TEST / PMC TWENTY5.23 / Spora część sprzętu audiofilskiego ma swoje korzenie w rynku profesjonalnym. Tak też jest w przypadku testowanych kolumn głośnikowych PMC (Professional Monitor Company). Obiegowa opinia mówi, że takie kolumny są bardzo przeźroczyste, neutralne czy wręcz jasne, co jest oczywistym stereotypem – wystarczy posłuchać kilku znanych marek, które też “zaczynały” w studiach. A jak będzie w przypadku tych niewielkich podłogówek? Oto test PMC twenty5.23.
Professional Monitor Company (PMC) – już sama nazwa wskazuje ma rodowód studyjny. Założyli ją w 1991 Peter Thomas z BBC i Adrian Loader z FWO Bauch. Początkowo miała budować tylko głośniki używane w studiach nagraniowych, masteringowych i postprodukcyjnych. Ich pierwszym dziełem był aktywny monitor o symbolu BB5-A. Do dziś pracują one w wielu studiach. Z czasem PMC zaczęło dostarczać też kolumny głośnikowe na rynek konsumencki.
PMC to jedna z nielicznych firm, które zostały uhonorowane nagrodą Emmy za jej wkład w udoskonalanie procesu nagrywania. To na ich kolumnach tworzono muzykę i ścieżki dźwiękowe do takich filmów jak “Titanic”, “Mission Impossible”, “Pearl Harbor”, “Skyfall” czy kilka części “Spidermana”. Z kolumn PMC w pracy korzystają tacy muzycy jak John Newman, Elbow, Sade, Coldplay, Kraftwerk, Peter Gabriel czy Marillion.
Głośniki PMC słyną z zastosowania linii transmisyjnej – to mało popularne, bo kosztowne i dość trudne w aplikacji rozwiązanie wspomagania niskich częstotliwości. O wiele częściej korzysta się z bas refleksu lub membrany biernej. Linia transmisyjna, czyli coś w rodzaju specjalnego tunelu dla niskich częstotliwości, który zagina się i “wędruje” wewnątrz kolumny, ma wspomagać generowanie niskich częstotliwości. A jednocześnie ma być pozbawiona wad i bas refleksu (buczenie, furkotanie dźwięku), i obudowy zamkniętej (ograniczenie zejścia basu i jego suchość). Brytyjska firma swoją konstrukcję linii nazwała ATL (Advanced Transmission Line) i opatentowała.
Ale to nie koniec “specjalności zakładu”. PMC wymyśliło bowiem także autorski system aerodynamicznych wylotów linii transmisyjnej, nazwany Laminar – ponoć zaczerpnięty z konstrukcji bolidów F1. Dzięki specjalnie dobranemu kształtowi wylotu powietrze nie ulega turbulencjom, jego wypływ jest szybszy i swobodniejszy (redukcja oporów), co ma przekładać się na czystość niskich częstotliwości.
Jeśli dodamy do tego, że inżynierowie PMC sami konstruują większość głośników używanych w swoich kolumnach, to okazuje się, że mamy do czynienia z naprawdę autorskimi i zaawansowanymi technicznie głośnikami.
PMC ma w tej chwili w ofercie całą gamę głośników – podstawkowe, wolnostojące, centralne a także głośniki naścienne i subwoofery. Do wyboru mamy trzy serie: twenty5, se i fact i wafer (naścienne) oraz specjalny jubileuszowy monitor Gold. Można kupić także wzmacniacz cor.
Test PMC twenty5.23 – budowa
To naprawdę niewielkie, wręcz filigranowe kolumienki – nawet po ustawieniu ich na podstawach i wkręceniu kolców mają mniej niż metr wysokości. Wrażenie jest tym większe, że przednia ścianka jest bardzo wąska – mierzy zaledwie nieco ponad 16 cm. Ale kiedy wyciągamy je z pudła, to jednak swoje ważą – 15 kilogramów sztuka. Sugeruje to solidną konstrukcję i tak jest w istocie.
Skrzynki zbudowane są z płyt HDF, czyli płyt z włókiem drzewnych, które mają większą twardość i gęstość w porównaniu z najczęściej używanymi płytami MDF. Skrzynki oklejone są perfekcyjnie naturalnymi fornirami i pomalowane matowymi lakierami (jest też dostępna czarna wersja błyszcząca). Firma chwali się, że obudowy powstają ręcznie w Wielkiej Brytanii. Skrzynki odchylone są do tyły – chodzi o wyrównanie czasowe obu przetworników. Stoją na dwóch metalowych podstawach, do których wkręca się masywne kolce, które można łatwo regulować.
