Zaintrygowany zadzwoniłem więc do Haiku Audio i zapytałem o tę surowość. I po raz kolejny okazało się, jak różnie rozumiemy te same określenia, jak to nasze hobby jest trudne do opisanie. Ja pod tym pojęciem rozumiałem szorstkość brzmienia, brak płynności i pewną powściągliwość barwową. Tymczasem usłyszałem, że dla nich surowość to brak podbarwień, słodkości, ocieplenia i złagodzenia dźwięku, to granie równe i z jak najmniejszą ilością własnego charakteru. I pod tym względem zgadzamy się w 100 procentach.
Haiku Audio SEnsei 211 wydaje się być absolutnie przeźroczysty, to nie jest wzmacniacz dla poszukiwaczy “lampowej magii” czy “analogowego grania” – czymkolwiek one są. Różnicuje nagrania w sposób bezwarunkowy, każdy płyta brzmi inaczej. Ba, nawet nagrania z jednego materiału potrafią zaskakiwać różnorodnością. Tak było na przykład w czasie słuchania opery Carla Webera “Wolny strzelec” (Der Freischütz) z 1973 roku pod dyrekcją Carlosa Kleibera, gdzie mamy bardzo różne fragmenty, na przykład momenty recytowane obok instrumentalnych, kameralne i nagrane z rozmachem. Słychać, że nagrywane są nieco inaczej i brzmią inaczej.
Daje to z jednej strony ogromną frajdę z podglądania efektów pracy muzyków, realizatorów czy producentów ale jednocześnie może nieco zirytować. Bo kiedy po świetnie zrealizowanej płycie włączymy coś przeciętnego, to niestety słychać to jak na dłoni. Haiku niczego nie zamaskuje, nie upiększy ani nie wygładzi. Dlaczego tak się dzieje? Z dwóch powodów.
Pierwszym jest równowaga tonalna ustawiona tak, że nie słyszymy w zasadzie żadnych zaburzeń, poszczególne pasma są idealnie ze sobą zszyte, nic nie dominuje ani nie jest wycofane. Nie ma też jakiegoś wyraźnego podkreślania niskich czy wysokich składowych. Dlatego trudno rozbierać ten dźwięk na poszczególne pasma. Bas, średnica i tony wysokie mają podobny, neutralny charakter, nasycony, barwny, ale ani nie ocieplony, ani nie schłodzony.
Czasem słuchaczom, którzy lubią gęste, masywne granie, może doskwierać nieco taka neutralność w średnicy odbierana przez niektórych jako zachowawczość czy brak masy. Szczególnie osoby lubujące się na przykład w słuchaniu śpiewających pań. Ale to tylko brak podbarwienia.
Test kolumn głośnikowych Wigg Art Arvil
Drugi powód przezroczystości Haiku Audio SEnsei 211 to jego bardzo skrupulatne obchodzenie się z detalami i bardzo dobra rozdzielczość. Na świetnej muzycznie i niezłej realizacyjnie płycie Dalii Faitelson “Movable Clouds” jest jednak kilka produkcyjnych byków, na przykład słyszalny szum nakładki w momencie wklejenia w miks dźwięku kluczy i zamykania drzwi (utwór ” End Of The Day “). I krakowski wzmacniacz pokazuje to, jak na dłoni.
Ale pokazywanie detali odbywa się z zachowaniem spokoju, Haiku z lampami 211 na pokładzie nie eksponuje ich przesadnie, nie robi z najmniejszego drobiazgu spektaklu, jest przejrzysty, ale zachowuje umiar. Nie jest to detaliczność wyczynowa, znana choćby z odtwarzaczy Esoterica (test Esotrica K-05Xs – TUTAJ), czy wzmacniaczy Soulution ale na tyle wyśrubowana, że słyszymy wszystko. Także fakturę instrumentów, na przykład to, jak wydobywane są dźwięki smyczkiem na kontrabasie czy wiolonczeli.
