Pier Audio MS-300 SE to wzmacniacz z tak lubianymi przez część audiofilów lampami 300B, który zwykle kojarzone są z brzmieniem bardzo wyrafinowanym, lekkim, nieco zwiewnym. Brzmieniem pełnym powietrza i romantyzmu, które nie stawia na maksymalne wypełnienie, masę i dynamikę. Czy taki jest Pier Audio? Poniekąd, ale nie do końca, a to za sprawą basu, o którym za chwilę. Wzmacniacz ma w każdym razie ciekawą sygnaturę.
Na pewno to prezentacja ogólnie lekka, raczej delikatna i napowietrzona, Pier Audio MS-300 SE to zupełnie inny biegun niż Pass czy testowane na naszej stronie hybrydowe wzmacniacze Taga Harmony (test TUTAJ). Dźwięki z francuskiego wzmacniacza rysowane są stosunkowo dokładnie, cienką i wyraźną kreska, a między konturami jest tylko tyle tkanki, ile potrzeba. Rachityczność? Szkieletowość? Absolutnie nie, wzmacniacz nie przekracza tej granicy. Po prostu gra lekkim dźwiękiem, ale osadzonym na solidnym basowym fundamencie. Bo bas ma odrobinę inny charakter – jest bardziej wypełniony, wydaje się też cieplejszy i bardziej zaokrąglony.
Głosy, na przykład Kurta Ellinga czy Toma Waitsa, mają odrobinę mniej masy, tego “tłuszczyku” niż z mojego Lab Gruppena czy testowanego innego francuskiego wzmacniacza YBA Heritage A200 (test TUTAJ), podobnie gitary czy saksofony, brzmiące bardziej zwiewnie. Ale ważna uwaga: tej masy nie brakuje w muzyce spokojnej, na przykład z jazzie czy kameralistyce. W ciężkim rocku czy masywnej elektronice czasem przydałoby się jej więcej, ale i tak jest całkiem zadowalająco. Kulinarne porównanie? Proszę bardzo – golonka. Odcięte od kości kawałki mięska smakują wybornie, ale czasem, co drugi trzeci kęs, dokładamy do nich troszkę tłuszczyku spod skórki dla nadania jedzeniu nieco innej tekstury…
Ważne w prezentacji Pier Audio MA-300 SE jest co innego. W ramach tego nasycenia, jakie otrzymujemy, wzmacniacz bardzo dobrze oddaje fakturę brzmienia, nie wygładza go w przesadny sposób i nie gubi drobiazgów związanych z artykulacją, sposobem wydobywania dźwięków przez instrumentalistów czy wokalistów. Głos Cassandry Wilson jest stosunkowo lekki ale pełen smaczków i faktur. Podobnie z saksofonem, słyszymy wszelkie zadęcia, chrapliwości, przydechy czy pracę klapek.
Jeśli pominiemy sam skraj najniższych tonów, to brzmienie francuskiego wzmacniacza możemy śmiało określić jako rozdzielcze i dbające o szczegóły. Może nie jest to przysłowiowe dzielenie włosa na czworo, ale Pier Audio MS-300 SE na pewno niczego nie homogenizuje ani chowa. Pokazuje wszystkie zdarzenia muzyczne dokładnie, precyzyjnie oddziela dźwięki od siebie. Nie ma problemów z separacją i każdy drobny szczególik – muśnięcie struny, uderzenie miotełką w membranę bębna czy naciśnięcie klapki klarnetu – pokazany zostanie bez zbędnego osłaniania czy zamulanie.
Sprzyja temu cisza, z jaką pracuje wzmacniacz. Nie ma znanych z niektórych lampowców artefaktów – brumień, syków z lamp czy innych zakłóceń. Do głośników nie przedostaje się nic, także transformatory milczą jak zaklęte.
Test wzmacniacza Lyngdorf TDAI-2170
Pier Audio MS-300 SE jest wzmacniaczem grającym stosunkowo szybko i dynamicznie, przekazuje dźwięki żywo i rytmicznie. Dobrze oddaje transjenty, czyli moment rozpoczęcia, inicjacji dźwięku. Słuchać to na przykład u ekspresyjnie grających pianistów, jak na przykład Keith Jarrett czy Leszek Możdżer. Ich muzyka nabiera na tym wzmacniaczu ekspresji i żywiołowego charakteru.
