Pierwsze na co zwróciłem uwagę po podłączeniu, to absolutna cisza NuPrimea. Bez względu na to, jak mocno podniesiemy poziom głośności bez podania sygnału – z głośników nie dobiega absolutnie żaden szum. Zupełnie inaczej niż w przypadku standardowych konstrukcji tranzystorowych czy też lampowych.
Tu się zgadzamy. Ma to ogromny wpływa na klarowność brzmienie tego wzmacniacza. NuPrime IDA-16 kapitanie prezentuje dzięki temu nagrania z małą ilości dźwięków, na przykład ECM. Solowy album Sławka Jaskułke “Senne” zabrzmiała naprawdę zjawiskowo. Ale przydaje się ta cisza też przy bardziej złożonych aranżacjach.
Tak, nic się nie zlewa, wszystko jest czytelne, choć nie nachalne.
Dla mnie najważniejszym elementem gry NuPrime IDA-16 jest plastyka jego brzmienia i barwowe nasycenie. Kiedyś wzmacniacze w klasie D miały z tym największy problem, grały szybko, dynamicznie, rozdzielczo ale nieco szaro i sucho. I ten stereotyp wciąż pokutuje.
Niestety tak. Ale polecam się przełamać i posłuchać.
Właśnie. Z testowanym wzmacniaczem brzmienie było nasycone, miało lekko ciepłe barwy, długie wybrzmienia, płynność i idealne zespolenia poszczególnych pasm. A mimo to cały czas wzmacniacz miał kontrolę nad dźwiękami, było połączenie precyzji z muzykalnością.
Od samego początku odsłuchu bardzo spodobała mi się stereofonia i holografia tego wzmacniacza. Wszystkie dźwięki były oderwane od kolumn, swobodnie rozmieszczone w przestrzeni, co osobiście bardzo sobie bardzo cenię. Nie gra na ,,twarz” po prostu, tylko buduje scenę w głąb poprzez to lekkie wycofanie środka pasma.
W moim systemie przestrzeń nie była jakaś spektakularna i była kreowana nieco inaczej. Nie miałem wrażenia jej oddalenie, scena zaczynała się na linii głośników, miała zaznaczone trzy wymiary, ale bez jakiś specjalnych efektów. Była prawidłowa. Ale jak wiadomo wiele zależy od reszty toru i pokoju odsłuchowego. No dobrze, idźmy dalej. Porozmawiajmy o tonalności.
Na pierwszy ogień poszła jedna z moich ulubionych płyt testowych – ,,Hobo” Sary K wydana przez Chesky Records. Brzmienie było bardzo przyjemnie nasycone wszelakimi smaczkami, absolutnie nie męczące ostrością przekazu. Góra pasma była przejrzysta i szczegółowa ale nigdy nie natarczywa. Wysokie tony są naprawdę przyjemnie nasycone składowymi a przy tym dobrze separowane. W średnicy NuPrime IDA-16 zaprezentował zarówno wokal Sary jak i poszczególne instrumenty z dużym pietyzmem, szczegółowo, w sposób bardzo zrównoważony, bez żadnych ekstrawagancji i nachalności. Neutralnie.
A co z basem?
W pierwszym utworze z tej płyty jest zarejestrowany bardzo nisko schodzący kontrabas i bardzo byłem ciekaw, jak ten wzmacniacz sobie z tym poradzi. Nie wiedziałem czego się spodziewać z takiego małego pudełeczka. Nie zawiódł mnie absolutnie. Na wielu urządzeniach słuchałem tego motywu i nie zawsze było przyjemnie i wyraziście, natomiast ten impulsowiec sobie z tym poradził bardzo dobrze. W nagraniach rockowych czuć, że bas jest bardzo wyraźnie zaznaczony, może nie do końca w pełni nasycony, ale fantastycznie konturowy i mocny. Każde uderzenie w bęben czy w strunę gitary basowej jest uderzeniem zwartym i szybkim, takim bez zbędnego czarowania.
Bardzo podobnie odbieram wysokie tony – są złotego koloru, lekko ocieplone, bardziej perliste niż ostre, mocno nasycone. I moim zdaniem jakby o ćwierć kroku cofnięte za resztę pasma. Inaczej w moim systemie zabrzmiał bas: był lekko ocieplony, mięsisty choć absolutnie nie spowalniał brzmienia. To naprawdę potężny bas. I co najważniejsze – bardzo bogaty, przekazujący masę informacji o instrumentach i ich fakturze. Z nieco zaoblonym ale nadal wyraźnym konturem. Podobna była średnica, a więc jak widać NuPrime IDA-16 gra bardzo spójnie, lekko po ciemniejszej stronie.
