Na potrzeby testu do wzmacniacza producent dodał firmowe interkonekty RCA, zbudowane w oparciu o miedziany przewód w izolacji powietrznej. Kabel jest przeznaczony do celów specjalistycznych: do urządzeń medycznych, dokładnych urządzeń pomiarowych, stosowany jest także w systemach na lotniskach, między innymi na krakowskich Balicach. Nowy interkonekt, który służył nam do połączenia przedwzmacniacza z końcówkami, nazwaliśmy więc roboczo Balice Air Force One.
Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson – brzmienie
Opinia 1
Z krakowską manufakturą Wiktora Krzaka mieliśmy już do czynienia. Jego wzmaniacz Haiku Audio SOL II przyjęliśmy entuzjastycznie, wystawiając mu niezwykle wysokie oceny i uznając niemal za wzorzec wzmacniacza stereo w swojej cenie. I nie wiem, czy nie pełniliśmy grzechu pychy, bo to, co proponuje dzielona konstrukcja z Krakowa podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej.
Pierwsza rzecz, na jaką zwrócę uwagę, to fakt, że Wiktor Krzak posiada rzadką umiejętność konstruowania urządzeń o jednolitej sygnaturze brzmieniowej, czy raczej – niemal jej zupełnym braku. Jego wzmacniacze, bez względu na przedział cenowy, cechuje niezwykła neutralność, połączona z odrobią gładkości, do tego genialne oddanie dynamiki w zakresie mikro i makro oraz niezwykły realizm sceny stereo. Różnice w brzmieniu dotyczą oczywiście nie tylko szczegółów, ale zawsze zachowany jest generalny pomysł na brzmienie Haiku-Audio. I to naprawdę działa.
Jestem w jeszcze większej kropce, niż podczas odsłuchu SOL II, bo podobnie jest wtedy trudno mi opisać, co otrzymujemy włączając dzielony system Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson w system stereo. Dlaczego? Bo znów przejrzystość dźwiękowa kolejnego wzmacniacza Wiktora Krzaka powoduje, że nie wiem, czy nastąpiła ingerencja w brzmienie mojego stereo, czy może to tylko “drut ze wzmocnieniem” sygnału idącego od źródła do kolumn? To podobna do odsłuchu SOL II sytuacja, gdyż faktycznie słychać pewną zmianę brzmienia systemu – wprowadzenie dużej dozy kultury, wyrafinowania i jednocześnie zdecydowania w odtwarzaną muzykę, ale nie za cenę utraty neutralności, liniowości brzmienia.
Słuchając Ganymede z Williamsonami zapomnijmy o stereotypie wzmacniaczy lampowych – zwiewnych, ciepłych, powolnych, z mniejszym drivem i ograniczoną dynamiką; gdyby to urządzenie grało za kotarą, wcale nie przesądzałbym, że słucham lampowca. Dzielony wzmacniacz z Krakowa podchodzi do prezentacji dość bezkompromisowo – zdaje się przejmować kontrolę nad systemem stereo i nim “dyrygować”, myślę, że to dobre słowo. Maestro. Ale nie ingeruje siłowo, tylko wskazuje kierunek, odpowiadając za wspólną narrację wyciąga to, co najlepsze z reszty systemu. Bo obok tej “haikowej” przejrzystości i zdecydowania jest pewnie element poetycki, muzykalny, który powoduje, że każde nagranie staje się wydarzeniem, spektaklem, skrzy się szczegółami, zachowując harmonię, porządek i charakter pierwowzoru, czyli odtwarzanego nagrania.
