Zacznijmy więc od przestrzeni, która jest specyficzna – robi duże wrażenie, ale niektórym taka prezentacja może wydać się trochę przesadzona. Definitive Technology BP 10B słuchałem w 18-metrowym pokoju dedykowanym do słuchania muzyki i zaadaptowanym akustycznie i w ponad 35-metrowym salonie o bardzo żywej akustyce (duże okna, duże powierzchnie ścian, podłoga bez dywanu). Już w tym pierwszym amerykańskie głośniki pokazały, na co jest stać. Przede wszystkim wrażenie robiła bardzo, bardzo duża aura przestrzenna, wewnątrz której rozgrywał się muzyczny spektakl. Nie chodzi tu tylko o wielkość samej sceny, na której poustawiani są muzycy – choć i ta robiła wrażenie. Po prostu słuchając Definitive Technology ma się wrażenia uczestnictwa w plenerowym koncercie, na którym nie ma ograniczeń przestrzennych, gdzie wybrzmienia i pogłosy potrafią zajmować bardzo odległe od słuchacza miejsca. W dużym salonie ten efekt jeszcze bardziej był wyraźny – przenieśliśmy się już na wielki stadion lub do wnętrza ogromnej katedry. Ta cecha sprawia, że amerykańskie kolumny świetnie nadają się do systemów kina domowego. Jeśli ktoś nie chce zawracać sobie głowy wieloma głośnikami albo po prostu nie ma na to warunków – niech kupi Definitive Technology. Oczywiście nie będzie miał pełnych efektów dźwięku dookólnego, ale aura dźwiękowa będzie super.
Test Audeze Deckard. Nie tylko do słuchawek
Taka prezentacja robi wrażenie i może się podobać, ale w nagraniach z dużym pogłosem (na przykład muzyki dawnej realizowanych w pomieszczenia z dużym echem) może być tego za dużo. Poza tym kolumny powodują, że pod względem przestrzennym wiele płyt brzmi podobnie.
Parę słów o samej scenie. Zasadniczo BP 10B budują ją w pewnym oddaleniu od linii bazy, ale ten dystans i głębokość sceny możemy możemy sobie „regulować” dość swobodnie. Im bardziej skręcimy głośniki do siebie i im je oddalimy od ściany, tym scena oddali się i zyska na głębokości. Ten efekt naprawdę jest bardzo widoczny, szczególnie w pokojach o żywej, jasnej akustyce, a więc – nie czarujmy się – w większości współczesnych mieszkań. Ale i w pomieszczeniu pełnym rozpraszaczy Schroedera, z pułapkami basowymi i odpowiednim wygłuszeniem można się nieźle pobawić.
W obu przypadkach amerykańskie bipolary grają w charakterystyczny sposób. Otóż rysunek poszczególnych instrumentów nie jest najostrzejszy, jakby ta wielka przestrzeń powodowała, że poszczególne dźwięki chciały się rozpychać. Nie chodzi jednak o ich ponadprzeciętną czy nienaturalną wielkość – z tym jest wszystko w porządku. Po prostu nie są wycięte ostro kreską, lekko brakuje precyzji, choć oczywiście daleko im do grania rozlanymi plamami. Źródła pozorne są jednak stabilne, pięknie poukładane we wszystkich trzech wymiarach i bardzo obecne.
Przechodzimy teraz do równowagi tonalnej i… I właściwie znów pojawia się problem, jak ją opisać, ponieważ pod tym względem Definitive Technology BP 10B również są jak kameleon. Oczywiście z powodu swojej budowy. Odpowiednio je ustawiając można uzyskać brzmienie jaśniejsze lub ciemniejsze, bardziej wykonturowane lub niemal liniowe. Po prostu dostajemy coś w rodzaju equalizera – za darmo. Spróbuję jednak uśrednić to co słyszałem i różnych ustawieniach i jakoś zmierzyć się opisem.
Wysokich tonów jest w Definitve Technology dużo i są lekko wyeksponowane. Czy za dużo i czy za mocno – wszystko zależy od ustawienia głośników i ich otoczenia. W niektórych konfiguracjach (bliżej tylnych ścian, głośniki z małym dogięciem, pomieszczenie z dużym pogłosem o jasnym brzmieniu) góra może być momentami męcząca, ale zasadniczo nie dzieje się nic złego. Bo jest naprawdę dobrej jakości. Przede wszystkim nie są to cykające, jednostajne soprany jakich można by się spodziewać po nienajdroższych metalowych przetwornikach. Są dość urozmaicone i bogate, choć ich nasycenie pozostawia leciutki niedosyt; wybrzmiewają długo i dźwięcznie; są wystarczająco rozseparowane. Taka góra pasma dodaje brzmieniu instrumentów dętych odpowiedniej zadziorności, a smyczkom – lekkości.
Podobnie jest z basem – wszystko zależy od tego, jak blisko tylnej ściany i pod jakim kątem od ich powierzchni znajdą się tylne woofery. Raz będzie mięciutki i niemal puchowy, innym razem potrafi się utwardzić i mocniej kopnąć; raz będzie go dużo i nada brzmieniu ciemnego charakteru, w innym ustawieniu zachowa się powściągliwie.
Najmniej wrażliwa jest pod tym względem średnica, która ma dość neutralny charakter, jej barwa jest wystarczająco nasycona i ciepła, by nie można jej było zarzucić kliniczności, a jednocześnie otwarta i przejrzysta. Świetnie zszyta jest z z dźwięczną górą, co sprawdza się przy słuchaniu na przykład akustycznych gitar czy smyczków.
Definitive Technology grają też z dużym rozmachem dynamicznym. Niby nie powinno to dziwić – w końcu to niemałe skrzynki z czteroma przetwornikami w każdej. A jednak na twarzy pojawia się uśmiech, kiedy w odtwarzaczu ląduje na przykład jedna z płyt Rage Against the Machine czy kapitalnie zrealizowana pod tym względem „Mind Bomb” The The. Otrzymujemy dźwięk o naprawdę dużej skali, mocny, wspomagany sporym basem. Niezła jest szybkość tego brzmienia, jest rytmiczne, pełne werwy i kiedy trzeba – zadziorności. Mikrodynamika nie robi już takiego wrażenia, ale nie można jej niczego zarzucić, jest adekwatna do wielkości głośników i ich ceny. Kolumny sprawdzą się więc nie tylko przy słuchaniu kameralnego jazzu czy spokojnych ballad, ale można na nich dać naprawdę rockowego ognia.
Ciąg dalszy na str. 3
Jak bipolar to wiadomo ze tylko Mirage seria M.
Kochany Klipsch poddal eutanazji te firme po jej kupnie a kto raz slyszal te kolumny nie moze spac w nocy.
Pozdrawiam