Test Wigg Art Elodie wykazał, że to monitory niesamowicie spokojne, spójne i muzykalne. To głównie zasługa ich równowagi tonalnej ustawionej w charakterystyczny sposób. Jak? Powiedzenie o nich, że jest obniżona nie jest do końca prawdą. Podobnie jak określenie ich mianem ocieplonych, ponieważ poszczególne pasma poddano temu zabiegowi w różnym stopniu: bas najbardziej, średnica w mniejszym stopniu, a góra pasma niemal wcale. Ale wszystko to zrobione jest z ogromną kulturą i wyczuciem. Każde pasmo przechodzi w kolejne z wielką płynnością, a ogólny efekt jest taki, że mimo ciepła i gęstości na dole monitory grają żywo i dźwięcznie.
Nie czuć w nich ani odrobiny ociężałości wynikającej z dużego nasycenia niskimi składowymi basu i niższej średnicy, bo im niżej tym jest gęściej, a im wyżej, tym brzmienie jest żywsze i bardziej napowietrzone. To bardzo ciekawy zabieg nadający kolumnom wyraźnego charakteru a jednocześnie niepozbawiający ich wigoru i temperamentu.
Zacznijmy od basu. Jest nieco inny, niż w chwalonych przeze mnie Arvilach. Nie wszyscy taki lubią, ja nie będę ukrywał, że trafił idealnie w mój gust, bardziej chyba niż w małych podłogówkach Wigg Artu. Jest bogaty, kolorowy, ocieplony i lekko zmiękczony; to nie jest bas, który zwala z nóg energią, absolutną kontrolą, to nie jest bas “strzelający”, krótki “marcusowo millerowy”. To raczej bas taki, jaki wydobywa się z kontrabasu Charliego Hadena.
Test Wigg Art Elodie od razu przywodzi mi na myśl inne kultowe monitory – Dynaudio Special 25. Polskie kolumny mają podobny bas. Może jest go odrobinę mniej, ale nigdy, nawet na dość sucho nagranych płytach, nie brakowało mi muzycznej tkanki, aż kapał z niego audiofilski sok. To bas dość masywny i ciepły, i trzeba to sobie szczerze powiedzieć, że na niektórych nagraniach, np. Agi Zaryan z Dariuszem Oleszkiewiczem i innych podobnie zrealizowanych może być go nawet trochę za wiele…
Za to zwraca uwagę jego bogactwo, bas w tych monitorach jest bardzo zróżnicowany, podaje przeróżne barwy i faktury. Na przykład na kapitalnej płycie kontrabasisty Arilda Andersena “Achirana” słuchać jak różnorodne dźwięki można wydobywać z tego pozornie dość “kanciastego” instrumentu. Kontury niskich dźwięków są nieco zaoblone, co przekłada się na płynność grania, ale jednocześnie nie daje jakiejś wyśrubowanej rozdzielczości. Jest ona jak najbardziej wystarczająca, ale nie wyczynowa.
Za to świetne jest podtrzymanie i wybrzmiewanie niskich tonów. Wigg Art Elodie nigdy niczego nie ucinają, nie wygaszają nagle i niespodziewanie, po niskich tonach zostaje lekka aura, taki ślad w powietrzu, choć nie jest to buczenie czy przeciąganie.
Średnica? Właściwie można by o niej napisać to samo, co o niskich tonach, tylko z zaznaczeniem, że jest trochę mniej ocieplona, ale równie plastyczna i namacalna. Nadaje jej to z jednej strony podobnego do basu charakteru (idealna spójność), a jednocześnie ma ona odrobinę więcej werwy, takiego pazura. A więc wokale, niskie instrumenty dęte czy wiolonczela są pełne i masywne, ale jednocześnie ich kontur i szybkość są bardziej zaznaczone. Włączcie album “One Dark Night I Left My Silent House” duetu Marylin Crispell, David Rothenberg. Jak brzmi na niej klarnet basowy i fortepian, ile barw, wybrzmień!
Hi-endowy odtwarzacz od Musical Fidelity. Test
Idziemy wyżej – soprany. Nadal idealnie zszyte z wyższą średnicą, ale znów – im wyżej tym ocieplenia coraz mniej. Góra pasma jest najbardziej neutralna, najbardziej srebrna i napowietrzona. Robi też wrażenie najbardziej szczegółowej, ale to tylko wrażenie (o czym za chwilę). Po prostu wypada najjaśniej i nadaje całemu brzmieniu żywości, sprawia, że mimo ocieplenia dołu i lekkiego dopalenia średnicy odbieramy całe granie bydgoskich monitorów jako odpowiednio witalne, niezamulone, choć ciepłe i odpowiednio gęste, żywe choć nie natarczywe.