Test polskich monitorów Wigg Art Elodie
Na przedniej ściance zamontowano z dużą starannością oba przetworniki – miękką kopułkę ukryto za metalową siateczką i umieszczono w plastikowym, okrągłym talerzyku. Głośnik niskośredniotonowy otoczony jest subtelną, srebrną obwódką nadającą kolumnom elegancji. Na dole znalazły miejsce dwa wyloty dla linii transmisyjnej z opatentowanym systemem Laminar.
Na tylnej ściance znalazł się sporej wielkości kawałek wypolerowanej na wysoki połysk blachy, na którym umieszczono nazwę serii kolumn, a nad nim nazwę modelu. Tam taż zamontowano pojedyncze terminale głośnikowe świetnej jakości. To duże, oddalone od siebie konektory wykonane z miedzi i pokryte rodem. Do kolumn dołączone są maskownice montowane na magnesy, które pokrywają całą powierzchnię przedniej ścianki.
PMC twenty5.23 to kolumny dwudrożne. Głośnik obsługujący tony niskie i średnie to autorski przetwornik 5.5”/140mm o nazwie G-weave, wyposażony jest w nowe membrany zbudowane z drobniutkiego splotu włókna szklanego, żywicy i pulpy papierowej. To materiał mocniejszy niż sam papier, a jednocześnie ma być doskonale przeźroczysty tonalnie. Bas wspomagany jest oczywiście przez firmową linię transmisyjną ATL (Advanced Transmission Line), dzięki czemu udało się – według producenta – zejść bardzo nisko, aż do 28 Hz.
PMC twenty5.23 to głośniki grające bardzo dokładnie i precyzyjne, wręcz analitycznie. W pierwszej chwili po podłączeniu ich do systemu jesteśmy wręcz zaskoczeni – nie ilością detali, bo przecież same głośniki ich nie generują, ale właśnie sposobem ich podania
Za górę pasma odpowiada miękka kopułka wysokotonowa, zaprojektowana wspólnie przez inżynierów firmy PMC i norweskich elektroakustyków z firmy Seas dostarczającej jedne z najlepszych przetworników na świecie. Precyzyjna 27 milimetrowa, chłodzona ferrofluidem kopułka wykonana jest z materiału Sonolex™ co gwarantuje gładkie przetwarzanie najwyższych częstotliwości. Perforowana polerowana kratka maskująca jest specjalnie wyprofilowana dla uzyskania optymalnej dyspersji i ostrego, trójwymiarowego obrazowania głosów i instrumentów.
Kolumny PMC twenty5.23 to najmniejsze podłogówki w całej serii, mają te same przetworniki co większe monitory twenty5.23. Testowane głośniki wyceniono oficjalnie na 14 999 złotych, a więc znajdują się na granicy klasy A i hi-end (grupy cenowe od 8-15 tys. zł i ponad 15 tys zł).
Test PMC twenty5.23 – brzmienie
Nie owijajmy w bawełnę i powiedzmy sobie to od razu, prosto z mostu – to nie są uniwersalne kolumny dla każdego. Zresztą takich kolumn chyba nie ma. PMC twenty5.23 mają swoje bardzo wyraźne oblicze i ujawniają je od pierwszych minut odsłuchu. Spodziewałem się tego, ale byłem bardzo mocno zaskoczony tym, jak diametralnie różny charakter mają od używanych przeze mnie na co dzień elektrostatów Martina Logana (test TUTAJ).
Szukacie tak zwanego brytyjskiego grania nastawionego na wyeksponowaną średnicę w stylu Spendorów czy Harbethów? Wciąż pamiętacie brzmienia starych Totemów? Nie możecie się uwolnić od łagodnych i eufonicznych Dynaudio? Jeśli na te pytanie odpowiedzieliście twierdząco, to możecie zapomnieć o PMC. To kompletnie inna prezentacja.
Ciąg dalszy na str. 2
Prawdą jest, że PMC to połączenie ognia i wody: detalu i muzykalności. Natomiast nie mogę zgodzić się, że grają lekko, jasno i rześko. Są bardzo czułe na okablowanie i w odpowiednim systemie i z odpowiednim okablowanjem grają naturalnie i neutralnie, a góra jest srebrna ale wcale nie jest sypka i podkreślona. Bardzo udane kolumny.