Zacznijmy od dynamiki, bo to moim zdaniem jeden z najmocniejszych aspektów tego urządzenia. Shanling CD 3.2 aż rwie się do grania! Wszystko, co oparte na dobrze zaznaczonym rytmie i pulsacji wypada na tym odtwarzaczu bardzo dobrze. Nie jestem fanem reggae, ale Black Uhuru posłuchałem kiwając się, że aż miło. Podobnie było z Talking Heads czy The The. A kiedy dowiedziałem się o śmierci Keitha Flinta z Prodigy i sięgnąłem po ich niesamowity album “The Fat of the Land”, to aż mnie poderwało.
Shanling CD 3.2 jest odtwarzaczem nadzwyczaj energetycznym, dodającym do muzyki dodatkową dawkę jakiejś siły. Muzyka jest jakby na lekkim doładowaniu. Wszystko dzieje się nawet szybciej i mocniej niż na moim, ponad trzykrotnie trzykrotnie droższym dyskofonie BAT-a. To jest naprawdę dynamika! I nie chodzi tylko o szybkość i werwę, ale równie dynamiczna skala brzmienia jest na bardzo wysokim poziomie. Temu top loaderowi niestraszny ani potężny rock, rave czy wielka symfonika, z wszystkim radzi sobie bez wysiłku.
Na pewno na energetyczność grania wpływa bardzo dobra rozdzielczość i akuratna kontrola nad dźwiękami. Odtwarzacz w bardzo wyraźny sposób zaznacza kontury dźwięków, podkreśla atak i zakończenie każdej nuty, wygasza je bez skrupułów. Czasem nawet, szczególnie gdy słucha się kameralnej albo akustycznej muzyki – na przykład nagrań z monachijskiej wytwórni ECM – przydałaby się odrobina większego luzu, wolności, zgody na dłuższe wybrzmienie… Ale coś, za coś.
No własnie, może wybrzmienia nie są najmocniejsza stroną, ale za to Shanling CD 3.2 oferuje naprawdę dobrą detaliczność i rozdzielczość grania. W muzyce prezentowanej przez ten odtwarzacz nic się nie zlewa, miłośnicy podążania za poszczególnymi instrumentami w nagraniu powinni być zadowoleni. Nawet w dość skomplikowanych aranżacja nie ma problemu z wyłapywaniem drobnych niuansów zapisanych na płytach, tym bardziej, że między dźwiękami jest sporo powietrza i miejsca.
Shanling CD 3.2 nie jest natomiast szczególnie szczodry barwowo. Oczywiście trudno zarzucić mu suchość czy szkieletowość grania – to w końcu poważny odtwarzacz za solidne pieniądze, ale nasycenie jest na przeciętnym poziomie jeśli chodzi o urządzenia z tej półki. Nie dzieje się nic złego, dyskofon nie wpada w jazgotliwość, ale czasami miałem ochotę, na przykład słuchając wiolonczeli czy niskiego wokalu, na nieco więcej niskich składowych, na odrobinę tłuszczyku w brzmieniu. Tak samo w przypadku trąbki czy saksofonu. Nigdy nie czułem niedosytu jeśli chodzi o oddanie wyższych składowych, faktury, ale na jaśniejszych nagraniach czekałem na trochę chrapliwości…
Nie ma to jednak nic wspólnego z naruszeniem równowago tonalnej, bo w przypadku tego odtwarzacza jest ona dobrze zrównoważona, nie znajdziemy w nim żadnych ekscesów z podbijaniem czy cofaniem jakiego pasma. Góra, średnica i bas są bardzo dobrze ze sobą zestrojone i – co ważne – mają jednorodny charakter, o czym pisałem wyżej. Ich brzmienie jest neutralne, nieocieplone ani nie wyostrzone. Przejrzyste i wyraziste, obecne i namacalne.
Test polskiego DAC Zweimann DAC DSD USB
Niczego nie można zarzucić także przestrzenności grania, Shanling CD 3.2 absolutnie niczym nie odstaje od rasowych, renomowanych odtwarzaczy z tej grupy cenowej, a w niektórych aspektach – precyzja i dokładność – może być jednym z liderów. Ale to wynika z bardzo dobrej konturowości, o której pisałem wcześniej. Bardzo ładnie i swobodnie zarysowana jest stereofonia, dźwięki potrafią pojawić się też na różnych wysokościach.