Dynamika krakowskiego wzmacniacza z lampami 211 jest bardzo dobra, szczególnie szybkość i narastanie transjentów robią świetne wrażenie. Potrafi on też bardzo dobrze różnicować energię poszczególnych dźwięków dając jednym więcej pary, innym szczędząc emocji, a to bardzo dobra cecha. Co do makroskali, to gra w sposób wystarczający do słuchania większości gatunków, jest urządzeniem uniwersalnym. Nie pompuje skali brzmienia do rozmiarów wielkich amerykańskich końcówek mocy w stylu BAT-a czy Passa (test Passa XA 30.5 – TUTAJ) , bo nie taka jego rola.
Za to otrzymujemy w bonusie coś innego, a mianowicie kapitalną przestrzeń. Haiku Audio SEnsei 211 kreuje ją w naprawdę spektakularny sposób. Jest bardzo obszerna, ale nie rozdmuchana przesadnie do stadionowych rozmiarów (bo taka nie jest do końca naturalna) i bardzo swobodna i to we wszystkich trzech wymiarach. Wzmacniacz z łatwością umieszcza dźwięki na różnych wysokościach, świetnie rozmieszcza plany w głąb i pokazuje stabilną i efektowną stereofonię.
Ale to nie wszystko, bo Haiku potrafi też w świetny sposób dawać całą przestrzenną aurę, wybrzmienia w głąb i w górę sceny, ten cały trójwymiarowy spektakl, który tak świetnie słychać na przykład na nagraniach muzyki dawnej zrealizowanych w naturalnych pomieszczeniach (posłuchajcie na przykład Jordi Savalla) czy znakomitej, też nagranej na żywo płycie Charliego Hadena z cyklu “The Montreal Tapes” z saksofonistą Joe Hendersonem i perkusistą Alem Fosterem.
Test odtwarzacza sieciowego Cyrus Stream XA
No dobrze, a jak na tle wersji z lampami 211 wypada model zintegrowany, czyli Haiku Audio SEnsei 300B? Różni się nieco konstrukcyjnie od testowanej końcówki, ma też znacznie niższą moc. Jak to się przekłada w praktyce na brzmienie?
SEnsei z lampami 300B ma pewne cechy podobne, inne – różnią go nieco od końcówki. Niemal identyczna jest przestrzenność granie, to w zasadzie powtórzenie rozmachu, otwarcia i wielkiej kultury przestrzennej prezentacji, to znowu robi wielkie wrażenie. Może minimalnie inaczej budowany jest początek sceny dźwiękowej. W wersji z lampami 211 zaczynała się ona mniej więcej zaraz za linią kolumn, była odrobinę bardziej ofensywna. W wersji 300B jest minimalnie bardziej oddalona, ale równie dobrze rozplanowana w głąb. A jednocześnie – co bardzo ważne – nie odczuwamy dystansu od muzyki, nadal podawana jest w sposób namacalny i bezpośredni.
A to pewnie zasługa nieco inaczej pomyślanej tonalności. SEnsei 300B gra bowiem nieco cieplej niż końcówka. Zaskoczyło mnie to trochę, większość słuchanych przeze mnie wzmacniaczy z lampami 300B grała zwykle dość lekko i zwiewnie. Tymczasem Haiku Sensei 300B to może jeszcze nie gęste i dogrzane brzmienie, ale na pewno nie tak neutralne. Góra pasma podana jest troszkę mniej dosadnie, bardziej słodko i z minimalnie złagodzoną ostrością. Podobnie średnica – bardziej nasycona w niższe składowe zdaje się być bardziej emocjonalna, gorąca. Saksofony, wiolonczela czy głosy zdają się być większe i odrobinę niższe.
No i bas – tu chyba jest najwięcej różnicy. Zintegrowany wzmacniacz z lampami 300B wydaje się go odrobinę eksponować, a jednocześnie nadaje mu trochę odmiennego charakteru, na co pewnie wpływa też mniejsze moc. Nie jest on tak zwarty i zebrany, ma więcej miękkości i ciepła. Jednocześnie nie zauważyłem, aby traciła na tym faktura najniższych częstotliwości. Za to bas jest nieco wolniejszy.
