Podobnie rzecz ma się ze wzmacniaczem słuchawkowym – to ciekawa i kompetentna konstrukcja, zapewne potrafi “uciągnąć” nie tylko budżetowe nauszniki. Wzmacniacz słuchawkowy w Ganymedesie testowałem tylko na szybko na moich przenośnych Sennheiserach HD-25, warto go jedna sprawdzić na lepszych słuchawkach. Sądzę, że i tutaj szukanie innego, budżetowego rozwiązania nie ma sensu.
System testowy:
Źródła: Unison Research Unico CD (lampa RTC 5814A); tuner radiowy Aimor OT-1100F
Przedwzmacniacz: Audiomatus TP01 (lampa 6N30P-EH)
Końcówka mocy: Audiomatus AS500
Kolumny: Harbeth HL Compact 7-ES2
Interkonekty: Furutech FA-220 XLR (CD -> preamp); ProCab REF800 (preamp -> amp)
Kable głośnikowe: Furutech u-4T (bi-wire)
Kable sieciowe: ProCab CAB490/1,5
Adam Duchliński
Opinia 2
Harmonia i spójność wszystkich aspektów: równowagi tonalnej i dynamicznej, barwy, mocy, kontroli – na tym polega wielkość każdego sprzętu. I taki jest Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson. Cóż z tego, że może słyszeliśmy lepszą górę albo lepiej kontrolowany bas, lepszą przestrzeń czy szerszą stereofonię, jeśli całościowo to właśnie Haiku przekonuje najbardziej.
Ten wzmacniacz niczego nie udaje – od razu słyszymy, że na pokładzie od początku do samego końca są lampy, choć zaznacza to w sposób bardzo subtelny. Muzyka jest ciepła i kremowa, momentami wręcz gęsta, można ją niemal ciąć nożem jak słodką galaretkę. – A więc zamulona – stwierdzi od razu miłośnik tranzystorów. Nie, nic z tego! Słychać wszystko, wniknięcie w strukturę nagrania jest kapitalne! Jak na tacy otrzymujemy absolutnie każdy drobiazg i szczegół, mało tego – wszystkie są idealnie doświetlone, wyraźne, błyszczące a jednocześnie ułożone w idealnych proporcjach. Bo bywają bardzo przejrzyste i analityczne urządzenia, w których tego ładu brakuje, każdy szczegół, każda najdrobniejsze nuta – nawet ta cicha, z tła – krzyczy równie głośno: „usłysz mnie”. Zdarza się też, że kontury są trochę ostrzejsze, każdy dźwięk słyszymy osobno, jest oddzielny.
Haiku to antyteza takiego grania – wszystko jest spójne i płynne, wszystko z czegoś wynika, dźwięki zazębiają się. I wszystko – trzeba to bardzo wyraźnie podkreślić – bez śladu zamulenia. Kontury są wyraźne, acz leciutko zaokrąglone, wnikanie w strukturę nagrania na tym nie cierpi. Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson robi to w zaskakujący sposób, bo jego przejrzystość jest na najwyższym poziomie, a jednocześnie nazwałbym ją relaksującą, niewymuszoną, swobodną. Coś takiego słyszałem na Audio Show 2015 w wykonaniu elektroniki Reimyo i kolumn Trenner & Friedl. Ma to tę dobrą stronę, że nawet w nagraniach dość ofensywnie i miejscami ostro zrealizowanych – na przykład „Dusk” The The – słyszymy wszystko bez dyskomfortu. Natomiast nie da się ukryć, że na przykład w symfonice odrobinę bardziej zaakcentowana rozdzielczość i konturowość tranzystorowego Haiku SOL II może przydałby się monoblokom?
Skąd bierze się ten rodzaj przejrzystości? Haiku to wzmacniacz bardzo cichy, oferujący idealne tzw. czarne tło. Między dźwiękami nie ma nic obcego, żadnego zamglenia, szumu, nieczystości. Pojawiają się one i wybrzmiewają w sposób absolutnie niezakłócony, czysty i bezproblemowy. A to implikuje kolejną cechą Haiku – szybkość i dynamikę. Lampy nie są zwykle kojarzone z tymi aspektami brzmienia, ale wszystkie wzmacniacze Haiku Audio, których słuchałem, z tego słyną. I dynamiczny rozmach w skali makro, i mikrodynamika przekładająca się na szybkość narastania poszczególnych dźwięków i różnicowanie między nutami zagranymi cicho i głośno robią wielkie wrażenie. Rock spod znaku Uriah Heep czy electropopowe Depeche Mode? Proszę bardzo, bez wysiłku – jest rytm, ściana dźwięku, basowy kick w brzuch. Cyzelowanie fortepianu na płytach Billa Evansa, różnicowanie dawnych instrumentów u Jordi Savalla czy zabawy głosem Kurta Ellinga? Bułka z masełkiem.
