Nie będę ukrywał, że bardzo, ale to bardzo mi się ten wzmacniacz podoba, to absolutnie urządzenie najwyższej klasy. Jest wyrafinowany, a jednocześnie daje ogromną radość ze słuchania muzyki; wytrawny, ale także bardzo smakowity i nasycony. Zastanawiałem się, jakiego jednego określenia użyłbym, gdybym musiał jednym słowem go opisać. I tym słowem jest różnorodność. Bo to wzmacniacz, który w niesamowity sposób potrafi różnicować barwy i faktury, wybrzmienia i detale, a przede wszystkim dynamikę.
A najbardziej dla mnie zaskakujące było to, że wszystkie te cechy odkryłem już na jednej z pierwszych płyt, którą odtworzyłem w czasie uważnego, testowego słuchania. A żeby było jeszcze ciekawiej, nie był to album z bogatą zawartością a nagranie … gitary solo! Chodzi o płytę Ralpha Townera “ANA”. Znany z grupy Oregon muzyk gra na niej na gitarze klasycznej i 12-strunowej gitarze akustycznej, używa różnych technik, preparuje jej brzmienie. Znakomicie operuje mikrodynamiką, jedne struny uderzając, inne szarpiąc, pewne dźwięki wydobywa zaledwie muskając struny, by za chwilkę uderzyć mocno i dobitnie. I francuski wzmacniacz pokazuje to znakomicie! Wciąga do odsłuchu, tak wydawałoby się spokojnej i mało efektownej muzyki.
Jadis I-70 z ogromną pieczołowitością oddaje różnorodną długość wybrzmień, różne rodzaje ataku na struny, wibrata i podciągnięcia, mieni się kolorami i faturami – posłuchajcie jak słychać spreparowaną gitarę w siódmym utworze “Veltd”. Wszystko to drga różnorodnym pulsem. A w kolejnym “Beetwin The Cluds” słychać, że nawet flażolety oddane są idealnie: każdy gitarzysta wie, że jedne są bardziej dźwięczne, inne mniej.
Najważniejsze jest to, że francuski wzmacniacz precyzyjnie to wszystko odmierza, dawkuje w odpowiedniej ilości. Cichy detal pozostaje cichym, choć niesamowicie czytelnym, matowy dźwięk nie jest na siłę doświetlany, choć słyszymy go wyraziście i dokładnie.
Ale jednocześnie nie jest to precyzja chirurga. Wzmacniacz jest doskonale rozdzielczy, ale w bardzo wyrafinowany sposób. Wszelkie detal pokazuje bardzo wyraźnie i w sposób bardzo dobrze rozseparwany, ale jest to separacja, rzekłbym na poziomie podstawowy. To znaczy, że niczego nie gubimy i nic się nie zlewa ani nie kotłuje w masie, nawet w dość skomplikowanych aranżacjach. Jednocześnie dźwięki nie są zamykane w swoich osobnych bańkach, żyją razem z innymi, ich aury wybrzmieniowe na siebie oddziaływają. Tak jak na płycie “Full of Life” znakomitego włoskiego trębacza Enrico Ravy, na której i trąbka lidera, i saksofon, a także sekcja rytmiczna złożona z kontrabasu i perkusji są doskonale czytelne i podane z dużą precyzją, a jednocześnie tworzą spoisty obraz muzycznego wydarzenia.
Test monobloków Wall Audio M 100
Kolejną rzeczą, którą robi ten wzmacniacz znakomicie, jest oddanie dynamicznych aspektów muzyki. Nominalnie Jadis I-70 ma “tylko” 50 watów, ale jak zapewnia producent to stabilne waty, wzmacniacz ma napędzić nawet bardzo trudne kolumny. Po pierwsze francuska integra bez zająknięcia potrafi oddać skalę brzmienia. Karmiłem wzmacniacz i potężną elektroniką (Zamilska, kIRk, Kraftwerk), i rockiem (The The, Franz Ferdinand, Lao Che, Emerson Lake and Palmer). Nie było żadnych oznak zadyszki, wzmacniacz grał swobodnie, bez kompresji, w sposób otwarty.
