MELODY GARDOT “The Currency of Man” / Już pierwsze dźwięki płyty przykuwają uwagę. Coś od razu nas tu intryguje, choć długo jeszcze nie wiemy co… Może nawet jesteśmy trochę zaskoczeni, że od początku nie rozpoznajemy jakiegoś dobrze nam znanego jazzowego standardu. Tu ich nie ma i… nie będzie!
Muzyka płynie ( później okaże się to kluczowe w przypadku tej płyty) , a my niepostrzeżenie na ponad godzinę zostajemy wciągnięci w najciekawszą jak do tej pory, czwartą autorską opowieść Melody.
To płyta ze szczerą bluesową duszą. Muzycznie przesycona klimatem starego, trzeszczącego soulu i jazzu . Dość mroczna, czasem psychodeliczna. Z filmowymi, trochę archaicznymi , tu i ówdzie pobrzękującymi i rozklekotanymi aranżacjami pogłębiającymi wspomnianą aurę tajemniczości.
Całość jak zwykle spina specyficzny i magnetyzujący głos , czasem prawie szept artystki, która w warstwie tekstowej zawarła tym razem swoje obserwacje o ludziach napotkanych w Mieście Aniołów .
Dla mnie pewna kandydatka do wokalnej płyty roku.
Dostępna również w wersji Deluxe poszerzonej o dwa interludia i trzy dodatkowe utwory .
M.DZ.
Melody Gardot “The Currency of Man”
Universal Music 2015
Brak komentarzy