Z drugiej strony bas. Tu mam osobiście mały problem, bo o ile kwestia wysokich tonów jest dla mnie do całkowitego zaakceptowania, to specyfika basu z Anthem Statement M1 już nieco mniej. Odtwarzany przez monobloki bas jest bardzo dobrze kontrolowany, szybki i zwarty. Jest też lekko ograniczony od dołu. Problem polega jednak wg mnie na tym, że jest to bas nieco monotonny. Tak przynajmniej wypadł na moich dużych, pełnopasmowych kolumnach Von Schweikert VR 4. Kontrabas, gitara basowa, czy bębny emitują zbyt podobny, niemniej zróżnicowany barwowo dźwięk, który wpływa też częściowo na mniej barwną, niższą średnicę. Słychać to m.in. na wokalach. Ogólnie wolę jednak chyba to, niż brak kontroli, czy rozbuchanie basu. Dzięki temu też mamy wspomniany wyżej spokój…
Właśnie. Anthemy Statement M1 ogólnie brzmią bardzo bezpiecznie, są świetnym kompromisem, bo nie można mieć wszystkiego, nawet za tę cenę. Przy zachowaniu sporej muzykalności i szczegółowości wydaje się wzmacniaczem bardzo uniwersalnym.
W statystycznych warunkach lokalowych ich minimalne braki mogą się z łatwością przekształcić w spore zalety, dzięki którym unikniemy większych problemów z najniższym basem i wysokimi tonami, mając w zamian do dyspozycji bardzo muzykalną i barwną podstawową część spektrum muzycznego.
MD
Opinia 3
System odsłuchowy 1
CD: BAT VK D5 SE
DAC: Matrix Mini-i + laptop z programem J River + odtwarzacz DVD Yamaha
Pre: pasywka Khozmo
Końcówka: Pass XA 30.5, Cary V12 R
Kolumny: Totem Model 1 Signature, ProAc Response One SC
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Mogami N III, DIY Arek 45
Kable głośnikowe: MIT MH 750
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój częściowo zaadaptowany akustycznie
W audiofilskim slangu często używa się sformułowania „czarne tło” dla określenia ciszy panującej między dźwiękami odtwarzanymi przez sprzęt grający. I ono idealnie pasuje do końcówek Anthem Statement M1 i kto wie, czy nie owa cisza nie implikuje tego, jak te wzmacniacze odbieramy. Zaczynając słuchać muzyki na tych płaskich piecach rzuca się uszy właśnie absolutna czystość i klarowność brzmienia, nie ma niczego, co zakłócałoby obcowanie z muzyką. Z dźwiękami nie dzieli nas żadna kotara ani mgiełka, niczego nie musimy się domyślać ani wyławiać z tła. Anthemy podają nam muzykę na tacy. Ma się wrażenie, że nagle na scenie włączono masę punktowych świateł, które z mroku wyłaniają wszystkich muzyków.
Ta cecha, oraz naprawdę bardzo dobre nasycenie barwami – nie tylko w kategorii wzmacniaczy impulsowych – skutkuje z kolei niesamowitą namacalnością i wyrazistością brzmienia. I tu kolejny audiofilski slogan o „materializacji muzyki w naszym domu”. Naprawdę utwory odtwarzane przez kanadyjskie końcówki brzmiały w sposób bardziej bezpośredni niż z Passa XA 30.5 czy Pathosa Logosa Mk II, tylko lampowa końcówka Cary V12R z wymienionymi na KT120 lampami grała tak samo spektakularnie. Głos Marii Boine był niesamowicie obecny i ekscytujący, saksofon Piotra Barona z jego genialnej płyty „Salve Regina” mienił się barwami, a smyczki miały ciężar i strukturę. Duża klasa. Ważne jest też to, że nie ma w tej prezentacji żadnej nachalności, dźwięki nie są wypychane i podstawiane słuchaczowi pod nos – pod tym względem panuje porządek i kultura, które w żaden sposób nie ograniczają jednak wyrazistości i namacalności dźwięku. Spora w tym zasługa sugestywnie oddanej przestrzeni.
