TEST / AUDIOFORM ADVENTURE 100 / Wśród setek tak samo wyglądających kolumn głośnikowych konstrukcje z Niepołomic robią zaskakujące wrażenie. Do tego wykonane są znakomicie, z doskonałych materiałów. Ich zaawansowana budowa sprawia, że rośnie apetyt na ich posłuchanie. Sprawdziliśmy je. Jak wypadły? Przeczytajcie test kolumn Audioform Adventure 100.
Audioform to firma z podkrakowskich Niepołomic, która powstała już w 1995 roku. Jej założycielem i konstruktorem kolumn jest Tomasz Kursa. Początkowo projektował i budował zestawy głównie dla klientów indywidualnych, a od 2006 roku także głośniki dla krakowskich klubów i dyskotek pod nazwą Audiodesigne. Ostatnio jednak Tomasz Kursa skupił się tylko na budowie zestawów audiofilskich pod nazwą Audioform. Ale w ofercie ma też ustroje akustyczne oraz platformy antywibracyjne i stoliki audio.
Mimo dość długiego stażu na rynku marka nie jest specjalnie rozpoznawalna, sami po raz pierwszy mogliśmy posłuchać tych konstrukcji po raz pierwszy dopiero na Audio Video Show 2017. Wiele osób jest zaskoczonych, że taka firma w ogóle istnieje, a gdy widzą zdjęcia kolumn Audioform, są przekonani, że to produkt zagraniczny. Dlaczego? Bo jakość wykonania, użyte materiały, technologie, kształt i wykończenie robią naprawdę wielkie wrażenie.
Kolumny spod Krakowa wykonywane są ręcznie, na indywidualne zamówienie, a ich brzmienie konstruktor modeluje pod gust kupującego, choć oczywiście w ofercie są modele bazowe. W katalogu są trzy serie: Adventure, Nord i Classic, ale Tomasz Kursa skupia się najbardziej na tej pierwszej. Głośniki można zamówić w wielu rodzajach wykończenia. Niemal wszystkie głośniki to charakterystyczne konstrukcje ze zintegrowaną podstawką, nie można jej oddzielić od kolumny. Wszystkie też charakteryzują się kanapkową, bardzo zaawansowaną konstrukcją obudowy. Każda skrzynka jest złożona z różnych materiałów, producent wykorzystuje sklejkę, płyty MDF, tworzywa sztuczne i elastomery łącząc je w całość.
Test Audioform Adventure 100 – budowa
Do testu otrzymaliśmy model Audioform Adventure 100. To dwuipółdrożna konstrukcja. Monitor? Kolumna podłogowa? Audioform Adventure 100 to coś pomiędzy, bo choć przypomina podłogówkę to posadowiona jest na niewielkiej stopce. I to w niej ukryto zwrotnicę i konektory głośnikowe. Gniazda są podwójne, bardzo dobrej jakości, choć ich opis i ułożenie mogłoby być bardziej trafne, ale oczywiście akceptują wszystko – od gołych kabli, przez widełki po „banany”. Producent chwali się użyciem klasowych komponentów w zwrotnicy, co możemy sami zweryfikować poprzez szybkę, zza której widać elementy (widoczna jest od spodu stopki).
Bardzo ciekawa jest konstrukcja obudowy. Znajdziemy w niej kilka rodzajów materiałów. Ścianki boczne wykonano z giętej sklejki, przednią ściankę z płyty MDF. Ale to nie koniec atrakcji – kosze głośników przykręcono nie wprost do niej, a do płata sztucznego tworzywa, które z kolei przyklejone jest do MDF specjalnym elastomerem. Całą konstrukcję wewnętrznie wzmocniono. Każdy głośnik pracuje we własnej komorze. Bryła kolumny jest delikatnie odchylona do tyłu i nie jest zwyczajnym prostokątem, bowiem tył jest zaokrąglony, łukowaty.
Musical Fidelity Encore 225. Test odtwarzacza sieciowego
W Audioform Adventure 100 pracują trzy głośniki z tweeterem pośrodku, ale nie jest do klasyczna konstrukcja d’appolito. Polskie zestawy to kolumny dwuipółdrożne, przetwornik umieszczony na górze przetwarza średnicę i część basu, ten położony najniżej – tylko bas. Głośniki nisko-średniotonowe użyte w testowanym egzemplarzu pochodzą od warszawskiej firmy STX, a głośniki wysokotonowe to własna konstrukcja Tomasza Kursy. „Gwizdek” otoczony jest charakterystycznym elementem z filcu. Całość pracuje w wentylowanym układzie MTM. Wylot bas refleksu skierowano do przodu. Ale baczny obserwator dostrzeże, że jest jeszcze jeden, malutki, skierowany do tyłu. Wentyluje on głośnik średnio-niskotonowy.