Warto tu jednak zrobić małą uwagę. W nagraniach z dużą ilością basu, wrażenie mikrodynamiki może czasem spadać, ponieważ najniższe częstotliwości są odrobinę wolniejsze. Nie jest to na pewno jakoś bardzo dokuczliwe, ale w niektórych nagraniach może być zauważalne.
Za to ma to swoją pozytywną stronę, a mianowicie francuski wzmacniacz prezentuje muzykę o sporej skali i potędze brzmienia. Oczywiście nie spodziewajmy się ściany dźwięku jak z mocarnego tranzystorowego wzmacniacza, ale Pier Audio MS 300 SE brzmi solidniej niż większość słuchanych przeze mnie wzmacniaczy z lampami 300 B na pokładzie. Mimo zaledwie 8 nominalnych watów na kanał jest naprawdę dobrze. Jeśli nie podepnie się do niego bardzo nieprzyjaznych kolumn o ekstremalnie niskiej skuteczności i wielkich spadkach impedancji, to z przyjemnością łupniecie na nim i AC/DC, i Yello. I to właśnie zasługa basu.
No właśnie, czas przejść do tonalności Pier Audio MS-300S SE. I zaczniemy właśnie od basu, choć to średnica gra w tym wzmacniaczu główna role. Jak na nie najmocniejszy lampowy wzmacniacz, zaskoczyła mnie siła i ilość niskich tonów, jest ich pod dostatkiem, i są nieco podkreślone względem przeciwległego pasma. Wzmacniacz spokojnie dawał sobie radę z niskimi pomrukami Radiohead czy Petera Gabriela, a kontrabas Ray`a Browna brzmiał z odpowiednio dużym wolumenem i głębią.
Test polskiej końcówki mocy Audiomatus AS1200
Natomiast to pasmo ma najmniej konturu, niskie dźwięki są leciutko zaoblone, co przekłada się na szybkość. Bas, szczególnie ten najniższy, ma też nieco uproszczoną strukturę, nie oddaje tyle smaczków i faktur, ile świetna średnica.
Góra pasma jest lekka, nienarzucająca się, jakby ćwierć kroku za średnicą. Może nie ma w niej tyle energii, co w tonach średnich, ale jest świetnie rozdzielcza i rozświetlona, aby dobrze dopełniać to, co dzieje się między skrajami pasma. Jej barwa jest srebrna, soprany są sypkie i wystarczająco różnicują brzmienie. A co ważne, ich charakter jest podobny do średnicy, co sprawie, że oba pasma łączę się ze sobą idealnie.
No i to, co w Pier Audio MS-300 SE najważniejsze – tony średnie. Są – podobnie jak góra pasma – lekkie i zwiewne, choć nie chłodne. Najlepiej nazwać je bardzo neutralnymi, bo na jasno nagranych płytach wzmacniacz gra po jaśniejszej stronie. O wypełnieniu i masie brzmienie tego pasma wspominałem już wyżej. Warto wspomnieć, że średnica brzmi najbardziej otwarcie i z dużym blaskiem i dźwięcznością, co świetnie słychać na przykład na gitarach. Posłuchajcie otworu “Sovngjengersken” z płyty “Losrivelse” Kari Bremnes. Bardzo dobrze słychać ich różnorodność, błyszczące struny akustyków mają różne odcienie i różne wybrzmienia.
A jak Pier Audio MS-300 SE radzi sobie z przestrzenią? Sena jest bardzo napowietrzona i dużo na niej miejsca, ale to pochodna równowagi tonalnej i lekkości brzmienia. Wzmacniacz nie rysuje przesadnie dużych brył muzycznych, ale umieszcza je na scenie precyzyjnie i stabilnie. Nie gra w sposób rozbuchany na boki, scena umieszczona jest między kolumnami. Za to bardzo ładnie, czasami wręcz spektakularnie, rysuje głębię i poszczególne plany w różnej odległości od linii bazy.