Wspomniałem wcześniej o szczegółowości brzmienia monitorów Wigg Art Elodie. Na pierwszy rzut oka nie jest ona spektakularna, nie jesteśmy atakowani detalami jak chmarą komarów w lipcowy, ciepły wieczór. A są kolumny siejące nimi tak, że trudno się opędzić od wyskakujących z nich znienacka, bez ładu i składu dźwięków. Kolumny Grzegorza Wielogórskiego nie pozwalają sobie na takie wybryki – ale wystarczy kilkanaście minut słuchania ulubionych utworów i już wiadomo, o co chodzi: Elodie to bardzo szczegółowe i detaliczne kolumny. Ale obchodzą się z nimi w sposób niezwykle dystyngowany.
Bawią się cieniowaniem, różnicowaniem, różnym doświetlaniem poszczególnych nut, ale bez wywlekania wszystkiego na pierwszy plan. Wróćmy do Arilda Andersena i jego innej płyty “If You Look Far Enoug”. Na perkusjonaliach gra na niej genialny Nana Vasconcelos. Testowane monitory pokazują, jak różne i wielofakturowe są dźwięki wydobywane z bębenków, kong, dzwonków i innych przeszkadzajek. Kolumny różnicują nawet uderzenia w jeden bongos – w zależności, czy dłoń atakuje środek, peryferia czy obręcz membrany. Ale wszystko z kulturą i wyważeniem.
Tak jest też w bardziej złożonych aranżacjach – na płytach Radiohead, Petera Gabriela czy w muzyce poważnej niczego nie brakuje, jest jednak porządek i odpowiednie proporcje w podawaniu detali, choć trzeba odrobinę skupienia, by podążać za nimi. Nie narzucają się, ale nie są też schowane.
Taka niewyczynowa jest też dynamika. Ocieplenie dołu może sugerować, że kolumny będą mieć kłopot z szybkością, ale tak nie jest. Oddanie rytmu jest prawidłowe, nie ma się czego czepiać. Wigg Arty nie pędzą tak jak na przykład testowane Paradigmy, ale mam wrażenie, że nie brakuje im nic do konkurencyjnych kolumn z podobnego przedziału cenowego. Także skala dźwięku jest na dobrym poziomie. To oczywiście nie są podłogówki, ale jak na monitory – potrafią wiele. Nie zauważyłem w ich brzmieniu rachityczności czy zbytniej lekkości, nawet solidnego rocka słucha się z przyjemnością.
W podobny sposób można opisać przestrzeń – nie ma w niej nic ze spektakularności, monitory nie rozszerzają nam pokoju odsłuchowego do rozmiarów stadionu czy filharmonii. Jest ona taka, jaka być powinna: naturalna, dobrze różnicowana i stabilnie poukładana. Generalnie jest to scena monitorowa, czyli nastawiona bardziej na brzmienie głębokie niż szerokie, na świetne rysowanie planów niż wychodzenie na boki. Scena zawiera się między głośnikami (chyba że słuchamy Lourie Anderson lub nieszczęsnego Rogera Watersa, czyli nagrań z kombinowana fazą – wtedy dźwięki latają po całym pokoju, ale to nie zasługa głośników a nagrania).
Test kolumn Taga Harmony Diamond B-60
Głębia potrafi być naprawdę wysokiej próby. Włączcie “Polarity” Hoff Ensemble czy “Extensions” kwartetu Dave’a Hollanda a zobaczycie, jak rysowane są poszczególne plany i jak rozmieszczone są na nich trójwymiarowe bryły poszczególnych instrumentów. Dźwięki świetnie wybrzmiewają w głąb, trwają długo, mają sporo miejsca. Pod tym względem dają naprawdę dużo frajdy.
Ale uwaga:Wigg Art Elodie wymagają – jak na monitory – bardzo starannego ustawienia. To nie są Totem Model 1, które postawione nawet byle jak zagrają co najmniej poprawnie. Popracujcie nad szerokością bazy, dogięciem, odpowiednią odległością (nie za wielką) od słuchacza.