Do tego mamy prawdziwe bogactwo składowych we wszystkich pasmach – to w końcu system lampowy. Nic nie jest suche, twarde ani wyprane z kolorów, wszystko mieni się, błyszczy, pulsuje, faluje. Góra – raczej złota, miedziana, gęsta, ale jednocześnie bardzo rozdzielcza z kapitalnym różnicowaniem blach, długości wybrzmień. Dawno nie słyszałem tak pięknie rozpoczętej płyty „Angel of The Presence” Johna Tylora, Palle Danielssona i Martina France’a, na której ten ostatni daje popis kunsztownej gry na perkusji.
W ciemniej i gęściej zrealizowanych nagraniach można się czepiać, że brakuje odrobiny otwarcia, jak na przykład we włoskiej Audii Flight Three S. Ale od czego mamy regulację barwy w przedwzmacniaczu Haiku Audio Ganymade. Wystarczy lekko przekręcić regulator wysokich w prawo i robi się tak, jak chcemy! Genialne!
I tu mała dygresja. Audiofile przyzwyczaili się lub dali sobie wmówić (to kwestia dyskusji), że regulatory basu, sopranów a nawet balansu są zbędne, „niekoszerne”, ingerują w naturalne brzmienie konkretnego wzmacniacza. I dlatego większość producentów z nich zrezygnowała, pojawiają się tylko w tańszych klockach a producentów urządzeń z wyższej półki stosujących regulatory można policzyć na palach jednej ręki. Przyznaję, że sam padłem ofiarą takiego myślenia. Ale po zabawie z preampem Haiku chyba zmieniam zdanie. To jest wspaniałe rozwiązanie! Na świetnej, ale kompletnie przebasowionej płycie Agi Zaryan „Picking Up the Pieces” po zdjęciu niskich tonów usłyszałem nagle więcej faktury kontrabasu, mogłem przekonać się, jak jest zróżnicowany, kiedy zniknęło irytujące buczenie. Zdjęcie góry powodowało z kolei, że akceptowalne stawały się koszmarne rockowe realizacje z końca lat 80. i początku 90, a dodanie sopranów nadawało blasku niektórym nagraniom, na przykład świetnej, ale nieco ciemno nagranej „Shine” Joni Mitchell.
Wracajmy jednak do równowagi tonalnej. Średnica – miód! Niesamowicie namacalna, pełna, obecna i przebogata w wybrzmienia. Falowanie dźwięków wibrafonu i marimby na płytach naszego znakomitego Dominika Bukowskiego – fantastyczne. Nasycenie ludzkich głosów, choćby Tori Amos, Niny Simone czy Theo Bleckmanna – wciągające. Bandoneon Dina Saluzziego, gitary Dominica Millera, saksofon Joe Hendesona, skrzypce Adama Bałdycha, wiolonczela Jorane – wszystko brzmiało bardzo, bardzo dobrze. I ta niewymuszona, swobodna przejrzystość średnich tonów, o której wspominałem na początku. Słychać absolutnie wszystko: artykulację smyczka na strunach i drgający słup powietrza w saksofonie, klapnięcia klapek klarnetu i pracę mechanizmu fortepianu, wdechy wokalistów i ślizg palców po strunach.
No i w końcu bas. Lampowy, tak lampowy, bo jaki miałby być z preampu i końcówek mocy ze szklanymi bańkami? A więc zamaszysty, duży i dający solidne podparcie muzyce. Ciepły, ale nie na tyle, żeby oparzyć, miękki – jednak nie otłuszczony, gibki i wyraźny. Nie brakuje mu szybkości ani ataku, miłośnicy strzelającego z basówki Marcusa Millera nie zawiodą się. Kontrola tego pasma jest naprawdę na wysokim poziomie, atakuje szybko i wybrzmiewa tak długo, jak życzy sobie muzyk. Można oczywiście jeszcze szybciej i zrywniej, ale to, co oferuje Haiku Audio Williamson jest dla mnie absolutnie wystarczające. Za to barwowo bas jest kapitalny – bogaty w niuanse, wybrzmienia, złożony, pełen informacji o technice wydobywania dźwięku.