Ale Jadis I-70 zadziwia też mikrodynamiką, skali brzmienia towarzyszy szybkość, świetne oddanie skoków głośności i transjentów. To z kolei przydaje się w mniej dynamicznych gatunkach, na przykład w jazzie czy muzyce dawnej. Tam mniej istotna jest potęga, a bardziej liczą się dynamiczne niuanse, a przede wszystkim różnicowanie dynamiczne poszczególnych głosów i instrumentów. To właśnie dzięki temu różnicowaniu nagrania nabierają rumieńców, żyją, potrafią ciągnąć słuchacza i porwać do długich odsłuchów.
Zastanawiało mnie, jak Jadis I-70 wypadnie tonalnie, było to pierwsze testowe spotkanie ze wzmacniaczem z lampami KT 170. Francuskie urządzenie to wzmacniacz tonalnie ustawiony leciutko po cieplejszej stronie, bardziej nasycony i “wilgotny” niż inne urządzenia, których granie nazywamy obiegowo neutralnymi. I jest to zrobione w ciekawy sposób. Zwykle dzieje się to za sprawą średnicy, ale nie tutaj.
Średnica we francuskim wzmacniaczu jest barwna i nasycona, urozmaicona i kolorowa, ale jej ocieplenie jest stosunkowo najmniejsze. Niskie głosy wokalistów podawane są tak jak trzeba, bez przesadnego dopalenia, Tom Waits czy Ella Fitzgerald mają pełne i ciepłe brzmienie, ale nie aż tak gęste, jak na przykład z A-klasowego wzmacniacza Pass XA 30.5 (test TUTAJ). Nie ma pomniejszenia skali, ale nie ma też suchości czy lekkości. Większe ocieplenie i zagęszczenie jest na skrajach pasma.
Soprany nie są wygaszone, a leciutko zaokrąglone. Nie odbija się to na ich różnorodności, ale leciutko na ich blasku i obecności w całym miksie. Blachy perkusji czy trąbki są wyraźne. Ale są jakby pół, może raczej ćwierć kroku za tonami średnimi. Nie wpływa to specjalnie na poczucie jaskrawości brzemienia czy przyciemnienie prezentacji muzyki, ale dodaje odsłuchowi komfortu, takiego niewymuszonego spokoju a przede wszystkich właśnie odrobinę ociepla całość muzycznego przekazu tego wzmacniacza.
No i bas. Niskie tony w Jadis I-70 są dość mocne i obecne, nie chowają się i nie udają, że ich nie ma. Są mięsiste i ciepłe, nadają graniu wzmacniacza skali i potęgi. Ale nie ma obaw, ocieplenie, gęstość i duża skala wcale nie oznaczają niedostatków w różnicowaniu czy odpowiedniej dokładności. W niskich tonach oddanych jest dużo faktury dźwięków i informacji o strukturze. Bas nie jest może jakoś wybitnie rozdzielczy i dokładny, ale nie ma żadnych problemów z podążaniem za basowymi liniami, śledzeniem nawet złożonych basowych solówek. Atak jest na tyle wyraźnie zaznaczony a mikrodynamika niskich dźwięków dodaje do tego swoje. Moim zdaniem do idealny kompromis między kontrolą a głębią i potęgą, miękkością a szybkością, dokładnością a płynnością. Jest masa, ale bez utraty detalu.
Bardzo chciałem przyłapać integrę Jadisa na jakimś błędzie, spróbować udowodnić jej, że czegoś nie umie, lub przynajmniej nie do końca mu to wychodzi. Wiecie, tak jak w szkole, pokazać prymusowi, że nie we wszystkim jest najlepszy, że choćby na lekcji w-f nie będzie najlepszy w rzucie piłką lekarską albo na zajęciach z plastyki nieco koślawo naszkicuje martwą naturę złożoną z wazonika i jabłka, ustawionych na biurku “profesorki”…
Pomyślałem więc o symfonice – jednej z najtrudniejszych rzeczy do odtworzenia, bo potrzebna jest tam i mikrodynamika i barwy, i skala brzmienia połączona z przestrzennym rozmachem i w dodatku z odpowiednią rozdzielczością. Na tacce odtwarzacza wylądowała więc “IX” Beethowena zagrana przez Philharmonia Orchestra pod Wihelmem Furtwanglerem. Po niej Mahler… I kiedy już się chciałem troszeczkę pod nosem złośliwie uśmiechnąć (“a jednak taki idealny nie jest …” – pomyślałem), wyciągnąłem “Obrazki z wystawy” Musorgskiego zagrane przez Minnesota Orchestra pod dyrekcją Eiji Oue wydane przez Reference Recordings. Muzyka zmazała mi sarkastyczny uśmieszek, a na lekko otwartych ustach pojawiło się czyste zadowolenie.