Głębia jest przyzwoita, plany podawane są wyraźnie. Przede wszystkim są bardzo dokładnie wyrysowane i stabilne. Nie ma rozmycia, rozdygotania sceny, głosy, instrumenty czy ich grupy są tam, gdzie umieścił je realizator
Shanling CD 3.2 jest urządzeniem nowoczesnym, daje wiec użytkownikowi możliwość kształtowania brzmienia za pomocą up samplingu oraz wybory filtra cyfrowego. Obie opcje działają zarówno w przypadku korzystania z niego jako odtwarzacza CD jak i przetwornika cyfrowo analogowego. W sumie więc mamy możliwość skorzystania z czterech opcji brzmieniowych. Mało? Dużo? Myślę, że to optymalna liczba. Są urządzenia z większą liczą filtrów i ustawień, ale to robi się już męczące. Tym bardziej, że różnice są dość niewielkie, ale słyszalne. Na tyle, że przydają się na przykład w czasie odsłuchu różnie nagranego materiału.
Zacznijmy od up samplingu. Jego włączenie powoduje chyba najwyraźniejszą zmianę. Pierwsze odczucie jest takie, że otrzymujemy dźwięk lżejszy, bardziej zwiewny. Nie jest to może wprost zaburzenie równowagi tonalnej, ale w całym paśmie jest odrobinę mniej wypełnienia, niskich składowych. Za to otrzymujemy nieco więcej powietrza między instrumentami, przez co scena staje się odrobinę precyzyjniejsza.
Moim zdaniem zyskuje na tym trochę bas, stając się bardzie zwartym i kontrolowanym, faktura dźwięków kontrabasu staje się minimalnie wyraźniejsze i namacalniejsza. Jednak jednocześnie mniej ciekawie brzmi średnica i góra pasma, jest jakby odfiltrowana z niektórych informacji. W pierwszej chwili te pasma wydają się wyraźniejsze, ale to tylko pozór. Wystarczy przełączyć parę razy, wsłuchać się i wszystko staje się jasne.
W brzmieniu jest troszkę więcej powietrza, dźwięki są od siebie bardziej oddalone i wyraźniej zaznaczone, ale za to i te ze średnicy, i te z góry pasma są nieco uboższe, przez co mniej obecne i mniej naturalne. Z włączonym up samplingiem odebrałem dźwięk Shanlinga CD 3.2 jako nieco bardziej płaski, mechaniczny, mniej muzykalny, choć może odrobinę szybszy. Ale nie przeczę, niektórych płyt, tych nagranych bardzo ciemno, tłusto, z “przewalonym” basem, słuchało się z up samplingiem lepiej. Ale były też takie – szczególnie te jasne, jazgotliwe – których ze zwiększoną częstotliwością próbkowania nie można było słuchać (większość wydań wczesnych Marillion, Yes czy niektóre mastery The The czy Pink Floyd).
Dodatkowo odtwarzacz ma dwa cyfrowe filtry do wyboru oznaczone jako 1 i 2. Nie można ich wyłączyć, korzystamy albo z jednego, albo z drugiego. Przyjąłem, że wyjściowym, niejako “fabrycznym” jest ten oznaczony cyfrą 1. Na nim głównie przeprowadzałem test. Włączenie “dwójki” jest wyraźnie słyszalne, ale zmiany idą w zupełnie innym kierunku niż up sampling, brzmienie staje się nieco gęstsze, bardziej dociążone, z mniejszą ilością powietrza między instrumentami a więc i ze sceną bardziej skupiona jeśli chodzi o szerokość. Choć jej głębia – z powodu dłuższych wybrzmień – wydaje się odrobinę lepsza.
Test przetwornika Audio GD R2R-7
Bas i średnica stają się odrobinę bardziej wypełnione i minimalnie bogatsze, na przykład wokale czy fortepian brzmią odrobinę bardziej muzykalnie. Zmienia się też koloryt góry pasma, jest bardziej miedziany, słychać pałkę w brzmieniu talerza. Ale jak zawsze jest “coś za coś”. Tracimy nieco na precyzji i dokładności, kontury poszczególnych nut nie są już tak ostre i precyzyjne.
