Test Bona Watt Tamesis. Muzyka zamknięta w przepięknej formie

0
Bona Watt Tamesis zajawka nowa

Nasza ocena

Hi-end10
Najwyższa grupa cenowa (powyżej 20 tys. zł). Brzmienie wytrawne i dość wyrafinowane, a jednocześnie potrafiące przynieść radość ze słuchania muzyki. Neutralne tonalnie i zrównoważone. Muzyka podana jest plastyczne, bez większej emfazy, za to bardzo rozdzielczo i dokładnie, panowanie nad dźwiękami jest na wysokim poziomie. Znakomita przestrzeń. Dynamika jest poza dyskusja, i to mimo nominalnie niewielkiej mocy. Warto wybrać opcje z droższymi lampami
10

TEST / BONA WATT TAMESIS / Wciąż powstają nowe polskie marki, taką jest warszawska firma Bona Watt. Oficjalnie debiutowali zaledwie rok temu lampowym wzmacniaczem, który robi kolosalne wrażenie swoim projektem i jakością wykonania. Sprawdziłem dokładnie, jak radzi sobie brzmieniowo. Oto test Bona Watt Tamesis.

Bona Watt to bardzo młoda firma, oficjalnie istnieje zaledwie od roku. Rynkowy debiut ich wzmacniacz miał na wystawie Audio Video Show w 2023 roku. Prezentacja z polskimi kolumnami Kultura Dźwięku była udana, wiele osób zwracało uwagę na dźwięk, ale również na nietuzinkowy wygląd i świetne wykonanie urządzenia. Dodatkowo, w drugim pokoju system był prezentowany z kolumnami Focal Utopia Diva o trudnej impedancji oraz niskiej skuteczności rzędu 85dB/1W/1m, co łamało mit o konieczności stosowania wysokoskutecznych kolumn ze wzmacniaczem lampowym.

Za firmą stoi jeden człowiek, i to młody – Krzysztof Lewandowski. Jak sam mówi, pierwszą lutownicę dostał w wielu 13-lat i już po kilku latach zaczął składać pierwsze urządzenia audio. Jednocześnie cały czas dużo słuchał – miał możliwość obcowania z wieloma różnymi, także hi-endowymi markami. To pozwoliło mu na wyrobienie sobie ucha i ukształtowanie muzycznej i dźwiękowej wrażliwości. Po skończeniu studiów inżynierskich i magisterskich na Politechnice Warszawskiej właściciel BonaWatt’a pracował przez kilka lat jako projektant linii produkcyjnych, ale po pracy cały czas zajmował się hobbystycznie konstruowaniem sprzętu audio. W końcu postanowił, że swoją pasję przekuje w zawód. I tak narodziła się firma.

Nad premierowym wzmacniaczem Krzysztof Lewandowski pracował kilka lat, dopieszczając go w najmniejszych detalach, przykładowo transformatory wyjściowe do Tamesisa miały 14 wersji, zanim osiągnięto ich docelową formę. Firma podkreśla, że ich urządzenia są projektowane i budowane w oparciu o solidne inżynierskie podstawy w całości w Polsce. Celem BonaWatt jest ujęcie klasycznej technologii lamp w nowoczesnej formie przyjaznej dla użytkownika, tak by zapewnić bezpieczeństwo i zminimalizować możliwość uszkodzenia systemu audio podczas obcowania z lampowcem po raz pierwszy. Dużą wagę przykłada się do parowania komponentów oraz strojenia urządzeń w trakcie weryfikacyjnych sesji pomiarowych, co ciekawe BonaWatt fabrycznie ustawia urządzenia pod kątem widma sygnału przed zapakowaniem w kartony.

Bona Watt Tamesis - test. Wzmacniacz w czasie odsłuchów (fot. wstereo.pl)

Bona Watt Tamesis – test. Wzmacniacz w czasie odsłuchów (fot. wstereo.pl)

Urządzenia mogą zostać na życzenie klienta poddane fabrycznemu procesowi formowania – opcja “FACTORY BURN-IN” to trwający 100 godzin proces, w czasie którego na wejście podawane są różnego rodzaju specjalne szumy, modulacje i przemiatania częstotliwości a na końcu sygnały muzyczne. Wzmacniacze są podłączane na ten czas do sztucznych obciążeń RLC projektu BonaWatt. Urządzenia z wykupioną opcją FACTORY BURN-IN dostają naklejkę w postaci hologramu, wtedy można mieć pewność, że urządzenie było poprawnie uformowane już na etapie fabrycznym. Jednocześnie bardzo ważna jest odsłuchowa weryfikacja każdego egzemplarza w akustycznie przygotowanym pomieszczeniu.

