TEST / NUPRIME EVOLUTION TWO / Dzielone wzmacniacze zwykle zarezerwowane są dla najlepszych, topowych urządzeń audio. Jednak przedwzmacniacze, końcówki mocy i monobloki mają też w ofercie firmy, które są znane raczej z niższych pułapów cenowych. Takie urządzenia są ich wizytówką, mają pokazać ich aspiracje i duże możliwości. Tak jest też w przypadku NuPrime, która ma swoją topową serię Evolution, a w niej najnowsze, monofoniczne wzmacniacze mocy. Jak wypadły? Oto test monobloków NuPrime Evolution Two.
Wzmacniacze w klasie D to wciąż trudny temat. Z jednej strony są obecne w świecie audio od dawna i rozpychają się mocno, coraz więcej firm korzysta z ich możliwości i zalet. Ba, weszły do naprawdę wysokiej półki, nie brakuje producentów, nawet tych najbardziej renomowanych, którzy mają takie wzmacniacze w ofercie. Już od dawna nie jest tak, że królują tylko w masowych produktach i niedrogim kinie domowym.
A jednocześnie wciąż bardzo wyraźny jest opór dużej części audiofilskiej braci przed impulsowcami. Wystarczy wrzucić tekst o tych wzmacniaczach na dowolną audiofilską grupę w mediach społecznościowych czy forach, i od razu pojawia się masa krytykantów, którzy a priori zakładają, że te wzmacniacze brzmią sucho, jednostajnie, mało plastycznie. Że co prawda mają swoje zalety (szybkość, rozdzielczość, kontrola), ale że są niemuzykalne, zimne. Jednocześnie większość z krytykujących albo nie słyszała ich za wiele, albo zna starsze konstrukcje impulsowe sprzed dekady. Trochę to przypomina kablosceptyków, którzy co prawda nie próbowali zmieniać kabli zasilających, ale wiedzą, że one nie działają… Wiem, że piszę o tym przy każdej relacji z odsłuchów D-klasowców, ale może w końcu uda mi się przekonać wątpiących? A jest do czego. Choćby do opisywanych monobloków.
Z urządzeniami NuPrime, także z ich impulsowymi wzmacniaczami mocy, miałem już wielokrotnie do czynienia. W ubiegłym roku odsłuchiwałem na przykład dwie końcówki z linii STA i AMG (test TUTAJ). NuPrime to firma oferująca sprzęt rozsądnie wyceniony, skierowany głównie do wielbicieli sprzętu budżetowego i tego ze średniej półki cenowej. Ma jednak w ofercie też serią topową, aspirującą jednoznacznie do miana urządzeń hi-endowych. Miałem okazję słuchać ich świetnego przetwornika NuPrime Evolution DAC (test TUTAJ). W 2023 roku w ofercie pojawiła się nowa wersja ich topowych monobloków NuPrime Evolution Two. I właśnie one trafiły na odsłuch.
NuPrime Evolution Two – test. Budowa
Końcówki mocy i monobloki nie należą do tych elementów zestawów audio, które wizualnie robią wielkie wrażenie. Zwykle to dość proste i mało efektowne elementy, choć bardzo ważne. Oczywiście są i w tej kategorii wyjątki: machające do nas łapkami wychyłowych wskaźników McIntoshe i Accuphase-y, czy mrugające zielonkawym okiem Dan D’Agostino. Najczęściej to jednak proste bryły z włącznikiem i małą diodą wskazującą tryb pracy. NuPrime Evolution Two też są bardzo proste i ascetyczne, ale to zupełnie inny rodzaj prostoty.
NuPrime Evolution Two to prostota posunięta aż do maksimum. Czystość formy, emanacja braku ostentacji. Minimalizm ostateczny. Pamiętacie jeden z… nie jeden z, najgenialniejszy film s-f wszech czasów? I słynny czarny monolit? Kiedy ustawiłem te monobloki u siebie w pokoju odsłuchowym, od razy miałem skojarzenie właśnie z monolitem z “2001: Odysei kosmicznej” Stanleya Kubricka.
Czarne, płaskie, pozbawione na pierwszy rzut oka … wszystkiego – zrobiły na mnie swoją ascetycznością naprawdę duże wrażenie. Mogą się podobać. Wyglądają, jakby były wycięte z jednego płata metalu. Oczywiście tak nie jest, ale przednia ścianka obrobiona jest znakomicie. Gruby płat aluminium znakomicie oszlifowano i nadano mu kształt charakterystyczny dla innych urządzeń tej marki.