Tak odtworzonej tej płyty jeszcze u siebie nie słyszałem. Była ogromna przestrzeń połączona z precyzją, było kapitalne różnicowanie dynamiczne i barwowe. Instrumenty, które miały być matowe (niektóre dęte), były matowe, to co miało się skrzyć (traingle i trąbki) – błyszczało. Kontrabasy mruczały z niesamowitą energią, ale bez zaniedbywania faktury. Smyczki cięły powietrze albo tylko muskały ucho – zależnie od potrzeby. Było i powietrze, i gęstość, lekkość i masa.
Otóż okazało się, że Jadis I-70, czego można się było spodziewać, bardzo mocno różnicuje też jakość nagrań, różnice pokazuje jak na dłoni. Ale ma też tę dobrą cechę, że nie jest niewybaczalny, daje posłuchać nawet te nieco gorsze realizacje. Niczego nie uśrednia, nie ściąga do wspólnego mianownika, ale też nie kosi po uszach jakimiś straszliwie złymi nagraniami. Różnicę pokaże od razu, jak trzeba to nawet wyraźnie, ale również rocka da posłuchać.
Włączyłem koszmarnie nagrane płyty U2 z lat 80, odważyłem się nawet na “Mazmerize” System of A Down… Tak, to nie była audiofilska nirwana, ale dawało się tego słuchać, nie miałem ochoty na wyłączenie tego po 10 minutach słuchania. Ba, te naprawdę nieźle nagrane (co w rocku nieczęste), brzmiały wybornie – masteringowane przez Stevena Wilsona płyty King Crimson czy “Siedem” VOO VOO słuchało się z wielką przyjemnością. A to świadczy o tym, że Jadis I-70 jest wzmacniaczem uniwersalnym, bardzo uniwersalnym.
Podsumowanie
Jadis I-70 to nie jest tani wzmacniacz, ale absolutnie wart swoich pieniędzy. Już po kilkunastu godzinach słuchania wiedziałem, że to absolutnie jeden z moich faworytów jeśli chodzi o wzmacniacze, których słuchałem u siebie w tym roku, a może i nawet w 2021? Konstruktorzy moim zdaniem idealnie wyważyli proporcję między tym, co nazywam w audio wyczynowością a relaksem w odtwarzaniu muzyki. Największe wrażenie zrobiła na mnie barwa dźwięku tego wzmacniacze, a także umiejętność niuansowania barw i struktury dźwięku, przy jednoczesnym zachowaniu płynności i koherentności brzmienia. Jadis gra rozdzielczo, ale nie za bardzo rozdzielczo, ciepło, ale nie przesadnie ciepło, dynamicznie i zrywnie, ale równocześnie spokojnie i z gracją. Przy tym jest bardzo uniwersalny. Bo pomimo swojej przejrzystości i różnicowaniu, potrafi wybaczać gorszym realizacjom.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, Jadis
Czytaj także:
Test lampowca TAGA Harmony TTA-1000
Test wzmacniacza Synthesis Roma 37 DC
Jadis I-70 – lampowy wzmacniacz zintegrowany
Cena – około 58 500 (12 600 Euro)
Dystrybucja – Grobel Audio
System testowy:
Pliki: Lumin U1 Mini, DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Odtwarzacz CD: BAT VK D5 SE
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Monkey Cables, Gekko Cables Purple Haze
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Final Cable SC, Sound Sphere Deneb
Głośniki: Martin Logan ESL
Sieciówki: Ansae, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Dane techniczne producenta:
Bias: Automatyczny
Moc: 50 W
Liczba wejść: 5 wejść liniowych, 1 wyjście bypass, 2 wyjścia głośnikowe (dla bi-wiring)
Pasmo: 10Hz do 36KHz
Lampy: 4xKT170, 2xECC83, 3xECC82
Wymiary: 40x40x25,5 cm
Waga: 40 kg
Pobór mocy: 500VA
Brak komentarzy