I jeszcze jedna rzecz. Monitory sprzedawane są z oryginalnymi podstawkami, które są lekkie, zbudowane z drewna i w pewien sposób wpływają na brzmienie. Monitory postawione na masywnych, stalowych stendach zasypanych piaskiem i ołowiem zagrały odrobinę inaczej: bas się skrócił, zwiększyła się konturowość brzmienia, monitory stały się jakby mnie ocieplone i bardziej rozdzielcze. Czyli zagrały lepiej? W moim przekonaniu nie, bo straciły to, co stanowiło o ich niebywałej sile – równowagę wszystkich aspektów brzmienia. Choć jednemu z znajomych, który słuchał ich na obu stendach, brzmienie na stalowych i ciężkich podobało się z kolei bardziej…
Podsumowanie
Wigg Art Elodie bardzo, bardzo mi się podobały. Zwlekałem z ich oddaniem kilka tygodni, mógłbym z nimi zostać. To jedne z najlepszych polskich monitorów, jakie słyszałem. Choć patrząc na nie zupełnie obiektywnie – można w niektórych aspektach znaleźć lepsze kolumny. Ale co z tego, że będą miały szybszy bas lub bardziej konturową średnicę, szerszą scenę czy bardziej wyeksponowane detale? Siłą bydgoskich kolumn jest ich absolutna spójność i wyrafinowanie, muzykalność i kultura. I brak niepotrzebnego prężenia muskułów – to nie głośniki dla audiofilów – kulturystów. W tabelkach mogą czasem nie zebrać kompletu punktów, ale to nie punkty grają. Moja gorąca rekomendacja!
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl
Czytaj także
Test polskich monitorów RLS Callisto IV
System odsłuchowy:
CD: BAT VK D5 SE
Pliki: DigiOne Player
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120,
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120), SKY Audio OTL
Kolumny głośnikowe: ProAc Response One SC
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, Mogami N III, DIY Arek 45
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Wigg Art Elodie – kolumny podstawkowe
Cena – 12 500 zł (stendy: 2 500 zł)
Dystrybucja – Wigg Art
Dane techniczne producenta:
Typ 2: drożna podstawkowa, bass-reflex
Impedancja: 8 ohm
Moc wzmacniacza: min. 25W
Pasmo przenoszenia: 48-25000 Hz
Częstotliwość podziału: 2600 Hz
Efektywność: 87db/2,8V
Wymiary: 20 x 36 x 35 cm (szer.x gł.x wys.)
Cena chyba trochę przegięta. Szczególnie w kontekście RLS Nerida.
Dzień dobry. Nie mnie komentować cenę – ustala ją producent i tyle. Ale nie sądz, żeby była wzięta z kosmosu. To naprawdę bardzo dobre głośniki, bardzpo przypadły mi go gustu, choć pewnie innym podobać się nie musza. A RLS NEREIDA? To też świetne monitory.
Pozdrawiam
Faktycznie Nereida II za 7700 to chyba najlepsze monitory polskiej produkcji do 10000zl prawda?
pewnie nawet sa lepsze od Elodie.
Do tego nalezy nie zapominac o Pylon Diamond Monitor – za 3500 zl za pare oferuje niesamowite mozliwosci i na pewno Elodie nie gra ‘4 razy lepiej’ jakby wskazywala na to cena 😛
Czy mozemy sie spodziewac jakiegos testu wlasnie Diamond Monitor na wstereo.pl?
a Resonus Studio? 5000zl para i ponoc sa tez super. Ciekawe czy to poziom Nereidy II?
Jest tez AudioPhase Cocaine za 9500 ale jak sie patrzy na elementy wykorzystane do budowy to bardzo wysoka polka i ponoc graja jak ATC za 30k. Moze jakis tescik na portalu prosze?
ps. czy to prawda ze Callisto IV maja lepszy/wiekszy bas nawet od Nereidy II ?
pzdr
Dzień dobry. Co do testów, to na razie nie planujemy Pylonów, AudioPhase ani Resonusów – choć jeśli producenci się do nas zgłoszą, to chętnie wpiszemy ja na przyszłoroczną listę.
Co do cen i jakości – trudno jednoznacznie oceniać, czy coś co jest x razy droższe jest x razy lepsze. To tak w audio nie działa.
W każdym razie polskie kolumny trzymają wysoki poziom, i to cieszy!
Pozdrawiam Maciej Stempurski
PS. Callisto to bardzo fajne kolumny, jednak Nereida to zupełnie inna liga. także pod względem basu
Dzien dobry
Dziekuje bardzo za odpowiedz.
Szkoda ze marketing tych firm polskich jest taki slaby i sie niczym nie interesuje.
Interesuje mnie zwlaszcza ten Pylon Diamond Monitor – ponoc super. sa i cena jeszcze tez przystepna bo 3500.
ps. czy porownywal Pan kiedys Callisto 3 do 4? ktora wersja jest lepsza?
Pozdrawiam
Dzień dobry
Niestety Callisto III i IV nie porównywałem.
Pozdrawiam Maciej Stempurski