Kable Melodika Brown Sugar nie wprowadzają istotnych zmian tonalnych, żaden zakres pasma nie jest specjalnie uprzywilejowany. To przewody, które nie wniosą wielkich zmian równowagi brzmienia systemu. Niskie częstotliwości są głębokie i dobrze artykułowane; nie mają jednak – na szczęście – subwooferowych ciągot. Prezentacja perkusji – np. z debiutu formacji Sing Sing Penelope (S/T – Fonografika 2006) pokazuje, że instrument Rafała Gorzyckiego ma odpowiednią masę i rozplanowanie w przestrzeni; jednocześnie wyraźnie słychać różnicę w brzmieniu każdego z uderzanych pałeczką bębnów oraz dobrze oddaną pracę perkusyjnej stopy. Podobne ważnienia odnosiłem słuchając innych rockowych nagrań – formacji Opeth z płyty „Damnation” (Music For Nations 2003). W tych przypadkach – a także na płycie Gary Burtona i Steve Swallowa – “Hotel Hello” (ECM 1975) – brzmienie gitary basowej było naturalne, głębokie, ciepłe i pulsujące, o odpowiedniej rytmice i woluminie. Podobnie oddany był kontrabas Jimmy Garrisona z krążka John Coltrane Quartet – „Ballads” (Impulse 1962/2007): instrument brzmiał naturalnie i miał odpowiedni rozmiar.
Bardo ciekawie prezentacja basu i przełomu niskich i średnich częstotliwości wypada w muzyce elektronicznej – nagarnia z płyt formacji Kraftwerk – „Computerworld” (Parlophone WEA 2009), Rysy – „Traveler” (U Know Me Record 2015) czy Rainstick Orchestra – „The Floating Glass Key In The Sky” (Ninja Tune 2004) prezentują solidny beat, a jednocześnie soczystość i dobre wypełnienie. Wszytko brzmi „elektro”, jak należy… Zresztą, posłuchacie sobie Klausa Schulze.
Średnica jest oddana w sposób wyrównany i „fizjologiczny” – instrumenty – czy to elektryczne gitary Petera Lindgrena z Opeth, czy saksofon Coltrane’a, kontrabas Harrisona i fortepian Tynera brzmią naturalnie, mają prawidłowy rozmiar i barwę. Dźwięk instrumentów jest dobrze wypełniony, soczysty, z odpowiednim dociążeniem i wykończeniem, instrumenty brzmią długo i szczegółowo, nie tracimy nic z muzycznego przekazu. Także brzmienie ludzkiego głosu jest oddane w sposób nie pozostawiający nic do życzenia.
Tony wysokie prezentowane są prawidłowo i realistycznie; słychać niemalże, z czego zrobione są perkusyjne blachy i rozmaite przeszkadzajki – to dźwięk „blaszany”, ale w tym pozytywnym znaczeniu. Po postu blachy grają, jak blachy; tu znów powołam się na płyty Sing Sing Penelope, czy Opeth, ale też m.in. na nagrania jazzowe – kwartetu Johna Coltrane’a czy Gary’ego Burtona i Steve’ Swallowa.
Adam Duchliński
Opinia 2
System odsłuchowy:
CD: BAT VK D5 SE
Pre: pasywka Khozmo
Końcówka: Pass XA 30.5
Kolumny: Totem Model 1 Signature, ProAc Response One SC
Interkonekty XLR: Fadel Art Reference 1 i MIT Magnum M3
Kable Głośnikowe: MIT MH 750, Mogami
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój częściowo zaadaptowany akustycznie
Melodiki mają własny charakter i nie zamierzają tego ukrywać. Od razu po wpięciu w system pokazują, co jest dla nich priorytetem. A do zaoferowania – w swoim przedziale cenowym – mają sporo. Zacznijmy od tego, co Malodika robi znakomicie, a mianowicie od oddania przestrzeni. Podłączyłem te kable w miejsce moich MIT Shotgun MH 750 i byłem pod ogromnym wrażeniem! W zasadzie nie ustępują pięciokrotnie droższej konkurencji a trzeba pamiętać, że MIT-y słyną z przestrzennego grania. Muzyka odtwarzana za pośrednictwem Melodiki miała rozmach i oddech, szczególnie jeśli chodzi o szerokość, ale i z głębią nie był problemów. Co prawda nieco faworyzowany był pierwszy plan (to prawdopodobnie wynika z ciepłego balansu tonalnego), ale i inne były dobrze czytelne i proporcjonalne. Zaskakiwała doskonała aura pogłosowa na przykład na płycie RGG „Aura” i to mimo mięsistości nadającej graniu intymnego charakteru. Źródła pozorne są zlokalizowane na różnej wysokości i bardzo stabilne. Ich umiejscowienie – z racji nieco zaokrąglonych konturów dźwięków – nie jest punktowe, ale czytelne i oczywiste. Duże brawa!
