Winyle, czy pliki – kolejne starcie. Starcie?

0
Brinkmann MS zajawka

ODSŁUCH – FELIETON / Spór między zwolennikami gramofonów i przetworników cyfrowo-analogowych to dziś jedna z najostrzejszych linii podziału między audiofilami. Często jego podstawą nie są porównawcze odsłuchy a dogmatyczne niemal przekonanie, że “tak jest, i koniec”. Dlatego z przyjemnością wybrałem się na odsłuch urządzeń niemieckiej firmy Brinkmann Audio. Tym bardziej, że i tor analogowy, i tort plikowy pochodził od tego samego producenta.

Tranzystorowcy i lampowcy, winylowcy i plikowcy, kablarze i kablosceptycy – świat audio pełny jest klanów, które ostro ze sobą walczą. Na szczęście to zwykle walki na internetowych forach, bo w realu w większości się znamy i lubimy. Nie zmienia to jednak faktu, że linie podział zarysowane są wyraźnie i czasami ostro. Trochę mnie to dziwi, bo uważam, że taki podział nie ma kompletnie sensu, jeśli chodzi o jakość brzmienia. Doskonały sound możemy uzyskać bez względu na to, z jakiej techniki korzystamy. Czasem mam wrażenie, że w tych sporach chodzi o coś innego i często nie możemy porzucić stereotypów – pisałem zresztą o tym TUTAJ.

Dlatego kiedy nadarzyła się okazja, by jeszcze raz porównać system plikowy z winylowym z przyjemnością z niej skorzystałem. A była tym ciekawsza, że oba systemy oparte były o urządzenia tego samego producenta. I to bardzo ciekawego.

Brinkmann Audio to niemiecka firma, która od lat kojarzy się miłośnikom dobrego brzmienia z najwyższej klasy gramofonami, ramionami i wszystkim, co ma związek z winylem (choć ma w ofercie również elektronikę). Jej założyciel Helmut Brinkmann znany jest z obsesyjnego wręcz przywiązania do najdrobniejszych szczegółów, zarówno jeśli chodzi o jakość wykonani i brzmienia. Nie tak dawno firma wkroczyło na zupełnie nowy teren – postanowiła opracować streamer/DAC, który w założeniu miał dorównywać jakością brzmienia najlepszym gramofonom Brinkmanna. I tak powstał Nyquist – nagradzany przez recenzentów i chwalony przez audiofilów. Nazwa tego urządzenia pochodzi od nazwiska amerykańskiego pioniera techniki cyfrowej – Harrego Nyquista.

Test hi-endowego wzmacniacza dzielonego Boulder

W warszawskiej sali odsłuchowej SoundClubu – polskiego dystrybutora – mogliśmy porównać więc cyfrowy i winylowy tor Brinkmanna. Obok siebie stanął gramofon Oasis podłączony do gramofonowego prempu Edison oraz streamer/DAC Nyquist “karmiony” plikami z Roona (na zdjęciu głównym). Reszta toru też z najwyższej półki – przedwzmacniacz Boulder, końcówka mocy Tenor Audio i kolumny Marten, wszystko okablowane przewodami Jorma Design.

Brinkmann MS 1

Prezentację prowadził Matthias Lück z Brinkmann Audio

Jak zabrzmiały te dwa systemy? Przede wszystkim trzeba podkreślić bardzo mocno jedno: żaden z nich nie był lepszy czy gorszy. Tego typu wartościowanie nie ma sensu. Bardzo wiele zależało od materiału, który słuchaliśmy i porównywaliśmy, ale o tym za chwilę. Dla mnie najważniejsze było co innego, czego się zresztą spodziewałem. Otóż odsłuch Brinkmannów udowodnił, że doskonale brzmiący system można oprzeć i na gramofonie, i na źródle plikowym i DAC-u. Twierdzenia o wyższości jednego medium nad drugim są moim zdaniem pozbawione podstaw. Z wielką przyjemnością słuchałem i DAC-a Nyquista, i gramofonu Oasis z przedwzmacniaczem Edison

Ogólnie największe różnice między gramofonem a przetwornikiem dotyczyły kreowania przestrzeni, choć i one zależały od porównywanego materiału. Zasadniczo scena budowana za pośrednictwem DAC-a Brinkmann Nyquist była szersza niż z gramofonu Brinkmann Oasis i zaczynała się nieco bliżej słuchacza. W pierwszej chwili dawało to poczucie większej namacalności i obecności muzyków w pokoju odsłuchowym. Gramofon odsuwał nieco początek sceny dalej od słuchacza, co dawało poczucie większej głębi sceny, choć nie zawsze tak było. Generalnie była to różnica perspektywy, z jakiej obserwuje się muzyczne zdarzenia. Obrazowo: Nyquist lokuje nas w pierwszych rzędach na widowni, Oasis – dalej.

