, którzy o ciągu ostatnich kilku lat całkowicie przesiedli się na pliki, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Dosłownie… Przepraszam, jednej ręki plus jeden. Słownie: sześciu. Więcej kupiło w ostatnim czasie gramofon.

SAM_5290

Prezentacja najdroższego systemu na Audio Show w 2015 roku opierała się o napęd CD (fot. wstereo.pl)

A co z płytami? Oczywiście z faktami nie ma sensu dyskutować. W 2014 roku po raz pierwszy w historii wartość sprzedaży muzyki w formatach cyfrowych (pliki, abonamenty w serwisach streamingowych) przewyższyła sprzedaż CD. “Cyfra” urosła o niemal 7 proc., natomiast wartość sprzedaży kompaktów spadła o 8 proc. I ta tendencja będzie się prawdopodobnie utrzymywać. W sklepach znikają półki z kompaktami, wielu dystrybutorów ogranicza dostępność srebrnych krążków i na przykład niektórych płyt w wersji CD w Polsce kupić nie można. Na szczęście sklepy internetowe jeszcze nie znikają… Ale fakty trzeba interpretować. Rośnie sprzedaż muzyki cyfrowej, bo coraz więcej młodych ludzi korzysta z urządzeń mobilnych. Audiofile, którzy też oczywiście korzystają z plików, nadal słuchają jednak z CD i czarnych płyt. Cyfrowy rynek muzyki w większości dotyczy konsumpcji pojedynczych utworów, to rynek masowy, natomiast miłośnicy dobrego brzmienia wciąż słuchają zwykle całych płyt lub przynajmniej ich większych fragmentów. I kupują krążki.

Poza tym dane o spadkach i wzrostach są globalne, natomiast wiele rynków ma swoją specyfikę i tam nadal króluje stara dobra płyta CD. Na przykład w Japonii 78 proc. wszystkich przychodów z muzyki pochodzi ze sprzedaży płyty CD. Ale nie trzeba tak daleko szukać, w Niemczech to 70 proc. a we Francji 57.

Test znakomitego polskiego wzmacniacza Haiku Audio SOL II

Płyta CD nie umiera. Dlaczego? Z wielu względów. Jakość dźwięku z plików – moim zdaniem – wcale nie jest lepsza, jak utrzymują niektórzy, przynajmniej z DAC-ów za normalne pieniądze. Pewnie gęste pliki brzmią znakomicie, tylko co z tego, jeśli dostęp do nich jest ograniczony, a ich cena to często dwukrotność tego, co trzeba zapłacić za CD, których ceny spadają. Ergonomia? Wolne żarty. Ostatnio walczyłem z pewnym DAC, który po każdorazowym odpięciu z niego laptopa a później podpięciu kazał ponownie wgrywać na komputer z… płyty (sic!!!) sterowniki! Aby zarządzać zbiorem plików, trzeba albo wstawać i podchodzić do komputera, albo mieć go przy sobie, albo ściągnąć na tablet bądź smartfona aplikację do sterowania. A aplikację bardzo lubią się zawieszać. Ależ wiązki rzucał mój znajomy ostatnio, kiedy próbował mi cofnąć kawałek zespołu Dave’a Holanda i zwrócić uwagę na wejście dęciaków za pomocą telefonu popularnej firmy na „I”, a rzeczony telefon jakoś albo nie chciał cofnąć o 20 sekund, albo od razu przeskakiwał na poprzedni utwór. A później nagle smartfon się rozładował i tyle było z niego pożytku. Naprawdę wolę już wstać raz, załadować płytę, wziąć pilota do ręki i słuchać. A kiedy przyjdzie mi ochota na przeczytanie, kto gra w 11 utworze na fletni pana – sięgam do książeczki dołączonej do płyty i sobie to czytam. Z pliku co najwyżej posłucham, jak gra. Ale kto?

