HiFiMan Arya niemalże nokautuje słuchacza swoją przestrzenią i dokładnością. Wszystkie instrumenty można zlokalizować bez najmniejszego problemu. A powietrze między nimi, pogłos sali, czy dźwięki z tła są imponujące. Lokalizacja instrumentów jest zaznaczona przed nami nie tylko w kierunkach lewo – prawo ale również góra – dół.
Na płycie z hiszpańską muzyką barokową “Santiago De Murcia Codex” doskonale słychać na jakiej wysokości znajdują poszczególne instrumenty. Obserwujemy nawet, który z gitarzystów trzyma wyżej gitarę, nie mówiąc już o stojących z tyłu muzykach grających na perkusjonaliach. Słuchawki Arya pokazuje na jakiej wysokości są np. ogromne kotły, a na jakiej drobne, pięknie wybrzmiewające w tle dzwoneczki.
Przejrzystość stoi na bardzo wysokim poziome, słychać każdy dźwięk, który został zarejestrowany w studio. A nagrania live pokazują jak na dłoni wszystkie informacje o tym, gdzie i w jakich warunkach nagranie było dokonywane. Ta przestrzeń jest doprawdy urzekająca. Jako że miałem w czasie testów dwa modele Audeze: LCD-X i bardzo drogie LCD-3, mogłem porównywać tę przestrzeń na wszystkich urządzeniach, którymi dysponowałem. Żaden z modeli amerykańskiej firmy nie ukazywał przestrzeni w tak spektakularny sposób.
HifiMan Arya kreują scenę zdecydowanie przed naszymi oczami, a nie tak jak to się często w słuchawkach nawet wysokiej klasy zdarza, w środku głowy. Słuchając nagrań koncertowych ma się wrażenie, jakbyśmy siedzieli w dalszych rzędach widowni. Muzyka roztacza się przed nami również bardzo szerokim łukiem i nie zawęża tylko do małego kąta tuż przed głową słuchacza. Włączając koncertową płytę Petera Gabriela miałem wrażenie, że znów jest rok 2003 i siedzę na koronie poznańskiego stadionu, zafascynowany spektaklem, jaki się przede mną roztacza.
Taki odbiór przestrzeni jest potęgowany przede wszystkim przez wszystkie mikrodetale, które HifiMany wręcz uwypuklają. Świadczy to niewątpliwie o klasie tych słuchawek. Wszystko to jest bardzo efektowne, ale osoby, które lubią żeby nastrojowe, jazzowe śpiewające panie szeptały im czasem do ucha mogą być trochę zawiedzeni. Ta szeroka prezentacja sceny i dystans zabierają odrobinę bezpośredniości w nagraniu. Powodują, że nie mamy wrażenia intymnego obcowania z muzykami i instrumentami, a obserwujemy cały spektakl z pewnej perspektywy i z małym dystansem. Nie jest to wada, po prostu inny sposób prezentacji.
Równowaga pasma? HiFiMan Arya mają je dość wyrównane. Żadne z zakresów nie jest wyraźnie faworyzowany, wszystko wydaje się na właściwym miejscu i nic nie zdaje się wybijać do przodu bardziej niż powinno. Choć przy dłuższym słuchaniu, szczególnie tych jaśniejszych nagrań, może pojawić się zarzut do średnicy. Że być może jest nieco zbyt zdystansowana, nieco za neutralna. Dla jednych może to być zaletą, ale dla osób, które kochają odrobinę bardziej mięsistą, lekko uwypukloną średnicę może być to lekki minusik.
Miałem czasem wrażenie, że to powietrze i przestrzeń kreują dźwięk kosztem środkowego pasma. Oczywiście średnica jest dobrej jakości, przejrzysta i czysta, dla większości jej ilość jest wystarczająca. Choć chciałoby się jednak czasem słuchając tych słuchawek, po prostu wstać i przeskoczyć do pierwszych rzędów przy scenie i wsłuchać się w każdą nutę wyśpiewywaną przez wokalistów ciepłym aksamitnym głosem.
Test DAC-a Taga Harmony DA-300 V2
To przekłada się także na to, że instrumenty wydają się być delikatnie lżejsze, zwiewniejsze niż na przykład z moich Audeze, z odrobinę mniejszą ilością informacji o ich skali, wielkości i strukturze. Ale to naprawdę niewielka różnica. I być może wynikająca z tego, iż od lat używam słuchawek, które słyną z mięsistego charakteru i cieplej średnicy.
Co do reszty pasma nie mam żadnych uwag, a jeśli wziąć pod uwagę cenę tych słuchawek, to bas i góra są naprawdę świetne. Wysokie tony błyszczą po mistrzowsku. To gównie dzięki nim mamy tak bogaty plankton informacji i mikrodetali o przestrzeni, w jakiej dokonywane było nagranie. Wszystkie uderzenia w blachy, trójkąty i dzwoneczki wybrzmiewają i skrzą się przepięknie, nie popadając przy tym w żaden sposób choćby minimalnie w ostrość.
Basu jest dokładnie tyle, ile być powinno w stosunku do reszty dźwięków. Schodzi on naprawdę bardzo nisko i na niektórych nagraniach byłem zaskoczony, że gdzieś tam jeszcze słychać pomruki, których do tej pory nie słyszałem na płytach nawet na systemie stacjonarnym. Jednak przez ten wspominany lekki niedosyt w średnicy brakowało mi czasami minimalnie wypełnienia i gęstości. Jakby gdzieś na przełomie wyższego basu i średnicy była delikatna dziurka. Jest to zauważalne zwłaszcza przy gęstych orkiestrowych utworach muzyki klasycznej lub przy niektórych nagraniach rockowych. Muzyka zespołu Tool, która na koniec wylądowała w odtwarzaczu również bardziej sympatyzowała z gęstymi słuchawkami Audeze. Brak było odrobiny ciężaru, a uderzenia stopy nie miały takiej siły, która powoduje, że noga odruchowo zaczyna poruszać się w rytm muzyki. Choć gdy najbardziej szalone utwory lekko się uspokajały, znów pojawiało się zafascynowanie detalami, porządkiem na scenie i fantastyczną przestrzenią.
Podsumowanie
HiFiMany Arya to bardzo ciekawe słuchawki, nie mam co do tego wątpliwości. Oczarowują przestrzenią i szczegółowością dzięki wyśmienitym wysokim tonom i wyrównaniu pasma. W prezentacji informacji o akustyce pomieszczenia, gdzie była nagrywana muzyka, w tej cenie raczej niebędą iały wielu konkurentów. Jednak jeżeli uwielbiacie ciepłe kobiece głosy szepcące wam do ucha albo muzykę rockową z mocną gęstą średnicą radziłbym odsłuch przed zakupem i łączenie słuchawek z lekko cieplejszymi wzmacniaczami i źródłami. Przy odpowiednio dobranej konfiguracji to może być sprzęt na długie lata.
Tomasz Larek, fot. wstereo.pl
Czytaj także:
Test słuchawek Definitive Technology Symphony 1
Test wzmacniacz słuchawkowego i DAC-a uNostromo V6
System odsłuchowy:
Wzmacniacz słuchawkowy – Cayin Iha-6
Odtwarzacz/transport CD – Lektora III Ancient Audio
DAC – Theta DS. Pro Va (modyfikowana)
Brak komentarzy