No właśnie, wiele osób może obawiać się tych 9 watów… Na pewno nie otrzymamy z niego takiej mikrodynamiki i skali brzmienia jak z mocniejszego wzmacniacza, ale jeśli nie słuchamy bardzo głośno i sprzęt nie stoi w 40 metrowym salonie, to nie będzie problemów. Podobnie z kolumnami. Do lampowych wzmacniaczy małych mocy zalecane są wysoko skuteczne zestawy głośnikowe, ale też nie dajmy się zwariować. Ważne, by kolumny nie miały mniej niż te 88-89 dB skuteczności i w miarę przyjazny przebieg impedancji. Wracając do dynamiki, nie obawiajmy się, że wzmacniacz będzie ją kompresował, tłamsił. Nic takiego się nie dzieje, gra po prostu z odrobinę mniejszą szybkością i energią niż końcówka z 211 na pokładzie.
Za to Haiku Audio SEnsei 300B nie ma żadnych problemów z rozdzielczością oddawaniem niuansów brzmienia, to podobne podejście do detali, jak w końcówce. Z tą tylko różnicą, że są one nieco “uplastyczniane” przez cieplejszą równowagę tonalną wzmacniacza, ich transjenty są leciutko złagodzone, przez co brzmienie odbieramy jako nieco bardziej płynne i mniej zadziorne.
Podsumowanie
Odsłuchiwane Haiku Audio SEnsei 211 i 300B to wzmacniacze o podobnej, ale nie identycznej koncepcji, z dwoma typami lamp na pokładzie. I to dwie interpretacje tego samego brzmienia, bo właśnie tak nazwałbym różnice między nimi. Oba imponują wręcz kapitalną przestrzenności brzmienia – jeśli ktoś ceni sobie taki typ prezentacji, to koniecznie musi ich posłuchać. Oba też z wielką atencją podchodzą do detaliczności brzmienia – to kolejny bardzo mocny aspekt grania tych wzmacniaczy. Brzmienie jest rozdzielcze, pełne najdrobniejszych szczegółów, ale na tyle płynne, że natłok przekazywanych informacji nie męczy. Różnice dotyczą głównie barwy i nasycenia. Haiku z lampami 211 jest neutralny i bardzo obiektywny, nie kombinuje z barwą, nie podbija żadnego z pasm ani nie pompuje żadnych składowych dźwięku. Choć daleko mu do suchości. Natomiast zintegrowany model z lampami 300B gra cieplej, z leciutko dopalonym basem i bardziej słodką górą, w sposób cieplejszy. Nadaje brzmieniu nieco własnego charakteru, w przeciwieństwie do bardziej obiektywnego modelu 211. Trzeba posłuchać obu.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Haiku Audio
Czytaj także:
Test polskiego wzmacniacza Sky Audio
Test lampowca Egg-Schell Prestige 12 WKT
System testowy:
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio, Percon SK 2140, Sound Sphere Deneb, Final Cable SC
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Haiku Audio SEnsei – wzmacniacze lampowe
Ceny:
Model 211 (końcówka mocy) – 21 900 zł
Model 300B (wzmacniacz zintegrowany) – 16 600
Dystrybucja – Haiku Audio
Dane techniczne producenta:
SEnsei 211
Single Ended – Direct Heated Triode
Lampy w kolejności stopni wzmacniacza:
ECC82, ECC81, EL84, 211
Moc nominalna 33W
Moc zmierzona 8 Ohm – 39W
Moc zmierzona 6 Ohm – 44W
Moc zmierzona 4 Ohm – 36W
Klasa pracy: A-SE
pasmo -1dB 14Hz – 35 kHz
pasmo -3dB 8 Hz – 45kHz
THD (1kHz 2%) dla:
Pobór mocy stały: 250W
Waga ok 26 Kg
SEnsei 300B
Lampy: ECC81, ECC82, 2x300B, GZ34
Moc wyjściowa: 9 W
Klasa pracy: A-SE
Pasmo (-1 dB): 14 Hz–35 kHz
Pasmo (-3 dB): 7 Hz–51 kHz
Ilość wejść: 4 pary RCA
Ilość wyjść: 1 para
Pobór mocy: 250 W
Waga: 20 kg
Brak komentarzy