Mogami plyta CD

Mam też winylowe wydanie tej płyty. Ale częściej słucham tego, kompaktowego (fot. wstereo.pl)

Kompaktowi audiofile – nie martwmy się! Płyty wciąż się ukazują. I na szczęście wciąż się produkuje i produkować będzie odtwarzacze – słabe, dobre, bardzo dobre i wybitne. Bo mamy w swoich płytotekach miliardy płyt CD i musimy je na czymś odtwarzać. Przecież nikt poważny nie zmusi nas, byśmy nagle zaczęli ripować swoje liczone w setki czy tysiące płyt zbiory na flacki czy wavy, bo po prostu nie mamy na to czasu ani ochoty. I producenci o tym wiedzą. A że dodadzą do nowego odtwarzacza wejście toslink, SPDiF i – tfu! – USB? To tylko dobrze. Będzie do czego podłączyć komputerek w czasie domowej potupajki albo kiedy po romantycznej kolacji z żoną zamkniemy drzwi sypialni.
Maciej Stempuski

>>> Test Audio Analogue Puccini. Jak brzmi włoski wzmacniacz?

>>>  Test monitorów RLS Nereida II. Znakomite głośniki

 

5 komentarze

  1. Rafaello pisze:

    Przecież w audiofili nie chodzi wcale o jakość ani o ergonomie tylko o uczucie elitarności – radość z posiadania czegoś na co nie stać zwykłego robola oraz rzekomo nadludzkiego słuchu. Jakości komponentów audio (za wyjątkiem głośników) zasadniczo nie da się już poprawić, ponieważ zniekształcenia nawet w niskobudżetowych sprzętach zwylke leżą obecnie poza zakresem ludzkiej słyszalności. Jeśli chodzi o ergonomię, to nic nie przebije najzwyklejszego komputera z programowym odtwarzaczem w stylu Foobar2000 czy DeadBeef. Pliczki mają jeszcze i tę zaletę, że praktycznie nie zabierają powierzchni mieszkalnej, która przecież kosztuje słono. Niech żyje postęp techniczny! Poczytać sobie też można, bo w e-sklepie obok plików FLAC z reguły jest też dostępna książeczka interesującego nas albumu w PDF-ie.

  2. admin pisze:

    Pozwolę się nie zgodzić. W tym hobby chodzi – moim zdaniem – właśnie o jakość dźwięku. A ergonomia? Cóż – moim zdaniem w CD lepsza.

  3. Rafaello pisze:

    Nie jest lepsza, bo pudełko z płytą trzeba najpierw zdjąć z półki, bardzo ostrożnie wyjąć i włożyć do kieszeni odtwarzacza. Kliknięcie na playlistę w komputerze działa natychmiastowo. Wiem, że dla niektórych (zwłaszcza wielbicieli vinyla) przygotowanie nośnika do odtworzenia stanowi coś w rodzaju rytuału ale z ergonomią nie ma to nic wspólnego. Raczej jest jej zaprzeczeniem, mimo, że może sprawiać przyjemność. O jakość dźwięku to chodzi raczej w elektroakustyce. Nie jest żadną tejemnicą, że ludzie rozmiłowani w wielgodzinnych opowieściach o swoich wrażeniach odsłuchowych, podczas profesjonalnie prowadzonych testów (np. ABX) “niespodziewanie” głuchną. Właśnie te opowieści a nie sam dźwięk stanowią esencję audiofilskiego hobby.

  4. Tomek pisze:

    Rafaello, jezeli jest tak jak piszesz to co ty tu do cholery robisz stary? :)

  5. Stream pisze:

    Wieszczenie końca płyt CD na podstawie wyników sprzedaży jest obarczone dużym błędem. Duża część sprzedawanych plików, to pliki słabej jakości, kupowane przez młodzież na urządzenia mobilne (smartfony). Niemal każda firma telekomunikacyjna oferuje tanie pliki, dlatego ich sprzedaż tak gwałtownie rośnie. Płyta CD jest ciągle gwarantem wysokiej jakości dźwięku i to chociażby jest powodem, że jeszcze długo pozostanie cenionym nośnikiem. Dyskusje o wygodzie używania plików i CD, to jak dyskusje o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkanocnymi… Najważniejsze jest to, że mamy możliwość wyboru. Uważam, że pliki i CD będą się świetnie uzupełniały i istniały obok siebie. Zresztą taką tendencję dostrzegają badacze rynku muzycznego w Wielkiej Brytanii.

Post a new comment