Przestrzeń – to jedna z najmocniejszych stron tych konstrukcji
Kolumny są dość ciężkie, bo jedna tylko sztuka waży aż 20 kg i wyglądają naprawdę solidnie, choć dzięki nodze nabierają wizualnej lekkości. Wykonanie kolumn jest pierwszorzędne, spasowanie elementów, jakość i sposób położenia forniru są na wysokim poziomie. Szkoda tylko, że głośniki nie mają schowanych koszy. Bardzo dobre wrażenie robi sztuczna skóra na górnej ściance skrzynki głośnika i stopie podstawy.
W każdym razie za prawie 9 tysięcy złotych (klasa A, grupa cenowa 8-15 tys. zł) otrzymujemy znakomicie wykonane, zaawansowane technologicznie kolumny, które w dodatku wyglądają inaczej niż większość konstrukcji na rynku. Mają w sobie to „coś”, co zrywa z klasycznym, prostokątnym wyglądem. Kolorystyka membran i akrylowego panelu przedniego nadaje im nowoczesnego wyglądu.
Test Audioform Adventure 100 – brzmienie
Opinia 1
System odsłuchowy:
CD: Lector cdp 0.6t
Wzmacniacz: Krell KAV 300i , Yaqin MS-300c, DIY 300b SET
Kolumny: JmLab Mini Utopia
Interkonekty: MIT, Qed, Nordost
Przewody głośnikowe: Nordost, Straght Wire, Kimber
Sieciówki: DIY-Neel , Helion
Kondycjoner: Neel 1800
Od razu po podłączeniu do systemu zwraca uwagę charakter niskich tonów polskich kolumn. Bas jest w głośnikach Audioform Adventure 100 czymś szczególnym, może wyróżniać je na tle innych konstrukcji z tego przedziału cenowego. W utworze „I know” Jude można odczuć potęgę basu na własnej skórze, co jest niespodzianką przy tak niewielkiej obudowie. W odtwarzaczu CD lądowały kolejne płyty, na których zarejestrowany był niski bas, a Audioformy nie miały żadnego kłopotu z jego odtworzeniem.
Z Krellem KAV 300i było go naprawdę sporo, dawał mocny i solidny fundament, choć momentami sprawiał wrażenie trochę pogubionego i przypominał to, co oferowały wyższe modele monitorów i małych podłogówek Dynaudio, które potrafiły oszukać słuchacza w tym zakresie. Bas był troszkę zrobiony, ale zachowywał odpowiednie kopnięcie.
Po podłączeniu 9-watowego „lampowca” na triodzie 300b było już lepiej, jeżeli chodzi o ilość (bas znalazł jakby swoje miejsce w szeregu), ale przede wszystkim potrafił pokazać wiele szczegółów i nie był już tak podrasowany. W sumie taka prezentacja dołu może się podobać, tak czy inaczej tego fragmentu pasma nie zabraknie. Ważne, że jest on bardzo dobrej jakości. Niskie tony niosą ze sobą dużo szczegółów i informacji o fakturze dźwięku.
W niższej średnicy jest coś wciągającego, brzmi ona naprawdę na poziomie. Nie jest to może mistrzostwo świata, ale czujemy, iż jest to dobra liga, a nie okręgówka – używając piłkarskiego żargonu. W dalszym ciągu utrzymane jest ciemniejsze, czasem nieco matowe brzmienie, które świetnie sprawdza się w ciężkim gitarowym graniu. I to granie naprawdę wciąga. W czasie testów przesłuchałem całą dyskografię Tool. Konstruktor kolumn, jeśli jest fanem NWOBHM, wie, jak zrobić, że Iron Maiden brzmiał z rozmachem.
Ciąg dalszy na str. 2
Patrząc jedynie na oceny 0-10 to te głośniki nie mają staru do RLS Nerida za 7200. Oczywiście wiem, że to trochę głupie i nie oddaje prawdziwej oceny porównawczej. Na pewno też często ciężko zdecydować czy wystawić np. za “Przestrzeń” 8,5 czy może 8,7 a przecież dźwięk to nie wzór matematyczny. Mimo wszystko różnica punktowa między Audioform a RLS Nerida jest naprawdę duża. Na dodatek RLS jest tańszy.
Różnica w cenie rzędy 2 – 3 tys w tym przypadku nie czyni wielkiej różnicy (mimo że należą do innych grupo cenowych). Dlatego punktacja kolumn z Niepołomic jest niższa nie RLS-ów, bo te drugie są w grupie B. Audioformy są większe, wymagały więcej pracy i materiałów niż Nereidy i muszą więcej kosztować. Moim zdaniem oba głośniki grają dobrze, choć mi bardziej podobają się RLS-y.. Ale pamiętajmy – audio to hobby bardzo subiektywne