BonaWatt oferuje na razie jedno urządzenie, to zintegrowany wzmacniacz lampowy Tamesis. Według wstępnych zapowiedzi podczas AVS 2025 nastąpi premiera wzmacniacza hybrydowego o mocy 250 W (8 ohm) 500 W (4 ohm) oraz modelu lampowego Vistula. W przygotowaniu jest preamp gramofonowy Fluvius.

Bona Watt Tamesis – test. Budowa

Powiem szczerze, że już dawno nie miałem u siebie na odsłuchu polskiego urządzenia tak wyglądającego. To, jak wizualnie został ten wzmacniacz wymyślony, zaprojektowany i ostatecznie wykonany, robi ogromne wrażenie. Nie będzie chyba przesadą, jeśli powiem, że to absolutnie klasa światowa, Bona Watt Tamesis mógłby stanąć w dowolnym systemie i być jego wizualną ozdobą.

Wzmacniacz jest jednocześnie prosty i wyrafinowany. Zacznijmy od bryły, jest czysta i wyrazista. Urządzenie to prostopadłościan, z którego wyrastają szklane bańki lamp. W odróżnieniu od większości lampowców nie widać na zewnątrz transformatorów ukrytych w obudowie. Jest oszczędny wizualnie, po skandynawsku chłodny. Ten wizerunek wzmacniają też duże, srebrne kolce z solidnymi podstawkami, na których stoi urządzenie.

Bona Watt Tamesis - test. Prosta i czysta forma robi świetne wrażenie (fot. wstereo.pl)

Bona Watt Tamesis – test. Prosta i czysta forma robi świetne wrażenie (fot. wstereo.pl)

Przednia ścianka to posty płat aluminium o kolorze … Z tym mam zawsze problemy. Po mojemu niech będzie szaro-niebiesko-grafitowym. Żadnych ozdób, wstawek, wyrżniętych grawerunków. Jedynym elementem ozdobnym jest logo i nazwa Bona Watt ułożona z bardzo interesujących czcionek. Warto się nad nimi zatrzymać na moment. Czcionki zostały specjalnie zaprojektowane w domenie cyfrowej do wyświetlacza, powstał cały alfabet i cyfry. To o tyle ważne, że ten sam krój liter użyto do wyświetlania informacji na wyświetlaczu i do nazwy firmy. A to świadczy o tym, że w tym wzmacniaczy przemyślane i dopracowane jest wszystko.

Przejdźmy do wyświetlacza ukrytego za czarną szybką. Jest duży i naprawdę czytelny nawet z dalszej odległości, niebieskie litery i cyfry (choć są i inne kolory, o czym za chwilę) robią doskonałe wrażenie, nawiązując nieco krojem do lat 20. czy 30. XX wieku. Na okienku wyświetlacza umieszczono czarną, wielofunkcyjną gałkę, przekręcając ją lub przyciskając na krócej lub dłużej nawigujemy po menu ustawień.

Test TAGA Harmony HTA 700B v3

Tu warto zaznaczyć, że podobny układ obsługi wzmacniacza mamy na pilocie zdalnego sterowania – jest na nim tylko jedna gałka działająca identycznie jak ta, na wzmacniaczu. Nawigowania trzeba się nauczyć – nie jest to specjalnie skomplikowane, trzeba przeczytać instrukcje obsługi (wyjaśniono w niej wszystko czytelnie) i chwilę poobcować ze wzmacniaczem. Ja już drugiego dnia miałem wszystko “w palcach”.

Bona Watt Tamesis to urządzenie grające z bardzo dobrą rozdzielczością i precyzją. Określenie “z bardzo dobrą” nie oznacza jednak, że bezduszną

Przednia ścianka zakrywa boki, na których umieszczono czarne pióra radiatorów odprowadzających ciepło – to istotne, bo zamknięte w obudowie transformatory się grzeją. Ciekawie wygląda też wierzchnia część obudowy wzmacniacza Bona Watt Tamesis. Nad zasadniczą częścią chassis umieszczono czarną taflę z hartowanego szkła, w której odbijają się świecące się lampy. Pięknie to wygląda, choć wymaga regularnego usuwania kurzu.

Przejdźmy na tył, i ten element prezentuje się świetnie. Przypomina mi niektóre włoskie wzmacniacze, gdzie również zadbano o czytelność i dobre rozplanowanie elementów. Tak samo jest w polskim lampowcu: ładnie wydzielone sekcje wejść i wyjść, wyraźnie obramowane i opisane.