Szczegółowość – to kolejny atut tych końcówek. Słychać absolutnie wszystko i to w sposób bardzo wyrafinowany
Anthem Statement M1 grają bardzo zamaszyście, w iście amerykańskim stylu lekko rozdmuchując scenę dźwiękową na boki. Nie jest to jakieś wielkie odstępstwo od neutralności, a przy okazji brzmienie nabiera rozmachu i – nie oszukujmy się – robi fajne wrażenie. Najważniejsze, że rozciągnięcie sceny nie odbywa się kosztem jej uproszczenia i pozbawienia głębi. Plany są czytelne i ładnie poukładane, nic się nie zlewa, z łatwością można śledzić poszczególne dźwięki a także ich położenie w planie góra – dół. Nie ma też żadnych niespójności między planami, rwania sceny czy braku płynności.
Jeśli jesteśmy już przy spójności grania to warto też wspomnieć o szczegółowości – to kolejny atut tych końcówek. Słychać absolutnie wszystko i to w sposób bardzo wyrafinowany. Anthemy nie popadają w manierę grania tańszych impulsowców polegającą na pokazywaniu wszystkiego z jednakowym blaskiem i mocą. Kanadyjskie wzmacniacze cyzelują dźwięki, różnicują ich natężenie i moc. To, co jest w tle, takim pozostaje, choć wyraziście i namacalnie, to co ma być pokazane na pierwszym planie – takie będzie. A przy okazji nuty prezentowane są płynnie, bez nadmiernego akcentowani konturów dźwięków. Pod tym względem Anthemy bardzo przypominały mojego Passa XA 30.5 w klasie A. Poszczególne wydarzenie muzyczne są ze sobą powiązane wybrzmieniami, stanowią continuum. Nie jest to jeszcze zamazywanie konturów, a raczej wygładzanie, zaokrąglanie. Ja bardzo takie granie lubię, choć obiektywnie trzeba przyznać, że poszukiwacze maksymalnej separacji, chirurgicznej precyzji powinni poszukać chyba gdzie indziej.
A jak jest z równowagą tonalną? Producenci wzmacniaczy impulsowych często podkreślają, że ich urządzenia imitują lampy: grają przejrzystą, ale pełną średnicą, słodką górą pasma i miękkim basem. I czasem „mają rację”, bo bywa to właśnie imitacja lampy: środek średnio barwny, góra stępiona a bas jednostajny i mało kontrolowany. Test końcówek Anthem Statement M1 pokazał jednak, że można osiągnąć pod względem naprawdę bardzo wiele.
Test monitorów Audio Solutions Overture O202B
Zacznijmy od basu. Być może w absolutnych kategoriach nie schodzi on najniżej, ale w moim systemie z monitorami absolutnie nie miało to znaczenia (lekkie ograniczenia usłyszeliśmy w systemie Marka z wielkimi podłogówkami von Schweikerta). Nie czułem żadnego niedosytu w porównaniu z Passem czy Cary V12R, niskie tony były po prostu znakomite! Łączyły ciepłą barwę z wielką przejrzystością i oddaniem tekstury instrumentów, słuchanie kontrabasu Christiana McBride’a nagranego na jego płycie z duetami to była czysta przyjemność. Bas był sprężysty, szybki ale nigdy suchy czy szkieletowy, wybrzmiewał dostatecznie długo, ale nigdy nie robiła się z niego przysłowiowa „buła”. Dwa słynne albumy „Super Bass” Browna/Claytona/McBride’a przesłuchałem od deski do deski nie bacząc na to, że czekają kolejne krążki. Taki bas to jest coś!
Równie znakomita była średnica i to chyba zaskoczyło mnie najbardziej w tych wzmacniaczach. Zwykle to właśnie ta część pasma w impulsowcach kulała najbardziej, a tu proszę – barwa, wypełnienie, detale, fizjologiczna niemal namacalność. Naprawdę – jak z dobrej lampy! Damskie wokale? Bardzo proszę! Seplenienie Patricii Barber jak na dłoni; niski, momentami chrapliwy głos Cassandry Wilson oddany bezpośrednio i ciepło. Smyczkowy kwartet? Z równą łatwością i kolorami co World Saxophone Quartet. Rock spod znaku Tool, Led Zeppelin czy ostatnich dokonań King Crimson? Bez wysiłku.