I na koniec – choć kto wie, czy to nie jedna z głównych cech i zalet tego urządzenia – kilka słów o tym, jak działa przetwornik. Test Shanlinga CD 3.2 wykazał, że może on służyć jako naprawdę wysokiej klasy DAC. Nakarmiony z dobrego źródła plików lub streamera (DigiOne Player), połączony dobrym koaksialnym kablem cyfrowym (przez USB i wejście optyczne wypada nieco gorzej) absolutnie nie ustępuje brzmieniu z krążków CD.
Ba, miałem wrażenie, że jeśli dostarczymy mu naprawdę dobry, nieskompresowany materiał (pliki Wave, gęste pliki), to potrafi przebić srebrny krążek. Zachowuje zalety CD natomiast dodaje do nich nieco wypełnienia, barwy, nasycenia. Muzyka jest bardziej wyrazista, namacalna i podana w jeszcze bardziej klarowny sposób. I przypomnijmy, że korzystając z wejść cyfrowych omijamy lampy …
Podsumowanie
Shanling CD 3.2 – tak powinien wyglądać nowoczesny, współczesny odtwarzacz CD. Pozwala słuchaczowi nie tylko cieszyć się brzmieniem z kolekcji płyt kompaktowych, ale jest pełnokrwistym przetwornikiem cyfrowo-analogowym brzmiącym co najmniej tak samo dobrze jak odtwarzacz CD. Dodatkowo daje możliwość kształtowania brzmienia poprzez up sampling i wybór cyfrowego filtra. Odtwarzacz gra bardzo dynamicznie, energetycznie wręcz, świetnie oddaje rytm i emocje zawarte w muzyce. Jest szybki, rozdzielczy, detaliczny. Można mu zarzucić nieco stonowane barwy i powściągliwość w wybrzmieniach, ale to raczej cecha a nie ewidentna wada. Jeśli macie sporo płyt CD a jednocześnie chcecie wejść w poważne granie z plików, to urządzenie naprawdę warte uwagi.
Maciej Stempurski, fot. wstereo.pl, 4HiFi
Czytaj także:
Test wzmacniacza Taga Harmony TTA – 1000
Test kolumn Triangle Delta
System odsłuchowy:
CD: BAT VK D5 SE
Pliki: DigiOne Player, laptop z programem J River
DAC: Matrix Mini-i, LabGruppen IPD 120
Pre: pasywka Khozmo
Wzmacniacze: LabGruppen IPD 120, Cary Audio V12R (z lampami KT120)
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, Haiku Audio, XLO Pro, Monkey Cables
Kable głośnikowe: MIT MH 750, Haiku Audio, XLO Pro
Głośniki: Martin Logan ESL, ProAc Response SC One
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Shanling CD 3.2 – odtwarzacz CD z funkcją DAC
Cena – 9 965 zł
Dystrybucja – 4HiFi
Dane techniczne producenta:
Poziom wyjścia analogowego 2.4V(RCA), 4.8V(XLR)
Pasmo przenoszenia 20Hz~20KHz(-0.5dB)
Zniekształcenie harmoniczne <0.1%(RCA OUT), <0.0003%(XLR OUT)
Zakres dynamiczny >100dB(16bit), >105dB(24bit)
S/N Ratio >100dB
Specyfikacja USB USB2.0, 24bit/384KHz(maximum)
Specyfikacja sygnału DSD DSD 1bit/2.8MHz/DSD 1bit/5.6MHz
Pobór energii 51Wat
Wymiary 460mm x 404mm x 132mm
Waga 11.5kg
kumpel mi mowil ze wzmacniacz A3.2 jest ultra dynamiczny i gra bardzo podobnie do Supernait 2 – czyli chyba nadawalby sie do muzyki typu pop i elektronika.
Bralbym ale nie ma tam podstawowej regulacji typu Bass/Treble i Loudness a bez tego nie idzie sluchac po nocach.