Rozmach słychać też w kreowaniu przestrzeni – jest szeroka, zamaszysta i bardzo dobrze rozciągnięta w głąb, wzmacniacz nie ma żadnych problemów z budowaniem wielowarstwowej sceny z wyraźnie zaznaczonymi planami. Robi to naprawdę kapitalne wrażenie, kiedy słucha się na przykład orkiestry i chóru albo nagrań zrealizowanych w naturalnych wnętrzach. Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson potrafi też znakomicie różnicować nagrania pod względem przestrzennym, nie nakłada na nie swojej sygnatury, jak robią to tańsze urządzenia, zawsze pokazuje to, co chciał realizator. Bez trudu rozpoznamy nagrania monachijskiego ECM ze zwykle lekko dodanym pogłosem od innej słynnej niemieckiej jazzowej manufaktury ACT, które zwykle brzmią bardziej mięsiście i z mniejszą ilością powietrza między dźwiękami.
I na koniec to, co jest dość trudne do opisania, ale stanowi dla mnie najważniejszy element przy ocenie sprzętu audio – namacalność muzyki, jej bezpośredniość, obecność. Składają się na to i barwa, i dynamika, szczegółowość i umiejętność budowania trójwymiarowych brył muzycznych, przestrzeń i równowaga tonalna. Zestaw Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson robi to w sposób niemal perfekcyjny. Niemal, bo można pewnie lepiej, ale raczej nie za takie pieniądze. Wśród urządzeń z progu hi-endu to rzadkość.
Końcówka mocy
Stereofoniczna końcówka brzmi odrobinę inaczej niż monobloki – nie jest to różnica w jakości a raczej charakterze. I nie jest duża, jednak daje się łatwo wyłapać i jest bardzo oczywista. Gdyby chcieć się posłużyć stereotypem, to w jednym zdaniu można to zrobić tak: ona gra bardziej „tranzystorowo”.
Brzmienie wzmacniacza z lampami KT88 na pokładzie jest troszkę szybsze i bardziej konturowe, jeszcze bardziej zyskuje na tym mikrodynamika i rytmiczność grania. Williamson przypomina bardzo pod tym względem integrę Haiku SOL II. Wszystko dzieje się z jeszcze większą energią i pazurem. Szczególnie wyraźnie tę różnice w szybkości i konturowości słychać w basie – jest bardziej zebrany i lepiej kontrolowany, ale jednocześnie traci odrobinę ze swojej masy i ogólnego rozmachu.
Inaczej rozłożono też akcenty, jeśli chodzi o równowagę tonalną. Końcówka jest mnie gęsta niż monobloki, jej brzmienie nazwać można bardziej rześkim, choć oczywiście bardzo daleko jej do chłodu. Brzmi bardziej neutralnie, choć nadal jest leciutko ocieplona i niepozbawiona body. Słychać to we wszystkich pasmach, ale najbardziej wyraźnie w górze. Sopranów jest sporo i lekko je podkreślono, co nadaje wspomnianą wcześniej rześkość. Są wspaniale rozseparowane, sypią się i iskrzą, są lekkie i bardziej zwiewne niż te z monobloków. Mają też inną barwę – bardziej srebrną niż miedzianą.
Co wybrać? Nie ma dobrej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Wszystko zależy od preferencji słuchacza i tego, czy ma się miejsce na ustawienie dwóch czy tylko jednego urządzenia. W przypadku monobloków dochodzi też kwestia dokupienia drugiej takiej samej sieciówki, a być może zaopatrzenia się w dłuższe interkonekty. Sam nie potrafię powiedzieć, który wzmacniacz podobał mi się bardziej… Wszystko zależało od nastroju i słuchanej muzyki.