Jedyną rzeczą, do której można by się przyczepić są wysokie tony, a właściwie ich sam skraj. Bo tak naprawdę są to bardzo dobre soprany: rozdzielcze i sypkie, dobrze różnicujące barwy i w dostateczny sposób rozdzielcze, znakomicie zszyte ze średnicą. Płyt z dobrze nagranymi instrumentami perkusyjnymi (Marilyn Mazur czy Manu Katche) słuchało się z przyjemnością, są ukłucia trąbki Andrzeja Przybielskiego. Brakuje jednak odrobiny blasku i energii na samym ich skraju, ostatecznego wykończenia, tego lekkiego, drżącego powietrza wokół.
Mimo swojej imponującej mocy Anthem Statement M1 zachowuje absolutny spokój i kulturę grania. Tych, którzy spodziewali się trzęsienia ziemi lub emocji jak przy eksplozji bomby, chcę uspokoić – nie ma w tych wzmacniaczach nic z taniego efekciarstwa, walenia po uszach, estradowej nachalności. Kanadyjskie końcówki grają pod względem dynamicznym w świetny sposób. Szybkość, mikrodynamika jest znakomita i adekwatna do tego, co jest zapisane na nośniku. Kiedy coś ma się pojawić szybko i bardzo gwałtownie, to tak się dzieje, ale jeśli jakiś inny dźwięk jest cichy i nagrany z dystansem – Anthemy tak go pokażą. A jeśli ma coś huknąć, łupnąć i wcisnąć w fotel, to monobloki zrobią to tak, że aż się zdziwimy. Po czym wrócą do normalnej pracy zostawiając nas z otwartą buzią. W takim stanie zostawiły mnie kilka razy w trakcie słuchania Depeche Mode, Kirk czy The The.
Ta cecha sprawia, że Anthemy są pod tym względem dynamicznymi wzmacniaczami bardzo uniwersalnymi. Doskonale poradzą sobie z fortepianem solo czy skromnym duetem akcentując mikrodynamiczne niuanse, ale z równą swobodą zagrają wielką skalą orkiestrę symfoniczną czy duży big band. To świadczy z jednej strony o ogromnych dynamicznych możliwościach tych wzmacniaczy, a z drugiej o kunszcie ich projektantów, którzy nie popadli w pułapkę zrobienia urządzeń robiących od pierwszej nuty ogromne wrażenie tak zwanym „kinowym łomotem”. Stworzyli mocne, szybkie ale bardzo wyrafinowane dynamicznie wzmacniacze.
Maciej Stempurski
Podsumowanie
Krotko? Świetne końcówki! Nie ma w ich graniu śladu dawnej maniery wzmacniaczy w klasie D. Barwna średnica, bardzo dobry bas, dynamika i przestrzeń, świetna namacalność grania. W kategoriach bezwzględnych można szukać dziury w całym w najwyższym skraju pasma. Ale czasem lepsze takie soprany jak z Anthem Statement M1 niż jazgotliwe, twarde i mało kulturalne… Nasza rekomendacja.
Czytaj także:
Test Audio Analogue Puccini Anniversary – dobra włoska integra
Boulder 2110 i 2160 – test amerykańskiego wzmacniacza dzielonego
Monobloki monofoniczne Anthem Statement M1
Cena: 15 399/ sztuka
Dystrybucja: Polpak
Dane techniczne
Monofoniczna końcówka mocy Klasa D
Moc wyjściowa na kanał / impedancja:
1000W / 8ohm
2000W / 4ohm
2400W / 3ohm
Wejściowe analogowe: 1 x pojedyncze RCA, 1 x pojedyncze XLR zbalansowane
Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20kHz
Stosunek sygnał-szum: 113dB
Impedancja wejść: 10 kΩ (RCA), 20 kΩ (XLR)
Współczynnik tłumienia: 800 – 1400 w zależności od częstotliwości
Funkcje / wyposażenie
Advanced Load Monitoring (ALM)
Korekcja Współczynnika Mocy (PFC)
1 x wejście wyzwalacza
1 x wyjście wyzwalacza
Automatyczne Wł/Wył
Zużycie energii: 300W
Wymiary (W x S x G): 5.7 x 48.3 x 47.6 cm
Waga: 9 kg / szt.
Brak komentarzy