AUDIO VOODOO W AUDIOSZKOLE / PREZENTACJA / I stało się – za nami pierwsze odsłuchy audiofilskich akcesoriów, które przeprowadziliśmy w warszawskiej Audioszkole. Posłuchaliśmy, jaki wpływ na brzmienie mogą mieć te elementy toru, które często nazywane są audio voodoo. O efekt byliśmy spokojni. Ale chcieliśmy pokazać w ślepej próbie, że warto czasem pozbyć się dogmatycznego myślenia i po prostu zaufać swoim zmysłom.
Do spotkania przygotowaliśmy się dokładnie, Bartosz Brzeski z Audioszkoły zamówił nawet specjalny parawan, który umożliwiał ślepy odsłuch. Co prawda nie wszyscy chętni przybyli, ale w poniedziałkowy wieczór w sali zasiadło kilkunastu chętnych do wzięcia udziału w naszej zabawie. Tak, zabawie, bo choć traktowaliśmy tę prezentację bardzo poważnie, to chcieliśmy, aby miała ona formę sympatycznego spotkania ludzi zarażonych tą samą pasją. Nie zależało nam na “naukowości”, metodologi, napinaniu się. Po prostu chcieliśmy posłuchać bez uprzedzeń, czy na przykład kable USB, jonizatory, podstawki antywibracyjne czy kable prądowe mają wpływ na brzmienie. Czyli – audio voodoo.
Dwa słowa o systemie, na którym prowadziliśmy odsłuchy. Najbardziej zależało nam na tym, żeby jego końcowa część była maksymalnie transparentna i jak najmniej wnosiła do brzmienia własnej sygnatury, aby lepiej oddać zmiany wnoszone przez inne elementy. Użyliśmy dostarczonych przez firmę Polpak świetnych kanadyjskich monitorów Paradigm Persona B okablowanych bi-wiringowym kablami głośnikowymi XLO Reference 3.
Sygnał wzmacniała topowa hybrydowa Taga Harmony HTA 2500B, płyty CD odtwarzał leciwy, zlampizowany odtwarzacz marki Thule. Oba urządzenie spięliśmy znakomitym, przejrzystym kable Gekko Cables Purple Haze (test TUTAJ) Najmniej wyrafinowany był tor plikowy – graliśmy ze zwykłego, starego, “domowego” laptopa Dell Latitude, korzystaliśmy ze starej, darmowej wersji programy JRiver a jako przetwornik pracował Matrix Mini-i w najstarszej wersji. Z premedytacją zestawiliśmy tak tę cześć toru, o czym za moment.
Odsłuchy odbywały się absolutnie “na ślepo” – sprzęt stał za zasłoną. Podzieliliśmy je na pięć części, w każdej z nich zmienialiśmy trzykrotnie tylko jeden element toru: kable USB, kable prądowe, nic nie zmienialiśmy (sic!), podstawki antywibracyjne i na koniec używaliśmy demagneryzera/jonizatora. Słuchający nie byli jednak informowani, jaki element toru zmieniamy, jaka jest cena poszczególnych elementów, które zmieniamy.
Uczestnicy zabawy w Audioszkole słuchali tego samego wybranego fragmentu muzycznego na trzech różnych wersjach danego elementu toru. Później – po zmianie miejsca odsłuchowego, aby większa liczba osób miała jak najlepszą możliwość oceny zmian – ponawialiśmy odsłuch na innym utworze i w odwrotnej kolejność. Dla przykładu: utwór A słuchany był na przykład na kabelku 1, 2 i 3. Później zmiana miejsc odsłuchowych i utwór B słuchany był na kabelku 3, 2 i 1. O tym, co porównywaliśmy, wszyscy dowiedzieli się dopiero po zakończeniu wszystkich odsłuchów. Prawie wszyscy, bo przy każdej prezentacji z grupy słuchaczy wyznaczany był “arbiter”, który mógł obserwować, co zmieniamy.
Absolutnie celem odsłuchu pod hasłem “Audio voodoo w Audioszkole” nie było wybranie najlepszej czy najefektowniejsze prezentacji. W tej zabawie chodziło tylko o jedno: czy zmiana danego elementu jest słyszalna, czy to zmiana wyraźna i ewentualnie odpowiedzenie sobie na pytanie, jakie aspekty brzmienia się zmieniają. Oczywiści z góry wyjaśniam, że zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ocena sceny i przestrzeni była mocno ograniczona z powodu zasłony, ale i pod tym względem dało się wyłapać różnice.
Na pierwszy ogień poszły kabelku USB, czyli jeden z ulubionych tematów audio voodoo. Słuchaliśmy taniego, marketowego przewodu Hama za kilkadziesiąt złotych, po nim Wireworlada Chroma 8 za ok. 140 zł oraz kosztownego, kosztującego ponad tysiąc złotych kabla polskiej firmy Albedo (za wypożyczenie kabli i podstawek dziękujemy sklepowi Planeta Dźwięku). Różnice były tak oczywiste, że na twarzach słuchających malowało się pytanie: jak to, to ma być audio voodoo? Wpływ na brzmienie potwierdzono jednogłośnie. Zauważalna była przede wszystkim zmiana sceny, jej swoboda i precyzja (mimo zasłony) a także ilość informacji, dokładność brzmienie i jego klarowność. Niektórzy po ujawnieniu, czego słuchaliśmy, poprosili o powtórzenie tego porównania już po upuszczeniu zasłony. I musieli przyznać: to jednak działa. I to było chyba jedno z większych zaskoczeń tego spotkania.