Były też oczywiście i inne różnice. Przetwornik cyfrowo-analogowy moim zdaniem prezentował muzykę w sposób bardzie kontrolowany i zwarty, rytm muzyki, jej puls był odrobinę lepiej zaznaczony. Wszystko było bardzie zwarte i zebrane. Gramofon z kolei – przynajmniej na niektórych płytach – dawał poczucie lepszej płynności dźwięku, spójności poszczególnych pasm.

Odsłuch obu urządzeń marki Brinkmann miał dla mnie jeszcze jeden ważny aspekt – potwierdził, jak ważne jest samo źródło dźwięku (plik, płyta) i jak bardzo różnią się one między sobą. Generalnie muzyka odtwarzana za pośrednictwem DAC-a brzmiała w sposób bardziej przewidywalny. Celowo nie używam słowa “podobnie”, by byłoby to krzywdzące dla Nyquista – ten przetwornik znakomicie różnicuje nagrania pokazując wszelkie niuanse barwowe, realizacyjne czy dynamiczne, nie narzuca swojej maniery. Ale gra on tak, jak się spodziewamy bez względu na rodzaj pliku i jego źródło: dynamicznie, namacalnie, dość blisko.

Natomiast różnice, jakie usłyszałem z odtwarzanych na gramofonie Brinkmann Oasis płyt winylowych, były już bardzo znaczące. Naprawdę znakomicie zabrzmiał album “DOS” Eleonory Bianchini i Enzo Pietropaoli bardzo starannie nagrany, zrealizowany, wytłoczony i wydany na 180 gramowym krążku. Co ciekawe – porównanie tej płyty z materiałem plikowym pokazało, jak naprawdę niewielkie mogą być różnice między winylem a plikiem. Trzeba jednak zaznaczyć, że wydawca przyłożył się i powstały dwa osobne mastery tego materiału: na winyl i na plik. Bardziej podobała mi się wersja cyfrowa.

Na drugim biegunie znalazł się czarny krążek Deep Purple “Perfect Strangers” – współczesne wydanie zabrzmiało źle. Pomijam już trzaski, ale muzyka była pozbawiona dynamiki, detali, dźwięczności, aż nie chciało się nam uwierzyć, że z tak kosztownego systemu wydobywa się taki dźwięk. Po wysłuchaniu kilku minut utworu ktoś zaproponował: “przestańmy się katować”. Natomiast z przyjemnością usłyszeliśmy, jak zabrzmiał później na przykład Chris Rea czy KD Lang z Royem Orbisonem z winylowego maksi singla. Wniosek?

Brinkmann MS 2

Gramofon i gramofonowe pre Brinkmanna

Gramofon to świetne źródło, ale bardzo kapryśne. Po pierwsze trzeba okiełznać sam odtwarzacz, czyli dobrać wkładkę, okablowanie, preamp i akcesoria, które mają w przypadku toru winylowego niebagatelne znaczenia. Ustawić azymut, obciążenie, kąt natarcia, itd. I później stajemy przed wyborem płyty. Pierwsze tłoczenie czy japońskie? Brytyjskie czy niemieckie? Współczesne czy stare? Zwykłe czy 180 gramowe? Źródło plikowe wydaje się łatwiejsze do ogarnięcia, choć i w tym przypadku musimy przyłożyć się na przykład do dobrego transportu plików.

I tak dochodzimy do jednego z najważniejszych elementów słynnego sporu “gramofonowców” z “dacowcami”. Miłośnicy gramofonu zawsze powiedzą, że winyl to wolność, to możliwość niemal nieskończonego kształtowania brzmienia, jego kreacji. I masa hobbystycznej zabawy w poszukiwanie nowej wkładki, maty antywibracyjnej, innego ramienia i słynnego pierwszego tłoczenia Milesa Davisa. A “plikowcy”? Oni również mówią o … wolności. Od płyt, uciążliwego kalibrowania sprzętu, mycia krążków. I podkreślają nieprawdopodobną łatwość w dostępie do ogromnych zasobów muzyki. Na całe szczęście i jedni, i drudzy uważają, że muzyka jest najważniejsza. Taką mam przynajmniej nadzieję…
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl

Czytaj także:
W czym zapiszemy przyszłość

Brinkmann Audio Nyquist – streamer/DAC
Brinkmann Audio Oasis – gramofon
Dystrybucja – SoundClub

Brak komentarzy