System odsłuchowy:
CD: BAT VK D5 SE
DAC: Matrix Mini-i i laptop z programem J River
Pre: pasywka Khozmo
Końcówka: Pass XA 30.5
Kolumny: Totem Model 1 Signature, ProAc Response One SC
Interkonekty: Fadel Art Reference 1, DIY Arek 45, Mogami N III, Balice Air Force One
Kable Głośnikowe: MIT MH 750
Sieciówki: Ansae Muluc i Imix, KBL Sound
Akcesoria: płyty granitowe i podstawki SoundCare SuperSpikes
Pokój częściowo zaadaptowany akustycznie
Maciej Stempurski
Podsumowanie
Kolejny raz okazało się, jak utalentowanym konstruktorem jest Wiktor Krzak. W swoim Haiku Audio Ganymede i Hommage á Williamson twórczo rozwinął pomysł na firmowe brzmienie i prawdziwy hi-end. Wszystkie urządzenia z krakowskiej manufaktury posiadają niezwykłą wspólną cechę brzmieniową, a różnica między nimi opiera się na istotnych, ale niewielkich w sumie kwestiach. Kombinacja przedwzmacniacza Ganymede i wzmacniaczy Hommage á Williamson czaruje barwą, zachwyca dynamiką, robi wrażenie przejrzystością i namacalnością muzyki.
Recenzowany poprzednio Haiku Audio SOL II uznaliśmy za wzmacniacz kompletny. Przyjmijmy dziś, że to w kategorii “wzmacniacze tranzystorowe“. W lampowcach jest inny król – Ganymede i Hommage á Williamson.
Przedwzmacniacz: Haiku Audio Ganymede
Cena: 7 800 zł
Monobloki: Haiku Audio Hommage á Williamson KT66
Cena: 11 800 zł (para)
Końcówka mocy: Haiku Audio Hommage á Williamson KT88
Cena: 8 600 zł
Dystrybucja: Haiku Audio
Monobloki są świetne, sam je posiadam. Nie słuchałem ich jednak z firmowym przedwzmacniaczem. Posiadam pasywkę taką jak Pan. Ciekawe z którym lepiej brzmi? Czy warto się zaopatrzyć w firmowy przedwzmacniacz pana Wiktora?
Jestem od kilku miesięcy posiadaczem wzmacniacza Hommage á Williamson na KT88. Jak na razie jest to koniec moich poszukiwań w zakresie amplifikacji, a było ich sporo. Bez wątpienia najbardziej muzykalny , bogaty w szczegóły, wzmacniacz z jakim miałem do czynienia. Muzyka jest namacalna, dzwieki mają własciwą wagę, kontur, kształt i wibrację.
Witam
Jako posiadacz recenzowanego zestawu, potwierdzam wszystkie powyższe zachwyty:)
Maciek pozdrawiam:)
Andrzej M
Panie Wojtku, przepraszam za zwłokę w odpowiedzi. Otóż porównywałem pre Khozmo i pre Haiku. Z Haiku było lepiej – brzmienie zyskało na plastyczności i dźwięczności, nie tracąc właściwie nic z tego, co mamy z khozmo. Nie zauważyłem utraty przejrzystości, dynamiki, rytmu. Myślę, że warto spróbować pre Haiku. Jest tylko kwestia różnicy w cenie
Pozdrawiam Maciej Stempurski
PS. Skąd Pan jest? Na jakich kolumnach Pan słucha?
Dziękuję bardzo za spostrzeżenia. Monobloki mam od ok. roku, są na KT 88. Na początku miała być końcówka stereo, ale okazało się, że będzie dość ciężka i duża. Pan Wiktor zaproponował , żeby rozdzielić to na 2 części i tak też zostało. Dla mnie też lepiej, ponieważ od czasu do czasu się przeprowadzam. Poprzednio miałem wzmacniacz Synthesisa. Był bardzo muzykalny, ale brakowało mu np. przestrzenności, swobody. Ale słuchało się bardzo milo i przyjemnie. Może troszkę tego mi brakuje w Haiku. Dlatego moje pytanie dotyczyło porównania.
A jestem z okolic Bielska-Białej. Kolumny to Heil Kithara z głośnikami AMT. Myślałem też o przedwzmacniaczu Audiomatusa.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam . Wojciech Maćkowski.