Wzmacniacz nie pozwala się nudzić, ale nie robi z każdego nagrania spektakularnego wydarzenia, jak miało to miejsce w przypadku tranzystorowego SOL II. Tu chyba pomysł był nieco inny – stworzyć wzmacniacz hi-endowy, nieco bardziej analityczny, dający świetny wgląd w nagranie, z dźwiękiem o może nieco bardziej wyostrzonych, czy raczej realistycznych konturach. Ta charakterystyczna dla Haiku Audio wyrafinowana gładkość jest o ton mniejsza, co świetnie przysłużyło się neutralności i obiektywizmowi dzielonego wzmacniacza Ganymede á Williamson. Wydaje się, że słuchając tego wzmacniacza jesteśmy znacznie bliżej informacji podanych ze źródła, są one przedstawione w sposób niezwykle wyrafinowany, uporządkowany i obiektywny. Coś za coś – SOL II jakby służył do rozrywki, zabawy, traktował muzykę jako źródło przyjemności, natomiast dzielony lampowy komplet jest bardzie statecznym osobnikiem, mniej skorym do żartów, a bardziej – do poważnej rozmowy o muzyce, świetnym narzędziem do zrozumienia jej istoty.
Kolejna wybitna cecha tej lampowej kombinacji, to umiejętność zachowania odpowiednich proporcji dźwięku – nigdy nie mamy wrażenia, że wzmacniacz nie radzi sobie z jakimś nagraniem, czy gatunkiem muzycznym; cokolwiek wyląduje w szufladzie odtwarzacza CD, na talerzu gramofonu, czy zostanie odtworzone z plików na dysku – zawsze będzie oddane jak najbardziej prawdziwie, obiektywnie i jak najbliżej oryginału. Z małą ekskluzywną wisienką na torcie – czyli niezwykłym wyrafinowaniem i kremowym wykończeniem brzmień.
Mimo że mamy do czynienia ze niemal 30-watowym wzmacniaczem lampowym, niskie tony są opanowane i swobodne; wzmacniacz świetnie kontroluje membrany głośników, generując czyste i szybkie basowe impulsy, o charakterystycznym nieco “analogowym” odcieniu; tak, jakby muzyka była odtwarzana z winyla – chodzi mi o to specyficzne oddanie basu, nie w sposób “subwooferowy”, ale jak dźwięków uzyskiwanych z żywych instrumentów. To odczucie niemal realnego oddania kształtu i rozmiarów perkusji lub kontrabasu, a także oddanie szarpnięć strun gitary basowej, czy kontrabasu ukazanie całej “fizyki” ruchu strun, skutkującego powstaniem dźwięku. Wzmacniacz spisuje się również rewelacyjnie także w przypadku basu syntetycznego, jest on wówczas sprężysty i szybki niczym kauczukowa piłeczka. Nie ma mowy o odczuciu braków czy niedomagania tego zakresu, dół jest świetnie dociążony i zdefiniowany, ma swój koloryt i fakturę, daje drive i nigdy się nie gubi, ale zawiera też pewien pierwiastek analogowej muzykalności.
Cechą charakterystyczną średnicy jest jej bogactwo; wzmacniacz szczodrze dysponuje tym zakresem – uzyskujemy dźwięk naturalny i homogeniczny, a w przypadku muzyki wokalnej – wręcz fizjologiczny. Dźwięki mają niezwykle realistyczne barwy, a instrumenty – rozmiar. Do tego dostajemy to, co słuchacze lubią najbardziej – wybrzmienia, alikwoty, drobinki dźwięków, które nigdy nam nie umkną. Wybitna przejrzystość i jednocześnie kremowa gładkość – nie wiem, jak konstruktor z Krakowa tego dokonał. Wzmacniacza odgrywa spektakl, prezentuje dźwięk niezwykle wyrafinowany i dokładny. Mimo wypełnienia przestrzeni muzycznej szczegółami, wybrzmieniami, mimo ich bogactwa, swoistego brzmieniowego “horror vacui”, Haiku-Audio nigdy się nie gubi, nie bałagani, nie traci proporcji. Niesamowite, jak wiele dźwięków można pokazać naraz, tu nie ma miejsca na kompromisy i niedomówienia – otrzymujemy pełny zapis wydarzeń, jakie zarejestrowano na nagraniu. Jest poetyka i jednocześnie analiza, bo obok bogactwa średnicy otrzymujemy też niezwykłą jej przejrzystość, co pozwala na – często mimowolną – analizę nagrania. Myślę, że to świetna cecha tego wzmacniacza.
