SPOTKANIE / Drugi Audio Vintage Poland Meeting za nami. W ostatni weekend września w Jacentowie pod Ostrowcem Świętokrzyskim spotkali się miłośnicy dobrego sprzętu z całej Polski. Zabawa była przednia, a niektóre testy porównawcze wprawiły część słuchaczy w osłupienie. Ale nie wartościowanie brzmienia było w tym wszystkim najważniejsze. A cóż innego – spytacie?
Świetnie trzydniowe testy, odsłuchy i porównani sprzętu starego i nowego, taniego, drogiego i śmiesznie taniego podsumował Michał Nowiński z Nomos. Zapraszając na kolejną prezentację zwrócił uwagę na jedną, bardzo istotną, rzecz. – Bardzo się cieszę, że rzadko w ocenach na spotkaniu pada słowo „lepszy”, a częściej słowo „inny”. Sądzę, że w naszym hobby bardzo trudno o jednoznaczne wartościowanie i wskazywanie zwycięzców. Każdy ma inny gust, każdy na coś innego zwraca uwagę, każdy w końcu ma inne możliwości finansowe czy choćby lokalowe a to wszystko sprawia, że nie ma sztywnych i niepodważalnych reguł oceny sprzętu. Powinna liczyć się głównie radość ze słuchania muzyki – powiedział Michał Nowiński.
A trzeba przyznać, że testy i porównani przyniosły kilka zaskakujących wyników. Czasem to, co powinno się od siebie bardzo różnić – nie różniło się prawie wcale. Tak było w przypadku zestawienia najnowszego, kosztującego kilkadziesiąt tysięcy złotych odtwarzacza CD znanej światowej marki z leciwym i taniutkim polskim dyskofonem (choć trzeba zaznaczyć, że tuningowanym). Różnice były słyszalne, ale o wiele, wiele mniejsze niż się spodziewaliśmy. Poza tym zostały one różnie zinterpretowane. Dla większości lepiej zagrał… stary polski odtwarzacz!
Oczywiście trudno nazwać to porównanie miarodajnym: odbywało się w nieznanych warunkach, na nieznanym nikomu sprzęcie, porównywaliśmy „na szybko” tylko krótki fragment jednego charakterystycznego utworu (jazzowe trio z wokalistką), atmosferę i poziom skupienia słuchaczy nazwać można „luźną”. Niemniej jednak zaskoczenie było ogromne. Najważniejsze jednak, że wszystko odbywało się z dystansem, bardziej w formie zabawy niż rywalizacji, bez przysłowiowej „napinki”. Paradoksalnie zresztą najwięcej zmian przynosiło bardzo staranne ustawienie głośników w pokoju i dbałość o akustykę. Ale o tym za chwilę.
Przypomnijmy, że Drugie Spotkanie Audio Vintage Poland Group zorganizowali Piotr Walendowski, Michał Potocki i Mikołaj Bartosz z facebookowej grupy AUDIO VINTAGE – HI-FI – HIGH END – DIY – TUBE – AMPLIFIERS – SPEAKERS. Miejmy nadzieję, że na kolejne nie trzeba będzie długo czekać i w przyszłym roku spotkamy się ponownie.
Jako że zjazd miał w nazwie słowo „vintage”, najwięcej było właśnie sprzętu retro-audio. W pierwszej sali zaprezentowali się kolekcjonerzy starych, nierzadko bardzo rzadkich urządzeń, tam też odsłuchiwano te cacka ze złotej epoki hi-fi i porównywano ich brzmienie. Na mnie największe wrażenie zrobił ogromny zbiór kilkudziesięciu wertykalnych odtwarzaczy CD – nigdy nie widziałem tylu na raz. Tam też można było kupić używane płyty winylowe, swoje „pięć minut” mieli też miłośnicy DIY prezentujący swoje konstrukcje. Na przykład Jakub Mizera, który okazał się człowiekiem naprawdę pełnym dystansu i poczucia humoru prezentując wzmacniacz …żarówkowy!
Druga sala ze starym sprzętem należała do firmy Nomos handlującej i serwisującej vintage audio. Tam brzmienie było najbardziej spektakularne za sprawą wielkich i znakomicie odnowionych kolumn Electro Voice napędzanych lampowymi wzmacniaczami Dynaco (1959 rok) ze słynnym przedwzmacniaczem Marantz 7 w wersji tranzystorowe. Zaskoczyło mnie jednak co innego: dźwięk wydobywający się z poddanych gruntownej renowacji magnetofonów kasetowych. Kaseciaki zawsze kojarzyły mi się z jakimiś brzmieniowymi problemami: nierównościami w przesuwie taśmy, znikającymi wysoki tonami czy falującą dynamiką. Tymczasem na spotkaniu decki zagrały czysto, równo i naprawdę wciągająco.
Największa sala należała do polskich producentów, którzy przyjechali z nowościami: Haiku Audio i Tonsilu. Legendarny Tonsil powoli się odradza, w ofercie jest już całkiem spora gama kolumn zarówno do stereo i systemów kina domowego, ale do Jacentowa przyjechały także najnowsze produkty nawiązujące do najsłynniejszych chyba głośników tej firmy: Altusy 280 i Altusy 380. Oba modele znakomicie wykonane i wykończone robiły wrażenie swoim wyglądem.