Witam. Jestem świeżo po odsłuchu wzmacniacza Haiku Audio Sol 2. Sprzęt jest świetny, ale co najmniej mi odpowiadało w słuchaniu, to faktycznie podkreślony górny skraj pasma. Czasem tonów wysokich było jakby trochę za dużo, dotyczy to zwłaszcza jasno zrealizowanych płyt, głównie muzyki z lat 80 – tych. Druga sprawa to znaczny wzrost poziomu głośności w potencjometrze, między pierwszym a drugim stopniem. Robi się bardzo głośno już na drugim stopniu głośności. A propos wysokich tonów, zastanawiam się, czy lekarstwem na to, byłaby kombinacja przedwzmacniacza Ganymede z końcówką Sol 2, tym bardziej, że lampowe pre – przynajmniej w teorii – powinno dociążyć, nasycić barwami końcówkę i mam nadzieję wygładzić wysokie tony. Co Pan sądzi o tym pomyśle? Pozdrawiam. Sławek
Sol 2 faktycznie może być odbierany jako jasny, szczególnie jeśli źródło czy kable też są jasne lub neutralne. Proszę spróbować Sol 3 – jest bardziej dociążony i mięsisty w basie. Lub pokombinować np. z kablami. Preamp Haiku może doda trochę barwy, ale też jest przejrzysty o neutralny.
Pozdrawiam Maciej Stempurski
Witam,
Wiem ze to bylo dawno… ale może coś w głowie jeszcze zostało
Jak porównałby Pan brzmienie monoblokow do Selene 6550/ Kt150 ?
co jest klasowo wyżej, gdzie dostaniemy wiecej informacji w sredicy, jaki jest generalnie odbior przekazu obu wzmacniaczy ?
Witam
Słyszę w recenzji same ochy i achy a ja chcę nalać trochę dziegciu do beczki. Jestem posiadaczem najdroższych monobloków w czystej klasie A IREAN. Pan KRZAK zrobił je na cześć swojej córki. O ile brzmienie było do zaakceptowania to zastosowane komponenty wolały o pomstę do nieba. W czym tkwił problem po 60 godzinach grania jeden z bezpieczników wewnętrznych o wartości 5 Amperów się przepalały. Zgłaszałem to serwisowi Haiku oraz panu KRZAKOWI i zawsze była odpowiedź źe wszystko jest ok a wina tkwi po mojej stronie systemu.. MONOBLOK wylądował w Krakowie powrócił z tymi samymi problemami. Zacisnęli zęby i skorzystałem z pomocy światowej klasy konstruktora systemu audio. Jak rozebrał monoblok to się przeraził jako gniazda bezpieczników zastosowano gniazda o wartości 1;5 A a wartość bezpiecznika to 5 A. Jaki efekt obydwa gniazda w monoblokach były poprzeplatane i powodowały po krótkim okresie czasu przepalankę. Prawdziwy konstruktor ściągnął ze Szwajcarii gniazda srebrne o wartości 30 A 6,3 x 32. Dodatkowo dokonałem upgrade wkładając o wższej wartości kondensatory firmowe o współczynniku ASR 0,00 oraz wymieniłem 1,5 mm kable głośnikowe na 7 mm renomowanej firmy Van Der Hull i zmieniłem 1,5 mm kabel sieciowy na 4 mm kabel Furukawa. Wymianie tez poddany został wyłącznik sieciowy. Jaki efekt upgrade i i naprawy.
Gram juź 300 godzin na sprzęcie i wszystko działa bez zarzutu nie mówiąc o podniesieniu poziomu grania o 2 lub 3 poziomy.
Konkluzja
Może z wyglądu urządzenia pana KRZAKA ładnie się prezentują to wewnątrz zastosowany materiał i myśl konstruktora pozostawia wiele do życzenia. Dlatego też przed zakupem proponuję konsultację u specjalisty który stwierdzi czy zastosowane elementy są jakościowo dobrane i nie spowodują podobnych problemów jak u mnie.
Na potwierdzenie mam nagrany materiał audio przed naprawą i po naprawie jak by pan Krzak był obruszony moją opinią.
Przypominam że koszt 2 egz. tych monobloków IREAN to kwota 44 500 zł.
Jeszcze zastanówcie się dlaczego po pół roku użytkowania widzi się w sprzedaży za pół ceny.
Pozdrawiam i mogę teraz zapewnić córkę pana KRZAKA że mają prawo nosić jej imię bo poprzednio to był bubel konstrukcyjny.
Z całą pewnoscią wymiana gniazda bezpieczników, kabli i innych pierdoletów podniosła poziom grania urządzeń o 2 lub 3 poziomy. zazdroszczę fantazji, bo wg mojej oceny taki przeskok cięzko jest uzyskać zmieniajac np zrodlo za 3k na zrodlo za 25k : )
Buble się zdarzają, bo takie są dzis materialy jakie są. Niemniej jednak klocki Haiku zawsze graniem się bronią, choc nie są pozbawione mankamentów…