Bona Watt Tamesis - test. Solidne kolce z podstawkamk w komplecie (fot. Bona Watt)

Bona Watt Tamesis – test. Solidne kolce z podstawkamk w komplecie (fot. Bona Watt)

Na skrajach mamy solidne, dość masywne gniazda głośnikowe z odczepami dla kolumn 4 i 8 omowych. Są zalane plastikiem, co zabezpiecza je przed ewentualnym zwarciem kabli. Przyjmują różnego rodzaju wtyki. Po prawej stronie znajdują się trzy gniazda wejściowe w standardzie RCA. Mało? Chyba wystarczy – rzadko kto wykorzystuje więcej niż trzy źródła dźwięku. Choć pewnie znajdą się malkontenci. Bliżej lewej strony – gniazdo na kabel zasilający. W środku opcjonalne wyjście Pre Out, gniazdo Remote oraz hebelek przełączający masę, gdy pojawia się brumienie.

Bona Watt Tamesis to urządzenie ciekawe konstrukcyjnie. Łączy w sobie klasyczną budowę lampowego wzmacniacza o topologii Single Ended Ultralinear z nowoczesną sekcją cyfrową odpowiedzialną za sterowanie. Konstruktor nazwał ten układ Parabolic Power Bias™. Zacznijmy od tej pierwszej sekcji. Za główne wzmocnienie odpowiadają dwie lampy KT77, prócz nich wykorzystano dwie 6SL7GT (6N9S) plus jedną 5AR4 (GZ34, U77). Końcowe stopnie pracują w klasie A, wzmacniacz oddaje przy obciążeniu 8 omów 11,5 wata. Producent zapewnia, że urządzenie radzi sobie z nawet z głośnikami o skuteczności 85 dB.

Sekcja analogowa została oparta na montażu przestrzennym point-to-point o pozłacanych listwach lutowniczych. Kluczowe obwody – PPB™ z autobiasem, cyfrowe sterowanie, pre-output, drabinki rezystorowe do regulacji głośności oraz zasilacze – są zbudowane na pozłacanych płytkach PCB, co zapewnia wysoką precyzję i bezpieczeństwo. Najważniejsze linie sygnału są ręcznie kołkowane i lutowane bezpośrednio, podczas gdy pozostałe połączenia realizowane są za pomocą konektorów.

Test lampowca Jadis I-70

Całym sterowaniem wzmacniacza zarządza sekcja cyfrowa oparta o przekaźniki ze srebrzonymi stykami. Pozwala to na przykład na bardzo dokładne sterowanie głośnością, za które odpowiada drabinka rezystorowa (128 kroków co 0,5 dB). We wzmacniaczu zastosowano też automatyczne ustawianie biasu oraz ciekawe rozwiązania zarządzania procesami technicznymi: nagrzewanie i chłodzenie lamp czy wyciszenie urządzenia w krytycznych momentach.

Warto tu na chwilę wrócić do wyświetlacza. Po włączeniu pojawia się na nim nazwa urządzenia i po chwili zaczyna się odliczanie. W tym czasie cyferki zmieniają kolor z niebieskiego, przez żółty aż do czerwonego. Po chwili znika napis “Heating” i wzmacniacz jest gotowy do pracy. Podobnie jest przy jego wyłączaniu: cyferki zmieniają kolor w odwrotnej kolejności (od czerwonego do niebieskiego), znika napis “Cooling” i urządzenie się wyłącza.

Bona Watt Tamesis - test. Solidne radiatory odprowadzające ciepło (fot. wstereo.pl)

Bona Watt Tamesis – test. Solidne radiatory odprowadzające ciepło (fot. wstereo.pl)

Producent wycenił wzmacniacz Bona Watt Tamesis na 22 tys. zł z podstawowym kompletem lamp (2 x Genalex GoldLion KT77,2 x TungSol 6SL7GT, lampa prostownicza Sovtek 5AR4). Za inne lampy trzeba dopłacić w zależności od ich pochodzenia. Urządzenie zaliczam więc do klasy hi-end (najwyższa grupa cenowa, komponenty audio kosztujące powyżej 20 tys. zł)

Bona Watt Tamesis – test. Brzmienie

Wszyscy, którzy uczestniczyli w wystawie Audio Video Show, mogli już posłuchać, jak radził sobie warszawski wzmacniacz, grał między innymi w systemie z kolumnami Kultura Dźwięku Jazz 1 PRO (test TUTAJ). Ja miałem z nim do czynienia przed domowym odsłuchem także przez chwilę na prezentacji w Audio Source – jednym z ciekawszych warszawskich (lub raczej podwarszawskich) salonów audio. Wiedziałem więc już trochę o jego możliwościach, ale pamiętajmy: nic nie zastąpi domowego odsłuchu w znanym systemie.

Ciąg dalszy na str. 2

1 2

Brak komentarzy