Kolej zmierzyć się z dynamiką NuPrimea. W odtwarzaczu ląduje pierwszy album łódzkiej Comy. Od razu moją uwagę zwróciła mikro i makro dynamika wzmacniacza. Szczególnie różnicowanie mikrodynamiki było więcej niż zadowalające, co wpływało na bardzo dobrą detaliczność przekazu. Delikatne, cichsze dźwięki były wyraźnie odseparowane od gąszczu gitar i stopy perkusyjnej. Pomimo solidnego fundamentu całą górę pasma słychać w sposób wyrazisty, jednak nie nachalny. Bardzo dobrze zaakcentowany był wokal Piotra Roguckiego.
Ja z kolei zwróciłem uwagę na bogactwo brzmienia tego wzmacniacza i tym mnie chyba najbardziej zaskoczył. Może nie jest najbardziej konturowy, może nie szokuję rozdzielczością poszczególnych dźwięków (jest raczej płynny), ale absolutnie nie wpływa to na komfort odsłuchu. Gra gęsto, może czasem przydałoby się więcej powietrza w muzyce, ale mimo tego wgląd w nagranie jest znakomity. A nasycenie barw, ich różnicowanie i ilość przekazywanych informacji jest imponująca. Słuchając płyty Kurta Ellinga “The Gate” byłem zaskoczony oddaniem niuansów wokalu i poszczególnych instrumentów. NuPrime IDA-16 przypominał mi pod tym względem świetną końcówką Passa XA 30.5.
Dodam, że to niewielkie urządzenie potrafi zagrać naprawdę z rozmachem. Sprawdziłem to w symfonice i także w tym przypadku się nie zawiodłem. Skalę grania czuć dobitnie, nic jej nie ogranicza. Brzmienie orkiestry naprawdę czuć, nie ma mowy o spowolnieniu przekazu muzycznego. A przy okazji nie brakuje detali: smyczki są bardzo realistyczne, wszelakie muśnięcia strun słychać wyraźnie, natomiast bębny są mocno zaznaczone w przestrzeni.
Wiem Michał, że słuchałem tego wzmacniacza głównie z wejścia analogowe. A jak oceniasz cyfrowe?
NuPrime IDA-16 gra równie dobrze, kiedy korzystamy z jego wewnętrznego przetwornika. Może nnieco tracił na dynamice w porównaniu z użytym do testu odtwarzaczem, jednak nie ma się czego czepiać. Nasycenie barw stało nadal na bardzo dobrym poziomie, scena była przestrzenna i uporządkowana w sposób należyty. Zmieniła się może nieco równowaga tonalna – wzmacniacz jakby minimalnie eksponował środek pasma kosztem wysokich tonów, ale nie w sposób dominujący bynajmniej. To moim zdaniem dobrze, bo daje możliwość kształtowania brzmienie w zależności od wyboru wejścia.
Test polskiego lampowego wzmacniacza Sky Audio
Ja z kolei głównie korzystałem z wejść cyfrowych i moje powyższe opinie dotyczą właśnie ich. Ale oczywiście porównałem cyfrowe do analogowego. Różnice były wyraźne, choć nie zmieniały one diametralnie cech brzmieniowych urządzenia.
Trzeba też wziąć pod uwagę różnice w kablach…
Oczywiście. Gdybym miał opisać różnicę, to powiedziałbym, że brzmienie z wejścia analogowego jest nieco jaśniejsze, z mocniej podaną góra pasma i średnicą mającą odrobię więcej wigoru. Także bas jest nieco twardszy. Ogólnie dźwięki są bardziej konturowe, z bardziej zaznaczonym atakiem, ale odbywa się odrobinę kosztem bogactwa barw. Troszkę inna jest także przestrzeń – scena zaczyna się troszkę dalej, nie jest tak bezpośrednia i namacalna…. No to chyba czas na konkluzje…
Podsumowanie
Śmiało można stwierdzić, że NuPrime IDA-16 jest urządzeniem bardzo udanym. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że otrzymujemy w jednej obudowie wydajny, 200-watowy wzmacniacz i naprawdę wysokiej klasy DAC. I to wszystko za mniej niż 9000 zł. Na pewno małym minusem jest tylko jedno wejście analogowe, natomiast mnogość wejść cyfrowych zadowoli użytkowników na co dzień korzystających z plików oraz serwisów streamingowych. Cieszy obsługa plików w jakości do 384kHz oraz DSD do 11.2 Mhz. Niektórym może brakować łącza bezprzewodowego.