Wiktor Krzak, szef krakowskiej manufaktury Haiku Audio, przywiózł na spotkanie całą gamę wzmacniaczy, ale największe zainteresowanie wzbudziła najnowsza lampowa integra Hommage a Williamson. Nowe urządzenie wygląda jak rasowe Haiku: z klasyczną przednią płytą ze szczotkowanego aluminium z charakterystycznym wycięciem i dwiema dużymi gałkami; natomiast od góry surowości nadają mu nieosłonięte transformatory. Słuchaliśmy także najwyższego modelu firmy, czyli dzielonej amplifikacji składającej się z hybrydowej końcówki mocy Iovita i lampowego przedwzmacniacza Ganymede.
W pokoju Haiku/Tonsil odbył się też nieformalny test, czy raczej zabawa, w rozpoznawanie kabli sieciowych, do którego wykorzystano zwykły “komputerowy” kabelek i przewód sieciowy znanej firmy za około tysiąc złotych. Kable zmieniał Wiktor Krzak, na ślepo próbował rozpoznać, który z nich gra – niżej podpisany. Na 12 prób 8 było trafionych.
W pokoju 4HiFi posłuchać można było elektroniki Cocktail Audio i Audio GD, a więc producentów z Korei Południowej i Chin. Powinni go odwiedzić wszyscy twierdzący, że sprzęt ze Wschodu jest tandetny, źle zaprojektowany i słabo wykonany. Modułowe konstrukcje, świetnie wyglądające solidne obudowy, dobre komponenty, porządne zasilanie, obsługa wszystkich najnowszych formatów – to robiło wrażenie. I grało naprawdę dobrze.
I to w dodatku z plików – to jedyny pokój, w którym królowało cyfrowe audio. Niektórzy miłośnicy vintage audio, lamp oraz tak zwanego “analogowego brzmienia” z winylu byli zadziwieni naturalnością, ciepłem i kulturą brzmienia.
W pokoju firmy 4HiFi – zresztą podobnie było i w sali Haiku Audio/Tonsil – przekonaliśmy się też, jak ważna jest akustyka, dobranie kolumn do pomieszczenia i ich odpowiednie ustawienie. Początkowo grały tam spore podłogowe Audio Physic z wooferami skierowanymi w bok. Brzmienie było bardzo przeciętne: bas się wzbudzał, średnica było wycofana, góra wyskakiwał przed szereg. Po ustawieniu zamiast nich monitorów Dynaudio, ich bardzo starannym ustawieniu (odległość od tylnej ściany, szerokość bazy, dogięcie) oraz wniesieniu paneli akustycznych wszystko wróciło do normy i można było cieszyć się muzyką.
Zaproszenie na spotkanie firmy Mega Acoustic zajmującą się produkcją ustrojów akustycznych i adaptacją pomieszczeń było kapitalnym pomysłem. Bo mam wrażenie, że wciąż bardzo niewielu ludzi ma świadomość, jak wiele można poprawić inwestycją w akustykę. Potwierdził to w rozmowie Bartłomiej Chojnacki z MA.
– Powoli, bardzo powoli, ale zaczyna się to zmieniać. Ludzie nie zdawali sobie sprawy, że co najmniej połowa sukcesu przy konfigurowaniu systemu audio to odpowiednie ustawienie głośników i akustyka. Czasem inwestowanie ogromnych pieniędzy w elektronikę czy kable mija się z celem, jeśli w pokoju mamy do czynienia z dużymi problemami – powiedział Bartłomiej Chojnacki.
O tym, jak wielkie znaczenie mają pozornie takie drobiazgi, jak na przykład podstawki pod kolumny, przedstawiciel Mega Acoustic udowodnił na pokazie z pozytywką. Kiedy grający instrument trzymał w dłoniach, ledwo było słychać jego dźwięk w dużej sali. Miniaturowa pozytywka postawiona na podłodze odezwała się pełnym głosem, ale jakby nienaturalnie, niewspółmiernie wielkim do swoich rozmiarów – podłoga zadziałała jak wzmacniacz. Dopiero umieszczenie jej na miniaturce platformy antywibracyjnej spowodowało, że wszystko wróciło do normy: maleńka instrumencik odezwał się swoim cichym, subtelnym głosem. – Proszę sobie teraz wyobrazić, co się dzieje, kiedy dużą i głośną kolumnę postawimy bezpośrednio na podłodze – przekonywał Bartłomiej Chojnacki
Była to zresztą nie jedyna prelekcja w czasie spotkanie w Jacentowie. Wcześniej Marek Dutkiewicz, dyrektor techniczny Tonsilu opowiadał o dawnych i nowych produktach firmy dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem z amatorami budowy własnych kolumn głośnikowych, a Wiktor Krzak zdradził szczegóły budowy swoich wzmacniaczy. Jakież poruszenie wywołało rozkręcenie urządzeń i pokazanie ich wnętrza! Co ci audiofile widzą w oglądaniu rezystorów, oporników i drukowanych płytek? Przecież podobno dla nich liczy się dźwięk… W każdym razie pomysł organizatorów na spotkania i dyskusje to strzał w dziesiątkę.
A jak brzmiały systemy na Drugim Spotkaniu Audio Vintage Poland Group? Różnie, niektóre lepiej, inne gorzej, ale nie w tym rzecz – pamiętacie zdanie Michała Nowińskiego z Nomosu z początku tekstu? Systemy grały w przypadkowych pokojach, czasem w przypadkowych zestawieniach. I tak naprawdę nie o brzmienie chodziło, a przynajmniej nie tylko o nie. Najważniejsze było spotkanie, rozmowy i muzyka. Bo to o nią w tym całym hobby chodzi. I pewnie każdy zabrał ze sobą do domu muzyczne inspiracje.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl
Czytaj także:
Na następne spodkanie zaprasza grupa AudioLife w przyszłym roku.