Bogata i przejrzysta średnica przechodzi wręcz niezauważalnie w niezwykle wyrafinowane i dokładne tony wysokie. Soprany nie atakują jazgotem i nadmiernym blaskiem, ale nie są też w sposób “lampowy” schowane czy ograniczone w ekspresji. W przypadku SOL II tony wysokie były odpowiedzialne za spontaniczny sposób prezentacji, potrafiły wręcz eksplodować, by tylko uatrakcyjnić toczący się muzyczny spektakl. Tu mamy inną prezentację – wciąż żywą, ale z pewną nutą dystyngowania, to już nie “maszyna do fajerwerków“, ale analityczny instrument, konsekwentnie pokazujący prawdę o nagraniu. Otrzymujemy w ten sposób obiektywną i pełną prezentację, nigdy nie prześwietloną, ale też nie przyciemnioną.
Tzw. zszycie poszczególnych pasm dźwięku jest w zestawie Haik dokonane w sposób perfekcyjny: nie sposób dosłuchać się dołków, czy górek; nie ma też uprzyjemniających odsłuch dociepleń, czy potęgujących wrażenia analityczności ochłodzeń. Dzielona konstrukcja z Krakowa jest wzmacniaczem brzmiącym niemal wzorcowo liniowo, ale producent zapewnił nam fajną zabawkę – oparty o lampy ECC82 układ płynnej regulacji barwy. Przedwzmacniacz Ganymede dysponuje gałkami, którymi możemy nieco korygować brzmienie, dostrajając je do naszych gustów, czy ułatwiając odsłuch gorzej zrealizowanych nagrań. I wbrew audiofilskiemu purytanizmowi powiem, że ten patent działa. Co więcej, na moje ucho, przedwzmacniacz brzmiał lepiej z układem załączonym i potencjometrami “basu” i “sopranu” ustawionymi w pozycjach neutralnych; w przypadku odłączenia układu korekcji, dźwięk stawał się nieco bardziej “techniczny”, mniej muzykalny i bardziej analityczny.
Polskie kolumny RLS Nereida II. Test monitorów
Powszechnie przejęło się, że wzmacniacze dual mono czy monobloki dysponują ponadprzeciętną przestrzennością i rewelacyjną sceną w porównaniu z urządzeniami stereo nie posiadającymi rozdzielonych kanałów. I przestrzeń generowana przez lampowy komplet Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson potwierdza tę regułę. Wydarzenia muzyczne zaczynają się na linii głośników, niekiedy tylko wychodząc nieznacznie w przód. Wzmacniacz buduje scenę w głąb z mistrzowską precyzją oddzielając kolejne plany, bez względu na to, czy oddaje jazzowy kwartet, rockowy band, czy orkiestrę symfoniczną lub mniejsze składy, jak np. duet fortepianu i kontrabasu. Scena wszerz także zbudowana jest niezwykle prawidłowo, wielokrotnie zdarza się, że zgodnie z wolą realizatora nagrania – pozorne źródła dźwięku ukazują się mocno obok lewej czy prawej kolumny, a nie siedzą w niej “zamknięte”. Na scenie jest tzw. powietrze, swoista cisza i pustka pomiędzy źródłami pozornymi, a te materializują się w sposób niezwykle precyzyjny, posiadają też wiarygodny “rysunek“. Uzyskujemy niemal realizm w oddaniu źródeł pozornych, ich położenia wzdłuż, wszerz i na wysokości sceny, że tradycyjne sformułowanie o tzw. “czarnym aksamicie” wydaje się banałem. Słuchając Ganymede z Williamsonami jesteśmy obecni w wydarzeniu muzycznym. Ale – co jest bardzo fajne – otrzymujemy również pewien status “obserwatora“, wzmacniacz powściąga nieco emocje na rzecz dyscypliny i stateczności w prezentacji.
Dynamika jest jak zwykle u Haiku-Audio rewelacyjna. Komplet Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson to mistrz mikro i makrodynamiki. Wiele dobrego napisaliśmy w tym kontekście o SOL II, ale lampowy przedwzmacniacz i dzielony wzmacniacz mocy idą krok dalej. W skali makro – można się wystraszyć tego wzmacniacza; zmiany makrodynamiki potrafią zdrowo wystraszyć i wcisnąć w fotel. Natomiast w skali mikro- wzmacniacz potrafiłby chyba oddać dźwięk skrzydeł motyla (że tak choćby spróbuję nawiązać do literackiej tradycji haiku).