Balans tonalny tych kabli w moim systemie wydawał się nieco przesunięty w dół, polskie kable przypominają pod tym względem druty Cardasa czy Van den Hula. Bas jest duży, potężny, schodzi nisko, ma nieco zmiękczone kontury ale nie ma mowy o snuciu się i zalewaniu reszty pasma. Po prosty bardziej nastawiony jest na wybrzmienia i wypełnienie nuż na atak. Świetnie nada się do chudo i jałowo grających systemów. A przy tym jest wystarczająco przejrzysty i różnicujący nagrania
Podobny charakter ma średnica – jest ciepła, mięsista, pełna barw, jest wręcz odwrotnością osuszenia czy suchości. Świetnie wypadają na tym kablu stare rockowe nagrania, na których przesterowane gitary mają rasowe, lampowe chciałoby się powiedzieć, brzmienie. Również wokale na tym zyskują nabierając organicznego, ciepłego nasycenia, Kurt Elling na płycie „The Gate” zabrzmiał wręcz spektakularnie. To dociążenie przydaje się też przy odtwarzaniu niektórych instrumentów perkusyjnych, na przykład uderzenie z bęben obręczowy w niektórych utworach na płycie „Święto słońca” Kapeli ze Wsi Warszawa” nadają muzyce potęgi i głębi. To jednak broń obosieczna, bo niektóre instrumenty zostają nieco pogrubione – co prawda skrzypce Adama Bałdycha na świetnej płycie „The Bridges” nie brzmię jeszcze jak altówka (co byłoby ewidentnym odejściem od neutralności), jednak brakowało im odrobiny lekkości. Mniej mi to przeszkadzało, kiedy Melodiki były podpięte do jaśniej grających ProAc-ów niż Totemów, które są cieplejsze i bardziej napompowane.
Wysokie tony Brown Sugar prezentują w sposób wystarczająco przejrzysty, z wybrzmieniami i kolorami, jednak brakuje im blasku na samym skraju, z uderzonych pałeczką talerzy nie sypią się iskry, nie ma takiej ilości powietrza jak na przykład w srebrnych kablach. Ważne natomiast, że wszystko w tym kablu jest spójne, jedno pasmo płynnie przechodzi w drugie, każde wzajemnie się uzupełnia – po prostu Melodika ma taki pomysł na równowagę tonalni i konsekwentnie go realizuje. Co prawda cierpi na tym odrobinę szybkość i mikrodynamika, ale za to oddanie skali i potęgi muzyki na tym kablu jest spektakularne.
O detaliczności góry już wspominałem – jest nieco ograniczona, natomiast nie można tego powiedzieć o średnicy i basie. Słyszymy wszystko to, co został zapisane na płytach, nie brakuje wybrzmień podkreślających przestrzenność i barwowej różnorodności. Oczywiście wszystko to brzmi nie tak wyraziście jak na MIT-ach, ale cały czas pamiętajmy o olbrzymiej różnicy w cenie tych kabli.
Maciej Stempurski
Podsumowanie
Melodika Brown Sugar to atrakcyjnie brzmiące kable głośnikowe z lekko zaznaczoną własną sygnaturą dźwiękową. Lokują się lekko po cieplejszej stronie neutralności, nadając muzyce wypełnienia i masy przydając jednocześnie systemowi muzykalności. Ten niepozorny przewód jest mistrzem przestrzenności, buduje głęboką i szeroką scenę o zadziwiającej w swojej cenie stereofonii. Pod tym względem może mierzyć się z wielokrotnie droższą konkurencją. Rekompensuje to drobne niedostatki w górze pasma. Powinien się sprawdzić w neutralnych systemach a w tych grających jasno i ofensywnie może okazać się idealnym wyborem. Jeśli szukacie drutów głośnikowych w cenie do 2 tys. za komplet to posłuchajcie Brown Sugar
Dystrybucja: Rafko Dystrybucja
Cena: 149 zł/metr + konfekcja
Dane techniczne Melodika Brown Sugar BSC2450
Technologia: Spiral Litz
Jakość przewodnika: Miedź beztlenowa OFC: 99.9999%
Kształt: Okrągły
Kierunkowość: Tak
Konstrukcja: Skręcona
Izolacja: Potrójna, przezroczyste PVC
Przekrój: 2×4.5mm2
Rezystancja żył: 5,1 Ohm/km
Pojemność żył: 115 nF/km = 0,115 nF/m = 115 pF/m
Indukcyjność: 0,5 mH/km = 0,5 uH/m
Gwarancja: 5 lat
Brak komentarzy