Początkowo ma się wrażenie, że ma frontowym panelu nie ma absolutnie nic. Jedna kiedy zacząłem się przyglądać monoblokom, to okazało się, że jest tam wycięta nazwa marki, ale w taki sposób, że niemal jej nie widzimy. Ale to nie wszystko. Znalazła się też tam malutka, lekko zatopiona w aluminium diodka i zlicowany z frontem włącznik standby. Diodaka zapala się po włączeniu urządzeń, a przycisk początkowo trudno znaleźć. Jednak szybko przyzwyczaiłem się do tego i po kilku dniach znajdywałem go bez trudu.
Na tylnym panelu też dość ascetycznie. Mamy więc gniazdo na kabel sieciowy z głównym włącznikiem obok, przełącznik napięcia, gniazdko trigger i na uziemienie. To po lewej stronie. Na środku umieszczono gniazda głośnikowe dobrej jakości firmy ETI. Po prawej znalazły się wejścia liniowe w dwóch standardach: RCA i XLR. Między nimi znajduje się malutki przełącznik hebelkowy, którym wybieramy używane wejście.
Bogactwo w odcieniach, barwach i kolorach muzyki jest jednym z najjaśniejszych punktów brzmieniowych tych wzmacniaczy.
NuPrime Evolution Two to wzmacniacz pracujący w klasie D, czyli wzmacniacz impulsowy (tzw. przełączający). W swoich nowych konstrukcjach NuPrime wykorzystuje tę technikę na bardzo zaawansowanym poziomie, bardzo wysoka jest częstotliwość przełączania osiągająca 650kHz, co zdaniem konstruktorów umożliwia osiągnięcie większej rozdzielczości brzmienia. Stopień przedwzmacniacza i obwód oscylacyjny klasy D wykorzystujący wysokiej klasy wzmacniacz operacyjny MUSES8820.
Sam wzmacniacz jest impulsowy, ale konstruktorzy zrezygnowali z użycia impulsowego zasilacza. Zasilanie jest tradycyjne i widać, że poświęcono mu sporo uwagi. Opiera się ono o solidny transformator toroidalny o dużej mocy 900 W, do tego48400uF łącznej pojemności kondensatorów filtrujących zasilanie. Producent podaje, że moc ciągła jednego monobloku to 300 W przy 8 Ohm i 600W przy 4 Ohm.
NuPrime Evolution Two to końcówka mocy mono, oferująca nowe rozwiązanie w redukcji zniekształceń. I to jest serce nowego wzmacniacza. Stoi za tym układ NuPrime pod nazwą Only Distortion Cancellation (ODC). Powoduje on nie tylko zminimalizowanie zniekształceń, ale również czystość i ciszę z przekazie.
Test wzmacniacz Canor AI 20.10
Na czym polega układ ODC? W materiałach prasowy tak opisuje to producent. “Typowy układ korekcji błędów sprzężenia zwrotnego odwraca sygnał wyjściowy w celu zsumowania z oryginalnym sygnałem wejściowym i uzyskania ujemnego sygnału błędu, który dodaje się do następnego cyklu sygnału wejściowego, tworząc dokładniejszy sygnał wyjściowy. Zastosowanie rozwiązania ODC w konstrukcji wzmacniacza w klasie D wyprowadza sygnał błędu z urządzeń MOSFET i filtr wyjściowy obwodu, znacznie redukując ujemny sygnał sprzężenia zwrotnego, co zaowocowało znaczną redukcją zniekształceń THD+N do 0,003% przy 1 kHz/5 W i mniej niż 0,006% THD+N przy 1KHZ/2W~100W.”
Monobloki NuPrime Evolution Two można zmówić w kolorze czarnym lub srebrny. Polski dystrybutor marki – firma Rafko – wyceniła jeden wzmacniacz na 21 995 zł. Zaliczamy je więc do cenowej grupy hi-end (najwyższa grupa cenowa, urządzenia kosztujące powyżej 20 tys. zł).
NuPrime Evolution Two – test. Brzmienie
Zanim przejdę do opisu brzmienia dwie uwagi dotyczące użytkowania tych wzmacniaczy, zresztą nie tylko NuPrime Evolution Two. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy miałem okazję przesłuchać koło dziesięciu tego typu konstrukcji i za każdym razem miałem te same spostrzeżenia. Impulsowe wzmacniacze wymagają solidnego rozruszania przed odsłuchem – rozgrzania. Ja zwykle włączałem jedną płytę i wychodziłem z pokoju.
Jeśli mamy zamiar długo posłuchać, to najlepiej nie wyłączać ich przez cały dzień, niech pracują.
I drugie – z moich doświadczeń wynika, że impulsowce są dość czułe na okablowanie. I to wszelkiego rodzaju: interkonekty, kable głośnikowe i kable zasilające. Szczególnie te ostatnie mają naprawdę spory wpływ na brzmienie i warto wypróbować kilka różnych i dobrać taki, który będzie nam odpowiadał najbardziej. A teraz do rzeczy, czyli do brzmienia!
Ciąg dalszy na str. 2
Brak komentarzy