Olbrzymim plusem dzielonego lampowego systemu Haiku-Audio jest przedwzmacniacz Ganymede. Nie tylko ze względów sonicznych, ale również za sprawą swojego bogatego wyposażenia. Urządzenie wyposażono m.in. w niezwykle dobrze brzmiący lampowy stopień gramofonowy. Szybkie porównanie z moim niedrogim ale ambitnym DIY – “VSPS by Ahaja”, wykazało, że krakowski przedwzmacniacz RIAA jest dla niego równym przeciwnikiem. Myślę, że nie warto w tym budżecie szukać innego osobnego urządzenia.
Ciąg dalszy str. 3
Monobloki są świetne, sam je posiadam. Nie słuchałem ich jednak z firmowym przedwzmacniaczem. Posiadam pasywkę taką jak Pan. Ciekawe z którym lepiej brzmi? Czy warto się zaopatrzyć w firmowy przedwzmacniacz pana Wiktora?
Jestem od kilku miesięcy posiadaczem wzmacniacza Hommage á Williamson na KT88. Jak na razie jest to koniec moich poszukiwań w zakresie amplifikacji, a było ich sporo. Bez wątpienia najbardziej muzykalny , bogaty w szczegóły, wzmacniacz z jakim miałem do czynienia. Muzyka jest namacalna, dzwieki mają własciwą wagę, kontur, kształt i wibrację.
Witam
Jako posiadacz recenzowanego zestawu, potwierdzam wszystkie powyższe zachwyty:)
Maciek pozdrawiam:)
Andrzej M
Panie Wojtku, przepraszam za zwłokę w odpowiedzi. Otóż porównywałem pre Khozmo i pre Haiku. Z Haiku było lepiej – brzmienie zyskało na plastyczności i dźwięczności, nie tracąc właściwie nic z tego, co mamy z khozmo. Nie zauważyłem utraty przejrzystości, dynamiki, rytmu. Myślę, że warto spróbować pre Haiku. Jest tylko kwestia różnicy w cenie
Pozdrawiam Maciej Stempurski
PS. Skąd Pan jest? Na jakich kolumnach Pan słucha?
Dziękuję bardzo za spostrzeżenia. Monobloki mam od ok. roku, są na KT 88. Na początku miała być końcówka stereo, ale okazało się, że będzie dość ciężka i duża. Pan Wiktor zaproponował , żeby rozdzielić to na 2 części i tak też zostało. Dla mnie też lepiej, ponieważ od czasu do czasu się przeprowadzam. Poprzednio miałem wzmacniacz Synthesisa. Był bardzo muzykalny, ale brakowało mu np. przestrzenności, swobody. Ale słuchało się bardzo milo i przyjemnie. Może troszkę tego mi brakuje w Haiku. Dlatego moje pytanie dotyczyło porównania.
A jestem z okolic Bielska-Białej. Kolumny to Heil Kithara z głośnikami AMT. Myślałem też o przedwzmacniaczu Audiomatusa.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam . Wojciech Maćkowski.
Witam. Jestem świeżo po odsłuchu wzmacniacza Haiku Audio Sol 2. Sprzęt jest świetny, ale co najmniej mi odpowiadało w słuchaniu, to faktycznie podkreślony górny skraj pasma. Czasem tonów wysokich było jakby trochę za dużo, dotyczy to zwłaszcza jasno zrealizowanych płyt, głównie muzyki z lat 80 – tych. Druga sprawa to znaczny wzrost poziomu głośności w potencjometrze, między pierwszym a drugim stopniem. Robi się bardzo głośno już na drugim stopniu głośności. A propos wysokich tonów, zastanawiam się, czy lekarstwem na to, byłaby kombinacja przedwzmacniacza Ganymede z końcówką Sol 2, tym bardziej, że lampowe pre – przynajmniej w teorii – powinno dociążyć, nasycić barwami końcówkę i mam nadzieję wygładzić wysokie tony. Co Pan sądzi o tym pomyśle? Pozdrawiam. Sławek
Sol 2 faktycznie może być odbierany jako jasny, szczególnie jeśli źródło czy kable też są jasne lub neutralne. Proszę spróbować Sol 3 – jest bardziej dociążony i mięsisty w basie. Lub pokombinować np. z kablami. Preamp Haiku może doda trochę barwy, ale też jest przejrzysty o neutralny.