Test odtwarzacza CD Esoteic K-05 Xs
I na koniec dwa słowa o tym, jak wzmacniacz sprawuje się w zależności od trybów pracy i po podłączeniu od niego zewnętrznego przedwzmacniacza. Pier Audio MS-300 SE ma możliwość przełączenia pracy w dwa ryby: Normal (ultralinearny) i Soft (triodowy). Różnica między nimi nie jest może jakaś olbrzymia, ale na tyle słyszalna, że pozwala dobrać rodzaj brzemienia do gustu i reszty systemu. U mnie bardziej sprawdził się tryb Soft, i na nim przeprowadzałem większość odsłuchów testowych. Inni słuchacze będą preferowali Normal.
W trybie Normal brzmienie jest odrobinę bardzie wykonturowane. W tym znaczeniu, że średnica nie gra już tak wyraźnie pierwszoplanowej roli, równie wyraźnie zaznaczona jest szczególnie góra pasma a także odrobinę bas. Najniższe częstotliwości są także podane bardziej chłodno, bardziej zaznaczony jest atak i obrys dźwięku, co poprawia postrzeganie szybkości i mikrodynamiki. Wzmacniacz gra jakby odrobinę głośniej i z większą werwą, ale traci odrobinę na masie. Troszkę zmienia się też przestrzeń, jest szersza, ale za to traci odrobinę na głębi i plastyce oddawania planów.
Pier Audio MS-300 SE można wykorzystać również jako końcówkę mocy i podłączyć do niego z ominięciem sekcji przedwzmacniacza źródło z regulowanym wyjściem. Lub inny przedwzmacniacz. I tak właśnie zrobiłem wykorzystując świetny polski pasywny preamp Khozmo. Co się zmieniło? Nieco wzrosła przejrzystość prezentacji, ogólna klarowność i wgląd w nagranie. Poza tym dźwięk jakby wyrównał się tonalnie, średnica nie była już pierwszoplanowa, góra lekko się wzmocnił a bas odrobinę osłabił. Jakby wszytko zagrał równiusieńko. Ale były też minusy – minimalnie zmniejszyło się nasycenie a i wzmacniacz zaczął grać przestrzennie bardziej płasko, bez tak dobrze zaznaczonych planów. W każdym razie użycie go jako końcówki mocy daje kolejne możliwości kształtowania brzmienia.
Podsumowanie
Pier Audio MS-300 SE to ciekawy wzmacniacz. Wygląda bardzo atrakcyjnie, jak rasowy lampowiec, a poza tym to konstrukcja na tak lubianej przez wielu lampie 300 B. A jak brzmi? Gdyby przykładać do niego stereotypowe, podkreślam to mocno – stereotypowe – określenia, to na 90 procent brzmienie takiej lampy. A więc nastawione na wyrafinowaną, lekką średnicę, w której mamy bardzo dużo przejrzystości i informacji o fakturze. Bez ocieplenia i zmiękczenia, za to z dużą ilością powietrza, konturu i detali. Te 10 procent to bas – nieco inny, bardziej miękki i ciepły, dający bardzo dobry fundament i nadający brzmieniu sporej skali. Dobra przestrzeń, ale nastawiona głównie na oddawanie bardzo plastycznej głębi i rysowanie świetnych planów. Dwa tryby pracy oraz możliwość korzystania ze wzmacniacza jako końcówki mocy (podpinanie do niego różnych preampów lub źródeł z regulowanym wyjściem) daje słuchaczowi sporo swobody w kreowaniu brzmienia.
Maciej Stempurski, fot.wstereo.pl, Trimex
Czytaj także:
Test monitorów Audiosymptom i6m
Test wzmacniacza Anthem STR
System odsłuchowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio, Percon SK 2140, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pier Audio MS 300 SE – zintegrowany wzmacniacz lampowy
Cena – 11 690 zł
Dystrybucja – Trimex
Dane techniczne producenta:
Moc: 2 X 8 W [8 omów]
Szerokość pasma: 18 Hz ~ 32 kHz
Zniekształcenie: 1% (1 kHz)
Wejścia Linie AUX RCA X 3
Impedancja wejściowa : 250 kΩ
Impedancja: głośniki: 4 Ω, 8 Ω
Napięcie: 230 V ± 5%, 50 Hz
Wymiary : 430 * 380 * 220 mm
Waga: 33Kg
Pobór prądu: 250W
Brak komentarzy