I warto jeszcze raz pokreślić, że korzystaliśmy z naprawdę pośledniej jakości komputera nieprzystosowanego do audio, średniego programu do odtwarzania plików i taniego DAC-a. Wyobraźcie więc sobie, co by się działo, gdybyśmy mieli przyzwoity streamer czy komputer dedykowany audio i DAC-a przynajmniej średniej klasy.
Podobnie duże zmiany przyniosło porównanie kabli prądowych, które przeprowadziliśmy – tak jak wszystkie pozostałe próby – już na odtwarzaczu CD Thule. Na początku i wzmacniacz, i cedek zagrały na zwykłych, fabrycznych sieciówkach “komputerowych”. W czasie drugiego odsłuchu wzmacniacz zasilany był kablem Shunyata Research Cobra Z-Tron i odtwarzacz polskim kable Perfect Connection Black. Trzecia próba polegała na zamianie kabli miejscami.
Różnica – szczególnie między “komputerówkami” z drugą próbą – była znowu bardzo wyraźna i oczywista. Brzmienie nabrało klarowności i czystości, detale stały się bardzie wyraźne. Ale przede wszystkim zyskała masa i wypełnienie dźwięku, ale bez utraty rozdzielczości i dynamiki. Przepięcie sieciówek miejscami przyniosło mniej wyraźną, ale słyszalną zmianę. Głownie w budowaniu sceny i dynamice.
Test odtwarzacza Esoteric K-05Xs
W czasie trzeciej próby zmienialiśmy… Nic nie zmienialiśmy! Udawaliśmy tylko, że coś robimy. Ot, taki wredny plan. Chodziło o sprawdzenie, jak bardzo podatni na sugestie są słuchacze. I co się okazało? Po zadaniu pytania, czy słychać było zmiany, na sali zapadła lekka konsternacja, nie było od razu głosów o tym, że słychać. Niektórzy nerwowo się kręcili, część mówiła, że nic nie słyszeli, ale było też kilka osób, które zmiany odnotowały. Wnioski? Nie każdy interpretuje to, jak chce.
Czwartą próbę przeprowadziliśmy z podstawkami antywibracyjnymi. Pierwsza prezentacja odbyła się na sprzęcie stojącym na zwykłem drewnianym stoliku na fabrycznych nóżkach. W drugiej i pod wzmacniacz, i pod CD postawiliśmy niedrogie Soundcare Superspike (ok. 200 zł za komplet). W ostatniej – zamieniliśmy pod odtwarzaczem Soundcare na polskie Albedo Cermo (około 1800 zł za komplet). I tu także ogromna większość słuchających nie miała wątpliwości, że zmiany zachodzą. Nie było może tak spektakularne i mocno komentowane, ale słyszalne.
Najmniej entuzjazmu wywołała ostatnia prezentacja, czyli użycie demagnetyzera/jonizatora DeStat firmy Furutech. To urządzenie przypominające nieco suszarkę do włosów, które za pomocą zjonizowanego powietrza usuwa ładunki elektrostatyczne. Z gniazd, kabli, przetworników w kolumnach czy z płyt. My użyliśmy go tylko na płyty CD. Część słuchaczy usłyszała jego wpływ, część nie, wiele zależało od jakości nagrania. Na przyzwoicie zrealizowanej choć przebasowionej płycie Agi Zaryan słychać to było wyraźniej. Na koszmarnie wydanym w latach 80. krążku King Crimson “Discipline” – słabiej. Nie da się jednak ukryć, że większość: jakiś wpływ usłyszała – padały takie głosy.
Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że sceptyków opis naszej zabawy w Audioszkole absolutnie nie przekona, a niektórych nawet rozsierdzi i skłoni do ostrych komentarzy. Z tym, że doskonale wiemy, że będą to osoby, które nie były na naszych odsłuchach i swoją opinie biorą z dość dogmatycznego podejścia, które można streścić w zdaniu: to nie działa, bo nie może działać; tu sugestia i audio voodoo. I te własnie osoby bardzo serdecznie zapraszamy na kolejne spotkania pod hasłem “Audio voodoo w Audioszkole”, które na pewno zorganizujemy. Bo warto je robić, choćby dla widoku tych kilku twarzy, które mówią: działa, ale dlaczego, jakim cudem!? Fizyka panowie, fizyka…
Maciej Stempurski, Bartosz Brzeski, fot. wstereo.pl
Czytaj także:
Testosteron, czyli wybieramy miss audiofilskiej nasiadówki
Test – czy kable cyfrowe wpływają na brzmienie
Za dostarczenie sprzętu i akcesoriów do odsłuchu dziękujemy:
niezła beka się jak się to czyta, gratuluje dziecięcej wyobraźni
Bardzo tendencyjny artykuł, z góry nastawiony tylko na jedno
Super, dziękuję za fajny artykuł, czy używacie w swoich konstrukcjach audio demagnetyzowanego aluminium?
Texhnologia rodem z NASA, tworzy piękna scenę.
żeby to miało sens należało po kolei puszczać ten sam utwór na kolejnych kablach mówiąc jaki jest wpięty,,, później na ślepo puszczać, zmieniając i na koniec kazać powiedzieć w którym momencie grał “drogi kabel”…