Pozdrawiam Maciej Stempurski
Witam,
Wiem ze to bylo dawno… ale może coś w głowie jeszcze zostało
Jak porównałby Pan brzmienie monoblokow do Selene 6550/ Kt150 ?
co jest klasowo wyżej, gdzie dostaniemy wiecej informacji w sredicy, jaki jest generalnie odbior przekazu obu wzmacniaczy ?
Witam
Słyszę w recenzji same ochy i achy a ja chcę nalać trochę dziegciu do beczki. Jestem posiadaczem najdroższych monobloków w czystej klasie A IREAN. Pan KRZAK zrobił je na cześć swojej córki. O ile brzmienie było do zaakceptowania to zastosowane komponenty wolały o pomstę do nieba. W czym tkwił problem po 60 godzinach grania jeden z bezpieczników wewnętrznych o wartości 5 Amperów się przepalały. Zgłaszałem to serwisowi Haiku oraz panu KRZAKOWI i zawsze była odpowiedź źe wszystko jest ok a wina tkwi po mojej stronie systemu.. MONOBLOK wylądował w Krakowie powrócił z tymi samymi problemami. Zacisnęli zęby i skorzystałem z pomocy światowej klasy konstruktora systemu audio. Jak rozebrał monoblok to się przeraził jako gniazda bezpieczników zastosowano gniazda o wartości 1;5 A a wartość bezpiecznika to 5 A. Jaki efekt obydwa gniazda w monoblokach były poprzeplatane i powodowały po krótkim okresie czasu przepalankę. Prawdziwy konstruktor ściągnął ze Szwajcarii gniazda srebrne o wartości 30 A 6,3 x 32. Dodatkowo dokonałem upgrade wkładając o wższej wartości kondensatory firmowe o współczynniku ASR 0,00 oraz wymieniłem 1,5 mm kable głośnikowe na 7 mm renomowanej firmy Van Der Hull i zmieniłem 1,5 mm kabel sieciowy na 4 mm kabel Furukawa. Wymianie tez poddany został wyłącznik sieciowy. Jaki efekt upgrade i i naprawy.
Gram juź 300 godzin na sprzęcie i wszystko działa bez zarzutu nie mówiąc o podniesieniu poziomu grania o 2 lub 3 poziomy.
Konkluzja
Może z wyglądu urządzenia pana KRZAKA ładnie się prezentują to wewnątrz zastosowany materiał i myśl konstruktora pozostawia wiele do życzenia. Dlatego też przed zakupem proponuję konsultację u specjalisty który stwierdzi czy zastosowane elementy są jakościowo dobrane i nie spowodują podobnych problemów jak u mnie.
Na potwierdzenie mam nagrany materiał audio przed naprawą i po naprawie jak by pan Krzak był obruszony moją opinią.
Przypominam że koszt 2 egz. tych monobloków IREAN to kwota 44 500 zł.
Jeszcze zastanówcie się dlaczego po pół roku użytkowania widzi się w sprzedaży za pół ceny.
Pozdrawiam i mogę teraz zapewnić córkę pana KRZAKA że mają prawo nosić jej imię bo poprzednio to był bubel konstrukcyjny.
Z całą pewnoscią wymiana gniazda bezpieczników, kabli i innych pierdoletów podniosła poziom grania urządzeń o 2 lub 3 poziomy. zazdroszczę fantazji, bo wg mojej oceny taki przeskok cięzko jest uzyskać zmieniajac np zrodlo za 3k na zrodlo za 25k : )
Buble się zdarzają, bo takie są dzis materialy jakie są. Niemniej jednak klocki Haiku zawsze graniem się bronią, choc nie są pozbawione mankamentów…