To ja może dwa zdania o brzmieniu. Jest plastyczne, lekko ocieplone, gęste i bardzo bogate. Mimo złagodzenia konturów i nienachalnej rozdzielczości NuPrime IDA-16 daje kapitalne wgląd w nagranie. Zamaszysty, mocny bas, plastyczna średnica i nienarzucająca się góra pozwalają na długie odsłuchy. Ale nie nudne, bo dynamika daje dużo emocji. Z wejścia analogowego jeszcze bardziej przyśpiesza i się utwardza, choć jest już odrobinę mniej muzykalne. Do wyboru, do koloru.
NuPrime IDA-16 jest naprawdę wart rozważenia przy budowie solidnego, wysokiej jakości systemu audio.
Rozmawiali: Michał Walczak i Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, NuPrime
Test Lyngdorf TDAI-2170. Wielofunkcyjny wzmacniacz z systemem korekcji akustyki
Test labla sieciowego Audio Phase Devil
NuPrime IDA-16 – wzmacniacz zintegrowany z przetwornikiem DAC
Cena – 8 975 zł
Dystrybucja – Rafko
Dane techniczne:
Przetwornik DAC: ESS 9018K2M SABRE32
Wejścia:
Cyfrowe: 1 x USB (24 bit/384 kHz PCM, 11,2 MHz DSD); 2 x Coax S/PDIF (24 bit/192 kHz), 2 x Optyczne S/PDIF (24 bit/192 kHz)
Analogowe: para RCA
Wyjścia: Optyczne (24 bit/192 kHz), para RCA
Moc wyjściowa: 2 x 200 W (8 i 4 Ω)
Moc wyjściowa w szczycie: 400 W
Zniekształcenia THD+N: 0.004%
Pasmo przenoszenia: 10Hz – 80kHz
Wymiary (W x S x G): 6,5 x 43,2 x 38,1 cm
Waga: 7,2 kg
Dzien dobry
Jak ten wzmacniacz porownuje sie do LabGruppen IPD1200, ktorego Pan rowniez uzywa?
Gdzie jest wieksza dynamika, bas, zywiolowosc brzmienia i potezna skala grania?
Pytam bo poszukuje wzmaka do muzyki elektronicznej stad takie wymogi.
Dziekuje
Cóż… NuPrime to bardzo dobry wzmacniacz. Natomiast LabGruppen to urządzenie wyjątkowe – moim zdaniem. Miałem hi-endowe końcówki Luxmana i Passa. Sprzedałem je i kupiłem LabGruppena, bo moim zdaniem gra lepiej. Jest szybki, przejrzysty, ale jednocześnie bardzo nasycony, płynny i szalenie szczegółowy. A przy okazji anitrochę nie męczący. To jednak sprzęt z rynku pro i jego ergonomia jest bardzo ograniczona, np. na tylko wejścia XLR.
Pozdrawiam Maciej Stempurski
PS 1. To tylko moja opinia. Znam ludzi, którzy pozbyli się wzmacniaczy za 25-30 tys na rzez Laba. Ale znam tez takich, którzy twierdzą, że Lab to straszne barachło niewarte nawet 3 tys
PS 2. Model IPD 1200 i 2400 wyszedł juz z produkcji
no faktycznie ergonomia kuleje: tylko XLR, brak pilota, trudne ustawienia, wiatrak z tylu i brzydki wyglad.
Jednak…..to dzwiek sie najbardziej liczy 😉
Ja tez slucham muzyki elektronicznej (House i Ambient) – czy LabGruppen nie jest przypadkiem stworzony do takiej muzyki prosze?
Ktos mi kiedys powiedzial ze klasa D ma fantastyczny bas ponoc. A tu tej klasy D jest az 300Wattow w 8Ω wiec naprawde sporo.
Czy LabGruppen schodzi naprawde nisko na basie (wiadomo ze bardzo duzo zalezy tez od kolumn ale tak pytam) w glebiny?
Nie jestem audiofilem (i chyba nie chce nim byc) i nie chce zadnego wzmacniacza neutralnego (suchego, bez emocji) – chce cos co bedzie mnie wciagalo na dlugie godziny po nocach.
LabGruppen jest przede wszystkim niezwykle równy, transparentny, przejrzysty ale równocześnie bogaty brzmieniowo. Polecamy posłuchać. A bas? Na pewno nie jest podbity a o zejście proszę się nie martwić.
Pozdrawiam Maciej Stempurski